Dzisiaj niespodziewanie przyszło rozpogodzenie, wyszło słońce, zrobiło się po prostu gorąco. Z ogromną przyjemnością wyszedłem na rower po ostatnich deszczowych dniach.
Ruszyłem w nowe rejony – w kierunku lotniska na wschodzie. Z początku jechałem standardową trasą sprzed kilku dni, ale potem już wzdłuż wybrzeża o słonecznych plażach, białym piasku i turkusowej wodzie. Czuć było lato w powietrzu.
Dojechałem do Parku Amami, centrum przyrody i kultury wyspy. Trochę opustoszałe miejsce, choć parking może pomieścić sporą liczbę aut. Wewnątrz spotkałem tylko kilku odwiedzających. Do wyboru było parę atrakcji, a także restauracja i sklepik. Wszedłem do sklepiku po kilka pocztówek, w restauracji nie pachniało najlepiej, więc nie wchodziłem do środka, a z atrakcji nie skorzystałem, bo kończyła mi się gotówka, a na wyspie nie mogłem trafić na bankomat obsługujący moją kartę. Musiałem więc rozważnie wydawać ostatnie pieniądze do czasu opuszczenia wyspy.
Północna część Ōshimy, jak w skrócie nazywana jest ta wyspa, była mniej górzysta, mniej zalesiona. Mijałem za to więcej pól uprawnych i zabudowań rozsianych wzdłuż dróg. Zobaczyłem również więcej atrakcji turystycznych, ośrodków rekreacyjnych i sportowych. Trafiłem też na pierwszy chrześcijański cmentarz. Do tej pory spotykałem olbrzymią liczbę kościołów, ale bez cmentarzy. Na wyspie wyjątkowo dominują shintoizm i chrześcijaństwo, nie widziałem żadnej świątyni buddyjskiej.
Dotarłem na północny kraniec wyspy, gdzie stała latarnia. Wspiąłem się na wzgórze, na którym stała, ale wiatr szybko mnie stamtąd przegonił. Zacząłem powrót. Przejechałem wzgórze i tam niespodzianka. Chmury, widoczne do tamtej pory na horyzoncie, przeniosły się nad wyspę. Całe szczęście wiatr trochę mi pomagał w powrocie. Temperatura utrzymywała się stała na poziomie 18 °C. Spadło kilka kropel deszczu, ale na tym się skończyło. Po pewnym czasie słońce znów się pokazało i dojechałem do domu gościnnego. Dzisiaj kwiaty śliwy jakoś tak ponuro wyglądały. Chyba powoli zaczynają przekwitać.