Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1579.93 km (w terenie 108.44 km; 6.86%)
Czas w ruchu:89:30
Średnia prędkość:16.36 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Suma podjazdów:15031 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:60.77 km i 3h 53m
Więcej statystyk

Lipiec 2012

85.00
Dojazdy do pracy i inne sprawy.
Kategoria rowery / Trek, kraje / Polska

Wycieczka rowerowa (Kalwaria Zebrzydowska)

81.9703:57
Kolejna wycieczka nocna :) Dni stają się coraz krótsze, więc chyba powinienem zmienić pracę na wieczorną, by móc rano jeździć, gdy będzie widno i przede wszystkim nie będzie tylu złych rzeczy (czyt.: aut) na drogach.
Ruszyłem baaaaardzo ruchliwą drogą nr 7, którą nie wiadomo czemu jeździ tylu kierowców. Po co, skoro można zaoszczędzić na paliwie?
Dojechałem do Kalwarii Zebrzydowskiej po godzinie 20, toteż nie zobaczyłem dużo, a przynajmniej nie sfotografowałem, ale widoki z siódemki były przepiękne! Ach te góry ^^
W trakcie jazdy naszła mnie myśl, by pojechać do Wadowic, ale dobrze, że myśl znikła, bo była głupia – na którą ja bym do domu wrócił? ;D
Powrót przez Skawinę i Tyniec, już po nocy. Zaledwie kilka procent mijanych rowerzystów miała światła. Jak oni widzą w ciemności i że się nie boją? Sam nad Wisłą dwie nastki bym o mało nie potrącił :( Szły drogą z zakazem ruchu z wyłączeniem rowerzystów; bez żadnych elementów odblaskowych.
Ach, uwielbiam powietrze poza Krakowem, bo to w mieście cuchnie ;c Nawąchałem się od czystego powietrza po obornik aż do dymów wszelkich rodzajów palonych rzeczy.
Dobrze, że zabrałem ze sobą parę rzeczy, bo powrót był mroźny. Sama jazda dolinkami przeraźliwie uderzała biczami lodowatego powietrza, ale to wtedy, gdy byłem lżej ubrany. Później założyłem jeszcze bluzę i kurtkę, to było ciepełko, może nawet ciut za gorąco. Tylko uszy mi marzły. Mogłem wziąć opaskę na nie. No i paliczki, ale to już potrzebuję pełnych rękawiczek. Trzeba sobie takie sprawić jeżeli robi się tak chłodno...
Kategoria Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, rowery / Trek

Nowy Sącz na 220

226.7911:23
Prognoza na dziś była optymistyczna mimo paru chmur i deszczu konwekcyjnego. Było gorąco, dużo bardziej niż podczas wycieczki do Tarnowa. Zaliczyłem wiele podjazdów, z których dwa najbardziej zatarły mi się w pamięci. Pierwszy już w Wieliczce, a drugi za Limanową. Po obydwu umierałem ;p Podjazd pod wzniesienie Jabłoniec mimo że nie był przyjemny, to widok z niego był przepiękny :)
Ruszyłem wcześnie rano – wcześniej niż tydzień temu – do Wieliczki, a stamtąd do Dobczyc. Dowiedziałem się, że jest tam zamek, który niestety gdzieś zaginął, bo o ile przed miastem oznaczenia były, to w mieście gdzieś zniknęły... Dalej mijałem Małopolski Szlak Owocowy. Mmm, ile pysznych owoców. Ale jeszcze niedojrzałe, szkoda ^^
Przez Piekiełko dojechałem do Limanowej, która przez jakieś święto policji została zakorkowana przez głupich kierowców na kilka kilometrów. Skoro jest znak nakazu jazdy w prawo przed znakiem (C1), to nie jest jednoznaczne z nakazem jazdy z prawej strony znaku (C9). No, debile krzyczeli z aut (nie na mnie na szczęście), a ja pojechałem spokojnie do przodu, mijając wszystkich dziwaków, którzy woleli stać w korku ;]
Za Limanową, chcąc ominąć drogę krajową (na której i tak były pusty przez korki w Limanowej), zjechałem w prawo, pod dużą górkę, gdzie znajduje się cmentarz z I wojny światowej i z której rozpościera się przepiękny widok na Limanową i jej okolice. W ogóle wjeżdżając na większość wzniesień, widziałem przepiękne widoki. Ach, góry ^^
Nim dojechałem do Starego Sącza, minąłem ze 3 ronda na krótkim odcinku. Piękne skrzyżowania. Niezakorkowane są bardzo użyteczne ;D A w Starym Sączu dowiedziałem się, że jest tam średniowieczny Rynek. Może gdyby nie ten cały upał (dochodziło południe), to pozwiedzałbym, a tak nie zabawiłem tam długo.
Nowy Sącz mnie nie urzekł. Ma ładny deptak, ciekawy Rynek z szybko poruszającymi się autami, ale nic więcej. Znalazłem pewną pizzerię, gdzie zjadłem za dużą pizzę i żałowałem tego do przez resztę popołudnia. Podładowałem też baterię w telefonie, bo zostało jej poła mocy, a do przebycia miałem dłuższą drogę niż ta pokonana.
Za Nowym Sączem minąłem jeszcze dwa jeziora (pierwsze koło Dobczyc) i popędziłem do Brzeska. Trochę za dużo jeżdżę drogami głównymi, ale na takie długie trasy nie mam wyjścia, bo to najszybszy sposób, by pokonać taki dystans. Szkoda tylko, że tylu spalin się nawdycham...
Zaczęła mi się kończyć woda (4,5 litra płynów już wypiłem tego dnia), w Brzesku nie znalazłem żadnego sklepu i dopiero w Bochni, gdy zza rogu wyszło dziewczę z lodem, już wiedziałem, że mam szczęście :)
Z miasta wydostałem się znanymi drogami, którymi jechałem do Tarnowa. W Krakowie trochę się pogubiłem, ale dojechałem cało do domu po 15 godzinach wycieczki.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Polska / małopolskie, setki i więcej, kraje / Polska, rowery / Trek

Rowerem po Krakowie, odcinek 11

27.0201:37
Planowałem wizytę w Kalwarii Zebrzydowskiej. Jadę sobie Zakopiańską (o zgrozo, albo włazisz pod pędzące auta, albo jedziesz chodnikiem) i mijam Decathlon (drugi w tym mieście, nawet nie wiedziałem, że go tutaj znajdę). Ponieważ chciałem pojechać do tego sklepu podczas powrotu, aby kupić klocki hamulcowe, to pomyślałem, że zaoszczędzę sobie czas i nie będę musiał dodatkowo pędzić na wschód Krakowa. Gdy wyszedłem, zaczęło kropić przy pełnym słońcu. Wolałem nie ryzykować i wróciłem się, zatrzymując w Łagiewnikach, aby zobaczyć Sanktuarium, w którym ostatnio byłem w 2008. Zabawna rzecz, że na wejściu od ul. Siostry Faustyny do kościoła, jest zakaz wprowadzania rowerów, a tuż za bramą stojaki na rowery. Taki paradoks.
Ponieważ na mapie nie raz widziałem Ogród Botaniczny UJ, to chciałem zobaczyć jak on wygląda z bliska i teraz już wiem, że nieraz go mijałem. Muszę go kiedyś zwiedzić :)
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Wycieczka rowerowa (Skawina, Tyniec)

45.8802:32
Deszczowe dni nastały, dlatego ciężko jest coś wymyślić. Tak patrzyłem na ładne miasta, jak Kalwaria Zebrzydowska, Wadowice, Alwernia czy Oświęcim, ale zostawię je na przyszłe wieczory :) Dziś moim celem była Skawina i powrót inną drogą niż przybyłem. Jakie było moje zdziwienie, gdy dotarłem do Tyńca! :D Widziałem znaki w Krakowie, kierujące do tej dzielnicy (teraz to zrozumiałem, że Tyniec jest dzielnicą Krakowa), ale nie mogłem znaleźć tego miejsca na mapie. Przypadkiem jednak się udało. Samo, gdy dotarłem do klasztoru, zaczęło padać ;c Trochę tam posiedziałem i w końcu, gdy pogoda się uśmiechnęła, ruszyłem z powrotem do centrum. Niech w końcu przyjdzie normalna pogoda...
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Rowerem po Krakowie, odcinek X

32.7302:10
Dzisiaj prognoza nie pocieszała, więc wybrałem się popedałować po mieście. Nawet jeździło mi się wolniej niż wczoraj. Niedziela dała popalić :)
Pokręciłem się trochę po bulwarach nad Wawelem, odwiedziłem Decathlon, gdzie ostatnim razem upatrzyłem kurtkę termoaktywną w promocji, no i powlekłem się do domu.
W ogóle zastanawiam się nad zrobieniem pewnej rzeczy, ale to wymaga przemyślanego planowania. Hmm, szczegółów nie zdradzę, ale efekty będzie można ujrzeć wkrótce :)
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Rozjazd przez Dolinę Prądnika

40.3702:32
Oj, dzisiaj parę mięśni boli, choć całe szczęście nie są to zakwasy, których w sumie już dawno nie miałem ;] Wybrałem się na krótki rozjazd po Dolinie Prądnika. Powoli, spokojnym tempem, tylko żałuję, że włożyłem sandały. Są na twardej podeszwie, ale po 30 km, gdy zsiadłem z roweru, poczułem, że popełniłem błąd. Nie zabrałem też ze sobą żadnej bluzy i było mi chłodno w połowie drogi do Prądnika. Planowałem pojechać do Ojcowa, ale przez ochłodzenie się zrezygnowałem i pojechałem prosto do Krakowa. Robiąc podjazd obok Bramy Krakowskiej, mijałem się kilka razy z pewną parą, która zwabiona tym, że ja pojechałem tą drogą, ruszyli za mną. Ja jechałem 7-8 km/h i nawet się nie zmęczyłem (ajjj, jak ja za pierwszym razem się zmachałem, gdy podjeżdżałem tędy), a parka raczej nie przywykła do jazdy na rowerze i sapiąc, ciągnęli pod górę mniej więcej moim tempem – przeganiali mnie tylko, gdy zatrzymywałem się na zdjęcia.
Kategoria Dolina Prądnika, Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Tarnów na 200

200.5409:45
Bicie mojego rekordu trasy przebytej rowerem – 183 km. W planie był Nowy Sącz i 10 km podjazdów, ale bałem się załamania pogody, więc wybrałem alternatywną wycieczkę, która była pierwsza nim jeszcze pomyślałem o Nowym Sączu. To miasto zostawiam na kolejne bicie rekordu życiowego, które będzie wkrótce :)
Wyruszyłem wcześnie, choć chciałem jeszcze wcześniej. Do Wieliczki dotarłem w 50 minut. 2 lata tam nie byłem :) Po Wieliczce w planach była Bochnia, do której dojechałem znanymi mi już wsiami (wizyta w Niepołomicach). To dziwne, ale miałem wrażenie jakbym już kiedyś był w Bochni. Mam w pamięci kościół, jego dzwonnicę i dzwony przed kościołem. Zawiła sprawa :)
Z Bochni, ze względu na brak większego wyboru, ruszyłem drogą krajową. Bardzo ruchliwą. Kierunek oczywiście na Brzesko. Do Tarnowa dotarłem w południe. Miasto ładne, jedzenie takie sobie (zjadłem kebaba na Rynku), jednak przesadzili z przywilejami dla rowerzystów. Widok zakazu ruchu rowerów nie jest tam rzadkością. Szkoda tylko, że w tak niedbały sposób. Jechałem na przedmieściach drogą dla rowerów, która niestety kończyła się takim znakiem, każąc zmienić stronę ulicy. Jakoś mi się nie chciało, więc podprowadziłem rower dalej (na ulicy był zakaz ruchu rowerów). Za skrzyżowaniem jednak taki zakaz przestawał obowiązywać, bo go nie powtórzyli i ruszyłem. Na jeszcze jednym skrzyżowaniu znów zakaz. Tym razem zmieniłem stronę ulicy i pojechałem chodnikiem z pierwszeństwem dla pieszych. To w sumie nic, co mogłoby zwrócić uwagę. Gdy wyjeżdżałem z centrum, witały mnie ścieżki rowerowe, które zastępowały chodniki dla pieszych! I nie to, że piesi mają gdzieś wyznaczoną drogę, o nieee – oni muszą iść poboczem szosy, a rowerzysta ma własną drogę! A dalej co mamy? Tutaj weselej, bo po jednej stronie jest już chodnik dla pieszych, a po drugiej droga dla rowerów... przed wyjściami z posesji, a aby dostać się do przejścia dla pieszych... trzeba przejść drogą dla rowerów. Nie wiem jak straż miejska przymyka oko na takie łamanie przepisów, ale autor takiego rozwiązania musiał być chory w momencie projektowania tej drogi.
Do Krakowa wróciłem mniej uczęszczanymi, ale za to jakże dziurawymi drogami nad Puszczą Niepołomicką, a od Niepołomic już w miarę normalnymi. Zdarzyła się nawet droga gruntowa, bo trasę wyznaczałem w Mapach Google. Bałem się, że bateria w telefonie nie zdoła przetrzymać mojej podróży, ale udało się i nagrałem cały ślad :) Minąłem dwie Zabawy, obie po wyjeździe w odległości ok. 20 km od Krakowa i Tarnowa. Po minięciu pierwszej pomyślałem sobie: "No to będzie zabawa jak się rozpada" :)
I nie mogę uwierzyć, że podjechałem pod blok mając prawie idealnie przejechane 200 km :D
Kategoria Polska / małopolskie, setki i więcej, kraje / Polska, rowery / Trek

Rowerem po Krakowie, odcinek dziewiąty

18.9001:05
Pęknięta oś. Nowa 16 zł, kulki 6 zł, robocizna 20 zł, zrobienie na odwal – bezcenne ;c
Wczoraj, gdy miałem nasmarować łańcuch zaniepokoił mnie luz w tylnym kole, więc skoro już miałem czyścić łańcuch, to pomyślałem o powierzchownym wyczyszczeniu kasety. Zdjąłem koło, odkręciłem szybkozamykacz, wyjąłem oś i gdy czyściłem z brudu i piasku te części, zdziwiłem się, że wyleciały kulki. Tak sobie myślę: "co jest?" Doszedłem do wniosku, że nie mogłem w ten sposób zdjąć osi (czyli bez narzędzi), bo najnormalniej w świecie ona pękła. Wyczyściłem więc wszystko również ze smaru, by następnego dnia szukać serwisu rowerowego. Wziąłem ze sobą tylko koło bez roweru, bo nie miałbym jak całości przetransportować. W jednym serwisie mnie odesłali do drugiego, bo nie mieli w ogóle osi. W drugim zaś wydałem parę złotych na nowe części i zmontowanie koła. Wydawało mi się, że oś została dokręcona za mocno i koło chodziło ciężko, ale po kilku dniach wyrobiło się i najpewniej winą mogę obarczyć smar, który musiał się jakoś rozprowadzić. Mam nadzieję, że ta oś wytrzyma więcej niż 4 tys. km.
Po powrocie do domu chciałem pokręcić odrobinę, by się upewnić, że rower się nie rozpadnie następnego dnia. Pojechałem do Decathlonu i kupiłem parę ciuchów, które przydały się w niedzielę :)
Kategoria Polska / małopolskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Wycieczka rowerowa (Krzeszowice)

82.1404:13
Po wycieczce do Olkusza chciałem ponownie odwiedzić Krzeszowice, tym razem za dnia. Pojechałem drogą, którą wtedy wracałem do Krakowa. Za dnia droga leśna wygląda zupełnie inaczej ;]
Pokręciłem się trochę po Krzeszowicach, zjadłem kebaba i ruszyłem z powrotem przez Dolinę Prądnika.
Nie wiem czemu, ale licznik wskazuje 82 km, a odbiornik GPS 77 km. Być może nie zresetowałem licznika po powrocie z pracy, a ponieważ wpisuję czas z licznika, to wstawiam również ilość przebytych kilometrów z licznika.
Kategoria Dolina Prądnika, Polska / małopolskie, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery