Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Toyama

Dystans całkowity:837.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:45:49
Średnia prędkość:18.28 km/h
Maksymalna prędkość:59.72 km/h
Suma podjazdów:4872 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:104.71 km i 5h 43m
Więcej statystyk

Szlak na wybrzeżu Toyamy

88.4505:07
Dla kontrastu dzisiaj było gorąco. Trochę pochmurno, ale słońce często pojawiało się. Ruszyłem na wschód, aby powrócić do mojego planu. Chciałem uniknąć jazdy po własnym śladzie sprzed paru lat, więc wjechałem na szlak rowerowy wzdłuż wybrzeża. Biegł trochę drogami, trochę chodnikami, wśród pól ryżowych, nad zatoką. Szału jednak nie robił. Potem czekała mnie jazda po jedynej drodze dostępnej dla rowerów. Biegła przez tunele i zadaszenia chroniące przed spadającymi skałami. Za to jakie widoki ukazało złote słońce. Często się zatrzymywałem, by coś z tego uchwycić.
Na jednej ze stacji kolejowych dowiedziałem się, że jeździ tamtędy pociąg, do którego można zabrać rower. W wielu pociągach rower dozwolony jest wyłącznie zapakowany w futerał, a tutaj promują się rowerzystą siedzącym na jednoosobowym fotelu i trzymającym rower. Trochę mało praktyczne. Wieszaki pewnie wymyślą za kilkadziesiąt lat, ale i tak coś się w końcu rusza w kwestii rowerowej.
Kategoria Japonia / Niigata, Japonia / Toyama, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Odwołane urodziny

100.9405:52
Myślałem, że się wypadało, ale tylko wyszedłem i znów zaczęło kropić. Droga z mojego planu alternatywnego była zamknięta ze względu na intensywne opady. Kontynuowałem więc pierwotny plan. Wjechałem na przełęcz po pustej drodze. Tam przywitały mnie wiatr, deszcz i zamknięta droga ku szczytowi. Pomysł spędzenia urodzin na 3 tys. m. n.p.m. musiał zostać odwołany. Jeszcze wczoraj trafiłem na Japońskie Centrum Informacji o Ruchu Drogowym. Strona jest toporna w użyciu, ale znalazłem informację o zamknięciu drogi. Na innej mapie była informacja o zakazie ruchu, który nie dotyczy rowerów, więc łudziłem się. Nie wypaliło, więc ruszyłem w dół, żeby szukać objazdu.
Wpadłem na inny pomysł, bo nie miałem ochoty wracać się do centrum Takayamy po drodze z wczoraj. Zamiast do Matsumoto mogłem ruszyć na północ. Musiałem tylko wrócić się do dzisiejszego punktu startowego. Potem było w miarę prosto, bo droga biegła przeważnie w dół. Deszcz coraz bardziej słabł, aż nawet temperatura podrosła. Niestety nie cieszyłem się długo, bo po paru zakrętach znów lało. Buty szybko przemokły, opad miał różną intensywność.
Widoki dopisywały, więc często wyciągałem parasolkę i wykonywałem przeróżne akrobacje, by tylko złapać dobre ujęcia na przyrodę. Szumiący potok zamieniał się z każdym kilometrem w szalejącą rzekę, która niosła olbrzymie masy deszczówki. Trafiłem na starą linię kolejową, której odcinek został komercyjnie wykorzystany przez rowery kolejowe (ktoś oznaczył go jako drogę dla rowerów, więc zawiodłem się, że nie schowam się w tunelach przed deszczem). Było dużo tuneli i zadaszeń chroniących przed skałami oraz śniegiem, mosty pojawiały się jeden za drugim. Nawet zaskoczył mnie jadący pociąg, bo przeoczyłem skrzyżowanie zlikwidowanej linii z działającą. Mgła pojawiała się w przeróżnych postaciach – nad głowami, na drogach czy na rzece. Dzień pełen wrażeń, tylko było zbyt mokro.
Wyjechałem z zamglonej doliny do wielkiego miasta, kawałek po śladzie sprzed paru lat. Drogę miałem prostą, ale najeżoną sygnalizacjami świetlnymi. Do wyboru miałem zalane ulice lub chodniki poprzecinane studzienkami i krawężnikami. Dojechałem do hotelu, rozgrzałem się i wyskoczyłem na sushi.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Gifu, Japonia / Toyama, kraje / Japonia, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Autostrada, która udaje drogę

144.1408:28
Miałem do pokonania podobną drogę, co 2 lata temu. Tak kombinowałem ze skróceniem dziennego dystansu, że pokryłem zaledwie dwa niewielkie odcinki z tamtego okresu. Po niebie płynęło parę chmur, więc od czasu do czasu nie lał się żar. Przynajmniej podczas przedpołudnia. Potem było tak samo nieznośnie, jak wczoraj.
Dojechałem do Kanazawy i trafiłem do centrum. Minąłem mnóstwo turystów i kilka ładnych ulic, które przegapiłem podczas ostatniej wizyty w tym mieście. Nie zatrzymywałem się na zwiedzanie, aby zdążyć z dotarciem do celu.
Wjechałem na szerokie drogi z dwoma pasami ruchu dla każdego kierunku i dużym poboczem. Dodatkowo skrzyżowania zamieniły się w zjazdy, dzięki czemu kilka ładnych kilometrów mogłem pokonać bez zatrzymania, gdybym nie stanął na zrobienie zdjęcia. Po pewnym czasie nawet zacząłem się zastanawiać, czy aby nie jechałem autostradą, ale nie było znaków informujących o tym. Do czasu, gdy pojawiła się tabliczka z dopiskiem „IC”, co oznacza zjazd z autostrady. Dla pewności zjechałem z drogi, ale niczego szczególnego nie zobaczyłem. Nawet było przejście dla pieszych, więc to nie autostrada.
Kilka dni temu poznałem Sho. Zasugerował mi, abym odwiedził jedną świątynię, którą miałem po drodze. Niestety, gdy dotarłem na miejsce, było już zamknięte. Kontynuowałem jazdę, już bez wjeżdżania na tę niby-autostradę. Trafiłem na jeszcze jeden odcinek znajomej drogi i dotarłem do celu. Już po zmroku, ale zgodnie z planem.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukui, Japonia / Ishikawa, Japonia / Toyama, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Drogi rowerowe nad morzem

123.0006:32
Wiatr się uspokoił, ale upał zaczął być nieznośny. Kontynuowałem podróż wzdłuż wybrzeża. Spotkałem też pierwszego od przylotu do Japonii sakwiarza. Potem jeszcze kilku kolejnych. Dlaczego dopiero dzisiaj?
Trafiła mi się droga dla rowerów. Wyjątkowa o tyle, że wybudowana na miejscu starej linii kolejowej. Było mnóstwo tunelów i spokojnych podjazdów. Przynajmniej przez 30 km, bo potem wygoda się skończyła, a ja włączyłem się do ruchu po krajówce. Zniknęły nawet pobocza, ale dzięki temu mogłem jechać po równych drogach. A za sprawą robót drogowych miałem całą drogę dla siebie i tylko przepuszczałem auta jadące w kolumnie (ruch wahadłowy).
Po przekroczeniu ostatnich gór znów trafiłem na drogę dla rowerów. Tym razem biegła wzdłuż wybrzeża i po spokojnych drogach. W pewnym momencie miałem wrażenie, że coś się stało, bo ruch zamarł. Niestety brak cienia oraz przebieg drogi (długość 100 km zdumiewała) skierowały mnie z powrotem na główne drogi. Całe szczęście szerokie pobocze pozwalało na jazdę równą ulicą.
Kilka dni temu popełniłem gafę, gdy robiłem rezerwację noclegów. Dzisiejszy nocleg w Toyamie zarezerwowałem z datą wczorajszą. Jechałem więc z obawą, że hostel mnie obciąży za mój błąd, ale udało się tego uniknąć, a do tego mieli wolne łóżko.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Niigata, Japonia / Toyama, po dawnej linii kolejowej, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Shirakawa

114.6705:49
Deszcz przestał padać jeszcze wczoraj, więc miałem szansę, aby obejrzeć wioskę Ogimachi wewnątrz Shirakawy. Gdyby jeszcze słońce tak nie grzało.
Objechałem większość domów dookoła, wspiąłem się nawet do punktu widokowego i jakoś nic nie przykuło mojej uwagi. Wioski z poprzedniego dnia były takie same. No, może nieco mniejsze, ale to już było. Chyba widok miejskich zabudowań sprzed kilkuset lat bardziej mi przypadł do gustu.
Nie szwendałem się długo. Trzeba było wracać do Kanazawy, ale inną drogą. Wypatrzyłem jedną taką przez wysokie góry. Zero ruchu, a do tego oczekiwałem pięknych widoków. Jakże się rozczarowałem, gdy natknąłem się na blokadę drogi. Ludzie krążący tam nie przepuściliby mnie, bo na pewno jakiś powód blokady był. Zawróciłem i niestety musiałem wrócić tą samą drogą, co przyjechałem wczoraj.
Całe szczęście miałem wciąż z górki. Nie chciałem pokonywać podjazdów, które stały wczoraj na mojej drodze, więc pojechałem wzdłuż rzeki do samego centrum miasta Nanto. Po drodze jednak wydarzył się wypadek. Od kilku dni coś trzeszczało w rowerze. Odkryłem, że to bagażnik przyczepiony do sztycy. Myślałem, że problemem jest piasek, ale gdy w pewnym momencie konstrukcja odpadła, zrozumiałem, że trzeszczał pęknięty nit w zawiasie, który łączył bagażnik z rowerem. Najsłabsze ogniwo, niestety bez możliwości wymiany na środku drogi. Torbę (całe szczęście miała pasek na ramię) zarzuciłem na plecy, na których już miałem plecak, więc nie jechało się przyjemnie.
Dalsza droga w słońcu nie wyróżniała się niczym szczególnym. Trochę podjazdu się jeszcze znalazło, jeden tunel i potem w dół do Kanazawy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, setki i więcej, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Gifu, Japonia / Ishikawa, Japonia / Toyama, wyprawy / Japonia 2017/2018, mikrowyprawa, rowery / GT

Japońskie wioski

91.4304:38
Jest taka wieś w Japonii. Kilkakrotnie polecono mi ją odwiedzić. Nie była mi po drodze, ale skoro zatrzymałem się na tydzień w Kanazawie, to nic nie stało na przeszkodzie, abym wyskoczył tam na jeden dzień z plecakiem. Zwłaszcza że to tylko rzut beretem. Ehe!
Najpierw musiałem przebić się przez miasto, a zaczynało się robić upalnie. Skończyłem na ślepej uliczce z zakazem wjazdu rowerem na drogę krajową i musiałem zawracać. Spróbowałem kawałek dalej. Było trochę podjazdów, szybki zjazd i wjechałem do miasteczka Nanto. Wyglądało bardziej jak wieś, bo mijałem pola ryżowe ciągnące się po horyzont. Przyjemność jednak się skończyła i powróciły podjazdy, a dokładnie jeden, bardzo stromy. Gdzieś przed szczytem naszły chmury, a ja w międzyczasie ugotowałem się we własnym pocie.
Przejechałem przez kilka tuneli i trafiłem na coś nieoczekiwanego – wieś Ainokura, a w niej zabytkowe domy, które miałem zobaczyć na końcu dzisiejszej podróży. Budynki z zewnątrz od innych japońskich domów różnią się dachem, który pokryty jest strzechą. Środka nie widziałem, bo wciąż mieszkają tam ludzie i wiodą spokojne życie. Można co prawda wejść do jakiegoś muzeum, ale nie miałem na to czasu.
Dalsza droga była nieco łatwiejsza, bo jechałem wzdłuż rzeki. Zaraz za pierwszym zakrętem trafiłem do Suganumy, kolejnej wioski z zachowanymi zabudowaniami sprzed kilkuset lat. Byłem tak głodny, że zatrzymałem się, aby zjeść pożywną zupę, ale już nie oglądałem okolicy tak jak wcześniej. Musiałem pędzić, żeby zdążyć obejrzeć centrum wsi Shirakawa, gdzie zmierzałem.
Droga wiodła łagodnie w górę. Były setki tuneli i mostów. Na samym końcu zaczął padać deszcz. Nie pozostało mi nic innego, jak skierować się do hostelu. Udało mi się jeszcze zrobić zakupy zanim zaczęło kompletnie lać. Nie spodziewałem się załamania pogody i nie miałem przeciwdeszczowych ubrań, więc nawet nie próbowałem zwiedzać.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Gifu, Japonia / Ishikawa, Japonia / Toyama, wyprawy / Japonia 2017/2018, mikrowyprawa, rowery / GT

Kanazawa

75.1004:28
Było nieznośnie upalnie, gdy ruszałem. Lato zbliża się powoli i obawiam się go, ale żeby nie było tak lekko, to po drodze jest jeszcze sezon deszczowy. Taki miesiąc bez roweru. Obym się mylił.
W sumie nie mam o czym pisać, bo droga była prosta. Gór niewiele, a gdy się pojawił garb, to i tak mogłem go pokonać tunelem. Koło południa pojawiły się chmury, więc przestałem się martwić prażącym słońcem. Aut też było jakby mało, a gdy wjechałem na drogi lokalne, to już całkiem jak na Islandii.
Do Kanazawy dostałem się po bocznych drogach, jadąc za miejscowymi rowerzystami. Potem to już tylko potłuc zęby, bo drogi dla rowerów z Toyamy to mrzonka mieszkańców Kanazawy. W końcu dostałem się do mieszkania Kariny z Brazylii, która zaprosiła mnie na dłużej. Będzie to moja baza wypadowa dla kilku wycieczek.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Toyama, Japonia / Ishikawa, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Toyama

99.9204:55
Lało od samego rana i miało tak być jeszcze przez pół dnia. Nie mogłem czekać, bo byłem umówiony w Toyamie na północy.
Gdy ruszałem, nie padało, ale po kilku kilometrach jazdy zaczęło lać jak na Islandii. Kurtka, która powinna wytrzymać kilka godzin deszczu zaczęła przeciekać strasznie szybko. Mimo że jechałem cały czas w dół rzeki, nie czułem ani odrobiny przyjemności. Najwyżej ulgę, że nie musiałem pokonywać żadnych gór.
Połowę dystansu do celu pokonałem po bardzo spokojnej drodze z setką tuneli. Padać przestało przed Toyamą. W końcu znalazłem też sklep i po kilku godzinach ciągłej jazdy mogłem się zatrzymać i zapełnić brzuch smacznym jedzeniem.
Dojechałem do domu Hien, która pochodzi z Wietnamu. Nie zastałem jej, więc zostawiłem przyczepkę i wybrałem się do miasta, bo zauważyłem na planie Toyamy zamek. Maleńki, ale równie ładny, jak inne japońskie budowle. Toyama posiada również sieć tramwajową oraz rower miejski (chyba pierwszy raz w Japonii widziałem takie rzeczy). Ten drugi był chyba powodem, dla którego większość krawężników została obniżona. Miasto ma u mnie plusa.
Wróciłem do domu Hien. Czekała na mnie wraz z dwójką Niemców podróżujących po świecie. Spędziliśmy wieczór, jedząc w stylu wietnamskim i rozmawiając na różne tematy. Polecam couchsurfing.com.

Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, setki i więcej, Japonia / Gifu, Japonia / Toyama, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery