Pojechałem na święta w rodzinne strony. Dziwnie było widzieć wszystko pokryte śniegiem, gdy wyjechaliśmy z Poznania. Tymczasem zaczęła się odwilż, spadło trochę deszczu i ubyła połowa tego, co zastałem kilka dni temu. Wyskoczyłem na krótką przejażdżkę przed zmrokiem. Droga dla pieszych i rowerów została odśnieżona tylko przez poruszających się pieszo, aby mogli dostać się na przystanek. Wiatr trochę smagał, więc zajrzałem tu i tam zanim wróciłem do domu.