Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Tōkyō

Dystans całkowity:790.50 km (w terenie 1.70 km; 0.22%)
Czas w ruchu:49:41
Średnia prędkość:15.91 km/h
Maksymalna prędkość:48.34 km/h
Suma podjazdów:3364 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:46.50 km i 2h 55m
Więcej statystyk

W końcu się znajdzie

16.9401:19
Wyzwaniem na dzisiaj było odnaleźć pudło na rower. Nie spodziewałem się aż tak wysokiego poziomu trudności. Odwiedziłem kilkanaście sklepów z rowerami zanim się udało. Uznałem, że spakuję rower za sklepem i zamówię transport na lotnisko. W jakim błędzie byłem! Rower sprawnie udało mi się rozebrać, ale żadna firma nie mogła go zabrać. W poszukiwaniach pomógł mi pracownik sklepu, choć głupio mi było zajmować jego czas. Ostatecznie wezwałem taksówkę, żeby przetransportować pudło do hotelu. Ledwo zmieściła się, ale kolejny sukces. W hotelu mieli usługę transportu, jednak okazało się, że rower był na to za duży. Do innej, obiecującej firmy nie udało się dodzwonić, bo byli po godzinach pracy, więc rozłożę stres na kolejny dzień.
Nie zrobiłem ani jednego zdjęcia, więc dołączam kilka ze spaceru po Ueno, gdzie rozpoczął się festiwal letni. Połaziłem też po uliczkach z restauracjami wypełnionymi ludźmi po brzegi. Dzisiaj było dość pochmurnie, ale gorąc i tak dawał się we znaki, bo się odwodniłem. Po zmroku termometry pokazywały 31 °C, a wilgotność była absurdalna. Człowiek pocił się od samego oddychania. Wszyscy wokół powtarzali jak mantrę: „atsui”, czyli gorąco.
To już ostatnia wycieczka tej wyprawy. Koniec z codziennymi wpisami (przez 4 miesiące miałem tylko jeden dzień przerwy), bo pewnie już nie będzie mi się chciało jeździć w upałach, nawet jeśli będą bardziej znośne od japońskich. Pokonałem 8,3 tys. km, zobaczyłem dużo, jeszcze więcej zostało do zobaczenia. Następnym razem chciałbym wrócić tutaj jesienią, ale to już nie w tym roku.
Kategoria Japonia / Tōkyō, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Rowerem po Tōkyō

40.2902:41
Dzisiaj musiałem się przenieść, ale miałem tyle czasu, że ruszyłem do kilku typowych miejsc dla zabicia czasu. Było nadal pochmurno, choć parno. Czasem kropiło. Pojechałem pod stację kolejową Tōkyō, objechałem pałac cesarski, rzuciłem okiem na wieżę tokijską, a zanim ruszyłem do hotelu przespacerowałem się po chramie Meiji-jingū.
Kategoria Japonia / Tōkyō, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Tokyo Skytree

23.7201:30
Miła odmiana, bo zachmurzyło się, a czasem nawet pokropiło. Zostałem jeszcze jeden dzień w tym samym domu gościnnym, więc mogłem gdzieś wyskoczyć bez sakw. Padło na wieżę Tokyo Skytree. Windy mają tam całkiem szybkie. Powietrze nie było zbyt przejrzyste, więc nie udało mi się dojrzeć Fuji-san. Po powrocie na dół obszedłem sklepiki z pamiątkami, których nie mogło zabraknąć w turystycznej stolicy. Chciałem jeszcze połazić po pobliskiej świątyni, ale zaczęło kropić, gdy szukałem parkingu, więc wróciłem do bazy.
Kategoria Japonia / Tōkyō, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, za granicą

Do Tōkyō

60.4103:54
Kolejny dzień piekła. Moja wyprawa zmierza ku końcowi. Chciałem uniknąć lata, ale pomyliłem się o tydzień. Nie mam już planów, więc postanowiłem ruszyć do Tōkyō. Trudno było znieść gorąc. W dodatku drogi były tak fatalne, że pękła kolejna szprycha. Udało mi się znaleźć serwis, choć większość była zamknięta w środy. Wynegocjowałem, że zrobią to w pół godziny z proponowanej całej godziny. Po sprawie okazało się, że naszła chmura burzowa. Dała ociupinę ochłody, ale przeszła bokiem, więc długo się nie nacieszyłem brakiem przeraźliwego słońca. Za to zacząłem czuć tokijski klimat: mnóstwo ludzi, skrzyżowań, ciasnych uliczek, ściśniętych domów, pociągów. Niestety ceną była mozolna jazda.
Kategoria Japonia / Chiba, Japonia / Ibaraki, Japonia / Tōkyō, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Wzdłuż rzek

45.6203:06
Planowałem jechać na północ, ale doświadczony z ostatniej wiosennej wyprawy, zdecydowałem się zmienić plany i kontynuować od południa. Zaskoczył mnie przyjemny chłód spowodowany zachmurzeniem. Jechało się bardzo dobrze, choć na mojej mapie nie znalazł się żaden punkt do odwiedzenia. Pozostała więc spontaniczność. Widziałem dużo drzew wiśni, przejechałem wzdłuż kilku rzek, ruch był zaskakująco mały. Po południu temperatura nieco obniżyła się, a niebo bardziej pociemniało, ale dojechałem do celu suchy. Ponownie hotel kapsułowy. Trafiłem do miasta, gdzie trudno znaleźć napisy po angielsku czy użytkowników tego języka. O pomoc w znalezieniu parkingu rowerowego poprosiłem policjanta, bo taką pełnią tu funkcję.
Kategoria za granicą, Japonia / Kanagawa, Japonia / Tōkyō, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, kraje / Japonia

Odprawa

45.0603:06
Odprawiam się z metropolii, choć zajmie to pewnie kilka dni. Dzień zaczął się upalnie. Ruszyłem wzdłuż rzeki, podziwiając nieliczne drzewa wiśni, które zakwitły nieco wcześniej. Zobaczyłem kilka interesujących mnie miejsc, pod pałacem cesarskim było mnóstwo policji, a jeden nawet zwrócił mi uwagę, że nie można fotografować ze względów bezpieczeństwa. Dziwne to, bo wystarczyło zrobić zdjęcie z tłumu po drugiej stronie ulicy i nikt nawet nie zauważyłby.
Zajrzałem jeszcze pod wieżę tokijską i ruszyłem na zachód. Zahaczyłem o świątynię z figurkami szczęścia w kształcie kotów, a po drodze jeszcze zauważyłem, że będę przejeżdżał obok muzeum studia Ghibli, więc skoczyłem tam na chwilę. Robi się za gorąco, a to dopiero marzec.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, kraje / Japonia, Japonia / Tōkyō

Przeprawa

98.7806:09
W kafejce internetowej nie było łóżka ani nawet futonu. Cała podłoga była materacem – niestety bardzo twardym. Nie udało mi się wyspać. Przynajmniej zrobiło się słonecznie, choć chłodny wiatr nie dawał się ogrzać.
Ruszyłem do Kamakury. Miałem na liście dawną rezydencję markiza Kachō Hironobu. Niestety tylko ogród w stylu europejskim był otwarty. Potem podkusiło mnie, żeby wjechać do centrum Kamakury. Korkom nie było końca, a chodniki były pełne ludzi. Zatoka gościła setki amatorów wodnych sportów.
Przejechałem kawałek drogi wzdłuż wybrzeża, aby ominąć strome podjazdy. Widziałem pociągi jadące środkiem ulicy niczym tramwaje. Potem był horror. Rak zwany metropolią, przez którą musiałem się przeprawić. Ciągłe światła, korki, przejścia nad ulicą zamiast zebr, szaleni taksówkarze zatrzymujący się na środkowym pasie, by odebrać klienta (lewy pas jest przeznaczony do parkowania i dla rowerzystów, więc mało kto nim jeździ). Czasem dało się przecisnąć między barierkami i autami, czasem po prostu jechałem chodnikami dla rowerów. Było sporo podjazdów. Trafiłem nawet na krótki odcinek spacerowy wzdłuż rzeki, to choć chwilę odetchnąłem. Minąłem kilka rzek obsadzonych sakurą, które przygotowane zostały do obchodów okresu kwitnienia wiśni, choć do pełnego rozwinięcia kwiatów potrzeba jeszcze kilku dni.
Wielokrotnie zabłądziłem lub zboczyłem z obranej drogi, ale przy tak olbrzymiej siatce ulic można przebierać do woli. Zobaczyłem kilka miejsc, które zaplanowałem. W parku Ueno trafiłem na sakurę w pełnym rozkwicie. Tak samo w kilku innych miejscach, więc pewnie znalazłem się w cieplejszym obszarze. Dojechałem do hotelu, gdzie znowu trafiłem na piętro dla palących, ale właścicielka mówiła po angielsku, więc zmiana pokoju była prostsza. Wyszedłem jeszcze na spacer po dzielnicy Asakusa, by przy okazji zjeść sushi. Odrobinę podrożało, ale nadal jest taniej i smaczniej niż w Polsce.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, Japonia / Tōkyō, Japonia / Kanagawa, góry i dużo podjazdów

Przeprawa przez Tōkyō

57.7403:45
W końcu wyruszyłem w podróż z sakwami. Na sam początek trzeba było się jakoś wydostać z Tōkyō, a ponieważ zatrzymałem się na południu, to miałem nie lada wyzwanie.
Chciałem odrobinę zaoszczędzić na parkingu dla rowerów, więc zostawiłem rower pod mieszkaniem i rano zastałem brak latarki, którą kupiłem 4 lata temu. Mogłem się tego spodziewać po tym mieście. Teraz poza urwaną stopką mam kolejny wydatek na liście. Ciekawe, co jeszcze przyniesie ta podróż.
Na początek spróbowałem jechać drogami osiedlowymi. Było nawet znośnie, gdy okazało się, że w pół godziny pokonałem zaledwie 3 km. Wjechałem na główną ulicę i jadąc z autami po prostej drodze, udało mi się nieco podciągnąć średnią. Wadą były tylko światła, bo miałem czerwone co trzecie skrzyżowanie.
Znalazłem się na przedmieściach Tōkyō, gdzie powróciłem do planu objazdu drogami osiedlowymi. Błądziłem tak do czasu, aż dojechałem do rzeki Ara-kawa, gdzie mogłem wjechać na wał rzeczny. Musiałem też trochę przejechać po bezdrożach, gdy plac budowy stanął mi na drodze.
Wałami do celu niestety nie mogłem dojechać, więc wróciłem do jazdy główną drogą i tak dostałem się do Kawagoe. Miasto jest nazywane Małym Edo (a Edo to dawna nazwa Tōkyō) ze względu na dużą liczbę historycznych budynków w centrum. Objechałem kilka z zaplanowanych punktów i znalazłem się do deptaku. To był błąd, bo liczba ludzi była ogromna. Dzisiaj zatrzymałem się w hotelu kapsułowym z gorącymi źródłami.
Kategoria z sakwami, za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Saitama, Japonia / Tōkyō, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Wiosna w Japonii

46.8102:46
To już trzeci raz, gdy odwiedzam Japonię. Trzeci też raz, gdy mam możliwość zobaczyć kwitnące wiśnie. Już nie mogę się doczekać kolejnych przygód.
W Warszawie jedynym problemem było pudło na rower. Nie to, że go nie dostałem. Dostałem tak duże, że zdecydowałem się je pociąć na kawałki. Mimo wszystko doleciałem do Japonii bez komplikacji. Wylądowałem tym razem na lotnisku Haneda w Tōkyō. Podczas składania roweru odpadła stopka. Już od kilku dni czułem, że coś z nią nie tak. Trzeba będzie kupić nową, bo bez niej życie jest ciężkie. (Aczkolwiek jeździłem prawie półtora roku po Azji na kolarzówce bez stopki).
Nocleg miałem nieopodal, więc nawet nie nagrywałem nocnego przejazdu. Problemy ruchu lewostronnego czas zacząć: na nowo uczyć się jazdy lewą stroną, zasady lewej dłoni i w ogóle tego, że rower ma absolutne pierwszeństwo, bo taka jest mentalność Japończyków, którzy jeżdżą na rowerze byle jak i mają fory u pieszych oraz kierowców.
Odwiedziłem Aki, którą poznałem niemal dwa lata temu. Spędziliśmy wspólnie kilka dni i dzisiaj musiałem pojechać rowerem, bo od tych pieszych wędrówek pojawił mi się odcisk na nodze i rower był jedyną radą. Przy okazji dorzucam kilka zdjęć, które zrobiłem od przylotu.
Już od początku wiedziałem, że przejazd przez Tōkyō będzie koszmarem. Nie było inaczej. Początek podróży był spokojny. Jechałem ulicami i chodnikami. Dużo wygodniej na Treku z amortyzacją niż na kolarzówce. Pokonałem połowę dystansu, aż dojrzałem wieżę tokijską. Tylko o nią zahaczyłem, bo nie mogłem tracić czasu. Umówiłem się z Aki przy jednym z tysiąca tokijskich dworców. Mieliśmy odwiedzić kilka miejsc. Trochę się wkopałem, gdy przejeżdżałem przez Shinjuku, bo ludzi było tyle, że ani przejechać.
Znalezienie parkingu dla roweru nie jest proste. Wszędzie znaki zakazu parkowania i mimo że Japończycy nie zwracają na to uwagi, ja wolałem nie ryzykować. Znalazłem murek bez znaku zakazu, zostawiłem rower obok innych i poszedłem spędzić ostatni dzień wolnego.
W drodze powrotnej zajechałem do parku Yoyogi-kōen, gdzie ludzi było zaskakująco dużo. Ogólnie martwiłem się, że będę spóźniony na kwitnienie wiśni, ale ostatecznie przybyłem w czasie, gdy zaledwie kilka drzew wypuściło pąki. Był to tylko powód, aby rozglądać się za kwiatami jeszcze uważniej. Tylko skąd tyle ludzi na ulicach? Oni też przybyli za wcześnie?
Zaczęło robić się chłodno, więc pojechałem do pensjonatu. Jakimś trafem przejechałem przez najbardziej ruchliwe skrzyżowanie na świecie w dzielnicy Shibuya. Ludzie przechodzili jeszcze długo po zielonym dla ruchu ulicznego.
Miałem w planach odwiedzić kilka miejsc, ale zapadł zmrok. Błądząc po mieście, trafiłem na drogę, którą przyjechałem do centrum. Wróciłem więc po własnym śladzie.
Kategoria za granicą, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, Japonia / Tōkyō, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

W pogoni za sakurą

88.7204:36
Jako że w Tōkyō drzewa wiśni przekwitają, wyruszyłem na daleką północ w poszukiwaniu pięknych widoków.
Najpierw odwiedziłem park Sumida-kōen, z którego wczoraj zrezygnowałem z oszczędności czasu. Później trafiłem na jeszcze kilka parków, ale we wszystkich drzewa wiśni były w połowie przekwitłe. Nie mogłem zrobić nic więcej, jak jechać dalej. W sumie tyle mógłbym napisać, gdyby nie miasto Satte, a dokładnie park Gongendō Tsutsumi. Znajdowało się tam tysiąc drzew wiśni. Łatwo było trafić na miejsce, jadąc za kilkukilometrowym korkiem. Zastanawiam się, gdzie oni upchali te wszystkie auta, bo ludzi było chyba kilka tysięcy.
Miejsce bardzo ładne. Przypominało Hitome Senbon Zakura, w którym byłem w zeszłym roku. Tutaj dodatkowo uroku dodawał rzepak. W ogóle ten rejon ma go bardzo dużo, bo jak rzadko widuję rzepak w Japonii, tak dzisiaj przez resztę dnia zobaczyłem go sporo.
Przeszedłem duży kawał ścieżki otoczonej drzewami. Tutaj, mimo spadających płatków, kwiatom było daleko do przekwitu. Udało mi się zrealizować dzisiejszy plan. Pozostało dojechać do miejsca noclegowego. Pokonałem kawałek dystansu po wałach rzecznych, potem ulicami. Temperatura spadła o kilka stopni. Na miejscu znalazłem się chwilę po zapadnięciu zmroku. Już wywieszają koinobori z okazji dnia dziecka, który w Japonii odbywa się w sumie dopiero w maju.
Kategoria za granicą, z sakwami, po zmroku i nocne, na trzech kółkach, kraje / Japonia, Japonia / Ibaraki, Japonia / Saitama, Japonia / Tochigi, Japonia / Tōkyō, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery