Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Miyagi

Dystans całkowity:3586.04 km (w terenie 13.61 km; 0.38%)
Czas w ruchu:197:47
Średnia prędkość:18.13 km/h
Maksymalna prędkość:57.38 km/h
Suma podjazdów:31642 m
Liczba aktywności:57
Średnio na aktywność:62.91 km i 3h 28m
Więcej statystyk

Michi-no-Eki Murata

66.5204:08
Zaczął się obon, czyli japońskie święto zmarłych. Dużo osób wyjeżdża do rodziny, przez co wiele punktów handlowych jest nieczynnych, a te wciąż funkcjonujące podnoszą swoje ceny. Dodatkowo nad Japonię nadciąga tajfun. Te dwa czynniki wpłynęły na mój najbliższy tydzień i dzisiejsza wycieczka okazuje się być ostatnią podczas tej podróży do Azji. Muszę się pakować i wysłać rower do Tōkyō, póki jeszcze ktoś go może przetransportować.
Wczoraj spędziłem dzień na szukaniu kartonu na rower. Rok temu miałem szczęście dostać go w pierwszym sklepie. Tym razem objechałem pół miasta i dopiero w centrum odetchnąłem z ulgą. Niestety transport tak dużego kartonu nie jest najłatwiejszy, toteż przespacerowałem się z pudłem tych kilka kilometrów. Pozostaje tylko rozebrać rower na części. A może go zostawić w Japonii?
Ostatnio w oko wpadły mi dwa ciekawe miejsca do odwiedzenia. Niestety mogłem wybrać tylko jedno z powodu ograniczonego czasu. Wypadło na stację drogową w miasteczku Murata.
Pogoda była dokuczliwa. Niby miało być zachmurzenie, a jednak słońce smażyło od startu. Przejechałem przez miasto i dostałem się na górskie drogi. Drzewa dały odrobinę cienia, a po drugiej stronie masywu wróciło zachmurzenie. Znalazłem stację drogową, obejrzałem dostępne produkty i ruszyłem w drogę powrotną. Znów trafiłem na znane rejony. Zawsze jednak jechałem tamtędy w przeciwnym kierunku, np. podczas dojazdu do tunelu sakury. Niebo chmurzyło się coraz bardziej, ale deszcz mnie nie złapał.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Matsushima w czasie tajfunu

51.5702:54
Nad Japonię nadciąga tajfun. Wczoraj pogoda przyniosła zachmurzenie i niską temperaturę. Miało nawet padać, więc przejechałem się tylko do centrum miasta. Zamiast deszczu przyszło przejaśnienie. Dzisiaj też miało coś popadać, ale nie miałem niczego lepszego do roboty. Po raz kolejny wybrałem się do Matsushimy.
Po kilku kilometrach zza chmur wyjrzało słońce i zrobiło się gorąco. Całe szczęście nie trwało to długo. Niebo nawet bardziej pociemniało. Do Matsushimy pojechałem odrobinę na około, aby nie wracać po własnym śladzie. W miasteczku trafiłem na kilka nowych chodników oraz mnóstwo niedzielnych turystów.
Miałem wrażenie, że z nieba spadło parę kropel. Zrobiło się mroczniej, a temperatura odczuwalnie spadła. Zdecydowałem się na szybki powrót. Nie zrezygnowałem jednak z jazdy wzdłuż wybrzeża, jak zaplanowałem.
W Shiogamie chciałem jeszcze się wspiąć na wzgórze, aby odwiedzić chram, ale może innym razem. Nie chciałem zmoknąć. W Sendai przegapiłem skrzyżowanie i znalazłem się na tych samych drogach, którymi jechałem miesiąc wcześniej, gdy przypłynąłem do wybrzeży Tōhoku. Na kilka skrzyżowań przed celem złapała mnie mżawka, ale deszcz przyszedł dopiero późną nocą.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Tanabata tu i tam

14.9000:59
Przedwczoraj, gdy w upale jechałem przez Sendai, zwróciłem uwagę na jeden chram. Postanowiłem do niego wrócić w porze porannej, gdy temperatura była jeszcze znośna.
Dojazd do Ōsaki Hachiman-gū poszedł całkiem sprawnie. Zostawiłem rower pod jednym z wejść i wybrałem się na pieszą eksplorację. Znalazłem w internecie zdjęcie obiektu przystrojonego do festiwalu, więc chciałem zobaczyć dekoracje na własne oczy. Niestety miałem jakiegoś pecha, bo miejsce wyglądało na niedostępne. Nie mam za dużej wiedzy o chramach, więc nie chciałem nieświadomie wkroczyć na świętą ziemię czy coś. Obszedłem się smakiem wyłącznie zdjęciami budynku (haiden) stojącego przed głównym budynkiem (honden), który z kolei jest wpisany na listę skarbów narodowych.
Zaczęło robić się gorąco. Pojechałem do centrum, aby przejść się główną ulicą festiwalową. Niestety nie przemyślałem tego i wpakowałem się z rowerem. Oczywiście pieszo, ale szło, a właściwie pełzło bardzo wolno. Może dzięki temu zrobiłem kilka zdjęć więcej.
Nie miałem już sił na objeżdżanie kolejnych atrakcji, bo widziałem więcej zdjęć z miejsc przygotowanych do festiwalu. Może innym razem, gdy kiedyś pojawię się na tanabacie. O ile będę miał ochotę podsmażyć się latem w Japonii.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Sendai Tanabata Matsuri

9.4600:32
W Sendai spędziłem mnóstwo czasu. Widziałem kilka tutejszych festiwalów, wliczając trwający obecnie (ostatnio dwa lata temu). Mimo to z ochotą pojechałem w ten upalny dzień do centrum. Przespacerowałem się po stacji kolejowej, która została przystrojona już na kilka dni przed festiwalem, a potem arkadami, które stały się centrum 3-dniowego matsuri, którego tradycja sięga kilkuset lat.
W przeciwieństwie do poprzednich dwóch festiwalów w regionie Tōhoku, na których byłem w tym tygodniu, ten był festiwalem statycznym. Wzdłuż arkad zostały wywieszone dekoracje zwane fukinagashi. Każda wykonana ręcznie przez punkty handlowe rozlokowane wzdłuż ulicy. Niektóre dekoracje zostały zamontowane na bambusach. Wśród liści tych bambusów można dostrzec kartki z życzeniami. Każdy może swoim tempem obejrzeć każdą z dekoracji, i choć na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie, to przyglądając się każdej z osobna, można dostrzec, jak bardzo każdy fukinagashi jest odmienny.
Nie spędziłem dużo czasu na festiwalu. Poszedłem zjeść obiad z Aki, którą poznałem podczas mojej poprzedniej wizyty w Japonii, a potem upał zaczął dawać w kość, więc kolekcja zdjęć zamknęła się na mojej ulubionej bramie torii, pod którą znalazłem skrawek cienia, aby się zatrzymać i zrobić zdjęcie.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Tunelem czy serpentyną?

63.7003:42
Ruszyłem rano. Miało później padać, ale prognoza się zmieniła – oczywiście na nieludzki upał.
Wracając do poranka, na starcie miałem długi podjazd. Jedną trzecią pokonałem wczoraj, wracając z centrum miasta do domu gościnnego. Na dzisiaj zostały serpentyny. Jechało się bardzo przyjemnie. Minęło mnie zaledwie kilka aut i ze dwa motocykle. W porównaniu do ostatniego razu, było bardzo spokojnie. Co więcej, miałem po swojej stronie drzewa. Ich cień zapewnił temperaturę poniżej 26 °C. Gdyby nie prześwity między drzewami, to na termometrze pewnie spadłoby jeszcze kilka kresek.
Kilkadziesiąt zakrętów później znalazłem się na szczycie. Zjazd był mniej przyjemny, bo brakowało luster na zakrętach, a kilka aut na krzyż jednak się znalazło. Trochę strach z jakimś się spotkać, więc jechałem wolno.
W centrum miasteczka Kawasaki zdecydowałem nie jechać główną drogą, bo ruch był za duży, a szosa nie miała pobocza czy nawet chodnika. Dodałem sobie tym samym dwie góry do podjechania, ale były tylko kroplami w morzu tego, co pokonałem o poranku.
Trzeci festiwal Tōhoku z mojej listy zaczął się już dzisiaj. Niestety upał był niemożliwy. Temperatura na termometrze przekraczała 40 °C, więc jak zwykle nawet nie miałem ochoty się zatrzymać na jakiekolwiek zdjęcie. Dobrze, że tutejsze matsuri potrwa aż 3 dni.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Pół dnia ulgi w górach

95.2506:18
Dzisiaj zaskoczenie, bo na niebie była masa chmur, a temperatura nawet akceptowalna – 28 °C. Zapowiadał się dobry dzień. Zaplanowałem przenieść się do drugiego miasta, aby zobaczyć kolejny festiwal, który zaczyna się jutro.
Drogę do mojego celu dzielił masyw górski. Szukając najkrótszej drogi, trafiłem na niekoniecznie najłatwiejszą, ale znów skusiła mnie stacja drogowa. Ruszyłem podobną drogą, którą jechałem wiosną. Dojechałem do gór, które przygotowały dla mnie długą serpentynę. Jeszcze wczoraj nieco słaniałem się na nogach, pewnie przez niedawne przeziębienie oraz upały. Mimo wszystko zakręt za zakrętem i wspiąłem się na przełęcz. Szybki zjazd przez stare wioski i dotarłem do zapory wodnej, na końcu której była stacja drogowa.
Południe, połowa drogi za mną, a na niebie chmury zaczęły znikać. Koniec taryfy ulgowej. Jedyny plus to drzewa. Zdałem sobie sprawę czemu jest ich tak mało w miastach. Przyczyna jest prozaiczna – cykady. Co z tego, że można usiąść w cieniu drzewa, jeżeli zaraz straci się słuch. Dużo drzew można spotkać przy chramach, jako że shintoizm jest mocno związany z naturą. Tam też można usłyszeć, jak bardzo dokuczliwe są to owady.
Kolejna góra pokonana i miałem przed sobą kolejną serpentynę. Ta przypomniała mi o Słowackim Raju, z tą różnicą, że na japońskiej drodze był ruch. Piękny kawałek drogi. Niestety skończył się, a ja dotarłem do miejskiej betonozy. Dzisiaj nieco mniej upalnie, bo tylko 38 °C, ale musiałem się zatrzymać kilka razy, aby ochłonąć.
Zrobiłem zakupy i ruszyłem w kolejne góry, gdzie znajdował się jeden z nielicznych noclegów, które udało mi się znaleźć w mieście. Japonia jest droga, a od października ma być jeszcze drożej, bo wzrasta podatek od wydatków (w Europie znany jako VAT) z 8% do 10%.
Dom gościnny, w którym się zatrzymałem miał przemiłą obsługę i równie przyjaznych gości. Zostałem zaproszony na kolację, która nawet nie była wliczona w cenę noclegu, a jak spojrzałem na cenę w menu, to złapałem się za głowę. Japończycy bywają tacy gościnni. Noclegi w Japonii bywają unikalne. Po raz pierwszy trafiłem na toaletę kompostową. Zapach nieco przyjemniejszy niż w latrynie. I jeszcze jeden plus tego miejsca – było dużo chłodniej niż w mieście.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukushima, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Fukushima Waraji Matsuri

101.3205:33
W Japonii festiwale odbywają się chyba każdego dnia. Trudno było nie przeoczyć plakatów informujących o trzech festiwalach w Tōhoku. Nie chciałem wykończyć się w upale w Sendai, dlatego ruszyłem do Fukushimy.
Wystartowałem o poranku, gdy temperatura była jeszcze znośna. Termometr pokazywał w słońcu 34 °C, ale powiewał poranny, rześki wiatr.
Z tego gorąca pomyliło mi się i kilka razy przegapiłem swój skręt, a za większą rzeką nawet wybrałem zły zjazd, przez co do statystyk doszło nie tylko w dystansie (aż 20 km w stosunku do planu), ale też w wysokości.
Dwa i pół miesiąca spędzone w siodle, raptem dwa tygodnie odpoczynku i tyłek zaczął mnie boleć po dwóch godzinach jazdy. Szok i niedowierzanie. Już nie tylko upał dawał mi w kość. Jedna z najcięższych wypraw, jakie odbyłem.
Skwar zaczynał mocno doskwierać. Temperatura w słońcu wynosiła nawet 42 °C. Zacząłem zatrzymywać się w marketach, gdzie w klimatyzowanym pomieszczeniu mogłem się schłodzić. W jednym z marketów czułem się jakbym miał zemdleć (jeszcze mi się to nie przytrafiło, więc tylko domyślam się jakie to uczucie). Spędziłem wtedy chyba z godzinę na odpoczynku.
Skończył mi się pakiet danych w telefonie, więc miałem ograniczone pole manewru w nawigacji, a chciałem odwiedzić dzisiaj chociaż jedną stację drogową. Całe szczęście na pomoc przyszły znaki drogowe. Chociaż wyszło trochę zygzakiem w stosunku do dzisiejszego planu, to zdobyłem kolejną pieczątkę.
Trafiła mi się droga przez dolinę. Drzewa dały odrobinę ochłody, a ruch był niewielki. Zostały jeszcze dwa miasta do pokonania. Rozgrzany beton zmuszał do częstych postojów. Do miejsca noclegowego, którym był ryokan, dojechałem w porze otwarcia. Lata świetności to miejsce ma już za sobą i za wysoko się cenią przy oferowanej jakości usług. W każdym razie, odpocząłem, zostawiłem rzeczy i pojechałem do centrum.
Waraji Matsuri, czyli Festiwal Słomianego Klapka. Ludzie kłębili się w promieniu kilku ulic od centrum wydarzenia. Zająłem wygodne miejsce i obejrzałem kilka scen. Po godzinie zacząłem spacerować po okolicy, oglądając stragany z jedzeniem i mijając tysiące wesołych twarzy. Nadmiar napoju izotonicznego nie wpłynął na mnie najlepiej, więc odpuściłem sobie resztę wieczoru.
Kategoria kraje / Japonia, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukushima, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Michi-no-Eki Ōsato

46.6202:49
Po ponad 20-godzinnym, spokojnym rejsie dopłynąłem do brzegu Sendai. Przywitały mnie dżdżysta pogoda i o wiele przyjemniejsza temperatura. Niestety już na promie wiele osób dawało oznaki przeziębienia, które rozłożyło również i mnie. Jeszcze się nie wykurowałem, jednak nie potrafiłem odmówić sobie wybrania się gdzieś na koniec tygodnia.
Od początku ery Reiwa, czyli niemal od trzech miesięcy, prowadzę dziennik. Nie piszę tam więcej niż na blogu, jednak ma mniej rowerowy charakter. Poza zapiskami zbieram też naklejki i stemple z odwiedzanych miejsc. Najłatwiej jest dostać stemple na stacjach drogowych, czyli Michi-no-Eki. W okolicy znajduje się ich kilka i tak powstał plan na dzisiaj – odwiedzić stację drogową Ōsato.
Wyszedłem późnym popołudniem. Temperatura wciąż utrzymywała się wysoka. Na termometrze widziałem 36 °C. Beton robi swoje. Za miastem już chłodniej – 33 °C. Do tego dużo wzgórz i drzew dających ochłodę w swoim cieniu.
Do celu dotarłem po dwóch godzinach. Nie wiem, co bardziej mnie bardziej spowolniło – japońskie drogi czy upał. Stacja drogowa okazała się bardzo przestronna. Miała aż dwie restauracje (zwykle jest tylko jedna). Regionalne smakołyki kusiły swoim wyglądem i smakiem (w Japonii można czasem trafić na pudełko degustacyjne z wybranym produktem), ale nie zdecydowałem się na żaden z artykułów.
Planowałem wrócić przez Matsushimę, jednak wieczorem byłem umówiony u fryzjera, więc, mając na uwadze długi dojazd, wolałem maksymalnie skrócić sobie drogę. Ruszyłem na południe. Złapał mnie wieczór, temperatura w końcu spadła do 30 °C. Całe szczęście było trochę wiatru, który przynosił ociupinę ochłody. Japońskie lato w tym roku daje mi w kość.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Ku nowej przygodzie

57.3803:08
Ruszam na kolejną wyprawę. Nie wiem jeszcze dokąd mnie doprowadzi, bo mam drobne problemy, ale trzeba być dobrej myśli. Musiałem wstać wcześnie rano, bo prognoza przewidywała opady deszczu. Dobre i to, bo początkowo prognozowano deszcz codziennie przez 2 tygodnie.
Pojechałem najpierw w kierunku centrum, aby nie błądzić w zawiłej sieci japońskich ulic, a potem prosto na zachód. Droga przeze mnie już znana i mieszanymi uczuciami obdarowywana. Dzisiaj był ostatni dzień złotego tygodnia, czyli serii świąt, podczas której miliony obywateli cierpiących na pracoholizm musiało odpocząć od pracy. Wielu wyjechało do innych miast i dzisiaj trwał masowy powrót, który objawiał się masowym zakorkowaniem dróg. Wymuszało to konieczność jazdy po chodnikach, nie zawsze szerokich i wygodnych, a gdy taki chodnik się kończył – bo chodniki na przedmieściach w Japonii są jak drogi dla rowerów w Polsce – to trzeba było przejść na drugą stronę. Czasem to trwało, bo ludzie zmęczeni powrotem nie myślą o przepuszczeniu pieszego na przejściu, więc trzeba czekać.
W końcu wygoda się skończyła i trzeba było wjechać na drogę. Niestety bez pobocza, więc w dużym ruchu, gdzie każdy chciał przejechać jak najszybciej, byłem wyprzedzany na gazetę. Pocieszała mnie myśl, że to tylko dzisiaj.
Równo o godz. 11 – zgodnie z prognozą pogody – zaczęło kropić. Na kilka kilometrów przed tunelem łączącym dwie prefektury. Już myślałem sobie, jaka to prefektura Yamagata jest zła, bo ile mnie przykrych rzeczy w niej spotkało ( deszcz u celu, kapeć następnego dnia czy nieplanowany zmrok), a za tunelem było sucho. W lusterku tylko widziałem czarne chmury i choć widok był przepiękny, wręcz fotogeniczny, wolałem korzystać z ciszy przed burzą i mknąłem w dół. Na liczniku utrzymywała się prędkość przynajmniej 45 km/h. Kierowcom to nie przeszkadzało w wyprzedzaniu mnie (limit prędkości to 50 km/h).
W końcu, na kilka kilometrów przed celem, wyszło przeraźliwe słońce. Pozwoliłem sobie wyciągnąć aparat dla kilku ujęć. Gdy tylko dojechałem do hotelu, zaczęło kropić. Potem przyszła burza i rozpadało się na całego. W nocy powinno ustać.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Złote wzgórza

76.3004:25
Góry wiosną również potrafią być złote. Nieopodal Sendai jest jedno pasmo wzgórz, które upodobały mi się szczególnie. Zawsze czymś zaskakują, czy to w drodze do Kurihary, podczas zwiedzania Miyatoko, czy podczas powrotu z Miyato-jimy. To są chyba moje ulubione wzgórza w Japonii.
Ruszyłem trochę chaotycznie, z czego zdałem sobie sprawę po kilku kilometrach. Miałem pojechać na zachód, aby wjechać w góry, a ruszyłem prosto na północ, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ruszyłem wzdłuż doliny, nieco okrężną drogą, aby dojrzeć wzgórza skąpane w promieniach słonecznych.
Aby urozmaicić sobie trasę i odkryć nowe drogi, pojechałem nieco bardziej na północ, wśród pól ryżowych wypełnionych wodą. Przejechałem potem wzgórze, za którym biegła droga z ostatniej wycieczki. Owa droga po części zainspirowała mnie do dzisiejszej wyprawy. Pokonałem zaledwie jej odcinek, aby wjechać na kolejne wzniesienie. Minąłem zaskakująco dużo zabudowań. Droga zrobiła pętlę, więc przedostałem się na kolejną, która prowadziła nad sztuczny zbiornik. Obawiałem się, że droga wokół jeziora była tylko na mapie, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Znów zaskoczyła mnie liczba zabudowań, a droga ostatecznie przeprowadziła mnie przez kolejne wzgórze.
Znalazłem się w okolicy historycznej wsi Miyatoko. Skierowałem się do Sendai. W cieniu gór, a potem w świetle zachodzącego słońca wróciłem do domu. Dzisiejsza złota godzina trwała jakby przez cały dzień, oświetlając złote wzgórza.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery