Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

rowery / Trek

Dystans całkowity:78801.94 km (w terenie 7615.96 km; 9.66%)
Czas w ruchu:3278:21
Średnia prędkość:18.81 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:457369 m
Maks. tętno maksymalne:165 (84 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:226193 kcal
Liczba aktywności:935
Średnio na aktywność:84.28 km i 4h 00m
Więcej statystyk

Zamglony Chełm

  27.51  01:29
Popadało trochę deszczem. Myślałem, że dzięki temu stopnieje więcej śniegu. Najgorsze były zaspy, bo te zalegały albo na chodnikach, albo na drogach dla rowerów, bo odśnieżyli w niektórych miejscach bezmyślnie. No ale samochody są najważniejsze. Po śladach i tak widziałem, że byłem jedynym rowerzystą od ostatniego opadu śniegu.
Pojechałem do miasta, żeby zobaczyć, co się pozmieniało. Jeszcze przed jego granicą pojawiła się mgła, choć po odorze chyba można ją zakwalifikować jako smog (co potem potwierdziło się na stronie nowo powstałego systemu badania jakości powietrza w mieście). W centrum widziałem rozkopany reprezentatywny plac Łuczkowskiego, zupełnie jak w Poznaniu. Park Miejski tak samo ogrodzili i coś tam kopią. Chyba pierwszy raz nie postawili szopki, a i na dekoracjach świątecznych zaoszczędzili, bo dostrzegłem tylko nieoświetloną bombkę. Powstał też rower miejski, choć już po sezonie, więc stacje stały puste. Bardzo zaskoczyło mnie za to, że zlikwidowali wszystkie znaki zakazu wjazdu rowerem w mieście. Chełm był bardzo antyrowerowym miastem, ale coś ruszyło. Jednak da się.
Powrót do domu zaplanowałem na około. Drogi były nawet odśnieżone. Zdążyłem przed zmrokiem. Prognoza pogody na kolejne dni wygląda fatalnie, ale może chociaż reszta śniegu zniknie.

Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Przedświątecznie po śniegu

  14.06  00:46
Pojechałem na święta w rodzinne strony. Dziwnie było widzieć wszystko pokryte śniegiem, gdy wyjechaliśmy z Poznania. Tymczasem zaczęła się odwilż, spadło trochę deszczu i ubyła połowa tego, co zastałem kilka dni temu. Wyskoczyłem na krótką przejażdżkę przed zmrokiem. Droga dla pieszych i rowerów została odśnieżona tylko przez poruszających się pieszo, aby mogli dostać się na przystanek. Wiatr trochę smagał, więc zajrzałem tu i tam zanim wróciłem do domu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Poszukując wrzosów

  29.46  01:50
Najbliższym wrzosowiskiem w tej części kraju, o którym wiem, jest to w Poleskim Parku Narodowym. Nie miałem ochoty na tak długą wycieczkę, więc ruszyłem na poszukiwania w okolicy. I tak chmury groziły deszczem, więc nie chciałem się zanadto oddalać. Tak szukałem, że wjechałem na szlak przez Torfowisko Sobowice. Tak jak zimą, również latem nikt tam nie zagląda. Ścieżka zarosła okropnie, że użyłem patyka w roli maczety, żeby zrobić sobie przejście. 95% roślin zagradzających drogę to były pokrzywy. Bagno wyschło, więc nawet nie było czego podziwiać. Tak się zmachałem, że nie odnalazłszy żadnych wrzosów, wróciłem do domu.

Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Letnie „Spławy”

  87.07  04:16
Planowałem wyskoczyć w tygodniu, ale nie wyszło. Wyskoczyłem w weekend. Droga z wiatrem, rower zostawiłem na parkingu i wszedłem na szlak. Letnie widoki nie porywały, słońce było zbyt ostre. Ludzi na szczęście niewiele, ale brak wody ułatwiał mijankę na kładce szerokości połowy człowieka.
Zjadłem lokalne pierogi i ruszyłem w pośpiechu. Na niebo wyszły granatowe chmury. Wiatr w twarz nie ułatwiał powrotu. Na szczęście uniknąłem opadu i dzisiaj nawet wróciłem przed zmierzchem.

Kategoria kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Suche bagno

  29.87  01:28
Pojechałem zobaczyć Bagno Serebryskie. Pierwszy raz droga była sucha, żadnego brodu, nawet błota. Słyszałem jednak zwierzę uciekające w szuwarach, więc torfowisko było przesiąknięte wodą. Schody na platformę widokową naprawili, ale ktoś zniszczył barierki. Ręce opadają.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Hola

  126.51  06:14
Smog przepadł, niebo zrobiło się przejrzyste i wróciły upały. Mimo to pojechałem do Poleskiego Parku Narodowego. Nie wiało, więc dzień nie zapowiadał się przyjemnie.
Do parku dotarłem drogami znanymi z poprzednich wyjazdów. Do ścieżki „Czahary” za to znalazłem inną drogę, choć nie obyło się bez piachu. Sama ścieżka nie zwracała uwagi. Bagno wyschło, nie było niczego nowego względem wiosennych widoków. Było słychać kilka ptaków, ale nie dostrzegłem żadnego.
Pojechałem dalej do Urszulina, ale upał mnie pokonał. Zatrzymałem się pod sklepem, gdzie znalazłem ochłodę. Rozważałem powrót do domu, ale ten odpoczynek zregenerował mnie i ochłodził. Byłem gotów kontynuować wycieczkę.
Pojechałem do ścieżki „Dąb Dominik”. Szlak też nie przyniósł niczego nowego, ale przynajmniej dawał cień. Mogłem spokojnie przespacerować się. Było niewielu turystów w porównaniu z majówką.
Trochę wahałem się z kontynuowaniem podróży, ale zdecydowałem się wykonać plan w całości. Pojechałem dalej na północ, aż do miejscowości Hola. Tam stała cerkiew o niebieskiej elewacji. Zaraz obok znajdował się skansen, ale przybyłem po godzinie zamknięcia.
Musiałem się sprężać z powrotem. Przejechałem po szlaku rowerowym „Mietułka”. Szkoda, że tyle aut tam jeździ, bo rozwaliły drogę. Jak nie grzązłem w piachu, to telepałem się po dziurach. Chociaż temperatura zaczęła być znośna, ale słońce przesłoniły chmury, więc nie byłem pewien, czy się nie rozpada. Na krajówce był spory ruch, ale daleko nią nie jechałem. Wybrałem boczne drogi, oczywiście inne niż rano. Złapał mnie zmrok, ale z chmur, które zdążyły zakryć całe niebo nic nie spadło. Co ciekawe, w prognozie pogody były możliwe burze.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, po zmroku i nocne, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Maj 2022 (Trek)

  38.04 
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Polska, rowery / Trek

Włodawski deskal

  124.38  06:49
Rozważałem wycieczkę z udziałem pociągu, ale ostatecznie nie chciało mi się wstawać przed piątą. Cienko w tych stronach z wygodnymi połączeniami kolejowymi. W zeszłym roku odkryłem deskale. Widziałem jeden w Wielkopolsce, do lubelskiego też chciałem dojechać, ale wybrałem wtedy zły dzień. W końcu zdecydowałem się pokonać całą trasę do Włodawy, gdzie znajdował się najbliższy deskal.
Wczoraj trochę popadało. Dzień był częściowo pochmurny i ciepły. Wiało z północy, nieco mocniej niż się spodziewałem. Od Sawina spróbowałem jechać drogą wojewódzką, bo lokalna sieć dróg to istny labirynt. Kompletnie nie opłaca się nimi jechać na długie dystanse.
Pomyślałem, żeby na chwilę zjechać z głównej drogi. Niestety skręciłem za wcześnie. Chcąc wrócić na właściwy tor bez zawracania, wjechałem do lasu. Z początku obiecujące drogi okazywały się drogami zrobionymi pod wycinkę drzew i kończyły się na bagnach i mokradłach. Wróciłem do punktu wyjścia, a potem do wojewódzkiej. Przynajmniej widziałem kolejnego łosia i kilka zaskrońców. Aż dziwne, że przez 30 lat nie miałem takiego szczęścia.
Skusił mnie napis Żółwiowe Błota w Garminie. Niestety tym razem pokonała mnie piaszczysta droga, a do rezerwatu i tak pewnie nie dojechałbym, bo nikt jeszcze nie wyrysował szlaków ani nawet dróg na mapie, więc jak zwykle jeździłbym po omacku.
Dojechałem do Włodawy. Deskala nawet nie musiałem szukać, bo sam się odnalazł. Dół wyglądał kiepsko, bo jak to w mieście, ktoś wysmarował głupoty na budynku i pewnie zamalowywali je na szybko w dniu powstania dzieła. Deskal powstał z okazji Festiwalu Trzech Kultur.
Objechałem kawałek centrum. Zobaczyłem trzy świątynie różnych kultur, rzuciłem okiem na polsko-sowiecki pomnik, obecnie wysmarowany czerwoną farbą i szpecący widok rewitalizowanego (czyt.: zalanego betonem) rynku.
Ruszyłem w kierunku dworca PKP, jak sugerowało kilka znaków w mieście. Kursy pasażerskie są realizowane zaledwie parę razy w roku, ale najwidoczniej nie przeszkadza to w posiadaniu własnych znaków. Nie chcąc wracać po własnym śladzie spod dworca, pojechałem leśnymi drogami. Tak mnie wywiodły wgłąb lasu, że zacząłem jechać po omacku, znów trafiając na bajorka. Zatrzymała mnie nawet straż graniczna, bo szukali kilku nielegalnych imigrantów. Dostałem wizytówkę, żeby dać znać w razie dostrzeżenia czegoś.
Trafiłem na czerwony szlak rowerowy, który biegł do trójstyku granic (byłby moim czwartym trójstykiem), ale miałem dość terenu, więc zostawiłem tę atrakcję na okres funkcjonowania linii kolejowej Chełm – Włodawa.
Sobibór mnie przestraszył, bo dowiedziałem się, że zimą był zakaz poruszania się po miejscowościach przygranicznych, a ktoś nie zdjął znaku, który wciąż niepokoi przejezdnych.
W Woli Uhruskiej wjechałem na wzgórze widokowe. Była też niewielka wieża widokowa, ale obwiązana łańcuchem i raczej nie pokazywała wiele ponadto, co było widać między drzewami. Potem trochę pobłądziłem po lokalnych wzgórzach. Spotkałem dwa psy. Jeden bardzo sympatyczny, drugi szczekacz. Ten sympatyczny brał pyskiem za fraki szczekacza, żeby się na mnie nie rzucał. Na koniec przejechałem się przez kawałek lasu w Chełmskim Parku Krajobrazowym.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek

Wiosenne „Spławy”

  82.29  04:04
Wsiadłem do pociągu, żeby urozmaicić sobie wycieczkę, ale przegapiłem moją stację. Nie wyszło tak źle, mogłem nawet podjechać jeszcze jedną, to spędziłbym mniej czasu na słońcu. Było gorąco, jak na mój zakres tolerancji. Przynajmniej coś tam wiało.
Mój cel na dzisiaj to ścieżka przyrodnicza „Spławy”, którą odwiedziłem pierwszy raz jesienią. Już liczby aut i ludzi przy łączniku szlaków nie napawały optymizmem. Zostawiłem rower na parkingu i ruszyłem zgodnie z niepisanym kierunkiem wędrówki po szlaku. Kładka jest niezwykle wąska, a mimo to zarząd parku oznaczył kierunek spaceru wyłącznie na maleńkiej mapce umieszczonej gdzieś na stronie internetowej. Nie zadbali o prawidłowe oznakowanie na trasie, przez co musiałem mijać kilkadziesiąt osób, nierzadko w miejscach, gdzie jeden zły krok może doprowadzić do kąpieli.
Pomijając to, że odwiedziłem popularne turystycznie miejsce podczas majówki, było całkiem przyjemnie. Może pojawiłem się tam za wcześnie, bo chciałem zobaczyć skrzypowy las, a skrzypy dopiero wyrastały z bagien. Kilka roślin wypuściło listki, pojawiła się knieć błotna i pachniała czeremcha, a kolory z rdzawych zmieniły się w wiosenną zieleń. Było to jednak mało zmian. Z pewnością jeszcze tam wrócę.
Ruszyłem w drogę powrotną, ale mam tak mało opcji do wyboru. Szkoda, że sieci dróg i kolei są tak słabo rozwinięte w tych stronach. Mimo to już wpadł mi pomysł na kolejną wycieczkę.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, dojazd pociągiem, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Przez Skierbieszowski Park Krajobrazowy

  106.00  05:53
Wyciągnąłem mojego Treka, bo od zimy trochę zardzewiał i musiałem go odratować. Wilgotna szopa mu zdecydowanie nie służy. Przydałby się własny garaż.
Na dzisiaj zaplanowałem zobaczyć wąwozy pod Krasnymstawem. Pogoda była niezmienna od kilku dni, tylko temperatura coraz wyższa. Powoli coraz ciężej się jeździ, a słońce, nie wiedzieć kiedy, zdążyło opalić mi pół twarzy.
Miałem jechać bocznymi drogami, ale coś mnie podkusiło, żeby zobaczyć przylaszczki w lasach pod Zawadówką. Zamiast nich ujrzałem wykarczowany las wzdłuż leśnej drogi, którą wyremontowali jesienią.
Dojechałem do Skierbieszowskiego Parku Krajobrazowego. Najpierw odnalazłem ruiny zamku Trojanów, potem rzuciłem okiem na pałac Kickich i ruszyłem pieszym szlakiem, który po wzgórzach doprowadził mnie przez kilka punktów widokowych do miejsca, które opisane zostało jako początek Drogi św. Jakuba. Prawdopodobnie z inicjatywy lokalnego hotelu, który także stworzył sieć szlaków mylnie oznaczonych muszlą – z początku myślałem, że tam faktycznie przebiega ten właściwy szlak.
Rzuciłem jeszcze okiem na pobliski wąwóz, który był strasznie grząski, więc nie odkryłem go całego. W dodatku skończył mi się zapas wody, więc zrezygnowałem z planu objechania okolicy w poszukiwaniu większej liczby wąwozów i zacząłem rozglądać się za wodą. Ludzie gdzieś się pochowali, ale za to udało mi się znaleźć czynny sklep. Chyba jedyny w całym powiecie.
Do Chełma wróciłem częściowo po szlaku Green Velo, częściowo po rozlatującej się pierwszej w mieście drodze dla rowerów. Wyjątkowo dzisiaj spadło o kilka kropel więcej niż podczas ostatniej wycieczki.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery