Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy / Korea 2023

Dystans całkowity:2058.64 km (w terenie 6.15 km; 0.30%)
Czas w ruchu:125:53
Średnia prędkość:16.35 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:16375 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:68.62 km i 4h 11m
Więcej statystyk

Grand Slam

111.4706:05
Dzień zacząłem wcześnie, żeby zdążyć z wykonaniem planu. Od rana słońce prażyło. Wróciłem do jazdy po szlaku na dawnej linii kolejowej, potem trochę drogami serwisowymi, trochę głównymi, aż przedostałem się przez jeden tunel. Był jeszcze drugi tunel, ale okazał się niedostępny dla rowerów, więc musiałem pojechać po własnym śladzie z poprzedniej podróży. Jak w Korei kierowcy wyprzedzają bezpiecznie, tak dzisiaj trafiło się aż kilku frustratów, którzy jechali specjalnie blisko prawej części pasa. Na jednym aż poczułem różnicę ciśnień.
Dojechałem do centrum certyfikacji, gdzie dostałem certyfikaty za pokonanie brakujących trzech szlaków oraz dyplom Grand Slam za ukończenie wszystkich szlaków. Kiedyś można było zdobyć statuetkę, ale chyba skończyli z tym. Były za to medale (dodatkowo płatne). Nie zdecydowałem się, bo już jeden miałem i uznałem, że wystarczy. Poznałem tam za to Giovanniego z Włoch, który ukończył szlak z Seulu i leciał na Czedżu.
Zostało mi dostać się do portu, by uzyskać informacji. Przejechałem przez dwa tunele i trochę powątpiewam, czy było można je pokonać na rowerze. Były znaki zakazu, ale założyłem, że nie dotyczyły chodników. Nikt mnie nie ścigał. W porcie wszystkie okienka operatorów promów były zamknięte. Strony internetowe były nieczytelne. Na jednej informowali, by dzwonić w sprawie rezerwacji, ale wątpię, by ktoś tam mówił po angielsku. W punkcie informacji dostałem tylko godzinę otwarcia okienka, żebym spróbował coś złapać, więc jutro albo popłynę, albo mój pobyt się przeciągnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Jinju 2

67.7803:50
Wróciło piekielne słońce. Trochę padało przez noc, więc ulice wciąż były miejscami mokre. Wilgoć wisiała w powietrzu. Jechałem trochę drogami bocznymi, trochę głównymi, kilkoma betonowymi śmieszkami, aż w Jinju wjechałem na szlak na dawnej linii kolejowej. Był poprzecinany skrzyżowaniami, ale chociaż miał lepszą nawierzchnię. A i kilka drzew rzuciło odrobinę cienia. Dojechałem do motelu, w którym spędziłem pół godziny na wydzwanianiu do właścicielki, której nie było na stróżówce, a telefonu nie odbierała. Prawdopodobnie spała, bo w końcu spotkałem ją wysiadającą z windy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Cuchnąca Korea

68.7304:04
Rejs promem przebiegł spokojnie. Mimo silnego wiatru fale nie były duże. Znalazłem się w Yeosu. Poranek był pochmurny, a ulice mokre, bo chwilę popadało przed moim wyjściem. Ruszyłem po własnym śladzie z poprzedniej wyprawy, gdy chciałem dostać się na Jeju. Tym razem mi się udało. Niestety mosty nadal były niedostępne dla rowerzystów, więc musiałem jechać na około.
Przywitał mnie kapeć. Byłem zbyt leniwy, żeby szukać dziury, więc co jakiś czas tylko dopompowałem koło i dało się jechać. Stwierdziłem, że znajdę sklep rowerowy i wymienię oponę, bo po 4 tys. km już nie miałem bieżnika, a na boku zauważyłem rozdarcie, które z każdym pompowaniem powiększało się. Jedyny warsztat rowerowy był daleko. Pracował tam niepełnosprawny mechanik (przeraziło mnie, gdy użył młotka na szybkozamykaczu). Nie udało mi się porozumieć z nim, więc wymienił oponę z niedawno wymienioną dętką. Przynajmniej zaoszczędziłem łatkę.
Ta część Korei jest strasznie cuchnąca. Jak nie ryczące ciężarówki, to drażniące nos chemikalia z obszarów przemysłowych ciągnących się na dziesiątki kilometrów. Nie wiem, jak oni mogą tak żyć. Jeszcze zaczęło mżyć, a na ostatnich kilometrach wbił mi się w nowiutką oponę metalowy odpad hutniczy, więc i tak musiałem zużyć łatkę. Gdy skończyłem i zbierałem się do zakładania sakw, zaczęło tak lać, że widoczność spadła do kilku metrów. Jak piachem w oczy. Na szczęście po kilku minutach opad osłabł i dotarłem do hotelu.
Kategoria kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Fantastyczna droga rowerowa Czedżu

33.1702:09
Wypadało się w nocy. Było pochmurno i mocno wiało. Na szczęście w plecy i miałem krótki dystans, ale obawiałem się, że będzie bujać na morzu. Wbiłem do rowerowego paszportu ostatnią pieczątkę na ostatnim szlaku, który nazwali fantastyczną drogą rowerową Czedżu i pojechałem do centrum miasta. Po drodze słońce przebiło się przez chmury i zaczęło podpiekać. Znalazłem sklep z pamiątkami. Średnio ciekawe, ale lepsze to niż nic, bo chyba poza stolicą nie da się kupić ładnej pocztówki w tym nieturystycznym kraju.
Pojechałem do portu. Wybrałem inny kierunek, żeby przyspieszyć powrót do Japonii. Procedura też była zgoła inna. Najpierw musiałem dostarczyć rower na prom i z otrzymanym papierkiem mogłem kupić bilet. Porty koreańskie to jedyne miejsca, gdzie każdy chciał zobaczyć mój paszport. Poza nimi ani razu nie musiałem go wyciągać. Kompletne przeciwieństwo Japonii, gdzie obecnie paszport jest potrzebny do zameldowania się w niemal każdym noclegu.

Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Deszczowy wschód

60.4203:27
W nocy lunęło, co w drewnianym domu było dobrze słyszalne. Rano cisza dawała nadzieję, ale wyjrzałem przez okno i padało. Mżyło, gdy wyszedłem. Nie cieszyłem się długo, bo mżawka urządziła sobie przepychanki z deszczem, więc dzisiaj musiałem założyć dodatkową warstwę. Nie było dużych podjazdów. Widoki niemal te same, co wczoraj. Skały były jedynie nieco bardziej zielone od roślin niesionych przez fale. Wiatr zmienił się i wiał w twarz przez większość drogi.
Prawie ukończyłem zbieranie pieczątek. W punkcie zastałem jednak sam uchwyt stempla. Ktoś bezczelnie go ukradł razem z tuszem. Już kiedyś mi się to przytrafiło, aczkolwiek zaskakujące, że przy tak olbrzymim chamstwie i egoizmie tutejszych rowerzystów miałem tak mało kłopotów z tymi pieczątkami. Na moje szczęście złodziej się zreflektował i znalazłem brakującą część stempla razem z tuszem w następnym punkcie z pieczątką.
Zupełnym przypadkiem zauważyłem złomowisko rowerowe, a pośrodku niego stał szałas. Wewnątrz mechanik dłubał przy rowerze, więc pokazałem mu urwaną szprychę. Przyniósł jakieś stare koło, pomierzył, wykręcił szprychę i z trudem, ale naprawił moje koło. Pozostało tylko centrowanie, bo było lekkie bicie. Niestety jak się do tego zabrał, to tak zaczął kręcić nyplami, że tylko powiększył bicie. W dodatku od jakiegoś czasu jeżdżę i obserwuję pęknięcia obręczy przy nyplach (nie minął nawet rok, jak ją wymieniłem). Obawiam się, czy to całe majstrowanie nie przyspieszy konieczności wymiany koła.
Dojechałem przemoczony do pensjonatu i wkrótce potem zaczęło lać. A to jeszcze nawet nie jest pora deszczowa.

Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Dżdżyste południe

76.5804:44
Wczorajsza mżawka musiała urosnąć na sile, bo rano dostałem alert o silnych deszczach w całym kraju, a roweru nie poznałem, bo był taki czysty. Dżdżyło, gdy ruszałem. Droga była pełna zamglonych widoków, wielkie fale rozbijały się o skaliste wybrzeże, pojawiło się kilka podjazdów, mżawka kilka razy wzmogła się, ale ani razu nie przerodziła się w deszcz. Przez pewien czas było nawet sucho, a temperatura oscylowała między 20 i 30 °C. Późno zorientowałem się, że dzisiaj wiatr był mi sprzymierzeńcem.
Pęknięta szprycha spędzała sen z powiek. Odwiedzane sklepy i serwisy rowerowe albo nie istniały, albo w ogóle nie miały szprych. Ciekawe, czy umieją centrować koła, bo pewnie taką usterkę naprawiają wymianą całego koła. Będę się męczył pewnie jeszcze parę dni. Mżawka też mnie wymęczyła, bo byłem przemoczony, do tego pojawiła się mgła, a droga tylko się dłużyła.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Jeju

76.5904:44
Nie wyspałem się. Niebo było nadal zachmurzone, a nawet zaczęło mżyć. Silny wiatr z wczoraj trochę zmalał, więc była szansa na mniejsze fale. W porcie bez problemu udało mi się kupić bilet, wsiadłem na prom i po spokojnym rejsie dotarłem na Jeju (Czedżu według Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej, ale na wyspie używa się angielskiej pisowni). Przywitało mnie słońce. Najpierw musiałem wymienić dętkę, bo od wczoraj uciekało powietrze. Pęknięcie pojawiło się przy wentylu. Potem odwiedziłem port, żeby zasięgnąć informacji i kupić bilet powrotny. W końcu ktoś mówiący po angielsku wyjaśnił, jaka trasa jest możliwa. Niestety każda trasa ma osobne okienko biletowe, a nie miałem ochoty czekać na otwarcie mojego. Ruszyłem w podróż wokół wyspy.
Szlak rowerowy został oznaczony w jednym kierunku. Na moje szczęście jechałem w dobrą stronę (niektórzy nieszczęśnicy jechali pod prąd lewą stroną jezdni). Turystów było strasznie dużo, aut jeszcze więcej. Szlak był koszmarem, na tyle dużym, że zauważyłem krzywe koło. Pękła szprycha. Niestety już w Warszawie zorientowałem się, że zapasowe szprychy zostały w innych sakwach. Odwiedziłem kilka zamkniętych sklepów rowerowych. Mapa zabrała mnie nawet do sklepu z pamiątkami. Ten był otwarty, ale nie mieli szprych. Właściciel za to próbował mi pomóc, szukając lokalnych serwisów. Niestety na próżno i wrócę do problemu po weekendzie.
Jeju jest jak reszta Korei, a jednak ma klimat przypominający Okinawę. Wszędzie można zobaczyć skały przypominające pumeks. Zrobione są z nich liczne pomniki (choć w całej Korei jest ich do znudzenia) i mury rozdzielające pola uprawne. Nie spodziewałem się, że będzie to aż tak turystyczna wyspa. Na szczęście im dalej od centrum miasta, tym było lepiej. Na bocznych ulicach nawet liczba aut spadała.
Zaczęło mocno wiać, więc droga się dłużyła. Zmrok złapał mnie szybciej niż się spodziewałem. Pojawiła się wysoka wilgotność, bo okulary mi zaparowały. Pod koniec nawet zaczęło mżyć. Trochę było mi szkoda widoków, bo kontury w mroku wydawały się interesujące.

Kategoria kraje / Korea Południowa, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Droga do portu

124.5107:25
Niebo było nadal zachmurzone, choć temperatura nieco wyższa. Wydostałem się z miasta. Poruszałem się trochę po chodniku na dawnej linii kolejowej, trochę bocznymi ulicami. Wjechałem na główną drogę. Szeroka, z poboczem, ale o olbrzymim ruchu. Nie biegła daleko w moim kierunku, więc zjechałem na mniejszą, z równie mniejszym ruchem, choć pobocze było małe. Uciekłem na drogi lokalne. Bez pobocza, ale ze znikomym ruchem. Tylko miały więcej dziur i górek oraz były zabłocone przez maszyny rolnicze (pola ryżowe mocno oblepiają maszyny).
Przejechałem obok parku narodowego obejmującego skalisty masyw górski. Akurat słońce przedarło się przez chmury, więc zrobiło się ładnie. Potem dotarłem do wybrzeża. To już 2 tygodnie, jak go nie widziałem. Strasznie długo mi zeszła jazda na południe. Na szczęście dotarłem do powiatu, z którego być może uda mi się dostać na wyspę, na którą nie udało mi się ostatnim razem. W porcie było wszystko zamknięte, więc nazajutrz będę próbował w ciemno.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Gwangju

71.7304:00
Jak zachmurzyło się wczoraj, tak dzisiaj nie odpuszczało, dzięki czemu był to dobry dzień. Wpadłem na festiwal, który objawiał się zamkniętymi ulicami i straganami. Ludzi było mało. Za to sporo atrakcji, bo nie wiedziałem, na co patrzeć. Szkoda, że czas mnie gonił.
Wjechałem na szlak rowerowy – najpierw nad jedną rzeką, potem nad drugą (nie zwróciłem uwagi, że kiedyś jechałem w drugą stronę). Trafiłem też na drogę obrośniętą metasekwojami, które rosną powszechnie w tym rejonie. Potem była jedna górka, nawet przez moment pokropiło, aż dotarłem do Gwangju. Niestety nie zachowam dobrych wspomnień stąd, bo drogi nad rzekami nie były w moim zasięgu, a korki, zagracone pobocza i dłużące się światła mocno mnie spowalniały.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Namwon-si

60.6703:08
Dzień zaczął się upalnie. Dopiero koło południa po niebie zaczęły krążyć pojedyncze chmury, które z czasem zaczęły nawet dawać cień. Jechałem drogami lokalnymi, trochę krajowymi. Złapałem pierwszego kapcia w przednim kole. Wyciągnąłem centymetrowej długości drucik. Oby wystarczyło mi łatek do końca podróży.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery