Wróciłem się do miasta, by przejechać Podniebną Drogę (Sky Road). Słońce dodało blasku widokom, więc to był udany punkt programu. Potem przemierzałem skaliste wybrzeża, krasowe krajobrazy, aż dotarłem do Parku Narodowego Connemara. Jako że najbliższy kemping miałem niedaleko, to postanowiłem spędzić kawałek dnia na trekkingu. Zostawiłem rower na parkingu i ruszyłem na szlak.
Miałem różne pomysły na przejście szlaków. W pierwotnym pomyśle chciałem zrobić krótką pętlę, ale spacer do rozstaju szlaków poszedł mi tak dobrze, że postanowiłem ruszyć na szczyt. Przeraźliwie wiało. Niektórzy się wycofywali, ale mnie taki wiatr nie był straszny. Wszedłem na sam szczyt Binn Ghuaire (z irlandzkiego Szczyt Guaire'a; angielska nazwa tłumaczy się jako Diamentowe Wzgórze). 442 m n.p.m., więc nic imponującego, ale to najwyższy szczyt, na jaki wdrapałem się w Irlandii. Słońce nie przystroiło widoków, ale też nie padało.
Schodzenie było bardzo wymagające, ale powrót do jazdy poczułem równie trudno. Na szczęście kemping nie był daleko. Do tego miałem już z wiatrem. Na miejscu dostałem propozycję rozbicia się z widokiem na plażę, ale za mocno wiało. Potem wybrałem się tylko na spacer po tej plaży.
