Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

dojazd pociągiem

Dystans całkowity:15231.04 km (w terenie 1715.10 km; 11.26%)
Czas w ruchu:742:19
Średnia prędkość:20.28 km/h
Maksymalna prędkość:70.30 km/h
Suma podjazdów:81058 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:73898 kcal
Liczba aktywności:146
Średnio na aktywność:104.32 km i 5h 11m
Więcej statystyk

Ujście Warty we mgle

  59.82  03:30
Zdałem sobie sprawę, że co roku w styczniu odwiedzam Park Narodowy „Ujście Warty”. Nie mogłem przerwać tej tradycji. Wczorajsza pogoda zaskoczyła słońcem. Niestety prognoza na dzisiaj sprawdziła się – było mgliście. Nadzieja umiera ostatnia, więc wsiadłem w pociąg i dostałem się do Gorzowa. Stamtąd obrałem drogę inną niż zwykle, bo po lewym brzegu Warty. Było całkiem pusto, mgła z czasem zaczęła rzednąć, aż wyjrzało słońce. Nie nacieszyłem się nim długo, bo kilka zakoli dalej znów wjechałem we mgłę. Później słońce jeszcze próbowało się przedrzeć, ale bez sukcesu.
Dotarłem do granic parku i kontynuowałem standardowym szlakiem po polderze północnym. Ludzi bardzo mało, zwierząt w sumie też. Najwięcej szczęścia miałem do łabędzi. Pomyślałem, by odwiedzić ścieżkę przyrodniczą „Olszynki”. Trochę ją odświeżyli, ale poza zamglonym widokiem nie było większych różnic. Dostałem się do Bobrowej Drogi, a potem wyjątkowo niezalaną drogą do ostatniej kładki, by wrócić na drogę na wale. Dalej już nie było atrakcji. Mgła zgęstniała, ja dostałem się na dworzec i złapałem pociąg powrotny.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Park Narodowy „Ujście Warty”, Polska / lubuskie, rowery / Fuji, terenowe

Znów po Poznaniu

  13.44  00:46
Powrót był mniej uciążliwy, bo miałem zaledwie pół godziny opóźnienia spowodowanego koniecznością wymiany lokomotywy. Mając sporo dnia, przejechałem się na Rynek, żeby zobaczyć zmiany. Lodowisko postawili w miejscu, z którego zwykłem fotografować kamieniczki, więc przez zimę nie będę tego robił.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji, z sakwami

Ścieżka przyrodnicza „Bobrówka”

  92.10  05:02
Zabrakło mi jednego dnia, by wrócić prosto do domu. Skoro musiałem wsiąść do pociągu, to wybrałem opcję poranną, nieco rozszerzoną, bo pojechałem kawałek dalej na północ. Był mróz, gdy jechałem przed świtem na dworzec, ale w Parczewie zaskoczyło mnie słońce. Przynajmniej przez chwilę. Do zachmurzenia doszedł wiatr w twarz.
Wjechałem na szlak Trakt Królewski biegnący lasami do Ostrowa Lubelskiego. Było sporo brązów, a niektóre liście wpadały w odcień złota. Cały ten plan miał służyć wejściu na ścieżkę „Bobrówka”, która przypominała mi znane z Poleskiego Parku Narodowego kładki. W trakcie spaceru dowiedziałem się, że wszedłem pod prąd, jednak wejście i wyjście nie informowały o tym. Ktoś wpadł na debilny pomysł zrobienia w środku lasu miejsca na ognisko. Zadymiona połowa ścieżki, a biwakowicze spłoszyli się, zostawiając palenisko. Tylko czekać na pierwszy pożar. Sama ścieżka wygląda na pewno lepiej wiosną, bo teraz przyroda układa się do snu zimowego.
Jako że po drodze miałem Poleski Park Narodowy, to ruszyłem do ścieżki „Dąb Dominik”. Ta ścieżka również nie wyglądała tak ładnie, jak podczas moich poprzednich wizyt. Przynajmniej było prawie pusto. W międzyczasie przepadły wszystkie chmury i zrobiło się słonecznie. Nie mogłem więc odpuścić sobie wizyty na ścieżce „Czahary”, którą uważam za najbardziej fotogeniczną ze wszystkich. Niskie słońce rozświetlało bagna porosłe trzcinami. Chyba nawet trafiłem w porę, gdy większość turystów zeszła ze szlaku.
Reszta drogi bez atrakcji. Sporo piachów, zmierzch i temperatura niewiele wyższa niż o poranku.
Koniec późnojesiennej wyprawy. Wykręciłem ponad tysiąc kilometrów i choć widziałem dużo, to brakowało mi złotych widoków, słońce zbyt krótko rozświetlało krajobrazy, a temperatury bywały zbyt niskie, by komfortowo podróżować. W przyszłym roku muszę to odrobić.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, dojazd pociągiem, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Jesienny Lublin

  10.05  00:37
Wybieram się jak sójka za morze na moją już coroczną jesienną wyprawę. Tym razem nie Dolny Śląsk. Ruszyłem w rodzinne strony pociągami. Ktoś wpadł pod pociąg, bo przechodził w miejscu niedozwolonym. Po dwóch godzinach podstawili zastępczy pociąg. Trudno się przesiada, gdy peronów brak. U celu przejechałem się chwilę po jesiennym Lublinie. Trochę mnie zmartwiła liczba gołych drzew. Mam nadzieję, że siedząc w cieplejszym Poznaniu, nie przegapiłem jesieni w innych częściach kraju.
Kolejny pociąg był przepełniony. Nie mogłem kupić biletu przez internet, więc w kasie dowiedziałem się, że wprowadzili limity na przewóz rowerów w pociągach regionalnych i najbliższy pociąg z wolnym miejscem miał jechać 2 godziny później. Dostałem się do Chełma, gdzie przywitała mnie gęsta zupa w składzie mgły i gryzącego smogu. Mogłem zabrać maskę.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Fuji, z sakwami, dojazd pociągiem

Pierwszy wrzosnia

  83.56  03:39
Zmieniłem rozerwaną oponę i znów mogłem bez obaw jeździć. Chodziły mi po głowie wrzosy, ale wyszedłem na rower późno, więc pojechałem na dworzec kolejowy, żeby złapać pociąg. Miałem jeszcze trochę czasu, ale zmienili sposób zakupu biletów i od konduktora dowiedziałem się, że blokują możliwość zakupu na pół godziny przed odjazdem. Tylko bez biletu musiałem zapłacić karę za zakup biletu w pociągu. Do czego ten kraj zmierza?
Dojechałem do Wronek i ruszyłem w kierunku Obrzycka. Postanowiłem spróbować drogi przez las. Po ostatnich opadach piachy nawet dały się pokonać – i to na kolarzówce. Znalazłem nawet wrzosy, więc nie musiałem ograniczać się do kępek przy docelowej drodze. Tylko coś mi nie wychodziło fotografowanie ich. Nie zadowoliły mnie efekty. Ruszyłem dalej w kierunku drogi na dawnej linii kolejowej. Przyszły chmury i temperatura spadła do 20 °C. Potem standardową drogą wróciłem do Poznania zanim zdążyło się ściemnić.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, rowery / GT, terenowe

Z Karkonoszy

  17.30  00:44
Koniec karkonoskiej przygody. Dzisiaj musiałem się jedynie dostać na dworzec. Prognozowany deszcz nie przyszedł, ale było chłodno. Remonty i korki w Jeleniej Górze spowalniały mnie, jednak wszystko poszło zgodnie z planem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, rowery / GT, wyprawy / Karkonosze 2024, dojazd pociągiem

W Karkonosze

  18.23  01:04
Ten pomysł chodził mi po głowie od powrotu ze Szkocji. Ruszyłem w góry, robiąc sobie bazę wypadową w Przesiece, jak parę lat temu, bo chciałbym pochodzić trochę po górach. Dojechałem pociągiem do Jeleniej Góry. Ta zaskoczyła mnie infrastrukturą rowerową. Pomijając dziwactwa antyrowerowe, to na jednej ulicy niedaleko dworca wymalowali pasy rowerowe. Potem już bez niespodzianek do Podgórzyna, zrobiłem zakupy i obładowany wjechałem do Przesieki. Na szczęście zdążyło wypadać się przed moim przybyciem.
Kategoria dojazd pociągiem, góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, rowery / GT, wyprawy / Karkonosze 2024

Gdańsk przed Szkocją

  9.54  00:35
Uznałem, że najwygodniejszy będzie Wizz Air, z którym leciałem na Islandię i do Norwegii. Do Szkocji latał tylko z Gdańska, więc tamże pojechałem, by nazajutrz zająć się pakowaniem roweru. Miałem chwilę, więc przejechałem się po mieście.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / pomorskie, rowery / Fuji, z sakwami

Warszawa

  75.72  04:27
Dzień zaczął się tak samo, jak wczoraj, czyli gorąco, a chmury naszły dużo później, choć nie wpłynęły na temperaturę. Wjechałem na drogi leśne i polne wzdłuż Narwi. Było trochę grzebania się w piachu. Potem parę wijących się niczym wąż dróg dla kaskaderów i znalazłem się na drodze wzdłuż Kanału Żerańskiego. Było strasznie dużo rowerzystów. Dotarłem do Warszawy, wygodny asfalt zmienił się w dziurawe drogi gruntowe. Znalazłem się nad Wisłą, chwilę pokręciłem się po Starym Mieście i dotarłem na dworzec, skąd nieco później odjeżdżał mój pociąg. Majówka wyszła na 940 km, nieco więcej niż planowałem. Planowałem też więcej deszczu niż słońca. Może i nie zmokłem, ale się opaliłem.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / mazowieckie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Mazury 2024, z sakwami

Most Europejski Neurüdnitz-Siekierki

  128.81  06:09
Ruszyłem na zachód. Jeszcze nie wyjechałem z Polski, a wielki SUV na niemieckich blachach omal mnie nie potrącił. Po co to przekracza granicę?
Wjechałem na niemiecki szlak Odra – Nysa. Wiało ze wschodu, czasem porywiście, na postojach wiatr wychładzał. Prognoza pogody przewidywała całkowite zachmurzenie, ale słońce górowało, dzięki czemu dało się wytrzymać. W krajobrazie dominowała woda, przez co prawdopodobnie było mało ptaków.
Dotarłem do celu, czyli Mostu Europejskiego Neurüdnitz-Siekierki. Most po polskiej stronie został oddany kilka lat temu. W przeciwieństwie do polskiego projektu, niemiecka budowla została uzbrojona w progi zwalniające. Teraz można przejechać od Wriezen do samego Choszczna w większości po drogach dla rowerów. Odwiedziłem jeszcze platformę widokową i ruszyłem Trasą Pojezierzy Zachodnich. Pod wiatr, ale przeważająca część mojego odcinka była osłonięta wąwozami i drzewami.
Wciąż biłem się z myślami, w jaki sposób wrócić do domu. Pierwszym pomysłem była jazda do Gryfina, potem rozważałem jazdę do samego Choszczna, ale martwiłem się, że powrotny pociąg będzie przepełniony. Zacząłem też rozważać powrót z Trzcińska-Zdroju do najbliższej stacji lub nawet do Chojny, gdzie zatrzymują się niektóre pociągi pospieszne. Ostatecznie wybrałem pierwotny plan. Najwyżej przenocowałbym w Szczecinie i wrócił rano.
Blue Velo będzie trasą przeze mnie odradzaną. Cieniutka warstwa asfaltu została tak zniszczona przez korzenie drzew, że aż niebezpiecznie jest tamtędy jechać. Poprzednim razem poruszałem się tamtędy na kolarzówce, więc każda nierówność była tragedią, o czym kompletnie zapomniałem. Całe szczęście druga połowa szlaku się poprawiła. Postanowiłem podkręcić tempo, żeby złapać wcześniejszy pociąg. Z żalem nie zatrzymałem się przy wielu widokach, ale dzięki temu udało mi się dostać na stację i wsiąść do pociągu. Ten do Szczecina był przepełniony, ale kolejny do Poznania zaskakująco świecił pustkami. Zdążyłem wrócić zanim się rozpadało.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, po dawnej linii kolejowej, Polska / lubuskie, Polska / zachodniopomorskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, za granicą, kraje / Niemcy

Kategorie

Archiwum

Moje rowery