Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

po dawnej linii kolejowej

Dystans całkowity:12432.96 km (w terenie 1150.13 km; 9.25%)
Czas w ruchu:657:09
Średnia prędkość:18.71 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Suma podjazdów:62144 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:154 (78 %)
Suma kalorii:11368 kcal
Liczba aktywności:117
Średnio na aktywność:106.26 km i 5h 39m
Więcej statystyk

Zamek w Malborku

  73.12  03:45
Parę dni temu obudziłem się z ręką w nocniku. Nie chciałem planować całej podróży, bo nie wiedziałem, jak to będzie wyglądało, ale po paru dniach zabrałem się za planowanie i trochę się przeraziłem. Nie było miejsc na rower w prawie żadnym pociągu. Prawie, bo znalazłem jedno w sobotę późną nocą. Zaplanowałem resztę wyprawy i tak dotarłem tutaj.
Było chłodno po wczorajszych opadach. Ruszyłem po różnej jakości drogach do Malborka. Tam zaplanowałem odwiedzić zamek. Do trzech razy sztuka, bo to moja trzecia próba. Było mnóstwo ludzi. Dowiedziałem się, że wejścia są na konkretną godzinę. Całe szczęście najbliższe było 2 godziny później. Obszedłem miasto i wszedłem do zamku. Przejście całości z audioprzewodnikiem zajęło 3 godziny, a nie poświęcałem zbyt wiele czasu przy każdej informacji. Było za dużo ludzi, ale zamek wywiera wrażenie.
Pozostało mi dostać się do Tczewa. Trochę po betonowych płytach, trochę po drogach dla rowerów i dostałem się do miasta. Tam czekał na mnie pociąg. No, prawie, bo to ja musiałem do północy poczekać na jego przyjazd. Potem jeszcze powrót po deszczowym Poznaniu. Spontaniczność bywa problematyczna.
W 8 dni pokonałem niemal 950 km. Po 11 latach trasa mocno się zmieniła. Piaszczystych odcinków było jak na lekarstwo. Teraz można ponarzekać na nierówne betonowe płyty. Minusem jest popularność tej trasy oraz to, że biegnie przez odcinki współdzielone z pieszymi, a Janusze i Grażyny nie po to jechali nad morze, by ich jacyś rowerzyści obdzwaniali. Może w przyszłym roku zaplanuję coś w mniejszym ścisku.

Kategoria kraje / Polska, Polska / pomorskie, rowery / Fuji, wyprawy / Świnoujście – Krynica Morska 2025, z sakwami, po dawnej linii kolejowej

Kluki

  90.96  05:39
Mocno wiało. Słońce pokazało się na chwilę, ale niebo na kilka godzin zdominowały chmury. Odnalazłem szlak EuroVelo 10, który połączył się z nieoznaczonym Szlakiem Zwiniętych Torów. Na moim odcinku miał nawierzchnię betonową.
Tuż przed Rowami szlak przepadł. Znalazłem stare oznakowanie R10, a potem również EV10. Wychodziło na to, że to dwa różne szlaki, mimo że wiele źródeł łączy je jako jeden szlak. R10 biegł starym przebiegiem, który pewnie wciąż nie był najwygodniejszy, jak opisałem to 11 lat temu. EV10 z kolei miał nowy przebieg. Nie było zbyt wygodnie. Stare, nierówno leżące płyty jumbo zdawały się mierzyć, by roztrzaskać rower na kolejnej nierówności. Źle się jechało. Nawet widoki w Słowińskim Parku Narodowym nie rekompensowały tej niewygody.
Objechałem jezioro Gardno, choć betonowe płyty jeszcze przez wiele kilometrów mnie męczyły zanim dotarłem do celu – miejscowości Kluki. Niestety Muzeum Wsi Słowińskiej było dziś zamknięte, ale zabudowę można podziwiać z ulicy. Odwiedziłem kolejną wieżę widokową i wjechałem na szlak, który ostatnim razem przyprawiał o zawrót głowy. Droga zarosła trawą, a do tego powstały kładki. Dziwi mnie, że wybudowano je odcinkami, ale przy obecnym stanie wody nie było źle, mimo że nadbałtyckie bagna są wyjątkowo mokre w odróżnieniu od reszty kraju. Zaczepił mnie nawet mieszkaniec Kluk, który oprowadzał swoich gości po szlaku.
Wydawało się, że niski stan wody pozwoli mi pokonać szlak żółty w kierunku Łeby. Guzik prawda. Pojawiło się kilka kałuż i błotnych odcinków, które przypominały mi o szlaku ze Szkocji, ale im dalej, tym było gorzej. Trafiłem na parę desek, ktoś wykorzystał znak drogowy jako kładkę, kilka szerszych bajorek wymagało większej gimnastyki. W końcu zostawiłem rower i poszedłem zbadać szlak. Z każdym metrem było tylko gorzej, nawet buty zamoczyłem, bo torfowisko pod nogami zachowywało się jak gąbka. Ogłosiłem porażkę. Po drodze udało mi się przekonać do odwrotu jeszcze dwójkę śmiałków, którzy pchali rowery po moim śladzie.
Wróciłem na szlak EV10, który zmienił nawierzchnię kilkakrotnie. Najwygodniejszy był leśny odcinek, który kiedyś tonął w tak paskudnym piachu, że był to najbardziej frustrujący etap tamtej podróży.
Dotarłem do Łeby. Szlak znów zdawał się omijać miasto, chociaż na drzewie w centrum zauważyłem odpadające oznaczenie szlaku R10. Plan na dzisiaj był krótszy ze względu na złe wspomnienia związane ze Słowińskim Parkiem Narodowym i wolałem zachować bufor czasu na ewentualne problemy. Już tradycyjnie wyszedłem na zachód słońca. Raczej ostatni taki, bo prognoza pogody się psuje, a i kolejny przystanek nie będzie w dogodnym do tego miejscu.

Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / pomorskie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Świnoujście – Krynica Morska 2025, z sakwami

Trzeci dzień nad morzem

  131.87  07:09
Dzień zaczął się całkiem ciepło. Kontynuowałem jazdę po szlakach EuroVelo 10 i 13. Dużo lepiej zapamiętałem odcinek za Kołobrzegiem. Czasem lepiej nie wracać do czegoś, z czym wiąże się dobre wspomnienia. Dlatego tak trudno mi jest wrócić na Islandię, o której myślę od niemal dziesięciu lat.
W Ustroniu Morskim wyznaczyli wariant alternatywny, zalecany latem. Nie dziwię się, bo było wąsko, a już teraz nawet garstka pieszych sprawiała trudności w poruszaniu się, nie mówiąc o jeździe. Potem było dużo różnych dróg, najczęściej starych, zniszczonych, wąskich, źle zaprojektowanych. Najgorzej było chyba z Mielna do Darłowa.
Wiatr miał mi dzisiaj pomagać, ale wiało z innych kierunków niż w prognozie. Za Darłowem były betonowe kratki, które mocno się postarzały. Wjechałem też na Szlak Zwiniętych Torów, ale asfalt leżał jedynie na niewielkim odcinku. Mimo to może kiedyś przejadę większą część szlaku.
Do Ustki wiodła ostatnia droga na dziś. W mieście szlak gdzieś przepadł, choć oznakowanie całej trasy jest czasami tak słabe, że muszę się posiłkować mapą. Po raz kolejny poszedłem obejrzeć zachód nad morzem.
Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / pomorskie, Polska / zachodniopomorskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, wyprawy / Świnoujście – Krynica Morska 2025, z sakwami

Morze dnia pierwszego

  118.92  06:35
Po jedenastu latach wracam na szlak wzdłuż wybrzeża. Do Szczecina dostałem się wczoraj, by wypocząć. Rano było zimno, ale mój licznik złapał tylko 11 °C. Drogi prowadzące poza miasto były dziwne. Znaki pojawiały się w losowych miejscach. W końcu wjechałem na szlak Wokół Zalewu Szczecińskiego. Szutry nie były tak złe, jak sądziłem. Najbardziej przeszkadzały ochotkowate, które w licznych chmarach wisiały nad drogą. Pod Goleniowem zboczyłem na niezbyt wygodne, leśne drogi, aby dostać się do krótkiego szlaku położonego na nasypie dawnej linii kolejowej. Do Wolina dostałem się po drodze z innej wycieczki.
Pierwotnie planowałem zatrzymać się pod Wolinem, ale baza noclegowa była bardzo mała i zdecydowałem się na Międzyzdroje. W ten sposób zobaczyłem morze, gdzie temperatura była odczuwalnie niższa, a wiatr wiał tak mocno, że aż założyłem dodatkową warstwę.
Mając dużo wolnego czasu, wybrałem się na spacer. Odwiedziłem szlak w Wolińskim Parku Narodowym i zobaczyłem zachód słońca nad morzem.

Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / zachodniopomorskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, z sakwami, wyprawy / Świnoujście – Krynica Morska 2025

Jasne Błonia

  120.92  06:17
Dzień zaczął się chłodno. Najpierw objechałem Moryń, a potem kontynuowałem jazdę po Trasie Pojezierzy Zachodnich. Ptactwo dzisiaj dopisywało. Zjechałem do mostów na Odrze, gdzie ptaki były jeszcze liczniejsze. Co więcej, duża kolonia gęsi towarzyszyła mi w podróży.
Rozważałem między jazdą do Kostrzyna lub Szczecina. Ostatecznie wygrał ten drugi, gdzie chciałem zobaczyć kwitnące krokusy. Niestety wiatr dzisiaj już nie sprzyjał i wiał chyba głównie w twarz. Jechałem po znajomym szlaku Odra – Nysa. W jednym miejscu otworzyli zamknięty odcinek, w innym zamknęli. Zabójcze nierówności pod jednym miastem nie zostały usunięte przez tyle lat. Za to bramy mające na celu powstrzymać migrację dzików zostały zamienione na znane mi ze Skandynawii zapory powstrzymujące owce.
Wróciłem do Polski. Jakoś dostałem się do Szczecina, który jest jednym z najmniej przyjaznych rowerom miast. Tylu absurdów już dawno nie widziałem. Ronda o trzech pasach, pasy rowerowe tuż przy zaparkowanych autach, a auta zaparkowane na pasach rowerowych. To się w głowie nie mieści.
Jakimś cudem dotarłem do Jasnych Błoni. Tam zdumiał mnie widok, który przypominał mi okres podziwiania kwitnących wiśni w Japonii. Mnóstwo ludzi oraz dywany krokusów. Wyglądało to przepięknie. Pokręciłem się chwilę po placu i pojechałem na pociąg powrotny.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, po dawnej linii kolejowej, Polska / zachodniopomorskie, rowery / Fuji, setki i więcej, z sakwami, za granicą, kraje / Niemcy

Pełniejsza Trasa Pojezierzy Zachodnich

  113.38  05:38
Ten plan chodził za mną od paru tygodni. Ruszyłem pociągiem do Choszczna. Po rewitalizacji linii jest to nieco ponad godzina drogi. W Choszcznie coś mi nie pasowało i szybko zrozumiałem, że brakowało fontanny. Drzewom też się oberwało. Teraz betonują chyba wszystko.
Wjechałem na odcinek Trasy Pojezierzy Zachodnich wybudowany w dużej części na nasypie dawnej linii kolejowej. Od mojej ostatniej wizyty został ukończony. Poza kilkoma wyjątkami, bo między Myśliborzem i Trzcińskiem-Zdrojem nie było nigdy linii kolejowej. Szlak ciągnie się jeszcze dalej, aż do Miastka, choć już w większości po zwykłych drogach. Na pewno odcinek pod Ińskiem mam w planach, a reszta trasy jest do rozważenia.
Słońce zdążyło rozgościć się na niebie. Termometr pokazał nawet 21 °C. Miałem w dużej mierze z wiatrem. Odwiedziłem kolejno Pełczyce i Barlinek. Przyjemnie się jechało, aż do drogi ekspresowej koło Myśliborza, gdzie zrobili niewygodny objazd. Spróbowałem znaleźć inny, ale też nie podobał mi się.
W Myśliborzu zjadłem pyszny i tani obiad w restauracji obleganej przez starsze osoby (brak kolei na pewno nie wpływa pozytywnie na to miasto). Potem wróciłem na chwilę do jazdy po dawnej linii kolejowej, już wyasfaltowanej. Dalej czekała mnie gehenna po tragicznej jakości drogach, aż wróciłem na wygodną drogę po nasypie dawnej linii kolejowej.
Zbliżał się zachód, temperatura odczuwalnie spadła, ale w porę dotarłem do Morynia, gdzie czekał na mnie nocleg.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, z sakwami, Polska / zachodniopomorskie

Z góry wokół góry

  86.72  05:02
Chciałem dzisiaj zminimalizować liczbę podjazdów, więc zrezygnowałem z propozycji mapy.cz na jazdę przez Turbacz. Zamiast tego znalazłem trasę wokół Gorców. Kolejny poranek przywitał mnie mrozem. Kontynuowałem jazdę po Szlaku wokół Tatr. Leciał obok rezerwatu „Bór na Czerwonem”. Informacje umieszczone przy małej retencji zachęciły mnie do odwiedzenia tego miejsca. Były kładki, a poranne powietrze dodawało uroku.
Wjechałem na szlak na dawnej linii kolejowej, potem na szlak 105, który przez pola doprowadził mnie na przełęcz. Dalej miałem daleko w dół, oczywiście było mroźno. W Rabce korki związane z przebudową linii kolejowej. Krajówka mnie zaskoczyła niewielkim ruchem. W Mszanej zjechałem na drogi lokalne i dwa podjazdy później byłem u celu. Tym razem przed zmrokiem, więc nie zmarzłem.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / małopolskie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Jesienna puszcza

  128.05  05:31
Pojechałem do Puszczy Noteckiej, żeby przemierzyć moją standardową trasę po dawnej linii kolejowej. Ubrałem się za ciepło, bo na termometrze widziałem nawet 20 °C.
Do Kiekrza dostałem się przez Wolę zamiast Przeźmierowo. Będę musiał jeszcze dopracować tę trasę, ale wydaje się wygodniejsza. W Szamotułach przejechałem się po drodze dla kaskaderów wokół Rynku. Przydałaby im się obwodnica, bo źle się tam jeździ. W puszczy dużo liści i igieł na drodze, ale jesień się ociąga. W Obornikach otworzyli most z nową, nierówną nawierzchnią. W Poznaniu zahaczyłem o zatłoczone centrum. W weekendy powinienem to sobie odpuścić.
Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, rowery / GT, setki i więcej

Pierwszy wrzosnia

  83.56  03:39
Zmieniłem rozerwaną oponę i znów mogłem bez obaw jeździć. Chodziły mi po głowie wrzosy, ale wyszedłem na rower późno, więc pojechałem na dworzec kolejowy, żeby złapać pociąg. Miałem jeszcze trochę czasu, ale zmienili sposób zakupu biletów i od konduktora dowiedziałem się, że blokują możliwość zakupu na pół godziny przed odjazdem. Tylko bez biletu musiałem zapłacić karę za zakup biletu w pociągu. Do czego ten kraj zmierza?
Dojechałem do Wronek i ruszyłem w kierunku Obrzycka. Postanowiłem spróbować drogi przez las. Po ostatnich opadach piachy nawet dały się pokonać – i to na kolarzówce. Znalazłem nawet wrzosy, więc nie musiałem ograniczać się do kępek przy docelowej drodze. Tylko coś mi nie wychodziło fotografowanie ich. Nie zadowoliły mnie efekty. Ruszyłem dalej w kierunku drogi na dawnej linii kolejowej. Przyszły chmury i temperatura spadła do 20 °C. Potem standardową drogą wróciłem do Poznania zanim zdążyło się ściemnić.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, rowery / GT, terenowe

Tunel w Kowarach

  52.72  02:26
Zapowiadał się gorący dzień, ale szybko pojawiły się chmury. Za to ruch na drogach był absurdalnie duży i niebezpieczny. Ruszyłem na przełęcz Okraj. W Kowarach odbiłem na boczne drogi i dostałem się po rozkradzionych torach do dawnego tunelu kolejowego.
Śledziłem prognozę pogody i radar burzowy. Na Przełęczy Kowarskiej zdecydowałem się na odwrót. Pojawiło się dużo chmur, temperatura spadła do przyjemnej. Po drodze chwilę pomżyło, a ostatnie kilometry podjazdu pokonałem w towarzystwie drobnego deszczu. Rozpadało się na poważnie dopiero po dotarciu do bazy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / dolnośląskie, rowery / GT, wyprawy / Karkonosze 2024

Kategorie

Archiwum

Moje rowery