Skierowałem się chyba do najciekawszego regionu, jaki znalazłem na planie. Na początek trafiłem do dawnej posiadłości obcokrajowców (Ijinkan). Jeden budynek o wystroju sprzed stu lat. Nie było za dużo do oglądania, więc szybko pojechałem dalej, trafiając na zabudowania, które spostrzegłem podczas pierwszej wizyty w Kagoshimie. Nie miałem wtedy czasu, aby się zatrzymać. Dzisiaj miałem go dużo i okazało się, że w pierwszym budynku znajdowała się sieć kawiarni, która mało mnie interesowała, ale w drugim była fabryka i galeria wyrobów ze szkła. Co najciekawsze, produkcję szkła Satsuma Kiriko można było zobaczyć na własne oczy. Mogłem prześledzić poszczególne etapy tworzenia niezwykłych przedmiotów, które potem trafiają do galerii, a stamtąd do rąk zainteresowanych klientów. Ceny są wysokie, bo za jedną szklankę można zapłacić nawet kilka tysięcy złotych. Moją uwagę zwróciła miseczka za 50 tys. zł. Osoby o słabych nerwach nie powinny odwiedzać tamtej galerii, aby nie zemdleć i nie stłuc czegoś wartościowego.
Tuż obok znajdował się ogród Sengan-en. Wstęp był bardzo drogi, ale wynikało to z tego, że ogród zajmował rozległy obszar. Dostępne były sklepiki z lokalnymi produktami, duży ogród, na środku którego stała rezydencja. Niestety w remoncie, a i wstęp do niej wymagał dodatkowej opłaty. Dodatkowo można było się wspiąć na zbocze góry, gdzie niegdyś stały dwa pawilony, z których rozciągał się widok na górę Sakurajima. Po dziś dzień ostały się tylko widoki, więc wspiąłem się tylko na chwilę, bo wulkan jest widoczny z prawie całego miasta. Spędziłem w ogrodzie ponad 2 godziny i była pora ruszać dalej.
Prawie zapomniałbym, że bilet wstępu do ogrodu upoważniał również do wejścia do muzeum Shōko Shūsei-kan. Działa ono prawie od stu lat i mieści w sobie eksponaty prezentujące postęp technologiczny, jaki nastąpił w Kagoshimie. Poszedłem tam tylko na chwilę, bo było tłoczno, i pojechałem do centrum.
Odwiedziłem jeszcze port, bo bilet można kupić tylko w dniu rejsu. Moim środkiem transportu miał być prom, więc pojechałem najpierw tam. Było za wcześnie i jeszcze nie otworzyli kas, więc skierowałem się do centrum. Miałem plan, aby pozwiedzać jeszcze coś w mieście, ale ostatecznie zrobiłem zakupy i zorientowałem się, że zrobiło się późno. Odebrałem z hostelu bagaż, który zostawiłem, aby nie targać go po mieście i wróciłem do portu, gdzie zapłaciłem za odprawę roweru i w ostatnich minutach limitu czasowego wjechałem na pokład, aczkolwiek byłem jednym z pierwszych pasażerów.
