Ruszyłem do miasta, by wrócić na szlak EuroVelo 1. Ten nadal prowadził mnie po wiejskich asfaltach, trochę po wzgórzach, trochę po wybrzeżu. Nawet pojawiły się chmury, ale wiele nie zmieniły. Temperatura nierzadko przekraczała 33 °C na liczniku, przez co strome podjazdy to było skakanie od cienia do cienia i odpoczynek. Asfalt grzał się tak mocno, że pojawiały się bąble ze smoły wypełnione parą wodną lub metanem, które pękały jak folia bąbelkowa.
Szlak skutecznie omijał drogę krajową, ale i tak musiałem ją przekroczyć. Liczba aut porażała do tego stopnia, że na skrzyżowaniach tworzyły się duże korki. Istny potok aut, a najczęściej widziałem brytyjskie blachy.
W końcu dotarłem do docelowego miasta – Bundoran. Na kempingach widziałem wywieszone tabliczki o braku miejsc. Zauważył mnie ktoś z obsługi i powiedział, że znajdzie się miejsce na mały namiot. Nie było wcale tak ciasno. Znów miałem szczęście.
Miałem dużo dnia do wykorzystania. Wyszedłem na spacer. Nogi mnie bolały od chodzenia w klapkach, bo miałem dziś dość butów trekingowych. Chyba następnym razem będę musiał dźwigać drugą parę butów na gorące dni. Jutro ma być lepiej.
Wyczytałem, że Bundoran to jeden z najpopularniejszych nadmorskich kurortów. To wyjaśnia ulice zawalone autami.
