Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2018

Dystans całkowity:634.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:31:13
Średnia prędkość:18.70 km/h
Maksymalna prędkość:58.92 km/h
Suma podjazdów:4250 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:57.66 km i 3h 07m
Więcej statystyk

Kwiecień 2018 (GT)

50.35
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Japonia, rowery / GT

Nowa opona na drogę

56.0502:43
Miałem chwilę, aby się przejechać gdzieś niedaleko i wypadło na południe od Sendai. Był ciepły, choć pochmurny dzień.
Przejechałem raptem parę kilometrów i usłyszałem syczenie. Powietrze uciekało z przedniego koła i okazało się, że klocek hamulcowy przetarł bok opony, którą ostatecznie rozerwało ciśnienie. Całe szczęście kilkaset metrów obok był serwis rowerowy. Japończyk przyniósł z zaplecza nową oponę. Miała dość duży bieżnik, choć nie tak duży, aby konkurować z moim starym Trekiem. Kilka minut później mogłem się cieszyć sprawnym rowerem. Stara opona nie podobała mi się od kilku tygodni, bo było widać na niej pęknięcia, chociaż założyłem ją relatywnie niedawno. Mam nadzieję, że to ostatni wydatek, przynajmniej do powrotu do Polski (mam to w planach w niedalekiej przyszłości).
Droga na południe nie przyniosła niespodzianek. No, może poza tym, że zajęła więcej czasu niż planowałem. Dojechałem do punktu docelowego, trafiłem na przypadkową świątynię i skierowałem się w drogę powrotną. Równie bezprzygodną. Udało mi się uchwycić kilka zdjęć odległych gór, które nadal były pokryte śniegiem. Znalazłem też kilka kwitnących drzew wiśni i to było tyle z tej wycieczki. Dorzucam jeszcze kilka zdjęć z miasteczka Ōgawara, które odwiedziłem kilka tygodni temu pociągiem, a także rok wcześniej na rowerze.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Wokół Sendai

32.6101:42
Dzisiaj krótko, bo chciałem sprawdzić nowy napęd i spisuje się bardzo dobrze. Znów zaczął mruczeć, bo wymieniłem również koło. W starym popękała obręcz przy nyplach, więc nie chciałem ryzykować rozkraczenia się w połowie trasy. Zamontowałem też hak, który kupiłem prawie rok temu.
Było pochmurno, ale padać miało dopiero wieczorem. Pojechałem na zachód i znalazłem po drodze kilka drzew sakury. Nie mogłem się oprzeć, aby nie sfotografować kwiatów. Miałem nadzieję odkryć nowe drogi w Sendai, ale znalazłem się na drodze, którą jechałem ze świątyni Jōgi Nyorai Saihō-ji. Coraz trudniej o jakiś ciekawy plan. A może za mało się staram. Wróciłem do domu wzdłuż rzeki Hirose-gawa. Jak zwykle, dorzucam też parę zdjęć z weekendu.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Zbliżenie na Matsushimę

46.3902:34
Prawdopodobnie ostatnia wycieczka przed wymianą napędu. Nawet nie wiem kiedy zdążył się tak zużyć, bo przez ostatnie tygodnie zauważalnie pogorszyła się wygoda jazdy. Była też kolejna okazja do przetestowania nowego obiektywu w aparacie, bo wysepki Matsushimy nadawały się do tego idealnie.
Ruszyłem najkrótszą drogą, ale wiosenny wiatr i tak mnie spowolnił. Dojechałem do parku Saigyō Modoshi no Matsu-kōen. Liczyłem na widok kwitnących wiśni, bo w Matsushimie okres kwitnienia przypada odrobinę później niż w Sendai, a ponieważ w Sendai większość drzew prawie przekwitła, to miałem nadzieję zastać drzewa w okresie rozkwitu. Rozczarowałem się, bo przybyłem za późno. Możliwe, że o parę dni. Parę deszczowych dni, podczas których deszcz strącił płatki z kwiatów. Szkoda, ale przynajmniej po drodze zauważyłem kilka drzew innej odmiany, więc mogłem się nacieszyć tą odrobiną radości.
Po centrum Matsushimy zrobiłem krótki spacer. Pojechałem wzdłuż wybrzeża, zatrzymując się na kilku wysepkach, aż dojechałem do miasta Shiogama. Odwiedziłem je w styczniu, gdy wybraliśmy się z Aki na market rybny, więc dorzucam też zdjęcia z tamtego okresu. Wspiąłem się również na chram Shiogama-jinja, do którego prowadzą długie schody. W sumie zrobiłem to po raz drugi, więc można porównać zdjęcia z zimy i wiosny. W drodze powrotnej trafiłem na kilka znajomych widoków i rozpoznałem drogę, którą przejechałem kiedyś w przeciwnym kierunku.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Wszystkiego po trochu z Sendai

12.7600:44
Dzisiaj wybrałem się na krótką przejażdżkę, aby pobawić się nowym obiektywem, który zmieniłem po dwóch latach od zakupu aparatu. Jako amator jestem z niego bardzo zadowolony.
Odwiedziłem serwis rowerowy, bo mój napęd powoli przestawał wyrabiać. Łańcuch coraz częściej przeskakiwał, a kółka przerzutki starły zęby. Kosztorys był wysoki, ale miałem nadzieję, że uda się coś wynegocjować, bo będąc w sklepie elektronicznym, udało mi się obniżyć cenę obiektywu. Na razie tylko złożyłem zamówienie na części.
Pojechałem do parku Tsutsujigaoka-kōen spotkać się z Aki, żeby zrobić trochę wspólnych zdjęć, jak rok temu, a potem jeszcze rzuciłem okiem na świątynię Dōjin-ji, której brama wejściowa zwróciła moją uwagę podczas poszukiwań miejsc do odwiedzenia w Sendai. Przespacerowałem się po pobliskim parku i wróciłem do domu. Sakura w większości przekwitła. Trzeba się spieszyć ze zdjęciami.
Dołączam do tego wpisu trochę zdjęć z ostatnich dni, jak również ze styczniowej wizyty, gdy przyleciałem do Sendai z Kyūshū bez roweru. Odwiedziłem wtedy chram Sendai Tōshō-gū w czasie śnieżycy, pokaz w wykonaniu strażaków, zamek czy świątynię Rinnō-ji.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kōshō-ji

19.9801:09
Hanami w Sendai trwa w najlepsze. Przy dobrej pogodzie spędziłem czas w kilku ogrodach i innych miejscach popularnych do podziwiania kwitnienia wiśni. Niektóre z tych zdjęć załączam w tym wpisie, a i dzisiaj też wybrałem się, aby uchwycić kilka kolejnych zdjęć sakury.
Odwiedziłem bramę chramu Sendai Tōshō-gū, a potem pojechałem do parku Tsutsujigaoka-kōen, w którym nadal trwało hanami. Dziesiątki ludzi spędzało czas w gronie znajomych pod kwitnącymi wiśniami, a na straganach z jedzeniem można było dostać coś smacznego.
Kilka dni temu zauważyłem pagodę, więc dzisiaj spróbowałem się do niej dostać. Świątynia Kōshō-ji mieści tę niewielką, 5-dachową pagodę otoczoną zabudową miejską. Coś jak tokijska świątynia Sensō-ji. Dowiedziałem się też, że frontowa brama do świątyni stała kilka wieków wcześniej przed zamkiem.
Pojechałem jeszcze do ruin zamku, zahaczając po drodze o park Nishi-kōen. Na zamku wiśnie prawie przekwitły, ale wciąż można było spotkać ludzi spędzających czas na pikniku pod drzewami.

Kategoria za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Sendai. Który to już raz?

72.5903:54
Po raz kolejny ruszyłem w kierunku Sendai. Byłem tam tyle razy, że straciłem rachubę. Do pokonania miałem górę. Pogoda była nie najgorsza. Wiatr w plecy i odrobina słońca.
Niedaleko szczytu złapałem kapcia. Dziura tak mała, że już miałem iść z dętką do wodospadu, który szumiał obok, ale całe szczęście znalazłem ją. W międzyczasie naszła dziwna chmura z przejeżdżającego auta. Smród palonego plastiku. Już myślałem, że ktoś się popisuje, bo w Japonii takich delikwentów też się spotyka. Okazało się, że dostawczak miał usterkę i kopcił z wydechu gorzej niż parowóz na pełnych obrotach. Aż inne auta się zatrzymały, bo nikt nie wiedział, co się wydarzy. Kierowca zatrzymał się, jeszcze kilka razy próbował odpalić silnik, ale za każdym razem ta sama biała chmura ziała z wydechu niczym ogień z paszczy smoka na niejednym filmie fantasy. Naprawiłem koło i pojechałem dalej, a dostawczak jak stanął, tak się nie ruszał.
Znalazłem się w Sendai. Drzewa wiśni znów kwitły. Jedna góra dzieli tak wiele, bo po drugiej stronie jeszcze brakuje tygodnia albo dwóch do rozkwitu. Pojechałem w jedno miejsce, które było chętnie fotografowane. Latarnia pod kwitnącą wiśnią przyciągnęła kilka osób. Udało się i mnie zrobić kilka zdjęć.
Pojechałem dalej na północ, mijając chram Sendai Tōshō-gū, na wejściu którego stoi moja ulubiona brama torii. W zeszłym roku trafiłem dwukrotnie na plan zdjęć szkolnych. W tym nie miałem tego szczęścia, ale może byłem za późno, bo kwiaty wiśni zdążyły zrobić się białe. Mimo to brama wciąż była piękna.
Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Yamagata z niespodzianką

78.6104:26
Kolejny dzień ze słabą przejrzystością powietrza. Było ciepło, ale widoki mnie nie zadowalały, więc nie wyciągałem często aparatu. Dopiero po przejechaniu niewielkiej góry zrobiło się ciekawiej. Zatrzymałem się w Yamagacie, bo miasto jest znane z makaronu soba. Zjadłem ciepły posiłek i ruszyłem dalej.
Zaczęły mnie martwić ciemne chmury na horyzoncie. Nagle, gdy wyjeżdżałem z Yamagaty, nadszedł front niżowy. Temperatura spadła o 15 stopni, a po kilku kilometrach jazdy zaczęło kropić. Opad narastał z każdym kilometrem. Dołączając do tego temperaturę odczuwalną bliską zeru (na termometrze było 5 °C), był to jeden z najgorszych dni od czasu wizyty pod deszczowym i śnieżnym Fuji-sanem.
Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Rok na obczyźnie

68.4803:30
Ale ten czas leci. Dokładnie rok temu wsiadłem do samolotu i 19 godzin później znalazłem się w Japonii. Od tamtej pory spędzałem mój najbardziej aktywny w życiu czas, jeżdżąc na rowerze i poznając kulturę. Przejechałem od tamtej pory prawie 16 tys. km, z czego 65% z przyczepką, a 14,5 tys. km po samej Japonii (był jeszcze Tajwan). Przedłużyłem mój pobyt i teraz nie wiem kiedy wrócę.
Dzisiaj krótko, bo i droga krótka. Miałem przedostać się przez jedną górę do kolejnego miasta. Droga z początku prosta, a potem z podjazdami i tunelami. Straciłem rachubę ile ich było, ale za ostatnim, 4-kilometrowym, był już tylko zjazd w dół. Z początku nawet pojechałem blisko 60 km/h, ale pojawił się wiatr i musiałem zwolnić. Było też sporo śniegu, nawet 2 metry, chociaż nie wiem, czy pod spodem nie było jakichś obiektów. Dojechałem do Yonezawy i zatrzymałem się w hotelu.

Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukushima, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Aizu-Wakamatsu

124.1406:09
Słońce przesłaniała warstwa chmur, ale temperatura nie była niska. Do południa zdążyła wyrównać się z wczorajszą.
Na początek musiałem zjechać w dół, co nie było cieszące, bo zaraz rozpoczynał się podjazd. Pierwszą atrakcją okazały się bramki przed płatną drogą. Nie widziałem znaku drogi ekspresowej ani zakazu wjazdu rowerem, ale nie ciekawiła mnie wysokość opłaty, toteż zjechałem na chodnik, który mnie poprowadził w różne miejsca. Najpierw do niewielkiej kaskady. Potem minąłem kładkę dla pieszych, ciasny tunel (pomyśleć, że kiedyś przejeżdżały przez niego auta) i znalazłem koniec drogi. To sobie pojechałem. Wspiąłem się do punktu widokowego, aby spojrzeć na przyczynę blokady, bo na mapie biegła dalej. Okazało się, że skarpa, po której prowadziła droga, osunęła się. Nie było więc mowy nawet o próbie kontynuowania. Zawróciłem do kładki i tutaj, po raz kolejny, był plus dla zestawu rower plus przyczepka. Do kładki prowadziły schody, więc najpierw zniosłem przyczepkę, a potem rower, i od razu mogłem jechać.
Znalazłem się w dzielnicy Nikkō, która bardziej przypominała wymarłe miasteczko. Wzdłuż rzeki stały kilkunastopiętrowe hotele. W kilku widziałem światła, więc może nawet były czynne. Gorące źródła, które się tam znajdowały musiały w dawnych czasach przyciągać tysiące ludzi. Na postojach widziałem na starych zdjęciach dziesiątki uśmiechniętych twarzy. Może po prostu przyjechałem nie w porę?
Przejechałem obok tamy tworzącej jezioro Ikari-ko. Trwały prace nad budową elektrowni wodnej. Prawdopodobnie z tego powodu spuszczono całą wodę z jeziora. Wyglądało to dziwnie, niczym po katastrofie ekologicznej. Przez środek jeziora płynęła rzeka, która wydrążyła w mule głębokie koryto. Ciekawe jak taka ilość materiału ma wpływ na stan rzeki poniżej tamy.
W końcu wjechałem na szczyt góry stojącej na mojej drodze i został długi zjazd. Próbowałem znaleźć drogę, którą jechałem rok wcześniej (jak ten czas leci), ale wtedy trochę kombinowałem, aby uciec od aut. Dzisiaj miałem mniej szczęścia, bo ruch był dużo większy. Może to dzięki porze dnia, bo o zmierzchu zaczęło być luźniej. Dotarłem do miasta Aizu-Wakamatsu, rzuciłem okiem na słabo oświetlony zamek, który chodził po mojej głowie podczas poprzedniej wizyty w mieście, i zatrzymałem się w hotelu.
Kategoria za granicą, z sakwami, setki i więcej, po zmroku i nocne, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukushima, Japonia / Tochigi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery