Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Nagano

Dystans całkowity:1273.15 km (w terenie 0.48 km; 0.04%)
Czas w ruchu:73:57
Średnia prędkość:17.22 km/h
Maksymalna prędkość:58.47 km/h
Suma podjazdów:12137 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:67.01 km i 3h 53m
Więcej statystyk

Droga 184 zakrętów

47.2403:01
Dzień zaczął się słonecznie. Było czuć odrobinę rześkiego powietrza, ale trudno się jechało. Najpierw kawałek pod górę z widokami na Alpy i na pobliski wulkan, póki nie dojechałem do przełęczy. Tam zaczęła się droga w dół z ponumerowanymi zakrętami. Wzdłuż drogi biegła także linia kolejowa, której szczątki od czasu do czasu zauważałem, aż dojechałem do parkingu przy (chyba) dawnej stacji. Tam zorientowałem się, że zlikwidowali aż dwie linie. Pierwsza, najstarsza, została zamieniona na promenadę. Było mnóstwo zakazów dla rowerzystów, ale ślady świadczyły o pospolitej ignorancji Japończyków, czego bywam świadkiem na co dzień. Druga linia, zelektryfikowana, choć rdzewiejąca, została zastąpiona długim tunelem o mniejszym stopniu nachylenia, co usprawniło ruch pociągów.
Na dole było jeszcze więcej kolejowych akcentów. Wspiąłem się na ceglany wiadukt kolejowy. Gdy dostrzegłem ostrzeżenie o pijawkach, zauważyłem dwie rozgniecione w bucie i plamę krwi. Była stacja kolejki, choć ta nie wyglądała na czynną. Promenada nadal zakazywała wjazdu rowerem. Na jej końcu znajdowało się muzeum kolejnictwa, choć upał zniechęcał do zbliżania się do rozpalonego w słońcu żelaza. Widziałem szczyty o finezyjnych kształtach. Szkoda, że było tak piekielnie gorąco.
Kategoria Japonia / Gunma, Japonia / Nagano, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, góry i dużo podjazdów

Najrówniejsza droga w Japonii

69.1104:25
Było przyjemnie pochmurno, ale zanosiło się na deszcz. Najpierw musiałem wydostać się z okropnego miasta. Ta prefektura ma najgorsze chodniki dla rowerów, a ruch na drogach był ciężki. Dopiero na wale nad rzeką mogłem odetchnąć. Ale za to jaka tam była droga! Tak równego szlaku rowerowego nie widziałem w całej Japonii, a spędziłem tu na podróżach niemal dwa lata. Przejechałem kawał drogi zanim znów wróciłem do mozolnej przeprawy przez miasta. Niestety zaczęło kropić i im dalej na południe, tym kropiło mocniej. Jeszcze nieznaczny podjazd mnie spowalniał. Na szczęście rozpadało się, dopiero gdy dotarłem do hotelu.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Nagano, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Góry za mną

46.8202:33
Na niebie nie było ani jednej chmury, gdy się obudziłem. Zapowiadał się koszmarny upał, ale może wysokość sprawiała, że nie było najgorzej. Obfotografowałem wszystkie ośnieżone szczyty i skierowałem się do centrum prefektury – miasta Nagano. Pojawiło się kilka tuneli dających cień i odrobinę ochłody. Jeden nawet był płatny z dozwolonym wjazdem rowerem, co jest unikatem w Japonii, bo wszystkie płatne drogi są dostępne wyłącznie dla aut (popsuło mi to już kilka planów).
Wczoraj pękła kolejna szprycha, a dzisiaj mój napęd przeobraził się w ostre koło. Kaseta zablokowała się, że nie mogłem nawet dać spoczynku nogom bez zatrzymania lub podniesienia ich z pedałów. Nie udało mi się nic wymyślić i zacząłem rozważać wizytę w serwisie, ale po kilometrze jakby nigdy nic wróciło do normy. To jeszcze tylko wymienię szprychę i przez kilka dni będę miał spokój. Obręcz i tak jest popękana, więc nie opłaca mi się grzebać w piaście, do której pewnie dostała się woda.
Kategoria Japonia / Nagano, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Hakuba

52.8803:43
Było pochmurno z deszczową aurą. Ruszyłem na południe i po paru kilometrach pojawiły się pierwsze krople. Widziałem jednak koniec chmury. Za tunelem z kolei zrobiło się nieznośnie słonecznie. Im dalej w górę, tym było więcej słońca.
Droga prowadziła przez wiele długich tuneli i osłon przed spadającymi skałami. Dawały cień, ale było wąsko, a drogę okupowały głównie ciężarówki. Dalej na południe trafiłem na kilka bocznych dróg. Większość jednak zamknęli, prawdopodobnie ze względu na kosztowne utrzymanie.
W końcu dotarłem do centrum wioski, która była kurortem górskim. Co drugi dom oferował nocleg, niczym w Zakopanem. Największym zaskoczeniem były jednak góry. Potężny masyw Alp Japońskich pokryty śniegiem. Nie spodziewałem się takiego widoku, więc byłem pozytywnie zaskoczony. Jaka szkoda, że nie mogłem zostać na dłużej.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Nagano, Japonia / Niigata, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

5 cm na sekundę

60.9804:13
Kolejny gorący dzień. Postanowiłem pojechać po trasie zaproponowanej przez aplikację mapy.cz, jednak zdziwiłem się z podjazdu, którego miało nie być. Mimo to kontynuowałem, bo na mapie zauważyłem atrakcję. Wymagała dodatkowej wspinaczki po skałach, ale opłaciło się, bo dotarłem do wodospadu. Cała rzeka wyglądała niezwykle i na jej drodze stało takich atrakcji dużo więcej. Wolałem jednak oszczędzać nogi i wróciłem do jazdy.
Chcąc uniknąć dodatkowych podjazdów, wybrałem drogę krajową. Przegapiłem kilka interesujących miejsc, ale też zobaczyłem kilka innych, odwiedziłem dwie stacje drogowe, no i minąłem mnóstwo kwitnących drzew wiśni. Niektóre już nawet zgubiły większość płatków. Te z kolei opadają swobodnie z prędkością 5 cm na sekundę. Miło było się zatrzymać pod kilkoma drzewami i poobserwować, jak ulotne jest życie kwiatów.
Podjazdy się dłużyły. Przynajmniej mogłem przebierać w widokach z sakurą i zatrzymywać je na fotografii. Na ostatnich podjazdach rozpoznałem znajomą drogę. Potem dojechałem do dawnej wioski z tradycyjną architekturą.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, kraje / Japonia, Japonia / Nagano, Japonia / Gifu, góry i dużo podjazdów

Narai-juku

79.9904:54
Pora ruszać dalej na zachód. Poranek był bezchmurny i słoneczny, ale chłodny. Próbując znaleźć czysty widok na ośnieżone Alpy Japońskie, trafiłem na otwarte muzeum etnograficzne. Stały tam rekonstrukcje chat z okresów Heian (794–1185 n.e.), Jōmon (14.000–300 p.n.e.) i Kofun (300–538 n.e.). Zaskoczyły mnie te pierwsze, bo wyglądały najbardziej prymitywnie, a to najmłodszy okres z dziejów Japonii.
Dalsza droga też była usłana zabytkami, bo jechałem dawnym szlakiem handlowym Kiso-kaidō, na którym znajdowały się stacje. Obecnie na niektórych z tych stacji znajdują się dystrykty z zachowaną architekturą z tamtego okresu. Jedną ze stacji był Narai-juku, który obecnie jest chyba najrozleglejszym obszarem z tradycyjną architekturą. Przespacerowałem się po kilku uliczkach. Spotkałem bardzo mało turystów, ale wiele miejsc było jeszcze zamkniętych. Być może z powodu okresu zimowego trwającego do kwietnia, jak przeczytałem na jednej z tabliczek.
Przejechałem tunel, a po drugiej stronie słońce trochę bardziej prażyło. Białe góry zaglądały co jakiś czas do doliny, przez którą płynęła szumiąca rzeka. Widziałem kilka wodospadów, wiele pięknych widoków – zarówno w naturze, jak i architekturze. To był bardzo udany dzień.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, kraje / Japonia, Japonia / Nagano, góry i dużo podjazdów

Alpy, kolejny raz

59.7603:31
Było bardzo zimno, gdy wyszedłem, a miałem przed sobą długi zjazd. Zjeżdżałem powoli, bo szczypało w ręce. W końcu pojawiły się pierwsze promienie słońca. Na początek musiałem znaleźć jakieś śniadanie, bo źle skręciłem i nie dostałem się do tego samego sklepu, co wczoraj. Trafiłem na stację drogową, gdzie można kupić przeróżne lokalne produkty. Wziąłem bentō, czyli pudełko śniadaniowe, w którym był kotlet z ryżem i kapustą. Trafiłem na dużą ilość wasabi, czyli japońskiego chrzanu, z którego słynie ten region.
Miałem problem ze znalezieniem noclegu, więc kolejne miejsce znajdowało się bardzo blisko. Postanowiłem ponownie uderzyć do Azumino, by zobaczyć Alpy Japońskie. Wiatr nadal wiał z północy, dlatego nie jechałem zbyt daleko. I tak góry były widoczne dużo lepiej niż wczoraj.
Chciałem jeszcze zahaczyć o Matsumoto, by sfotografować tamtejszy właz studzienki kanalizacyjnej. Zazwyczaj te kolorowe znajdują się w centrach, a gdy zacząłem szukać jednej z nich, wróciłem do ścisłego centrum. Gdy w końcu znalazłem, czego szukałem, ruszyłem na północ. Wiatr miałem w plecy, więc słońce zaczęło przypiekać, zwłaszcza że miałem nieco pod górę. Prognozują przymrozki, więc liczę, że nie będą połączone z żadnym śniegiem.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, kraje / Japonia, Japonia / Nagano

Sałaciana droga

42.7303:04
Prognoza pogody zmieniła się i zamiast tygodnia deszczu będzie tydzień chmur. Dla mnie bomba, więc ruszyłem w dalszą drogę. Wyciągnąłem kawałek szkła z opony i zakleiłem dziurę, a potem zajrzałem do zamku, by go jeszcze raz zobaczyć przed opuszczeniem miasta.
Chciałem zobaczyć białe Alpy Japońskie, więc ruszyłem w kierunku Azumino. Tam wpadłem na szlak rowerowy biegnący wzdłuż kanałów nawadniających, będących dziedzictwem dawnej Japonii. Przejrzystość powietrza nie dawała najlepszych widoków, choć kawałek białych gór udało mi się dojrzeć. Nie pokonałem całego szlaku, bo wiał zimny wiatr. Zawróciłem i ruszyłem w kierunku mojego noclegu. Minąłem mnóstwo upraw rolnych i sadów, przejeżdżając po sałacianej drodze. Drugi raz byłem w tych okolicach. Odwiedziłem jeszcze ostatni sklep, za którym były już tylko domostwa rolników, i dotarłem do domu gościnnego. Nie wiem, jak ściągają tutaj turystów, ale może właśnie spokojem i bliskością natury. Zatrzymałem się kiedyś w podobnym miejscu przy plantacji herbaty.
Kategoria Japonia / Nagano, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Mokro, zimno, mgliście

82.0005:19
Lało. Mógłbym nic więcej nie pisać, bo niewiele poza tym się działo. Gdy ruszyłem, poczułem, że miałem za mało powietrza w tylnym kole, ale nie chciałem bawić się w łatanie mokrej dętki, więc tylko dopompowałem koło. Potem powtórzyłem to kilka razy, ale dziura była tak mała (może to nawet odkleiła się pierwsza w tym rowerze łatka, którą założyłem tuż przed wyprawą), że nadal wolałem chwilę się rozgrzać, pompując koło niż marznąć podczas łatania dziury. I tak w Japonii trudno jest o schronienie przed deszczem. Mimo wielomilionowego społeczeństwa, to w Norwegii łatwiej się znajdowało kawałek dachu, by chwilę odpocząć od deszczu.
Lało. Kałuże pochłaniały drogi. Buty zaskakująco przemokły odrobinę później niż wczoraj, ale odzież przeciwdeszczowa nie dawała rady z tym opadem. Po wielu podjazdach dotarłem do jeziora Suwa. Odniosłem wrażenie, że opad osłabł, ale może to był już etap akceptacji, że przemokłem i już nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Wybudowali lepszą drogę dla rowerów na kilku odcinkach wokół jeziora. Wciąż pamiętam, jak paskudny był ten kawałek na zachodzie.
Czekał mnie ostatni podjazd, na którym odrobinę mogłem się rozgrzać. Na wysokości 1000 m n.p.m. znów pojawiły się chmury. Droga niestety była bardzo ruchliwa, więc musiałem korzystać z chodnika dla rowerów, który był tylko odrobinę mniejszym złem. Temperatura spadła do 5 °C, a mgła nie znikała wraz z utratą wysokości. Zacząłem się obawiać, że prędzej zamarznę niż dotrę do celu, ale po kilku kilometrach sytuacja się poprawiła. Co więcej, nawet ulewa przeszła w tryb deszczu, a tuż przed centrum Matsumoto już tylko mżyło.
Po gorącej kąpieli doszedłem do siebie, wyszedłem coś zjeść i przespacerowałem się pod zamek. Ten miał fioletową iluminację. Ulewa wróciła, więc nie wiem, czy w takiej sytuacji nie zostanę tutaj na dłużej.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Nagano, Japonia / Yamanashi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Bez opony nie pojadę

67.7304:22
Od pewnego czasu mój rower męczył brak ciśnienia w oponach. Przed wyprawą po Tōhoku tylko w tylnej oponie, a po wyprawie również z przodu musiałem każdego dnia napompować koła przed podróżą. Kilka tygodni temu zauważyłem też lekkie przetarcia na bieżniku, ale po ostatnich deszczach stan opony przeraził mnie i dzisiaj doszło do najgorszego.
Zjadłem śniadanie w hotelu, a potem ruszyłem w drogę. Było chłodno i pochmurno, ale nie spodziewałem się deszczu. Wybierałem oczywiście drogi o obniżonym lub zerowym ruchu, chociaż nawet takie osiedlowe dukty potrafiły przynieść niespodzianki w postaci aut blokujących sobie przejazd na bardzo wąskiej drodze. Ale to Japonia. Tutaj nikt nie jest zawzięty i kto ma większe możliwości, szybko ustępuje drugiemu.
Miałem nieco ponad 10 km w nogach, gdy nagle usłyszałem syk. Przebita dętka, spędzonych kilka minut i co? Z łatki zrobił się balonik. Po napompowaniu koła, gdy już miałem ruszać, rzuciłem jeszcze okiem na wytarty bieżnik, a na nim balonik, jak to robi się z gumy do żucia. Tylko ten balonik pękł, a ja znów miałem kapcia. Co zrobić? Poszukiwania serwisu rowerowego na mapie zakończone fiasko, więc odwiedziłem pobliską pocztę. Pani mówiąca po japońsku pokierowała mnie do najbliższego serwisu, którego nie znalazłem. Nawet zrobiłem coś po raz pierwszy w Japonii i zatrzymałem przechodnia, pytając go o drogę. Niestety pani, choć wyglądająca na lokalną, nie miała pojęcia o sklepie rowerowym (nazywają go jitensha-ya). Dopiero na posterunku policji, który minąłem, policjant wskazał mi drogę do warsztatu samochodowego, w którym urzędował starszy człowiek (Japonia cierpi na starzejące się społeczeństwo, więc taki widok jest na porządku dziennym). Niestety opon do kolarzówek nie miał. Prawie dostałem oponę z bieżnikiem, ale niestety nie było mojego rozmiaru. Nie pozostało mi nic innego, jak rozebrać koło i załatać je po raz kolejny. Miły pan mechanik użyczył mi kawałka starej dętki, którą zatkałem powiększającą się dziurę w bieżniku. W podziękowaniu poczęstowałem go słodyczami z prefektury Miyagi i ruszyłem w dalszą drogę.
Przejechałem kilkadziesiąt kilometrów, tym razem w kompletnym odludziu. Tak bardzo, że nie spotkałem do końca żadnego sklepu i byłem tak głodny, że nie myślałem o niczym innym, jak o jedzeniu. Zatrzymał mnie jeszcze jeden kapeć. Guma przetarła się i trzeba było znowu powtórzyć proces łatania. Łatka na łatce, guma złożona dodatkowo w pół i znów miałem sprawne koło. Tym razem przesadziłem z ilością gumy, bo w feralnym miejscu opony zrobiło się takie zgrubienie, że rower podskakiwał co okrążenie koła. Ale jechałem i to było najważniejsze.
Do miasteczka Iwamura (mieszkańcy wciąż tak mówią o tym miejscu, choć od wielu lat jest to część miasta Ena) dotarłem po zmierzchu, a miałem taki piękny plan, aby zwiedzić okolicę. Na szczęście to już moja druga wizyta w mieście, i to w tym samym domu gościnnym, więc wiele nie przegapiłem. Chciałem tak właściwie pojechać w kierunku miasta Toyota, ale nie znalazłem noclegu, a ryzykować nie chciałem ze względu na wiejski charakter okolicy po drodze do Toyoty.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, na trzech kółkach, góry i dużo podjazdów, Japonia / Gifu, Japonia / Nagano, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery