Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy / Góry Sowie 2021

Dystans całkowity:146.23 km (w terenie 1.89 km; 1.29%)
Czas w ruchu:08:27
Średnia prędkość:17.31 km/h
Maksymalna prędkość:65.20 km/h
Suma podjazdów:2219 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:36.56 km i 2h 06m
Więcej statystyk

Zjazd do Świdnicy

  33.90  01:37
Dzisiaj powrót. W końcu słoneczny i ciepły dzień. Pogoda wybrała idealny moment. Najpierw musiałem wjechać na Przełęcz Sokolą, co poszło mi zaskakująco sprawnie. Potem dłuuugi zjazd i nawet nie wiem, gdzie mi uciekł cały ten czas, bo zacząłem obawiać się, że nie zdążę na pociąg. Wszystko jednak poszło po myśli i wróciłem do domu.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, wyprawy / Góry Sowie 2021, rowery / Fuji

Bardziej deszczowy gravel

  43.35  02:29
Dzisiaj było mniej deszczu i nawet wcześnie przestało padać. Gdy ruszyłem, ulice były suche i przyjemnie się jechało. Do czasu, bo ledwo zjechałem ze wzgórza i zaczęło padać. Schroniłem się pod wiaduktem kolejowym. Miałem dużo czasu na obejrzenie mojego nowego roweru. Przestało padać dopiero po pół godzinie. Niestety ledwo przejechałem kilometr i musiałem szukać schronienia na przystanku autobusowym. Kolejne pół godziny ulewy. Po niej ulice zrobiły się nieprzyjemnie mokre. Mimo to kontynuowałem jazdę zgodnie z planem.
Deszcz złapał mnie jeszcze parę razy, ale już nie tak obfity, jak wcześniej. Chowałem się pod drzewami i wiatami, by po kilku minutach jechać dalej. Po dotarciu do Głuszycy ulice stały się suche. Tam nie padało tyle, co na południu. Gdybym urwał się wcześniej, może nie straciłbym tyle czasu pod zadaszeniami.
Czekał mnie jeszcze długi podjazd. Parę dróg pamiętałem z innych wycieczek. Tę największą górę poprzednim razem zdobyłem zimą. Po drugiej stronie wzniesienia zobaczyłem mnóstwo zamglonych dolin i po raz kolejny pożałowałem, że nie miałem ze sobą dobrego aparatu. Końcówkę przejechałem w mlecznej mgle, która wraz z niską temperaturą utrzymywały się długo, bo kałuże nie zdołały wyschnąć.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, wyprawy / Góry Sowie 2021, rowery / Fuji

Deszczowy gravel

  42.39  02:32
Popołudnie było deszczowe. Co wyjrzało słońce i cieszyłem się, że ulice zaczną schnąc, to zaraz zaczynało lać. Późno przestało. Odczekałem jeszcze parę chwil, żeby mieć pewność i ruszyłem na krótką pętlę po okolicy. Kałuże przeszkadzały, więc nie jechałem za szybko, żeby nie zachlapać roweru. Kiepskie drogi ujawniły wadę projektową tego modelu – poluzowała się śruba trzymająca błotnik. Ta sama śruba, z którą wczoraj męczył się serwisant, gdy ją ukręcił. Czemu wada projektowa? Ponieważ siły działające na błotnik zawsze będą luzowały tę śrubę. Nie przemyśleli konstrukcji modeli na 2021 (w modelach na 2020 jeszcze było normalne mocowanie błotników) i teraz będę bawił się w szukanie alternatywnych i solidnych metod przymocowania głupiego kawałka plastiku. Na razie w zastępstwie użyłem reklamówki, którą zabrałem na wypadek deszczu.
Na południe jechało się przyjemnie. Wzniesienia nie były wymagające. W końcu wyjrzało słońce i w Bożkowie żałowałem, że nie miałem aparatu. Złota godzina była dzisiaj nieziemska. Mógłbym gapić się na te krajobrazy, ale trzeba było wracać. Do Nowej Rudy prowadziły całkiem ładne drogi dla rowerów. Niestety w centrum pozamykali drogi i obrany przeze mnie objazd przyniósł spory podjazd, który w końcu poczułem, bo do tej pory nawet nie wrzucałem najlżejszego przełożenia. Hamulce zaczęły jakoś chętniej współpracować. Nie wiem, czy to przez dużą wilgotność, czy może musiały się wyrobić. Potem jeszcze parę górek, trochę mgły i wróciłem do mojej bazy. Mimo późnej godziny było nadal widno.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, wyprawy / Góry Sowie 2021, rowery / Fuji

Moja rodzina powiększyła się

  26.59  01:49
Prędzej czy później musiało to nadejść. Nie chciałem czekać nie wiadomo ile, aż mój upragniony model zostanie wyprodukowany, dlatego wybrałem inny. Może jednak trochę historii.
Na samym początku był Trek. Pół roku temu wpadł mi w oko model 520. Choć byłby to mój drugi rower tej firmy, byłem do niego przekonany. Dopiero dystrybutorzy sprawili, że zacząłem się wahać. Najbliższa możliwość kupna tego modelu to 2022 rok, a i to nie było pewne. Zainteresował mnie Surly z modelem Disc Trucker. Uparłem się, że nowy rower ma mieć hamulce tarczowe oraz mocowanie kół typu thru-axle. Poznański dystrybutor zniechęcił mnie ceną, więc szukałem dalej. Natknąłem się na nieznaną mi firmę Salsa, która oferowała model Fargo Apex. Tym razem przeszkodą był brak polskiego dystrybutora. W sumie w zagranicznych sklepach też nie udało mi się nic znaleźć.
Przez jakiś czas byłem w sytuacji patowej, aż w końcu trafiłem na Fuji – markę powstałą w Japonii, która wyglądała obiecująco. Pierwszym modelem, na który natrafiłem był Touring Disc. Gdy go szukałem, został mi zaproponowany inny model z serii gravelowej, bo jednak czasem można wjechać w teren, więc przydałby się porządniejszy widelec. Nie do końca podobał mi się, więc szukałem dalej. Trafiłem tak na zeszłoroczny model Jari 1.5. Ostatni dostępny w Polsce był na Śląsku, ale na miejscu okazało się, że był za duży. Sprzedawca mocno odradzał mi kupno, więc wróciłem z pustymi rękami. Przygotowałem się do tego, że będę czekał na premierę Jari 2.1, który miał być bazą pod budowę roweru wyprawowego, ale kilku mówiło o sierpniu, a większość o przyszłym roku. Ostatecznie nie mogłem się doczekać. Przekonałem się do modelu Jari 2.1 LTD, którego nie ma nawet w katalogu producenta, ponieważ jest wersją przygotowaną na rynek europejski – model wyposażono w bagażnik, błotniki i dynamo z oświetleniem. Spakowałem się i pojechałem do najbliższego sklepu, gdzie można było ten model dostać – do Dzierżoniowa.
Niełatwo jest znaleźć swój ideał. Również model, który wybrałem ideałem nie jest, ale będę nad nim pracował. Mam plan. Może nie na ten rok, ale gdy tylko zużyją się komponenty, wymienię je na takie, które sobie wymarzyłem. Trafiłem do rozgadanego sprzedawcy. Rower wymagał jeszcze serwisu, ale połowa czasu spędzonego w sklepie to było słuchanie niejednej historii.
W końcu mogłem ruszyć. Znalazłem się tak blisko gór, więc wybrałem nocleg nie w Dzierżoniowie, jak planowałem na początku, a po drugiej stronie Gór Sowich. Widoki były niesamowite. Stęskniłem się za nimi. Jazda nie była prosta, bo te okolice stały się strasznie nieprzyjazne rowerzystom. Drogi dla kaskaderów z najgorszej kostki, przejścia dla pieszych zamiast przejazdów, dziury, wysokie krawężniki i zakazy wjazdu rowerem bez wyznaczonej ścieżki to absurdy, które czekają na rowerzystów od Dzierżoniowa po Bielawę. Przynajmniej do Pieszyc był kawałek asfaltu. Potem dużo gór, odrobina terenu i moja pomyłka w postaci agroturystyki w cenie hotelu i jakości kwatery prywatnej.
Wrażenia z pierwszej jazdy. Podoba mi się kierownica. Jest za co złapać, bo ma dużą średnicę i czuć chwyt. Nie spodobały mi się hamulce tarczowe. Myślałem, że będą hamować jak żyleta, a działają gorzej niż przemoczony v-brake. Droga hamowania to tragedia. Jadąc z górki, bałem się, że wypadnę z drogi. Regulacja jest karkołomna, bo co raz coś szura. Na minus jest też dynamo w przedniej piaście. Wprawia koło w drgania. Być może pójdzie jako pierwsze do wymiany, bo wolę latarkę Convoya. Nie podoba mi się też przełożenie. Na korbie mam 48/32T, a wolałbym 44/30T, żeby wykorzystać wszystkie biegi. Z tym jednak poczekam do wymiany napędu. Na razie całkiem dobrze jechało mi się pod górę.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, terenowe, wyprawy / Góry Sowie 2021, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery