Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:1357.71 km (w terenie 3.20 km; 0.24%)
Czas w ruchu:73:27
Średnia prędkość:17.76 km/h
Maksymalna prędkość:56.85 km/h
Suma podjazdów:8279 m
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:61.71 km i 3h 29m
Więcej statystyk

Lipiec 2017 (GT)

53.33
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Japonia, rowery / GT

Prom gigant

53.1103:23
Zdecydowałem się wyjechać. Z tego powodu wybrałem prom. Jako jedyny środek transportu nie wymaga pakowania roweru w karton.
Jazda na południe nie była jakoś trudna. Nagoya jak zwykle poczęstowała mnie beznadziejnymi krawężnikami. Po drodze prawie zgubiłem sakwę, bo urwała się guma napinająca zabezpieczenie haka. Do portu dojechałem za wcześnie, bo nie było nikogo z obsługi, więc pojechałem coś zjeść i kupić zapasy na drogę. Po powrocie zastałem olbrzymią kolejkę. Odstałem swoje i kupiłem zarezerwowany wcześniej bilet. Zbliża się okres świąteczny w Japonii i dużo turystów przemieszcza się po kraju. Obsługa niestety bardzo słabo mówiła po angielsku i ciężko było wyciągnąć informacje o procedurach wejścia na pokład. Nie mieli nawet instrukcji w języku angielskim. Jest to o tyle dziwne, że statek, którym miałem płynąć był olbrzymi, a bilety drogie. Z drugiej strony, na pokładzie byłem jedynym obcokrajowcem (przynajmniej nie-Azjatą). Czekała mnie doba na oceanie.

Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Ichinomiya

8.3200:31
Było gorąco. Bardzo gorąco. Nie miałem ochoty na nic, więc wyszedłem się chwilę przewietrzyć. Wybrałem centrum miasta i znajdujący się tam chram.
Małe miasteczka mają swój urok. Nie ma tam dużo ludzi, życie biegnie powoli. Zbliża się festiwal Tanabata i dekoracje rozciągają się wzdłuż głównej ulicy. Chram też został przyozdobiony szeleszczącymi na wietrze ozdobami. Wszędzie robi się kolorowo. Kompletnie bym zapomniał o cykadach, do których zdążyłem się przyzwyczaić przez ostatnie 2 tygodnie. Już nie ogłuszają, jak na początku. Stały się elementem przyrody i codzienności, bo każdego dnia słyszę je z okna domu.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kiyosu-jō

31.5601:39
Ostatnio nakręciłem się na zamki, więc i dzisiaj nie mogło jednego zabraknąć. Bliżej niż do Nagoi, więc nie musiałem się długo smażyć w upale.
Zamek jest niewielki i prawie go przegapiłem, gdy się do niego zbliżałem. Przypomina wyglądem zamek Fushimi-jō w Kyōto, chociaż kolorystyka jest żywsza. Podoba mi się połączenie czerwieni z bielą. Nie mogłem znaleźć parkingu, więc nie wchodziłem do środka, ale pewnie niczego nie przegapiłem.
W okolicy jest jeszcze jeden zamek – w Inuyamie, ale tam już byłem i nawet wszedłem do środka, więc to był ostatni zamek, który mogłem odwiedzić. Kolejne za jakiś czas, gdy przemieszczę się w kolejne rejony Japonii.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Nagoya-jō

47.5502:39
Dawno nie byłem w tym mieście. Wyrwałem się z domu na chwilę, żeby przejechać się do zamku. W sumie nie planowałem go odwiedzać, ale ostatecznie kupiłem bilet i wszedłem do środka.
Zamek jest w trakcie odbudowy. Przez 2 lata otworzyli tylko jedno dodatkowe pomieszczenie (byłem w środku podczas pierwszej wizyty w Japonii), ale otwarcie całości planowane jest na przyszły rok. Zastanawiam się, co zrobią z wieżą, która w tej chwili jest największą atrakcją. Na tablicy informacyjnej napisali, że może nie przetrwać kolejnego trzęsienia ziemi. Widoki z jej szczytu jakoś nie zachwycają, ale trochę szkoda, gdyby się rozleciała. Stanowi ładny element tego przesyconego miastem krajobrazu.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Gujō Hachiman-jō

138.8806:53
Gujō miałem w planach już 2 miesiące temu, ale wtedy wypadło na Gero. Dzisiaj sprzyjała pogoda i miałem blisko, dlatego wybrałem się na dłuższą wycieczkę w góry.
Z tą sprzyjającą pogodą to nie do końca dobre określenie. Nie padało, ale termometr w cieniu pokazywał 38 °C, a w słońcu nawet 49. Jazda w cieniu była obowiązkowa. Dlatego na północ pojechałem w cieniu drogi ekspresowej (z jakiegoś powodu większość dróg ekspresowych w Japonii znajduje się kilkadziesiąt metrów nad ziemią). Chciałem ochłodzić się również w tunelu, ale okazało się, że jest zakaz wjazdu rowerem. Musiałem objechać górę i wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że poruszałem się po drogach, które dwa dni wcześniej widziałem ze szczytu zamku.
Dotarłem do doliny. Wzdłuż rzeki Hida-gawa biegły dwie drogi. Jedna była zatłoczona, druga stara, zapomniana, ale wciąż przejezdna. Wybrałem oczywiście tę drugą. Jako bonus dostałem mnóstwo cienia. W jednym miejscu nawet natrafiłem na grupę makaków. Po raz pierwszy widziałem je na wolności, ale były bardzo nieśmiałe i nie pozwoliły się uchwycić na zdjęciu.
Dotarłem do Gujō, spotkałem trochę obcokrajowców, spróbowałem dojechać do zamku. Po raz kolejny znajdował się na górze, ale tym razem możliwy był dojazd drogą. Niestety organizacja ruchu została tak zrobiona, że musiałem zostawić rower na parkingu i przejść się. Podjechałbym pod zamek, gdybym tylko skręcił w odpowiednim momencie. Nie chciałem jechać pod prąd, bo było za wąsko, a zawracać też nie miałem ochoty, bo byłem w połowie podjazdu. Widoki nie były jakieś powalające, a i cena za wstęp wyższa niż w Gifu. Do tego zbliżał się wieczór, więc zrezygnowałem z odwiedzin zamku. Zjechałem do centrum miasteczka, przejechałem się po reprezentatywnych ulicach i zatrzymałem w restauracji, żeby zjeść węgorza na ryżu (unadon), wakacyjny przysmak w Japonii.
Do domu chciałem pojechać nieco dłuższą drogą przez miasteczko Yamagata, ale zapomniałem wziąć ze sobą tylne światło, a i z przodu bateria była na wyczerpaniu, więc nie mogłem tracić czasu. Pojechałem tą samą drogą, wybierając dla uatrakcyjnienia podróży drogę po drugiej stronie rzeki. Ruch dziwnym trafem znikł, więc miałem znów drogę tylko dla siebie. Dopiero po zmroku zaczęły się kłopoty. Dojechałem do zabudowań. Nie przy wszystkich ulicach stały lampy, a światła reflektorów oślepiały mnie, więc musiałem często jechać bardzo wolno po chodnikach, żeby nie wpaść na krawężnik lub na poprzeczną nierówność. Jakoś się udało i dotarłem do domu w jednym kawałku i bez mandatu. Zresztą rowerzystów bez świateł jeździ tutaj tylu, co w Polsce.

Kategoria góry i dużo podjazdów, po zmroku i nocne, setki i więcej, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Gifu-jō

40.2802:10
Pomyślałem, żeby odwiedzić Gifu, tak bez powodu ani bez planu. Czyli typowa wycieczka poza dom. Na niebie zalegała biała warstwa chmur zasłaniająca słońce, ale wilgotność powietrza była dzisiaj wyjątkowo duża.
Droga na północ nie wyróżniała się niczym szczególnym. Trafiłem na jedną drogę dla rowerów wzdłuż rzeki i tyle z ciekawostek. W Gifu odnalazłem zamek, który znajduje się na szczycie góry. Jednym ze sposobów na dotarcie tam jest piesza wędrówka. Rower zostawiłem na parkingu, a sam zabrałem się za pokonanie jednego ze szlaków. Na rozstaju wybrałem krótszy, ale tym samym trudniejszy szlak. Momentami było tak stromo, że musiałem używać rąk, aby się wspinać po skałach. Ludzi spotkałem niewielu, a na szczycie byłem tak spocony, że to niewyobrażalne.
Główna wieża zamku jest niewielka. Opłata za wejście również. Za to widoki rozciągają się daleko. Przypomniał mi się Beskid Wyspowy, bo tak wyglądają stożki wyrastające z miast rozciągniętych po horyzont. Z tego całego zachwytu zapomniałem zrobić zdjęcie zamkowi z bliska. Na dół chciałem zjechać kolejką linową, która jest drugim sposobem na dotarcie na szczyt, ale cena mnie zniechęciła. Zszedłem o własnych siłach, wybierając inny szlak. Było mniej stromo, ale i tak się zmęczyłem. Takiego wycisku moje nogi już dawno nie miały. Resztkami sił wróciłem do domu.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Droga do piekła

56.0503:03
Kolejny dzień lata. Już wolałem polskie upały, ale nie, zachciało mi się Japonii. Jednak już niedługo, bo planuję małą ucieczkę. Dzisiaj czekała mnie krótka jazda do kolejnego miasta, w którym chcę zatrzymać się na nieco dłużej. Martwią mnie opinie, że Nagoya latem jest uważana za jedno z najgorętszych miast w Japonii, a to przecież blisko mojego celu.
Nie mam w sumie o czym pisać. Jechałem do miasta Ichinomiya, polując na boczne drogi. Miałem jeden epizod z krajową jedynką, ale jedynie po to, aby przekroczyć kilka rzek. Ktoś wpadł na pomysł, aby na jednym z mostów co 10–20 metrów zrobić progi zwalniające dla rowerzystów. Horror, bo most miał prawie kilometr. Dalej już bez większych niespodzianek.
Dojechałem do celu, a właściwie osiedla, gdzie znajdował się mój cel. Paula, którą poznałem kilka miesięcy temu, poleciała do Polski i zaprosiła mnie do swojego domu, abym się nim przez jakiś czas zajął. Problem w tym, że nie pamiętałem gdzie on się dokładnie znajdował. Po kilku okrążeniach w końcu znalazłem miejsce. Budynek mieszkalny był kiedyś biurem, a całe gospodarstwo to stara fabryka wełny. Problemem tego miejsca jest to, że budynek działa jak piekarnik. Strasznie się nagrzewa, przez co latem jest tam piekielnie gorąco.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Mie, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Japoński internet

23.3101:29
Krótki dzień z powodu upału. Dzisiejszy nocleg zaplanowałem dużo wcześniej niż wczorajszy i stąd odległość między miastami była taka mała. Ale to w sumie dobrze, bo nie musiałem się długo smażyć.
O japońskim dostępie do internetu już chyba pisałem. Dzisiaj chciałem znaleźć sklep elektroniczny, aby kupić nową kartę SIM, bo niestety Japończycy nie wymyślili doładowań, a ważność takiej karty to zaledwie miesiąc. Uniezależnienie się od limitowanego dostępu do sieci udostępnionego w sklepach konbini i tym samym dostęp do bazy wiedzy z dowolnego miejsca w kraju spodobało mi się na tyle, że chciałem przedłużyć mobilny dostęp do internetu. Znalazłem sklep sieci Bic Camera w centrum miasta i tam też pojechałem. Wybór był bardzo ograniczony w porównaniu do sklepów sieci Yodobashi Camera. Wziąłem jedyną dostępną opcję 1 GB w cenie 100 zł. Tak się żyje w tej Japonii. W paru aspektach jest to zacofany kraj, ale jest też wiele plusów.
Dzisiejszą noc zaplanowałem spędzić w pokoju wynajętym przez Airbnb. Mieści się on na piętrze studia muzycznego, ale na szczęście niczego nie nagrywali. No i miałem klimatyzację dla siebie.

Kategoria na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Mie, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Dzień Morza

43.0102:29
Dzisiaj jest Umi no Hi, czyli Dzień Morza. Tyle mogę napisać, bo nie działo się kompletnie nic. Dzień jak co dzień dla Japończyków, chociaż podobno niektórzy mają wolne od pracy. Niebo było zachmurzone, a temperatura utrzymywała się na poziomie 34 °C. Dla mnie zapowiadał się leniwy dzień.
Pojechałem na północ, chociaż bardzo chciałem być w Kyōto. Dzisiaj odbywa się Gion Matsuri, jeden z najbardziej znanych festiwali w Japonii. Niestety podróż wokół półwyspu Kii zajęła mi więcej czasu niż myślałem i pozostało mi powolne toczenie się do mojego kolejnego celu, ale o tym za kilka dni. Tymczasem dzisiaj chciałem się dostać do miasta Suzuka. I w sumie dostałem się. Zatrzymałem się w hotelu. Pierwszy raz w Japonii. Ciasny pokoik, ale urządzony jak w typowym polskim hotelu. Tylko nie śmierdziało papierosami. Zapłaciłem dwukrotnie więcej niż za pensjonat, a i to z 50-procentowym rabatem. To tyle na dziś. Japonia staje się codziennością.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Mie, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery