Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Polska / podkarpackie

Dystans całkowity:2869.78 km (w terenie 186.96 km; 6.51%)
Czas w ruchu:158:40
Średnia prędkość:18.09 km/h
Maksymalna prędkość:70.30 km/h
Suma podjazdów:28673 m
Suma kalorii:8534 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:106.29 km i 5h 52m
Więcej statystyk

Jesień koloru brąz

  94.17  05:13
Kolejny chłodny dzień, a dodając wiatr, było jeszcze zimniej. Ruszyłem do Mielca, ale nie lubią tam rowerzystów. Aby nie popełnić błędu z wczoraj, unikałem głównych dróg. Wjechałem na szlak Biesiadczańskie Wydmy. Rejony poniżej gór mają jeszcze trochę liści, więc przejechałem się po leśnych ścieżkach, póki nie zgubiłem znaków. Potem wioskami i przeróżnymi drogami dotarłem do Stalowej Woli. Tutaj też jest dużo rowerowych absurdów.
Kategoria kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Biecz – Jasło – Przecław

  103.35  05:06
Mgła niemal przepadła, tak jak słońce. Do tego było chłodniej. Jechałem dalej z gór, głównie po drogach krajowych, ale te lokalne też były pełne aut. W Jaśle trafiłem na kosmiczne korki. To był najnudniejszy dzień tej wyprawy. Jedynie ludzki odpad, który wyjechał mi na czołówkę podczas bezmyślnego wyprzedzania podniósł mi ciśnienie.
Kategoria kraje / Polska, Polska / małopolskie, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Jesienna Słowacja

  96.41  06:00
Wróciło słońce. Ubrałem się lżej, czego szybko pożałowałem podczas zjazdu przez oszronioną dolinę. Rozgrzałem się dopiero na podjeździe, a miałem do pokonania piękną drogę przez Magurski Park Narodowy. Było pusto, a na postojach udało mi się wypatrzeć drobne ptaki. Słońce grzało, może nawet za mocno.
Na dzisiaj zaplanowałem jazdę przez Słowację. Pokonawszy wiele pagórków, dotarłem do miasta Bardejov. Tylko zajrzałem do centrum i miałem jechać dalej krajówką, by zredukować liczbę podjazdów, gdy trafiłem na przystanek Aqua Velo, którego odcinkiem kiedyś jechałem. Ruszyłem po szlaku, nie do końca wygodnym, ale miał parę widoków (wliczając Tatry). Nawet kilka ozłoconych drzew dało się dostrzec.
Ostatni większy podjazd zdobyłem w cieniu doliny. Za przełęczą była Polska, a w niej długi i zimny zjazd przez zadymione wioski, aż dotarłem do Muszyny.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / małopolskie, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami, za granicą, kraje / Słowacja

Zamżona Magura

  56.81  03:51
Miało być na minusie, ale poranek zaskoczył mnie wyższą temperaturą niż wczoraj. Niestety mżyło. Raz słabiej, raz mocniej, ale opad towarzyszył mi przez większość dnia, a najgorszy był wiatr na otwartych przestrzeniach. Z tego powodu plan miałem krótki. Ruszyłem na zachód. Droga wojewódzka była pełna tirów zwożących drewno z Bieszczad. Zamiast natury fotografowałem architekturę, w którą bogata jest Łemkowszczyzna.
W Tylawie wjechałem na Transgraniczny Szlak Rowerowy „Beskidzkie Muzea”. Nie był oznaczony, ale według mapy biegł tą samą drogą, co żółty szlak pieszy. Prowadził po terenie prywatnym, w miejscu wysiedlonych wsi. Zaskoczył mnie Magurski Park Narodowy, którego granice obejmowały większy obszar niż oznaczony na mapach osm.org. Szlak zmienił się w papkę błota. Wiele brodów i kałuż utrudniało jazdę. W końcu nawet dotarłem do pierwszych oznaczeń szlaku rowerowego, co mnie upewniło, że poruszałem się po parku legalnie. Po zamoczeniu butów w błocie, jakby były mało mokre od mżawki, dotarłem do cywilizacji. Pozostało tylko dojechać do celu, który był niemal na końcu drogi, gdzieś w granicach parku narodowego. Brak sygnału w telefonie sugerował, że to jest właściwe miejsce.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Wzdłuż Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej

  95.60  05:51
Zrezygnowałem z planu jazdy wgłąb Bieszczad. Nie widziałem w tym sensu przy braku złota na drzewach i obecnej pogodzie. Temperatura spadła mocno, skuwając lodem kałuże. Ruszyłem na zachód, trochę okrężną drogą. Na podjazdach mogłem się rozgrzać. Jeden podjazd był z zeszłego roku, gdy pokonałem go po zmroku. Potem skręciłem w boczną drogę gruntową. Kusił mnie Główny Karpacki Szlak Rowerowy, ale wydłużał on dystans, a teraz zorientowałem się, że jechałem jego kawałkiem.
Znalazłem się w dolinie Solinki. Droga wiodła po wielu niepotrzebnych pagórkach. Szkoda, że tunele w Polsce nie są powszechne. W Cisnej zorientowałem się, że jechałem wzdłuż Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Niestety byli po sezonie. Chyba to będzie plan na przyszły rok. Tymczasem przede mną był ostatni podjazd. Temperatura spadła do 1 °C, by po drugiej stronie zejść do zera, a momentami nawet niżej. Całe szczęście dotarłem do celu zanim zamarzłem. W Komańczy mają siarczanową wodę, prawie tak intensywną w zapachu, jak na Islandii.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Góry Słonne

  90.45  06:00
Rozpadało się. Prognoza była dość optymistyczna, ale gdy się niespiesznie zebrałem, już tylko kropiło. Przeszkadzały kałuże. Ruszyłem do Kalwarii Pacławskiej, omijając niepotrzebne podjazdy, ale podjazdu do sanktuarium już nie dało się uniknąć. Wszystkie kramy świeciły pustkami.
Nie chciałem tracić wysokości, więc wjechałem na niebieski szlak pieszy. Początek zapewnił atrakcji, bo było dużo gliny lepiącej się do kół i butów. Potem szlak biegł przez bezdrzewny szczyt Żytne, na którym wiało okrutnie. W końcu wjechałem do lasów, nawet słońce czasem zaświeciło. Droga pięła się w górę. Poza ptakami dostrzegłem jedynie parę jeleni. Wydostałem się na drogę, ale ta biegła w dół. Znaleziony nieopodal skrót był w większości asfaltowy.
Dotarłem do słonecznej doliny. Musiałem odrobinę okroić mój plan, ale nie zrezygnowałem kompletnie z jazdy po Górach Słonnych. Niestety gdzieś źle skręciłem i przegapiłem jedną gminę, więc jeszcze tu kiedyś wrócę. Tymczasem temperatura, która za dnia nie rozpieszczała, zaczęła mocno spadać. Całe szczęście dystans po zmroku nie był duży. Minąłem nawet rozległą kopalnię ropy. Było ją czuć przez całą wioskę.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami, po zmroku i nocne

W pogoni za jesienią

  116.69  06:59
Zbyt długo zbierałem się na tę wyprawę. Tylko nieliczne drzewa były pokryte liśćmi. Wczoraj dotarłem pociągiem do Rzeszowa, a dzisiaj ruszyłem do Przemyśla, do którego pierwotnie planowałem dotrzeć koleją. Poranne słońce pięknie oświetlało ostatnie ozłocone drzewa. Wiał silny, nieprzyjemny wiatr z południowego-zachodu. Ruch niewielki. Do pokonania miałem sporo górek. Wybierałem drogi tak, aby minimalizować konieczność zjazdów. Nawet trafił się las czy dwa z wciąż złotymi drzewami. Wpadłem na jedną drogę wojewódzką, ale był dziwnie duży ruch. Były oczywiście korki przed cmentarzyskami – na szczęście tylko dwoma. Skuszony szlakiem św. Jakuba, wpadłem do kałuży ukrytej pod opadłymi liśćmi. Na wielu leśnych odcinkach musiałem rower pchać, bo drogi rozjechane przez ciężki sprzęt nie nadawały się do jazdy, a stojąca woda kryła się wszędzie.
Gdy dotarłem do Przemyśla, było wciąż sporo dnia przede mną, a przynajmniej wieczoru. Ruszyłem do Medyki. Wpadłem na kilka dróg dla kaskaderów, kawał drogi jechałem po krajówce, a potem pojawiła się droga dla rowerów, chyba do samej granicy. W Medyce było już ciemno, więc zrezygnowałem z powrotu po szlakach biegnących po drogach terenowych. Wjechałem za to na drogę przez wioski, żeby uciec od zgiełku.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, z sakwami, wyprawy / Niejesień 2024

Biłgoraj

  98.23  04:46
Kolejny gorący i parny poranek. Kolejna prognoza burzy. Dzisiaj nawet dostałem alert pogodowy o gradzie. Nie wiedzieć kiedy w Leżajsku miałem połowę trasy w nogach. Marzyłem o odrobinie cienia, ale drogi nie biegły przez lasy. A jak już biegły, to wpakowałem się w takie piachy, że Bory Tucholskie mogłyby pozazdrościć. Pojawiły się nawet chmury, ale po złej stronie horyzontu i tylko ładnie wyglądały.
Dotarłem do Biłgoraja i przejechałem się po centrum, odwiedzając kilka zamkniętych atrakcji. Pół godziny po zatrzymaniu w motelu zaczęło kropić. Burza przeszła bokiem.

Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, wyprawy / Bieszczady 2023, z sakwami

Zamek Kamieniec

  93.09  04:56
Gorąc doskwierał od rana. Do tego było parno, choć daleko naszej wilgotności do tego, co jest latem w Japonii. Przejechałem kawałek krajówki, ale ruch był zbyt ciężki, więc uciekłem na boczne, pagórkowate drogi. Dzisiaj też nie było atrakcji. W Krośnie rozkładał się jarmark. Miałem ruszyć do Jasła, ale prognoza pogody nie wyglądała zbyt optymistycznie. Potem i tak jeszcze ze dwa razy dokonałem korekty.
Za Krosnem zauważyłem zamek i akurat mój nowy plan się o niego ocierał. Niewielka ruina, remontowana chyba w wolnych chwilach, bo wyblakłe tablice informowały o zakończeniu robót w 2016 roku. Następnie w Strzyżowie zobaczyłem tunel schronowy na dawnym odcinku kolejowym. Bił stamtąd przyjemny chłód. Niby miało padać, a chmury pojawiły się tylko na chwilę. Potem znów smażyło. Pokonałem kilka wzniesień i znalazłem się w Rzeszowie. Po deszczu nie było ani śladu.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, wyprawy / Bieszczady 2023, z sakwami

Solińskie Zakopane

  90.07  04:52
Dosyć łażenia po górach, bo nóg nie czuję. I tak prognoza pogody wygląda źle. W nocy popadało, po niebie wciąż snuły się chmury. Ruszyłem szutrowym szlakiem wzdłuż rzeki Wetlina. Potem wojewódzką do Soliny. Słońce zaczęło przypiekać, a na drodze spotkałem przekrój gruzów z całej Polski. Jak można taki złom dopuszczać do ruchu?
O Solinie gdzieś przeczytałem, że przypomina Zakopane i dzisiaj się o tym przekonałem. Ludzi i tandety było co nie miara. Nie pojmuję, co przyciąga turystów. Nawet jedzenie jest drogie, zwłaszcza pozycje z Bieszczadami w nazwie, a spróbowałem cepelinów bieszczadzkich i bardziej smakowały mi na Podlasiu, gdzie nazywają je kartaczami.
Dojechałem do Leska, gdzie nad horyzont dotarła ciemna chmura. Grzmiało i błyskało. Wkrótce zaczęło padać. Schroniłem się w przydrożnym barze, gdzie skusiłem się na proziaka, czyli bułkę na sodzie podawaną zwykle z masłem z czosnkiem niedźwiedzim. Ale one są maleńkie. Teraz rozumiem, czemu widziałem je zwykle w sekcji przystawek.
Większa chmura przeszła, ale nadciągała kolejna. Ciapało, czasem popadało mocniej, to chowałem się pod zadaszeniem, ale nawet nie zakładałem ciuchów od deszczu. Temperatura w końcu spadła do przyjemnych 20 °C.
Od Sanoka jechałem krajówką, byle zdążyć do hostelu. Deszcz się wypadał i można było dojrzeć jakieś widoki, ale gonił mnie czas. Po dotarciu odwiedziłem jeszcze lokalną karczmę, gdzie mieli knysze z ziemniakami i czosnkiem niedźwiedzim. Farsz był bardzo zielony, ale smaczny.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, wyprawy / Bieszczady 2023, z sakwami, terenowe

Kategorie

Archiwum

Moje rowery