Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Kagoshima

Dystans całkowity:612.88 km (w terenie 0.30 km; 0.05%)
Czas w ruchu:35:28
Średnia prędkość:17.28 km/h
Maksymalna prędkość:56.53 km/h
Suma podjazdów:6885 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:68.10 km i 3h 56m
Więcej statystyk

Północna Ōshima

89.1204:22
Dzisiaj niespodziewanie przyszło rozpogodzenie, wyszło słońce, zrobiło się po prostu gorąco. Z ogromną przyjemnością wyszedłem na rower po ostatnich deszczowych dniach.
Ruszyłem w nowe rejony – w kierunku lotniska na wschodzie. Z początku jechałem standardową trasą sprzed kilku dni, ale potem już wzdłuż wybrzeża o słonecznych plażach, białym piasku i turkusowej wodzie. Czuć było lato w powietrzu.
Dojechałem do Parku Amami, centrum przyrody i kultury wyspy. Trochę opustoszałe miejsce, choć parking może pomieścić sporą liczbę aut. Wewnątrz spotkałem tylko kilku odwiedzających. Do wyboru było parę atrakcji, a także restauracja i sklepik. Wszedłem do sklepiku po kilka pocztówek, w restauracji nie pachniało najlepiej, więc nie wchodziłem do środka, a z atrakcji nie skorzystałem, bo kończyła mi się gotówka, a na wyspie nie mogłem trafić na bankomat obsługujący moją kartę. Musiałem więc rozważnie wydawać ostatnie pieniądze do czasu opuszczenia wyspy.
Północna część Ōshimy, jak w skrócie nazywana jest ta wyspa, była mniej górzysta, mniej zalesiona. Mijałem za to więcej pól uprawnych i zabudowań rozsianych wzdłuż dróg. Zobaczyłem również więcej atrakcji turystycznych, ośrodków rekreacyjnych i sportowych. Trafiłem też na pierwszy chrześcijański cmentarz. Do tej pory spotykałem olbrzymią liczbę kościołów, ale bez cmentarzy. Na wyspie wyjątkowo dominują shintoizm i chrześcijaństwo, nie widziałem żadnej świątyni buddyjskiej.
Dotarłem na północny kraniec wyspy, gdzie stała latarnia. Wspiąłem się na wzgórze, na którym stała, ale wiatr szybko mnie stamtąd przegonił. Zacząłem powrót. Przejechałem wzgórze i tam niespodzianka. Chmury, widoczne do tamtej pory na horyzoncie, przeniosły się nad wyspę. Całe szczęście wiatr trochę mi pomagał w powrocie. Temperatura utrzymywała się stała na poziomie 18 °C. Spadło kilka kropel deszczu, ale na tym się skończyło. Po pewnym czasie słońce znów się pokazało i dojechałem do domu gościnnego. Dzisiaj kwiaty śliwy jakoś tak ponuro wyglądały. Chyba powoli zaczynają przekwitać.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Do tamy i z powrotem

49.8302:51
Dzisiaj nie padało, choć pojawiło się ostrzeżenie o 4-metrowych falach. Całe szczęście nie widziałem tak dużych. Wybrałem się wzdłuż wybrzeża, aby zobaczyć miejsca, które 2 dni temu widziałem w deszczu.
Na początek zamiast pojechać tunelem, wybrałem się drogą górską w nadziei na lepsze widoki. Nie było ich za wiele, ale zboczyłem kawałek do plaży. Prawdopodobnie popularny kurort na wyspie, ale obecnie poza sezonem. Zaglądali tam jedynie pracownicy remontujący muszlę koncertową oraz przypadkowi turyści, tacy jak ja.
Miałem okazję zobaczyć jeszcze raz te same widoki, choć bez deszczu odrobinę potraciły na uroku. No ale bez parasolki i z butami pełnymi wody nie miałem wtedy ochoty się zatrzymywać. Dzisiaj za to turkusowe wybrzeża były dużo bardziej jaskrawe. Zobaczyłem też dawne budynki do przechowywania lokalnych plonów (Boregura według znaku, Gunkura według map oraz Arakura według elektronicznego tłumacza).
Doszła godzina, gdy chciałem wracać. A żeby nie jechać po własnym śladzie, ruszyłem w głąb lądu. Niestety z dróg na mapie zostały tylko ścieżki. Nie chciałem powtarzać błędu z Półwyspu Kii, więc skończyło się na dojeździe do tamy i powrocie po własnym śladzie. Zwłaszcza że na wyspie żyją jadowite węże. Z widoku Street View wynika, że można jakoś przejechać przez wyspę, ale drogi są bardzo terenowe, więc w sumie dobrze zrobiłem, nie wjeżdżając na żadną.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Z widokiem na zatokę

50.8202:58
Dzisiaj padało trochę mniej – to tak w dużym skrócie. Rano słyszałem deszcz za oknem, więc przedłużałem wyjście prawie do południa. W sumie nie planowałem roweru na dzisiaj, ale prognoza pogody stała się dość optymistyczna. Temperatura też nie była najgorsza.
Przez pół godziny jechało się nawet przyjemnie, ale potem dopadły mnie pierwsze krople, które przerodziły się w deszcz. Schowałem się w jedynym możliwym miejscu – pod drzewem. Nie padało długo, ale drogi zrobiły się mokre. Potem do tanga dołączył wiatr z północy. Temperatura odczuwalna spadła znacznie. Dostałem się na północ półwyspu i przestało padać. Połowę drogi towarzyszyły mi olbrzymie fale. Byłyby dobre dla amatorów sportów wodnych, gdyby nie skały ukryte w wodzie..
Wczoraj cieszyłem się z pojedynczych drzew kwitnącej śliwy, a dzisiaj trafiłem na całą drogę obsadzoną tymi drzewami. Ciekawe ile z kolei jest drzew wiśni, które czekają na rozkwit.
Na drodze do celu pozostał tylko podjazd. Był ciężki i na jego szczycie nie było żadnych widoków. Z ubolewaniem zjeżdżałem na dół, rozglądając się jeszcze za prześwitem między drzewami, aż trafiłem na parking z widokiem na zatokę. Potem mogłem spokojnie wrócić do domu. Szkoda, że nie ma dokładnej mapy turystycznej wyspy, bo pewnie wiele rzeczy umyka mojej uwadze.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Od zmroku do zmroku po wyspie

157.6909:41
Była 5 rano, gdy znalazłem się na wyspie Amami-ōshima. Panował zmrok, ale nie przeszkadzało mi to. Pojechałem do domu gościnnego zostawić bagaż (właściciele zapraszali mimo tak wczesnej godziny), a potem rozpocząłem swój plan.
Zaskakująca była temperatura, która dochodziła do 18 °C. Pojechałem na początek drogą krajową wzdłuż wyspy, bo o tak wczesnej porze było pusto. W powietrzu czułem wilgoć, a gdy się przejaśniło, zaskoczyła mnie otaczająca zieleń. Prawdę mówiąc, nie rozważałem tej opcji, ale znalazłem się na tropikalnej wyspie.
Chciałem zobaczyć wschód słońca, jednak mogłem tylko pomarzyć. Całe niebo pokrywały chmury. Zauważyłem za to kwitnące drzewa śliwy. Wygląda na to, że już wkrótce zaczną kwitnąć wiśnie. Jak ten czas szybko leci, raptem 9 miesięcy temu podziwiałem kwitnienie sakury w Sendai. No ale to inny klimat, stąd wyższa temperatura i inny okres zakwitu.
Gdy dojechałem na południe wyspy, wyszło słońce i zrobiło się gorąco, ale spadło też kilka kropel deszczu. Prognoza pogody przewidywała słoneczny dzień, chociaż niebo pełne chmur trochę temu przeczyło. Mając całą niedzielę, chciałem zobaczyć jak najwięcej na południu wyspy, ale po którymś podjeździe ostatecznie zawróciłem. Zjadłem obiad i pojechałem na północ, aby odkryć nowe drogi.
Na tej małej wysepce (mimo że to siódma wyspa Japonii pod względem wielkości) jest przynajmniej setka tuneli. Prawie wszystkie mają szeroki chodnik, czasem nawet 3-metrowy. Zaledwie dwa spotkane tunele nie miały żadnego pobocza. Z pewnością ułatwiają życie, zwłaszcza mnie. A jak posłuchać rzężenia aut na podjazdach to im też służą. W kilku miejscach przydałoby się kilka kolejnych skrótów przez góry, bo na wielu podjazdach nie było widoków i tylko spowalniały podróż. Widziałem też jeden tunel w budowie. Za kilkadziesiąt lat pewnie będzie można przejechać wokół wyspy bez niepotrzebnych podjazdów.
Rozpadało się. Zatrzymałem się chyba w starej szkole, a na wyspie jest ich zadziwiająco dużo. Tylko jeszcze nie miałem okazji spotkać żadnego dziecka. Podziwiając kwiaty kolejnej śliwy i jedząc kanapki, czekałem na przejaśnienie. Pół godziny później deszcz zelżał i ruszyłem. Niestety na podjeździe znów zaczęło lać. Nie miałem się gdzie schować, więc nie zatrzymywałem się. Trafiłem na kilka zadaszeń, więc przeczekiwałem momenty, gdy deszcz się nasilał, ale ogólnie temperatura spadła jedynie do 15 °C, jechało się nie najgorzej, nawet z butami pełnymi wody. Żałowałem tylko, że nie miałem zbyt wielu okazji do zrobienia zdjęć, bo było wiele pięknych widoków, ale wyciąganie aparatu w deszczu to dość głupi pomysł.
Deszcz nie ustawał, wkrótce zapadł zmierzch, a ja nie mogłem się doczekać powrotu do suchego miejsca. Odliczałem kolejne kilometry. Nawet znalazłem tunel, którego nie było na mapie i dzięki temu oszczędziłem sobie ostatni podjazd. U celu deszcz był tak silny, że dostałem ostrzeżenie z aplikacji wczesnego ostrzegania. Prognoza pogody na najbliższe dni przewiduje ciągłe deszcze. A w mojej głowie zrodziło się tyle planów. Myślałem też, że będzie to moja rekordowa trasa po Japonii. Cóż, była, ale raptem kilka kilometrów więcej niż wycieczka do Hikone.
Kategoria góry i dużo podjazdów, po zmroku i nocne, setki i więcej, za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kagoshima

18.3501:16
W końcu mogłem się wyspać. Nie planowałem uciekać nigdzie za miasto, bo wieczorem czekała mnie długa podróż. Wcześniej jednak ruszyłem na podbój Kagoshimy.
Skierowałem się chyba do najciekawszego regionu, jaki znalazłem na planie. Na początek trafiłem do dawnej posiadłości obcokrajowców (Ijinkan). Jeden budynek o wystroju sprzed stu lat. Nie było za dużo do oglądania, więc szybko pojechałem dalej, trafiając na zabudowania, które spostrzegłem podczas pierwszej wizyty w Kagoshimie. Nie miałem wtedy czasu, aby się zatrzymać. Dzisiaj miałem go dużo i okazało się, że w pierwszym budynku znajdowała się sieć kawiarni, która mało mnie interesowała, ale w drugim była fabryka i galeria wyrobów ze szkła. Co najciekawsze, produkcję szkła Satsuma Kiriko można było zobaczyć na własne oczy. Mogłem prześledzić poszczególne etapy tworzenia niezwykłych przedmiotów, które potem trafiają do galerii, a stamtąd do rąk zainteresowanych klientów. Ceny są wysokie, bo za jedną szklankę można zapłacić nawet kilka tysięcy złotych. Moją uwagę zwróciła miseczka za 50 tys. zł. Osoby o słabych nerwach nie powinny odwiedzać tamtej galerii, aby nie zemdleć i nie stłuc czegoś wartościowego.
Tuż obok znajdował się ogród Sengan-en. Wstęp był bardzo drogi, ale wynikało to z tego, że ogród zajmował rozległy obszar. Dostępne były sklepiki z lokalnymi produktami, duży ogród, na środku którego stała rezydencja. Niestety w remoncie, a i wstęp do niej wymagał dodatkowej opłaty. Dodatkowo można było się wspiąć na zbocze góry, gdzie niegdyś stały dwa pawilony, z których rozciągał się widok na górę Sakurajima. Po dziś dzień ostały się tylko widoki, więc wspiąłem się tylko na chwilę, bo wulkan jest widoczny z prawie całego miasta. Spędziłem w ogrodzie ponad 2 godziny i była pora ruszać dalej.
Prawie zapomniałbym, że bilet wstępu do ogrodu upoważniał również do wejścia do muzeum Shōko Shūsei-kan. Działa ono prawie od stu lat i mieści w sobie eksponaty prezentujące postęp technologiczny, jaki nastąpił w Kagoshimie. Poszedłem tam tylko na chwilę, bo było tłoczno, i pojechałem do centrum.
Odwiedziłem jeszcze port, bo bilet można kupić tylko w dniu rejsu. Moim środkiem transportu miał być prom, więc pojechałem najpierw tam. Było za wcześnie i jeszcze nie otworzyli kas, więc skierowałem się do centrum. Miałem plan, aby pozwiedzać jeszcze coś w mieście, ale ostatecznie zrobiłem zakupy i zorientowałem się, że zrobiło się późno. Odebrałem z hostelu bagaż, który zostawiłem, aby nie targać go po mieście i wróciłem do portu, gdzie zapłaciłem za odprawę roweru i w ostatnich minutach limitu czasowego wjechałem na pokład, aczkolwiek byłem jednym z pierwszych pasażerów.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Japoński wiatr

53.8903:27
Temperatura nadal trzyma się nisko. Właściciel hostelu powiedział, że jest bardzo zimno, chociaż za bardzo tego nie odczułem. Poczułem za to wiatr, który nieustannie wiał. Dzisiaj był o tyle problematyczny, że całą drogę dmuchał w twarz.
Ciekawostką na dzisiaj będzie Chiringa-shima. Wyspa znajduje się ok. 800 metrów od wybrzeża i jest o tyle ciekawa, że przez kilka godzin podczas odpływu można się na nią dostać pieszo po wydmie uformowanej przez prądy morskie. Ta atrakcja nie jest jednak dostępna zimą, bo są inne prądy. Tak że tylko popatrzyłem sobie na wyspę i pojechałem dalej.
Wiatr nie ustawał i zrobiło mi się zimno. Natrafiłem na stację drogową (Michi-no-Eki), gdzie poza lokalnymi produktami można zjeść coś w restauracji. Pojadłem, ogrzałem się i gdy wyszedłem, na niebie pojawiło się słońce. Odrobina ciepła towarzyszyła mi do końca podróży. Wąska droga wzdłuż wybrzeża nie była najlepszym miejscem dla rowerzysty, ale sam tego chciałem. Po górach nie miałem ochoty jechać. Dzisiaj zatrzymałem się w innym hostelu, bo w poprzednim zabrakło miejsc.
Kategoria kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Pomiędzy wulkanami

80.2204:36
Temperatura wzrosła dzisiaj raptem o jedną kreskę. Z doniesień pogodowych dowiedziałem się, że śnieg zasypał wschód Japonii. Zabawne, bo gdy byłem na wschodzie 2 tygodnie temu to zasypało zachód. Ja to mam szczęście. Ale może nie powinienem zapeszać.
Miałem wiele planów na najbliższe dni. Mogłem pozostać w Kagoshimie, podzielić podróż na dwa lub trzy dni. Wybrałem opcję drugą i ruszyłem na południe. Trochę przez góry, aby móc urozmaicić sobie podróż i nie wracać nazajutrz po własnym śladzie. A co planuję, o tym za kilka dni.
Było wietrznie, w sumie kolejny już dzień. Pojechałem w góry takimi drogami, że nikt nie chciał tamtędy jeździć. Miałem całe dwa metry szerokości drogi dla siebie; ale nie jechałem środkiem, bo jednak było za dużo zakrętów, zza których mogło coś wyjechać. Góra nie była wymagająca, toteż szybko na nią wjechałem. Potem trochę zjazdów i podjazdów, które mogłem ominąć, gdybym przyłożył się do planowania. Ledwo za górami schował się wulkan Sakurajima, a na horyzoncie pojawił się kolejny – Kaimon-dake. Niższy niż pierwszy, ale dużo piękniejszy.
Dojechałem do hostelu prowadzonego przez ekscentrycznego Japończyka. Lista zasad obowiązujących w obiekcie była taka sama jak w każdym innym tego typu, ale właściciel zrobił z nich problem i przedstawił wszystkie strasznie drobiazgowo, przez co komentarze na jego profilu na Airbnb skupiają się właśnie na tych zasadach.
Szkoda, że miałem pracę do wykonania, bo dowiedziałem się, że w pobliżu znajduje się niezwykły onsen – suna-mushi, czyli woda zastąpiona piaskiem. Para wodna przenika między kryształkami piasku, docierając do skóry. Zapomniałem wspomnieć, że w trakcie kąpieli „kąpiący się” jest zakopywany w piasku. Z pewnością ciekawe doświadczenie.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Sakurajima

53.1203:03
Kapeć okazał się poważniejszy niż myślałem. Były to łącznie 4 dziury, a właściwie 2 „snejki”. Łatanie nie poszło mi najokazalej, bo jedna łatka się odkleiła w trakcie naprawy. Za krótko odczekałem przed przyklejeniem jej i dopiero za drugim razem się udało. Miałem jeszcze wrażenie, że powietrze uciekało po założeniu koła, ale całe szczęście były to tylko zwidy.
Trafiłem na las bambusowy. Podobno wietrzna pogoda jest najlepsza, aby w takim lesie się znaleźć. Według mnie jest to najgorsza pora, bo odgłos jest jakby cały las chciał się na mnie zawalić. Nic przyjemnego.
W pewnym momencie zauważyłem coś w powietrzu. Na początku pomyślałem, że to pyłek z drzew, ale potem przyszło mi do głowy, że w pobliżu jest Sakurajima, jeden z aktywnych wulkanów. Dopiero gdy zatrzymałem się, aby pobrać próbkę, zrozumiałem, że to śnieg. Cóż, było zimno. Potem dowiedziałem się, że w reszcie kraju sypnęło porządnie.
Dojechałem do zatoki, skąd wzdłuż wybrzeża dostałem się do Kagoshimy. Całą drogę miałem widok na wspomniany już wulkan. Pojawiło się też więcej palm. Dzisiaj zatrzymałem się w hostelu.
Kategoria kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kapeć u celu

59.8403:14
Z powodu deszczu zrobiłem sobie dzień wolnego i zwiedziłem miasto Hitoyoshi. Dzisiaj miałem się tylko dostać bardziej na południe. Nie mam za dużo do opisywania, bo droga nie była wymagająca. Wciąż czułem obolałe mięśnie po górach sprzed dwóch dni.
Było wietrznie i chłodno. Chyba gonił mnie deszcz, bo spadło kilka kropel, a w oddali było widać szary horyzont. Nic mnie na szczęście nie dopadło... poza kapciem. Raptem 2 kilometry przed celem straciłem powietrze w tylnym kole. Pompowanie nic nie pomagało, ale nie miałem siły na zabawę. Dopchałem rower do mojego miejsca noclegowego. Zajęło mi to pół godziny, ale pewnie tyle samo spędziłbym na łataniu dziury.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Kumamoto, Japonia / Kagoshima, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery