Wyjechałem z miasta. Mżawka tylko sporadycznie się pojawiała. Częściej podpiekało słońce. Jechałem wzdłuż masywu najwyższych szczytów Irlandii. Niestety na górze panowały słabe warunki pogodowe, więc nie wiem, czy za mgłą udało mi się dostrzec Carrauntoohil, najwyższy szczyt Irlandii, czy któraś z sąsiednich gór go przysłoniła.
Pokonałem większy podjazd i wróciłem na szlak EuroVelo 1. Ten doprowadził mnie wzdłuż doliny do kolejnej przełęczy. Na szczęście coś było z niej widać. Następny podjazd mogłem sobie darować, bo nie przyniósł niczego ciekawego.
Wróciłem nad ocean. Już wiedziałem, że będzie słabo. Po paru zakrętach wylało się mleko. Czasem jeszcze dało się coś dojrzeć, ale znów wiele straciłem. Najgorszy był podjazd we mgle. Wąsko, tłoczno i biało. Za nim dostałem się na wyspę Valentia. Skusiły mnie klify, chociaż rozważałem skrócić sobie drogę. Przez mgłę nie było widać wiele.
Dotarłem do jedynego w okolicy kempingu, przez co wyszło więcej kilometrów. Mgła opadła, ale zaczęło mżyć.
