Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy / Irlandia 2025

Dystans całkowity:1757.90 km (w terenie 11.61 km; 0.66%)
Czas w ruchu:107:39
Średnia prędkość:16.33 km/h
Maksymalna prędkość:65.78 km/h
Suma podjazdów:17792 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:92.52 km i 5h 39m
Więcej statystyk

Bundoran

  73.65  04:26
Namiot spakowałem suchutki. Słońce dziś królowało na bezchmurnym niebie. Plan na dzisiaj to przetrwać.
Ruszyłem do miasta, by wrócić na szlak EuroVelo 1. Ten nadal prowadził mnie po wiejskich asfaltach, trochę po wzgórzach, trochę po wybrzeżu. Nawet pojawiły się chmury, ale wiele nie zmieniły. Temperatura nierzadko przekraczała 33 °C na liczniku, przez co strome podjazdy to było skakanie od cienia do cienia i odpoczynek. Asfalt grzał się tak mocno, że pojawiały się bąble ze smoły wypełnione parą wodną lub metanem, które pękały jak folia bąbelkowa.
Szlak skutecznie omijał drogę krajową, ale i tak musiałem ją przekroczyć. Liczba aut porażała do tego stopnia, że na skrzyżowaniach tworzyły się duże korki. Istny potok aut, a najczęściej widziałem brytyjskie blachy.
W końcu dotarłem do docelowego miasta – Bundoran. Na kempingach widziałem wywieszone tabliczki o braku miejsc. Zauważył mnie ktoś z obsługi i powiedział, że znajdzie się miejsce na mały namiot. Nie było wcale tak ciasno. Znów miałem szczęście.
Miałem dużo dnia do wykorzystania. Wyszedłem na spacer. Nogi mnie bolały od chodzenia w klapkach, bo miałem dziś dość butów trekingowych. Chyba następnym razem będę musiał dźwigać drugą parę butów na gorące dni. Jutro ma być lepiej.
Wyczytałem, że Bundoran to jeden z najpopularniejszych nadmorskich kurortów. To wyjaśnia ulice zawalone autami.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Gorąca Irlandia

  119.28  07:23
Zapowiadał się kolejny gorący dzień. Najpierw musiałem dostać się do sklepu, bo zorientowałem się, że nie mam drobnych, żeby zapłacić za nocleg. Sklep z kolei był w remoncie, ale stał otwarty. Dostępne dwa regały na krzyż, a reszta to istny sajgon. Monterzy mieszali się z kupującymi i obsługą sklepu.
Kontynuowałem jazdę po szlaku EuroVelo 1. Najpierw mnie poprowadził wzdłuż wybrzeża, potem wśród farm, aż w góry. Słońce prażyło, cień rzucały tylko nieliczne drzewa, niekończące się podjazdy pojawiały się za zjazdami, a widoki nie cieszyły tak bardzo, o ile cokolwiek dało się zobaczyć. Wiatru, jak na złość, prawie nie było, a na termometrze widziałem nawet 30 °C. Był to jeden z najmniej przyjemnych niedeszczowych dni tutaj.
W końcu dotarłem do kempingu. Byli całkowicie zarezerwowani, ale pan powiedział, że uda się mnie wcisnąć. Akurat wypadło święto bankowe, co w połączeniu z pogodą dało duży ruch turystyczny. A jutro podobno ma być rekordowo ciepło.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Dún Briste

  122.70  07:29
Dzień zaczął się tak samo, jak skończył poprzedni – pochmurnie i wietrznie. Kontynuowałem jazdę po szlaku EuroVelo 1. W tej części Irlandii jest on słabo oznaczony, często przeplata się z innymi szlakami.
Jechałem wzdłuż wybrzeży, przez rozległe torfowiska, po wzgórzach wszelakich, z widokami na klify. Słońce coraz śmielej wyglądało, aż zaczęło podsmażać.
Dotarłem do parkingu pod atrakcją dnia – kolumną Dún Briste, z irlandzkiego: zepsuty fort. Robi wrażenie. Obok jest też grota, a fale rozbijające się o skały nasuwają myśl: kiedy to runie?
Trafiłem na nieutwardzoną ścieżkę, częściowo na nasypie dawnej linii kolejowej. Była to najgorsza droga, jaką się poruszałem. Jakbym wjechał na pumptrack. Tutaj chyba mają jakieś konkursy na najgorsze nawierzchnie do jazdy czy coś.
Czas mnie gonił, a na drogach pojawiały się niekończące się pagórki. Na kemping dotarłem po czasie pracy recepcji, ale dogadałem się telefonicznie, że pieniądze wrzucę do skrzynki na listy. Gorąc trwał do zachodu.
Na ostatnich kilometrach poczułem mało powietrza z tyłu, ale dopompowałem raz i dotarłem do celu. Po rozbiciu namiotu jednak miałem pełnego kapcia. Już myślałem, że obędzie się bez awarii. Znalazłem dziurę w oponie. Szkoda, bo była dobra. Gdy chciałem założyć zapasową dętkę, ta okazała się dziurawa. To już kolejna dętka z takim samym nacięciem, jaką kupiłem we francuskim sklepie sportowym. Zakleiłem starą dętkę, a nowe będę musiał zacząć kupować gdzieś indziej.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, po dawnej linii kolejowej, pod namiotem, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Park Narodowy Dziki Nefin

  90.60  05:00
Namiot był mokry po wieczornych opadach, ale słońce i wiatr go osuszyły. Przyszły jednak kolejne mżawki.
Ruszyłem. Z lewa i prawa widziałem opady, ale dotarły do mnie najwyżej w formie mżawki. Wjechałem na ostatnie odcinki Great Western Greenway. Potem wróciłem na szlak EuroVelo 1. Biegł po drodze krajowej, ale ruch był na niej tak martwy, że to zadziwiało.
Dojechałem do centrum dla odwiedzających Park Narodowy Dziki Nefin (Wild Nephin). Zwiedziłem ekspozycję przyrodniczą, przespacerowałem się po niewielkim szlaku. Chwalą się też, że jest to jedno z nielicznych miejsc na świecie najmniej zanieczyszczonych światłem. Szkoda, że tak często jest tu pochmurno.
Końcówka drogi zrobiła się pochmurna. Nawet zaczęło mżyć, ale niedługo. Dojechałem do maleńkiego kempingu. Martwiłem się, że nie będzie miejsc, nawet zadzwoniłem, by się upewnić i zrobić rezerwację, a byłem jedynym na polu namiotowym.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Wyspa Achill

  86.26  05:36
Padało całą noc. Rano wyjrzało słońce, ale mżyło. Ruszyłem przez półwysep od południowej strony za radą właściciela kempingu. Mgła dodawała klimatu temu surowemu krajobrazowi.
Dostałem się na wyspę Achill. Pojawiło się słońce, czasem ustępowało mgłom. Trafiłem na lokacje filmowe z filmu Duchy Inisherin. Szkoda, że było niepogodnie na Inis Mór, bo tam również był plan filmowy.
Przejechałem kilka szlaków rowerowych na wyspie. W końcu dojechałem na kemping. Tym razem z normalnym sanitariatem. Wyjrzało słońce i zrobiło piekarnik z namiotu. Ja miałem jednak plan dalszej jazdy. Chciałem dostać się do punktu widokowego. Na drodze stało wzniesienie. Dojechałem do ławeczki stojącej w połowie podjazdu i przekalkulowałem sobie, że nie opłaca mi się jechać dalej, bo tamta część wyspy była zamglona. Zawróciłem, a wieczorem przyszła mżawka.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą, pod namiotem

Great Western Greenway

  95.56  05:52
Rano trochę popadało, ale później wyjrzało słońce i przegoniło mnie z namiotu. Wiało trochę mniej niż wczoraj, ale odczuwalnie był to chyba najchłodniejszy dzień wyprawy.
Szlak doprowadził mnie do doliny otoczonej górami. Słońce urządziło teatr cieni na otaczających szczytach, więc co chwilę przystawałem i gapiłem się na to przedstawienie. Potem zjechałem do zatoki. Musiałem ją okrążyć. Połowę drogi miałem z wiatrem. Dalej czekała na mnie kolejna dolina i kolejne podjazdy, aż dotarłem do większego miasteczka.
Znalazłem się na tytułowym szlaku Wielki Zachodni Greenway. Kolej w tym miejscu powstała, by wspomóc rozwój zachodniego regionu kraju. Dzieło ukończone w 1895 roku nie zyskało spodziewanego ruchu pasażerskiego. Gwoździem do trumny była budowa dróg. Linia została zamknięta po 42 latach funkcjonowania. Obecnie wiele jej odcinków znajduje się na terenach prywatnych, a szlak rowerowy powstał za pozwoleniem ich właścicieli. Pojawiło się parę szutrów, nie zabrakło objazdów. Asfalt miejscami był tak równy, że czułem starą łatkę na dętce. Bramki zatrzymujące zwierzęta są tu wygodniejsze niż w Szkocji. Za to szykany na przejazdach są zmorą, a widziałem oznaczenia do budowy kolejnych. Wolałem Limerick Greenway, miał dużo mniej przeszkód.
Niebo pociemniało, zrobiło się chłodniej, a wciąż miałem pod wiatr. Dojechałem do kempingu. Było zamknięte, a telefon głuchy. Kilka minut później przyjechał właściciel, tłumacząc, że ma problemy z telefonem. Rozbiłem namiot i zaczęło padać. Do tego warunki były spartańskie. Sanitariat składał się z: toi toi, kran z zimną wodą, a prysznic został urządzony w starej przyczepie do transportu koni. Jedyne światło dawały uchylone drzwi, ale przynajmniej była ciepła woda.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Park Narodowy Connemara

  60.16  03:52
Obudził mnie deszcz, ale z namiotu przegoniło dopiero słońce. Potem świeciło albo mżyło, ale w miarę udało mi się osuszyć namiot.
Wróciłem się do miasta, by przejechać Podniebną Drogę (Sky Road). Słońce dodało blasku widokom, więc to był udany punkt programu. Potem przemierzałem skaliste wybrzeża, krasowe krajobrazy, aż dotarłem do Parku Narodowego Connemara. Jako że najbliższy kemping miałem niedaleko, to postanowiłem spędzić kawałek dnia na trekkingu. Zostawiłem rower na parkingu i ruszyłem na szlak.
Miałem różne pomysły na przejście szlaków. W pierwotnym pomyśle chciałem zrobić krótką pętlę, ale spacer do rozstaju szlaków poszedł mi tak dobrze, że postanowiłem ruszyć na szczyt. Przeraźliwie wiało. Niektórzy się wycofywali, ale mnie taki wiatr nie był straszny. Wszedłem na sam szczyt Binn Ghuaire (z irlandzkiego Szczyt Guaire'a; angielska nazwa tłumaczy się jako Diamentowe Wzgórze). 442 m n.p.m., więc nic imponującego, ale to najwyższy szczyt, na jaki wdrapałem się w Irlandii. Słońce nie przystroiło widoków, ale też nie padało.
Schodzenie było bardzo wymagające, ale powrót do jazdy poczułem równie trudno. Na szczęście kemping nie był daleko. Do tego miałem już z wiatrem. Na miejscu dostałem propozycję rozbicia się z widokiem na plażę, ale za mocno wiało. Potem wybrałem się tylko na spacer po tej plaży.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Prywatny kemping

  97.05  06:02
Na przemian padało i mżyło. W planie miałem wrócić na szlak EuroVelo 1, ale w tych warunkach ruszyłem po śladzie z wczoraj. Skracało to dystans o 30 km i redukowało jeden podjazd na 250 m n.p.m, z którego wiele nie byłoby widać.
Pogoda zdążyła się zmienić i na przemian mżyło, świeciło słońce i padało, czasem w odwrotnej kolejności. Czasem udało się dojrzeć jakieś ciekawe widoki. Przejechałem przez rozległe torfowiska, wybrzeże, krajobrazy krasowe i łąki. Pod koniec jazdy przestało padać. Dojechałem do kempingu. Teren prywatny, tylko dla mieszkańców – taki znak mnie przywitał. Zero informacji, ludzi, telefonu nikt nie odbierał. Dobrze, że skróciłem dystans. Do kolejnego kempingu nie było daleko – ledwo 20 km. Tam już wszystko poszło bez problemu. Zaczęło mżyć, gdy rozbiłem wciąż mokry namiot.
Kategoria kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą, góry i dużo podjazdów

Inis Mór

  48.08  02:58
Wiało, czasem pokropiło. Pojechałem na łódź na jedną z wysp Aran. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Już na początku kapitan oznajmił, że warunki na wodzie nie są dobre. Szybko to odczułem. Uciekłem na rufę za świeżym powietrzem. Trochę tam przemarzłem, ale obserwacja horyzontu pomogła to przetrwać. Rower, umieszczony na górnym pokładzie, niestety oberwał morską wodą, gdy przebijaliśmy się przez fale. Aż przypomniała mi się podróż do Korei.
Wyspa Inis Mór kontrastowała z resztą Irlandii. Surowy, kamienny krajobraz bardzo mi się podobał. Co mnie uderzyło to wiatr. Dwukrotnie silniejszy niż wcześniej. Na szczęście mury wokół irlandzkich dróg spełniały swoje zadanie i nie było najgorzej. Niestety wróciły opady. Znów tylko od czasu do czasu, ale dojechałem prawie do końca wyspy i opad przestał zwalniać. Zawróciłem, trafiając na moją pierwszą w Irlandii drogę terenową. Miałem plan zwiedzić więcej wyspy, ale wiatr i deszcz zniechęciły mnie do tego. Poczułem też wodę w bucie, bo nie założyłem nieprzemakalnych spodni. Później tylko zmieniałem skarpetki, żeby go trochę przesuszyć.
Przemarzłem w oczekiwaniu na kolejną łódź. Tym razem bujało ciut mniej, a obserwowanie horyzontu, jak mi podpowiedzieli poznani rano współpasażerowie, pozwoliło mi pozostać na swoim miejscu przez cały, niemal godzinny rejs.
Nieustannie padało, gdy dotarłem do lądu. Miałem kawałek do najbliższego kempingu. Zauważyłem, że dużo znaków było tylko po irlandzku. W większości kraju są znaki dwujęzyczne. Doczytałem, że istnieje termin Gaeltacht, który określa obszary zdominowane przez osoby posługujące się językiem irlandzkim. To też wyjaśnia, czemu na kilku obszarach Irlandii widziałem znaki tylko w tym języku. To również czuć, bo ludzie w sklepach posługiwali się irlandzkim.
Dotarłem do kempingu. Deszcz zmienił się w mżawkę, która stopniowo przepadła. Czekało mnie duże suszenie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Klify Moheru

  82.38  04:49
Zaskakująco nie padało. Zjadłem duże śniadanie, bo zatrzymałem się w B&B, i ruszyłem, omijając dużą część szlaku EuroVelo 1. Po godzinie zaczęło padać, chwilę potem wyjrzało słońce, potem znowu i znowu. Wystarczyło jednak schować się pod drzewem. Nie zmokłem prawie nic.
Parę zamków dalej dotarłem do wioski Doolin. Tym razem zatrzymałem się na kempingu. Rozbiłem namiot i poszedłem na spacer. Okazało się, że zamknęli część szlaku wzdłuż klifów przez bezmyślnych turystów. Stwierdziłem, że nie opłaca mi się iść na około, więc wróciłem się po rower.
Jazda na lekko po tych drogach była bajecznie prosta. Na spacer potrzebowałbym dużo więcej czasu, więc dobrze zrobiłem, wybierając rower. Dojechałem do centrum dla odwiedzających, skąd odchodziły dwa dostępne odcinki szlaku. Słońce nieśmiało oświetlało monstrualne klify Moheru. Nie bez powodu jest to najpopularniejsza atrakcja Irlandii. Tylko strasznie wiało. Byłem jednym z ostatnich, którzy schodzili ze szlaku. Jeszcze tylko zjazd na kemping i mogłem odpocząć.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Irlandia, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Irlandia 2025, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery