Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Saga

Dystans całkowity:450.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:18
Średnia prędkość:15.91 km/h
Maksymalna prędkość:54.72 km/h
Suma podjazdów:2901 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:64.32 km i 4h 02m
Więcej statystyk

Dazaifu Tenman-gū

  83.33  04:57
Chyba się wypadało. Był pochmurny i wietrzny poranek. Ruszyłem najpierw do podnoszonego mostu na dawnej linii kolejowej. Tam Japończyk krzyczał przez megafon coś o rowerze, więc zrozumiałem, że trzeba go prowadzić. Potem przejechałem kawałek drogi na dawnej linii kolejowej, która jest obsadzona drzewami wiśni, ale byłem o jakieś dwa miesiące za późno. Dalsza droga była nudna. W kilku miejscach wkurzały braki infrastrukturalne, bo musiałem jechać na około przez brak skrzyżowań i jakichkolwiek znaków.
Dojechałem do chramu Dazaifu Tenman-gū. Objechałem go w poszukiwaniu jakiegokolwiek parkingu rowerowego. Było mnóstwo parkingów dla aut z naganiaczami zapraszającymi na wolne miejsca, ale ani jednego miejsca na rowery. Miałem się poddać, ale jak podejrzałem przez bramy, było tam ładnie. Zostawiłem rower przy stacji kolejowej i w końcu mogłem zwiedzić to miejsce. Ludzi było strasznie dużo.
Dojechałem do Fukuoki. Kolejne wielkie miasto, więc dzisiaj natury było niewiele. Znów nie mogłem znaleźć parkingu, bo hotel nie obsługiwał rowerzystów. Zostawiłem go w parkingu podziemnym. Tylko 100 jenów za dobę, co dawało przystępną cenę.

Kategoria Japonia / Fukuoka, kraje / Japonia, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, Japonia / Saga

Herbaciane Yame

  47.33  03:23
Niebo było lekko zachmurzone, gdy ruszałem, ale upał szybko złapał i powróciłem do leniwej jazdy. Dzisiaj chciałem odwiedzić wioskę położoną w górach.
Jazda na południe do lekkich nie należała. Jechałem wzdłuż krajowej trójki, która była przepełniona ciężarówkami. W połowie drogi odbiłem na bardziej lokalną ulicę, a potem na jeszcze mniejszą, która doprowadziła mnie pod wzgórza herbaciane w mieście Yame. Niestety jakoś źle pojechałem i zobaczyłem tylko zbocze, gdzie wzgórza herbaciane miały swój początek. Zrobiłem postój na posiłek, gdzie zostałem zaczepiony przez siedemdziesięciolatków, którzy zrobili sobie przerwę w trakcie przejścia szlaku turystycznego, a potem, po stromym podjeździe, dotarłem na górską farmę. Tak tu cicho i spokojnie. Zostałbym tu kilka dni, ale mam już plany na następne dni.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukuoka, Japonia / Saga, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Kiyama

  65.15  04:06
Temperatura mnie dzisiaj zaskoczyła. Po całonocnym deszczu było tak chłodno, że może nawet za bardzo, ale cieszyłem się, że w końcu nie musiałem umierać z gorąca. Przynajmniej do czasu.
Dzisiaj jechałem na południe, głównie wzdłuż rzek, aż dotarłem do doliny. Tam już trzeba było się nieco powspinać. Miałem nadzieję wjechać do tunelu, ale ten okazał się niedostępny dla rowerów, więc zostało mi wspinać się dalej. Za górą wyszło słońce, które do tej pory tylko mrugało zza grubych chmur, więc do hostelu dojechałem nie do końca zadowolony.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukuoka, Japonia / Saga, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Japońska Saga

  66.87  03:57
Przed wyruszeniem w dalszą drogę chciałem rozejrzeć się po miasteczku. Trochę się pogubiłem i z miejsc zaznaczonych na mapie nie odnalazłem niczego. Zrobiło się chłodno, więc pojechałem przed siebie.
Przez moment miałem wokół siebie góry, ale potem zaczęła się monotonna jazda po talerzu z widokami na pola uprawne. Poczułem się trochę jak w Polsce. Odskokiem od tego był pierwszy od ostatniej wymiany opon kapeć. Tym razem winnym okazał się kawałek plastiku.
Tak jadąc przed siebie, postanowiłem odwiedzić centrum miasta Saga. Z ciekawości, bo związku z sagami raczej nie ma. W centrum nie znalazłem niczego ciekawego, ale jadąc za znakami turystycznymi, trafiłem na chram Saga-jinja, po którym się chwilę przespacerowałem. Potem jeszcze znalazłem zamek, ale nie mogłem dostrzec cennika, więc nawet nie schodziłem z roweru, żeby się pofatygować do środka.
Ostatnią prostą pokonałem w świetle zachodzącego słońca. Dojechałem do mieszkania znalezionego przez Airbnb, zostawiłem rzeczy i odwiedziłem jeszcze pobliski Michi-no-Eki, żeby kupić coś do jedzenia. Sam nocleg był słaby, bo za ogrzewanie właściciel życzył sobie dodatkowej opłaty, chociaż dowiedziałem się o tym dopiero po przyjeździe. Nie było również dodatkowego koca, który dostawałem zawsze w noclegach z ogrzewaniem wliczonym w cenę. Poszedłem więc spać ubrany tak jak stałem.

Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, Japonia / Fukuoka, Japonia / Saga, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Na japońskiej poczcie

  66.17  04:11
Z wolna ruszyłem w dalszą drogę. Słońce podniosło temperaturę wysoko, jak na porę zimową. Chciałem wysłać do Polski kilka rzeczy, które nazbierały się od czasu, gdy opuściłem Sendai. Poprzednia paczka, wysłana budżetową metodą, dotarła po dwóch miesiącach – w całości, choć bałem się, że przepadła. Tym razem miałem do wysłania ciut mniej rzeczy, więc zaplanowałem nadać przesyłkę jako list. Naszukałem się poczty kawał drogi, aż w końcu znalazłem mały budynek. W środku nikt nie mówił po angielsku, więc wspomagając się elektronicznym tłumaczem, wypełniłem wszystkie formalności i ponad pół godziny później byłem wolny. Straszne, że to tyle czasu zabiera.
Akcja z pocztą, a wcześniej jeszcze z przygotowaniem przesyłki zabrała mi za dużo czasu. Mimo to po drodze wstąpiłem do sklepu sportowego, żeby kupić odtłuszczacz, bo tylny hamulec zaczął ciężko pracować. Popsikałem go, ale może chciałem zbyt szybkich efektów, bo nic się właściwie nie zmieniło.
W mieście Ōmura trafiłem na park, w którym znajdował się zamek, ale gdy spojrzałem jak czas mi uciekał, zrezygnowałem ze zwiedzania czegokolwiek. To jest właśnie minus posiadania pracy. I w sumie najbliższego noclegu znalezionego w miejscu oddalonym o wiele kilometrów.
Złapał mnie zmierzch, ale za to jaki, bo zachodzące słońce było przepiękne. Pozostał do pokonania górski odcinek i dotarłem do miasta Ureshino, w którym znaleźć można mnóstwo gorących źródeł. Było ich tak dużo, że na ulicach udostępniono darmowe gorące źródła dla stóp. Mimo panującej niskiej temperatury, widziałem wielu ludzi moczących stopy w gorącej wodzie. Na noc zatrzymałem się w ryokanie. Miał być hostel, ale recepcjonistka zaproponowała mi prywatny pokój, który był urządzony w stylu japońskim. Do tego w budynku był onsen, więc miałem Japonię pełną gębą. Ok, może brakowało wyżywienia, ale z noclegu byłem zadowolony.

Kategoria za granicą, z sakwami, po zmroku i nocne, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Nagasaki, Japonia / Saga, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Rozbierali zamek na moich oczach

  54.16  03:25
Pojechałem w kierunku zamku, ale zrobiło się nieciekawie. Na szczycie wzgórza zamkowego pracowały dźwigi. Nie mogłem na to patrzeć i zawróciłem. Tak właściwie to deszcz mnie zawrócił, a dźwigi w sumie nie wiem co tam podnosiły. Nie chciałem tracić czasu, bo deszczowa pogoda sprawia, że jadę jeszcze wolniej.
Deszcz zamienił się w przejściową mżawkę, która jednak dręczyła mnie przez cały dzień. Z początku było łatwo – wzdłuż rzeki pod lekką górkę, za którą znajdowało się miasto Imari. Tam zobaczyłem trochę architektury europejskiej oraz różnorodne pomniki wzdłuż ulic. Trochę porcelany, trochę figurek. Takie muzeum ciągnące się przez całe miasto. Za miastem zrobiło się trudniej, bo pod większą górkę. Ponad pół kilometra w pionie. Ale widoki to były piękne. Zdecydowanie opłacało się, choć gdybym pojechał tamtędy jakieś 7 miesięcy wcześniej, zobaczyłbym tarasy ryżowe wypełnione wodą. Czyli jeszcze piękniejszy widok. Z drugiej strony, klimat podzwrotnikowy to raczej nie jest przyjemna pora do podróży w tych rejonach. Jak sobie przypomnę letnie upały, to aż się odechciewa podróżowania.
Dotarłem na szczyt, gdzie temperaturze trochę spadło. Po drugiej stronie tunelu został tylko długi zjazd. Przed nim jeszcze ukazał się widok na zatokę i znalazłem się w centrum Sasebo. Dojechałem do jednego z najdroższych hoteli mojej podróży, ale nie miałem dużego wyboru w tym rejonie. Pokój – choć typowo kompaktowy – był wyjątkowo inny od wszystkich, w których do tej pory się zatrzymywałem. Na podłodze były maty tatami, a zamiast łóżka leżał futon. Brakowało tylko krzesła do wygodnej pracy.
Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Saga, Japonia / Nagasaki, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Fukuoka

  67.23  04:19
Zaczęło się przymrozkiem. Założyłem lekkie ubrania w nadziei, że się polepszy, ale zacząłem przemarzać i narzuciłem na siebie dodatkową warstwę, która towarzyszyła mi do końca dnia.
Pojechałem pokręcić się po centrum Fukuoki. Od wjazdu na wyspę Kyūshū widuję dużo budynków w stylu europejskim. Może po prostu nie zauważałem ich wcześniej, ale to ciekawe, że one powstały. Wszak trzęsienia ziemi w Japonii wymagają solidnej konstrukcji budynków.
Było zbyt dużo ludzi na ulicach, więc skierowałem się dalej – do zamku. Właściwie do ruin, bo z budowli zostały tylko okazałe fundamenty. Z początku czułem się niepewnie, bo zauważyłem bramkę z opłatą, a wszedłem od tyłu, ale okazało się, że opłata jest wymagana przy nocnym wejściu. Na obszarze wewnętrznych murów ustawili pokaźnych rozmiarów obiekty przypominające jaja. Prawdopodobnie elementy iluminacji. Nie mogłem jednak zostać, aby obejrzeć pokaz. Przejechałem się po parku znajdującym się nieopodal i ruszyłem w dalszą drogę na zachód.
Jechało się całkiem przyjemnie. Wzdłuż wybrzeża było przepięknie, zwłaszcza późnym popołudniem. Martwiły mnie ciemne chmury idące ze wschodu, więc starałem się jechać jak najszybciej. Widziałem nawet deszcz w oddali, ale nie zdołał mnie dopaść. Przed wieczorem dojechałem do Karatsu. Skierowałem się najpierw do zamku, ale był już zamknięty, więc obszedłem się smakiem i pojechałem do mieszkania znalezionego na Airbnb. Całkowite przeciwieństwo tego, w którym spędziłem poprzednią noc. Dodatkowo jestem bardzo zadowolony ze zrobionych dzisiaj zdjęć.
Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, Japonia / Fukuoka, Japonia / Saga, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery