Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Tokushima

Dystans całkowity:735.48 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:47:07
Średnia prędkość:15.61 km/h
Maksymalna prędkość:55.74 km/h
Suma podjazdów:11331 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:66.86 km i 4h 17m
Więcej statystyk

Trzy przełęcze

102.9307:33
Poranek był słoneczny, ale rześki. W tym rejonie trudno o nocleg, więc musiałem zmienić plany i pojechać trochę dalej. Wczorajszy podjazd był tylko rozgrzewką. W dzisiejszym planie znalazło się nieco więcej gór.
Ruszyłem wzdłuż szumiącej rzeki, póki nie pojawiła się serpentyna, która przyniosła ciszę i śpiew ptaków. Po drugiej stronie przełęczy zobaczyłem mój kolejny cel – przełęcz pod górą Tsurugi-san. Musiałem najpierw zjechać do doliny. Droga w dół była wąska, kręta i dziurawa, więc ręce bolały od zaciskania klamek hamulcowych.
Słońce zaczęło prażyć. Kolejny podjazd przy jeszcze bardziej szumiącej rzece. Początkowy odcinek był nieprzyjemnie stromy, ale serpentyna łagodnie zabrała mnie na 1400 m n.p.m. Przed szczytem zauważyłem kwitnące drzewa wiśni. Po drugiej stronie przełęczy nie było zieleni. Wiosna dopiero tam wkraczała, co było widać po kolejnych, choć nielicznych drzewach wiśni.
Kolejny zjazd w dół, najpierw ostry, a potem łagodny wzdłuż kolejnej rzeki. Odwiedziłem lokalną atrakcję – mosty uplecione z winorośli. Skrzypiały podczas przechodzenia. Ciekawe doświadczenie.
Miałem dylemat, bo zbliżał się zmierzch, a do kolejnego celu mogłem przedostać się albo wzdłuż rzeki, albo przez kolejną przełęcz. Kusiły mnie widoki, więc zacząłem jechać w górę. Wpadłem na objazd z powodu wycinki drzew (swoją drogą, w tym rejonie karczują gorzej niż w Polsce). Profil nie wyglądał źle, bo droga biegła nadal w górę, ale było bardziej stromo. Przez całą drogę nie spotkałem żadnego człowieka, jedynie jelenia. Na przełęczy niestety spóźniłem się na słońce, więc musiałem sobie wyobrazić, jak tam było pięknie.
Droga w dół była koszmarna. Zapadł zmierzch i choć świecił księżyc, to było stromo, pełno zakrętów, a droga gorsza niż w Polsce, więc jechałem wolno, omijając wszystkie dziury i uważając, by nie spotkać dzikiego zwierza za którymś zakrętem. Jedynie zając przebiegł przed kołami.
Dzisiaj zatrzymałem się w domu gościnnym o tradycyjnej zabudowie. Znajdował się na wzniesieniu. Właściciele zaproponowali podwózkę, a nawet odrobinę wyjechali mi naprzeciw, dzięki czemu zaoszczędziłem sobie trudu jazdy po zmroku.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kōchi, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Prefekturalny „chodnik”

26.8502:02
Dzień zaczął się słonecznie, choć chłodne powietrze nie dawało tego odczuć. Dzisiaj miałem do wyboru 3 drogi. Pierwsza, łagodna, biegła doliną wzdłuż rzeki. Druga po serpentynie pięła się do przełęczy na wysokości ponad 400 m n.p.m. Trzecia z kolei leciała przez dwie góry, z czego najwyższa miała ponad 700 m. Wybrałem średni poziom trudności, bo i tak nie miałem daleko.
Wjechałem na drogę prefekturalną. Nie była jakaś wąska, ale mech porastał jej nawierzchnię. Minąłem zaledwie garstkę pieszych i prawie udało się nie spotkać żadnego auta, ale tuż przed szczytem pojawił się jeden śmierdziel. Zjazd był trudniejszy, bo nawierzchnia rozlatywała się i wolałem nie wpaść w żadną z dziur. Zwłaszcza że jechałem wzdłuż ładnego strumienia, który mocno przyciągał uwagę.
Strumień wpadł do rzeki, a ja zmieniłem numer drogi. Ruch był nieco większy niż na przełęczy. Dolina przecięta rzeką ładnie się prezentowała. Tylko słońce zaczęło prażyć. Na szczęście szybko dojechałem do celu. Dzisiaj pokój w wiejskim domu. Obiekt prowadzony przez starszego farmera, przez co nie było najczyściej.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Ostatnia pieczątka (no, prawie)

55.2103:34
Lało całą noc i przestało gdzieś nad ranem. Zostało mnóstwo kałuż, a po niebie sunęły granatowe chmury. Były widoki, potem wyszło jaskrawe słońce i zaczęło podpiekać. Na szczęście chmury przez resztę dnia tylko groziły.
Dojechałem do ostatniej stacji na rowerowym szlaku wokół Shikoku. Wbiłem pieczątkę, zostawiając 3 dziury z pechowych stacji. Została mi jeszcze książka na pieczątki. Rowerowych stacji było 29, ale wszystkich zrzeszonych stacji na wyspie jest 87. Nie odwiedzę każdej, ale próbować mogę.
Jako że w Naruto już byłem, to nie chciałem zamykać pętli i obrałem inny kierunek. Poprzednim razem na południe jechałem serpentyną, ale dało się też inaczej. Niestety bez widoków. Dopiero po drugiej stronie góry kontrastowały z granatowym niebem.
Zatrzymałem się na obiedzie przy automatach. Głównie były typowe dla Japonii z napojami, ale jeden się wyróżniał – serwował gorące curry. Trafiłem kiedyś na dokument o starszym człowieku, który przyrządzał ryż i dokładał saszetkę z curry oraz łyżkę. Automat był stary, chyba nie wydawał reszty, ale działał. Dostępna była tylko średnio pikantna wersja. Danie nie wyróżniało się smakiem, ale automat jest unikatem w Japonii.
Mając jeszcze trochę czasu, pojechałem zobaczyć rekonstrukcję zamku. Musiałem przedostać się przez rzekę po wąskim moście. Po nocnych opadach było strasznie tamtędy jechać.
Kategoria Japonia / Kagawa, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Ostatnia prefektura

46.6203:07
Lało, gdy wstałem. Nie miałem ochoty ruszać, więc leniwie zacząłem dzień. I tak nie miałem daleko do kolejnego miasteczka. Gdy w końcu byłem gotowy, deszcz ustał.
Mając dużo czasu, wybrałem najbardziej pokręconą drogę. Były podjazdy, widoki, makaki, koty, kwitnące wiśnie, krótki deszcz. Potem wróciłem na drogę krajową i dalej jechałem głównie po niej. Wbiłem kolejną pieczątkę na stacji drogowej, na kolejnej stacji nie mieli żadnych pieczątek, ale nawet ich nie znalazłem w książce na pieczątki, więc najwidoczniej są stacje niezrzeszone.
Podczas moich poprzednich podróży do Japonii odwiedziłem 46 prefektur. Pozostała ostatnia – Kōchi. Dzisiaj w końcu mapa odwiedzonych prefektur stała się kompletna.
Dotarłem do mojego miasteczka, gdzie kończyła się linia kolejowa. Stacja była dziwnie nieczynna, ale znalazłem w poczekalni pieczątki. Ta wyspa to raj dla kolekcjonerów (pielgrzymi w świątyniach też zbierają pieczątki).
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, Japonia / Kōchi

Pieczątki z Shikoku

65.0904:36
Kolejny słoneczny dzień, już bez tego przyjemnego chłodu, choć wiało, czasem za mocno, bo rower wywracał się niemal na każdym postoju.
Odwróciłem plany, bo nie czułem się na siłach, by jechać w góry i ruszyłem wokół wyspy. Na stacji drogowej kupiłem książkę na pieczątki, dostałem też kartę dla rowerzystów w gratisie i wbiłem pierwsze pieczątki. Mój plan to objechać całą wyspę i zebrać przynajmniej część kolekcji, bo książka jest obszerna i zawiera chyba wszystkie stacje na Shikoku.
Wiatr był dzisiaj szalony. Dopiero za metropolią wjechałem na drogi przez wioski. Uniknąłem ruchu na krajówce oraz odrobinę osłoniłem się przed naturą pośród wzgórz. Potem czekało mnie trochę podjazdów po drogach tak wąskich i krętych, że tylko lustra odbierały element zaskoczenia podczas spotykania innych podróżnych. A skoro o podróżnych mowa, to nawet minąłem kilku kolarzy. Do tego paru pielgrzymów, bo znajduje się tu ważny szlak pielgrzymkowy, który łączy 88 świątyń rozsianych wokół wyspy.
Zrobiło się pochmurno, a prognoza straszyła nawet deszczem, ale na tym się skończyło. Dotarłem do hostelu, w którym również zatrzymali się pielgrzymi, więc będę spotykał ich sporo w najbliższym czasie. Na stacji drogowej wbiłem też kolejne pieczątki do książki i spróbowałem kilku lokalnych słodyczy z dodatkiem moich ulubionych cytrusów yuzu.
Kategoria Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Most nie dla rowerów

83.9505:15
Kolejny dzień słońca i chłodnego powietrza. Dzisiaj z dodatkiem wiatru. Ruszyłem szlakiem wokół wyspy. Zatrzymałem się w punkcie informacji turystycznej. Japonia rozwija się, bo pani w okienku utworzyła wideokonferencję z konsultantem mówiącym po japońsku i angielsku. Nie dowiedziałem się za wiele. Miałem niby zadzwonić pod jakiś numer, ale po chwili zaprowadziła mnie do kolejnego okienka, gdzie była informacja biletowa, do której miałem zadzwonić. Po długich objaśnieniach, w jaki sposób chciałbym wydostać się z wyspy, zostałem zaproszony na rozmowę z kierowcą autokaru, który zapewnił mnie, że rower, po odpowiednich przygotowaniach, można zabrać do pojazdu. Uzyskanie informacji zajęło przynajmniej pół godziny, ale miałem jeszcze 5 godzin, by dostać się na przystanek oddalony o 50 km.
Droga była nieco dłuższa, wiodła po kilku wzniesieniach, ale ruch nie straszył tak mocno, jak na krótszej drodze krajowej. Widoki były, choć nie tak ujmujące, jak te nad Morzem Japońskim. Nie spotkałem dzisiaj żadnych cyklistów, mimo że Awaji jest uważana za rowerową wyspę. Może jest nią tylko w weekendy.
Na południu trafiłem na pola cebuli rozciągające się po horyzont. Cebulowa wyspa, jak ją nazywają. Na punkcie widokowym niedaleko mostu stała stacja drogowa, w której sprzedawali cebulowego burgera, ale gonił mnie czas. Zrezygnowałem z – i tak drogiego – posiłku. Zrezygnowałem też z dalszego punktu widokowego tuż przy moście i pojechałem na przystanek autobusowy. Musiałem przekroczyć zakaz wejścia na teren autostrady, bo przystanek stał przed bramkami, ale nikt mnie za to nie ścigał. Zdjąłem przednie koło i siodełko, by przygotować się na przybycie autobusu.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Dostałem się na wyspę Shikoku, do Naruto. Góry otaczające metropolię rysowały się na tle wieczornego nieba. Słońce czerwieniło się. Nie podobał mi się wzmożony ruch, ale planuję uciec w góry. Może tam będzie lepiej.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Deszcz, wiatr, zmrok i co jeszcze?

103.1606:11
Przebudziłem się w nocy kilka razy. Słyszałem deszcz za oknem. W dawnej klasie przekształconej na miejsce noclegowe nie byłem sam. Coś przespacerowało się przez całą długość pomieszczenia. Słyszałem stukot łapek z pazurkami spokojnie idącego stworzenia. Byłem zbyt leniwy, żeby sprawdzić co to było. Nie hałasowało później, więc wróciłem do spania.
Rano były 3–4 °C. Gdy się zbierałem, deszcz odrobinę ustał, ale znów zaczęło padać, gdy już jechałem. Czekał mnie mokry zjazd. W rowerze zaczęło coś dziwnie trzeszczeć, jak przy układających się szprychach po centrowaniu. Sprawdziłem wszystkie szprychy i trzymały się. Miałem zagadkę na resztę podróży. Piękny początek dnia.
Deszcz po kilku kilometrach zamienił się w grad albo śnieg z deszczem. W każdym razie, nie mogłem jechać, bo tak boleśnie zacinało po twarzy. Schowałem się pod przypadkowym dachem, założyłem dodatkową bluzę, bo było mi zimno i ponieważ przemokły mi rękawice, musiałem założyć nowe, które całe szczęście kupiłem 2 dni wcześniej. Przeczekałem pod tym skrawkiem zadaszenia wystarczająco długo, że deszcz ustał. Kolejnym problemem było śniadanie. Nie mogłem trafić na żaden sklep przez kilkadziesiąt kilometrów. Dopiero w południe dotarłem do pierwszego miasta i zjadłem ciepły posiłek.
Ciężko się jechało. Deszcz ustał, ale pojawił się wiatr w twarz. Poruszałem się bocznymi uliczkami, żeby jakoś się schować przed nim i przed autami na głównej drodze. Zatrzymywałem się rzadko, żeby nie tracić czasu, choć widokowi ośnieżonych gór nie mogłem się oprzeć. Gdy zmieniłem kierunek na północny, wiatr ustał, ale zapadł zmrok. Na szczęście były to ostatnie przeciwności losu na drodze do hostelu. A zatrzymałem się w bardzo rowerowym miejscu, bo nawet mieli warsztat. Szkoda, że nie znalazłem przyczyny stukania w rowerze, bo może bym ją usunął.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, na trzech kółkach, po zmroku i nocne, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Tokushima, Japonia / Ehime, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

W starej szkole

83.2305:00
Zapowiadał się ciepły dzień. Wiatr, który siał strach przez ostatnie 2 dni zniknął i mogłem spokojnie ruszyć na zachód po kolejne przygody.
Za dużo się dzisiaj nie działo. Wybierałem głównie boczne drogi przy polach ryżowych, w miastach boczne uliczki, aż w końcu, nie mając wyboru, wjechałem na jedyną drogę, na której było tylko odrobinę mniej aut niż zwykle. Szybko mi jednak zleciał czas i skręciłem najpierw w głąb wyspy, a potem na jeszcze bardziej boczne drogi, bardziej strome.
Moje miejsce noclegowe na dzisiaj nie było tak łatwo odnaleźć, bo wskazówki były po japońsku, ale nie było zbyt wielu zabudowań w okolicy, więc na chybił-trafił znalazłem właściwe miejsce. Okazało się, że to budynek szkoły, który jeszcze kilkanaście lat temu edukował dzieci. Obecnie dawna szkoła przeżywa renesans, bo powstała tam kawiarnia, hostel i kilka innych usług. Z charakteru szkoły pozostało niewiele, więc klimatu jakoś szczególnie nie czuć. Na klatce schodowej zachowało się za to kilka zdjęć, nawet sprzed kilkudziesięciu lat.
Przez wiele kilometrów próbowałem znaleźć coś do jedzenia, ale nie było ani sklepu, ani restauracji. Dojechałem więc głodny do celu. Kawiarnię prawie zamykali, ale uratowali mnie, oferując pizzę i kawę z menu. Zapłaciłem tyle samo, co za nocleg, a wydałem na niego nie za dużo, bo warunki w hostelu były spartańskie. Brak pryszniców i spanie na podłodze w dawnej klasie we własnym śpiworze. Dobrze, że miałem go ze sobą. Można się było cieszyć górską ciszą. Było 6 °C na zewnątrz, a w środku piecyk gazowy dawał radę tylko podwoić wartość tej temperatury.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Tokushima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Tokushima

42.7802:38
Kolejny dzień zrobił się nieco luźniejszy. Wybrałem się do drugiego pobliskiego miasta. Temperatura była wyższa niż wczoraj, a i nie wiało. Przynajmniej na początku, bo miałem wiatr w plecy. Pojechałem trochę ulicami, trochę po wałach rzecznych.
W centrum Tokushimy znalazłem mapę z listą atrakcji, więc ruszyłem zgodnie z zaproponowanym szlakiem. Nie były to jakieś wybitne atrakcje, ot cieszące oko wymysły lokalnych architektów. Co ciekawe, z każdą zmianą mojej lokalizacji mapa atrakcji też się zmieniała. Dosyć to mylące, gdyby ktoś chciał podążyć jednym szlakiem, a szlak – wytyczony tylko na mapie – zmieniał się co ulica. Nie wiem, ile tych atrakcji udało mi się zobaczyć na własne oczy, ale trochę mnie znudziły, więc zebrałem się w drogę powrotną.
Zima się powoli zbliża, więc moje polowanie na sklep sportowy, które zacząłem jeszcze w Kyōto, trwało nieprzerwanie, aż znalazłem kolejne miejsce po drodze do domu gościnnego. Pojechałem tam, walcząc z silnym wiatrem. Przeszedłem większość regałów z rzeczami dla rowerzystów i wybrałem coś dla siebie. Kupiłem jeszcze nowe buty, bo obecne wytrzymały tylko 3 lata. To dużo, bo użytkowałem je dość intensywnie. Ciekawe ile wytrzymają japońskie. Pewnie wyprodukowane w PRC, więc nie powinienem oczekiwać od nich niczego nadzwyczajnego.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Tokushima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Naruto czy Bleach?

60.7303:24
Od czasu do czasu oglądam anime, czyli japońskie filmy animowane. Z jakiegoś powodu, gdy słyszę nazwę Naruto, od razu kojarzy mi się Bleach, a są to dwa różne tytuły. Naruto to również nazwa miasta, do którego się dzisiaj udałem.
Przedłużyłem swój pobyt o dwa dni. Właścicielka poleciła mi odwiedzić park w Naruto, więc rzuciłem okiem na mapę i pojechałem na wschód.
Wyspa Shikoku jest słynna ze szlaku pielgrzymkowego, który prowadzi przez 88 świątyń buddyjskich. Śmiałkowie pokonują go na przeróżne sposoby: autami, rowerami oraz tradycyjnie, pieszo. Tych ostatnich można spotkać na drodze wokół wyspy ubranych na biało ze słomianymi kapeluszami. Również i dzisiaj miałem okazję zobaczyć kilku z nich.
Dojechałem do Naruto. Widziałem z daleka zamek na wzgórzu, więc chciałem wejść na górę i zobaczyć panoramę okolicy. Zdziwiłem się, gdy obiekt był zamknięty, ale znalazłem mały taras widokowy przy chramie obok zamku. Widoki były rozległe.
Dojazd do mojego dzisiejszego celu był z lekka utrudniony. Miałem do pokonania kilka mostów, a na każdym z nich wiało niesamowicie. Nie zdmuchnęło mnie, ale mało brakowało. Dojechałem pod park, zostawiłem rower i poszedłem na dłuższy spacer. Główną atrakcją parku są wiry wodne, które formują się pod mostem. Ów most został częściowo przeznaczony pod taras widokowy. Oczywiście płatny, bo wiry trzeba jakoś zakręcić. Żartuję, jest to zjawisko naturalne, ale za obejrzenie i tak żądają pieniędzy. Darowałem sobie i poszedłem rzucić okiem na wzniesienie z widokiem na okolicę. Wiało tam równie mocno, co na mostach, więc szybko zawróciłem do roweru.
Zrobiło się jakoś późno, więc ruszyłem w drogę powrotną. Dla urozmaicenia wycieczki pojechałem drogą na około. Było kilka ciekawych widoków i deszcz. Nie widziałem go w prognozie pogody i ponieważ na niebie nie było chmur, to też się go nie spodziewałem. Na szczęście nie było to nic strasznego i wróciłem prawie suchy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Tokushima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery