Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

dojazd pociągiem

Dystans całkowity:14851.28 km (w terenie 1625.71 km; 10.95%)
Czas w ruchu:721:55
Średnia prędkość:20.33 km/h
Maksymalna prędkość:70.30 km/h
Suma podjazdów:79930 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:73898 kcal
Liczba aktywności:137
Średnio na aktywność:108.40 km i 5h 23m
Więcej statystyk

Most Europejski Neurüdnitz-Siekierki

128.8106:09
Ruszyłem na zachód. Jeszcze nie wyjechałem z Polski, a wielki SUV na niemieckich blachach omal mnie nie potrącił. Po co to przekracza granicę?
Wjechałem na niemiecki szlak Odra – Nysa. Wiało ze wschodu, czasem porywiście, na postojach wiatr wychładzał. Prognoza pogody przewidywała całkowite zachmurzenie, ale słońce górowało, dzięki czemu dało się wytrzymać. W krajobrazie dominowała woda, przez co prawdopodobnie było mało ptaków.
Dotarłem do celu, czyli Mostu Europejskiego Neurüdnitz-Siekierki. Most po polskiej stronie został oddany kilka lat temu. W przeciwieństwie do polskiego projektu, niemiecka budowla została uzbrojona w progi zwalniające. Teraz można przejechać od Wriezen do samego Choszczna w większości po drogach dla rowerów. Odwiedziłem jeszcze platformę widokową i ruszyłem Trasą Pojezierzy Zachodnich. Pod wiatr, ale przeważająca część mojego odcinka była osłonięta wąwozami i drzewami.
Wciąż biłem się z myślami, w jaki sposób wrócić do domu. Pierwszym pomysłem była jazda do Gryfina, potem rozważałem jazdę do samego Choszczna, ale martwiłem się, że powrotny pociąg będzie przepełniony. Zacząłem też rozważać powrót z Trzcińska-Zdroju do najbliższej stacji lub nawet do Chojny, gdzie zatrzymują się niektóre pociągi pospieszne. Ostatecznie wybrałem pierwotny plan. Najwyżej przenocowałbym w Szczecinie i wrócił rano.
Blue Velo będzie trasą przeze mnie odradzaną. Cieniutka warstwa asfaltu została tak zniszczona przez korzenie drzew, że aż niebezpiecznie jest tamtędy jechać. Poprzednim razem poruszałem się tamtędy na kolarzówce, więc każda nierówność była tragedią, o czym kompletnie zapomniałem. Całe szczęście druga połowa szlaku się poprawiła. Postanowiłem podkręcić tempo, żeby złapać wcześniejszy pociąg. Z żalem nie zatrzymałem się przy wielu widokach, ale dzięki temu udało mi się dostać na stację i wsiąść do pociągu. Ten do Szczecina był przepełniony, ale kolejny do Poznania zaskakująco świecił pustkami. Zdążyłem wrócić zanim się rozpadało.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, po dawnej linii kolejowej, Polska / lubuskie, Polska / zachodniopomorskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, za granicą, kraje / Niemcy

Rzeczpospolita Ptasia

132.0906:56
Nie zatrzymał mnie poranny przymrozek. Nie zatrzymała mnie pęknięta szprycha, którą odkryłem wczorajszej nocy (chyba pora uniezależnić się od serwisów rowerowych). Wsiadłem w pociąg i dotarłem do Świebodzina. Dalej bez większych atrakcji (poza bunkrami, które wciąż odkładam na później), trochę po własnym śladzie, dojechałem nad Wartę. Wciąż rozlewała się aż po wały. Chciałem zobaczyć trochę lokalnej architektury, ale po kilku zaniedbanych szachulcach nie trafiłem na nic interesującego.
W końcu dotarłem do Rzeczpospolitej Ptasiej. Spotkałem kilku mieszkańców, ale bez szaleństw. Poprzednia wizyta była bogatsza. Pojawiły się grube chmury, wiatr zmienił się na południowy i wzmógł. Wysoki stan wody zubożył widoki. Odcinek krajówki też nie przyniósł atrakcji. Na stacji benzynowej wysłuchałem Niemca mówiącego po polsku lub Polaka, który dawno temu wyniósł się z Polski. Podczas płacenia zaczął narzekać na ceny paliwa i kawy. Był bezczelny, bo zarabia wielokrotnie więcej, a mimo to kupuje w Polsce i odnosi się z taką szyderą.
Przespacerowałem się po ruinach Starego Miasta i nadal miałem sporo dnia do wykorzystania. Ruszyłem na polder północny. Nie zmienił się od ostatniego czasu. Jechałem pod wiatr, więc nie chciałem dotrzeć nie wiadomo dokąd. Skręciłem na kładkę. Droga nadal była zalana, ale do wyboru było kilka innych wariantów. Dostałem się do Dąbroszyna, skąd wróciłem do Kostrzyna, by zatrzymać się w hotelu.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, Polska / lubuskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, Park Narodowy „Ujście Warty”

Łódź

107.0705:28
Wczoraj dostałem się do Łodzi. Brzydkie miasto. Murale zasłonięte szmatami reklamowymi, przejścia dla pieszych chyba wymagają użycia młotka w celu aktywacji, inne włączają zielone na 3 sekundy, psie odchody na chodnikach, śmieszki różnej jakości. Przespacerowałem się po Piotrkowskiej. Smród, hałas z dyskotek i ulicznych libacji, natrętni ludzie. Nie polecam tego miasta nocą. Dużo lepiej prezentuje się za dnia.
Ruszyłem rano w objazd po kilku miejscach, które wybrałem na chybił trafił. Duuużo budynków z cegły: w ruinie i odnowionych, w trakcie wyburzania i remontowanych. Do tego tory. Były chyba wszędzie. Zastanawiam się, czy nie dodać w tym wpisie kategorii po dawnej linii kolejowej, bo mogłem nieświadomie po którejś przejechać.
Znalazłem się ponownie na Piotrkowskiej, tym razem za dnia. Nadal drażnił smród papierosów, ale przynajmniej był spokój. Mnóstwo pięknej architektury. Idealne miasto dla kompozycji symetrycznych. Na koniec odwiedziłem Manufakturę, która – mimo niedzielnego zakazu – przyciągała rzesze ludzi.
Ruszyłem z wiatrem. Skończyły się koślawe śmieszki, zaczął armagedon na ulicy Rąbieńskiej. Według znaków czeka ją w tym roku remont. Ciekawe, jaki cel ma wydawanie pieniędzy na takie znaki. Na pewno nie poprawiają jakości dziur.
Nie chciałbym mieszkać w tym mieście. Miałem nieprzyjemność spotkać wielu frustratów. Zostałem spryskany płynem, zepchnięty na łuku, do tego widziałem masowe łamanie przepisów. Chyba frustrują ich błędy życiowe, że zamieszkali na Wygwizdowie i muszą spędzać połowę dnia za kierownicą.
Im dalej od Łodzi, tym mniej spotykałem tych wieśniaków. Zaliczyłem trochę terenu, trochę spokojnych dróg. Dotarłem do Uniejowa, robiąc dłuższy dystans, bo mój plan wiódł przez przeprawę promową, ale nie darzyłem zaufaniem tej opcji. Wjechałem na wał przeciwpowodziowy, po którym biegła droga gruntowa. Czasem lepsza, czasem gorsza. Ciągnęła się przez 25 km. Przeprawa promowa nie wyglądała na czynną, więc miałem dobre przeczucie ją ominąć. Wiatr zmienił się w boczny. W Kole dojechałem do dworca, gdzie wsiadłem do pociągu. Musiałem wybrać wolniejszy, bo Intercity miał zajęte miejsca dla rowerzystów. Pewnie znowu ktoś przepłacił, byle móc usiąść.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / łódzkie, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe

Stupilska

112.3605:02
Temperatura niższa niż wczoraj, ale odczuwalnie znacznie wyższa. Wiało z południa, więc ruszyłem na północ.
Większość trasy była nudna. Dużo koszmarnie dziurawych dróg lokalnych. Z początku planowałem dotrzeć tylko do Chodzieży, ale tam wciąż zostawało mi sporo dnia, więc jechałem dalej, by wykręcić pierwszą w sezonie stówę.
Dojechałem do Noteci, która rozlała się na otaczające ją Łąki Nadnoteckie. Dalej wjechałem na dziwaczne śmieszki oznaczone w losowych miejscach. W Kaczorach, które są miastem od przeszło dwóch lat, wjechałem na drogę dla rowerów wybudowaną wzdłuż linii kolejowej. Rozpoznałem nawet przejazd kolejowy, na którym miałem kiedyś dziwną sytuację, a teraz wiem, że przejechałem większość trasy z mojej pierwszej wizyty w Pile. Za przejazdem trafiłem na śmieszki, które były tak dziwacznie poprowadzone, że ręce opadają.
Dojechałem do stacji kolejowej, gdzie na najbliższy pociąg powrotny musiałem czekać zaledwie 10 minut. Było dużo ludzi. Kupiłem ostatnią miejscówkę siedzącą przypisaną dla rowerzystów, a na kilkanaście wolnych wieszaków przypadał tylko mój jeden rower.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji, setki i więcej, Puszcza Notecka

Ujście Warty z wiatrem

77.9404:37
Postanowiłem wrócić do korzeni i znów wplatać dojazd pociągiem do wycieczek. Od listopada chodził za mną Park Narodowy „Ujście Warty”, więc był to idealny kandydat na start. Prognoza wiatru sugerowała zacząć w Kostrzynie, więc tam się znalazłem. Dzień zaczął się słonecznie, ale chmury szybko to zmieniły. Zastane widoki nie odbiegały od tych z poprzednich wizyt. Było dużo zwierzaków, zero ludzi. Wysoki stan wody zablokował tylko jedną drogę.
Wyjechałem z parku i słońce błysnęło kilkakrotnie spomiędzy chmur. Drogi zrobiły się trochę grząskie, ale bez większego błota. Im bliżej Gorzowa, tym wiatr bardziej dokuczał, ale to dlatego, że droga nie była idealnie prosta. Do tego sporo psów mnie atakowało, z czego jeden potargał mi nogawkę. Na koniec zaskoczyła mnie droga, która ostatnim razem była pokryta świeżym, grubym szutrem. Do dzisiaj prawie nic z niego nie zostało. Było za to mnóstwo kałuż.
W Gorzowie miałem jeszcze trochę dnia przed sobą, więc pojechałem do Santoka. Tam wciąż pozostawało mi mnóstwo czasu do pociągu, więc skoczyłem do kolejnej stacji, zaliczając trochę bardziej grząskiego piachu. Gdyby nie zmierzch, dojechałbym do Krzyża po ścieżce rowerowej na nasypie dawnej linii kolejowej, ale nocna jazda nie daje takiej frajdy.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / lubuskie, rowery / Fuji, terenowe, Park Narodowy „Ujście Warty”

Mokra Sucha Beskidzka

33.8202:08
Prognoza pogody na dziś nie była optymistyczna. Pierwotnie planowałem dostać się do Nowego Targu, ale okazało się, że linia kolejowa do Zakopanego jest w remoncie. Pociągi kursują do Suchej Beskidzkiej, a dalej są tylko zacofane autobusy. Musiałem okroić plan, a ze względu na prognozę zaplanowałem bardzo krótki dystans.
Lało, gdy znalazłem się na stacji. Zorientowałem się, że już to miasto odwiedziłem. Biegnie przez nie ta sama, beznadziejna droga dla kaskaderów. Uciekłem przed krajówką na boczne drogi. Ruch był niewiele mniejszy. Kolejny odcinek omijający krajówkę zaskoczył mnie podjazdem wyższym niż planowałem. Za to widoki, choć deszczowe, były bardzo jesienne. Niestety na zjeździe przemarzłem i woda dostała się do butów, więc przestało być miło.
Kolejny objazd krajówki już zweryfikowałem pod kątem profilu wysokości i choć ponownie wydłużał dystans wycieczki, omijał niepotrzebny podjazd. Dojechałem do galerii handlowej udostępniającej pokoje gościnne. Przynajmniej weekend zapowiada się mniej mokry.
Kategoria kraje / Polska, Polska / małopolskie, rowery / Fuji, wyprawy / Wokół Tatr 2023, z sakwami, dojazd pociągiem, góry i dużo podjazdów

Ścieżka przyrodnicza „Olszynki”

33.9402:10
Rok temu spodobało mi się w Parku Narodowym „Ujście Warty”, więc był to dobry moment na powrót. Szkoda tylko, że jazda pociągiem zabiera aż 3 godziny w jedną stronę. Zniecierpliwiony wysiadłem na wcześniejszej stacji i wjechałem na szlak w Świerkocinie.
Droga nic się nie zmieniła. Jechało się nawet dobrze, tylko trochę wiało w twarz. Mogłem wystartować w Kostrzynie, ale nie było najgorzej. Bardzo mało miałem szczęścia do zwierząt. Masa kaczek, jeszcze więcej łabędzi (kilka niemych i mnóstwo krzykliwych), gęsi próbowały maskować się w trawach, chyba nawet spłoszyłem kormorana, a w szuwarach coś biegało.
Na stacji w Niwce skręciłem ku ścieżce przyrodniczej „Olszynki”, gdzie znajdowały się drewniane kładki prowadzące przez podmokły las. Nie zafascynowały mnie jednak tak bardzo, jak ścieżki w Poleskim Parku Narodowym. Może byłem tam o złej porze.
Wróciłem na szlak biegnący po wale. Zorientowałem się, że mam niedużo czasu do pociągu powrotnego. Następny był 2 godziny później i dodatkowo jechał o godzinę dłużej, więc zdecydowałem się przyspieszyć ku Kostrzynowi. Końcówka szlaku i tak nie przyniosła niczego nowego. Zobaczyłbym więcej, gdybym wyruszył w środku nocy.

Kategoria rowery / Fuji, kraje / Polska, dojazd pociągiem, Polska / lubuskie, terenowe, Park Narodowy „Ujście Warty”

Ścieżka Gościm – Drezdenko

111.4605:13
Zacząłem snuć kilka planów, ale wpadłem na informację o ścieżce na nasypie dawnej linii kolejowej. Wsiadłem więc w pociąg i ruszyłem do Strzelec Krajeńskich. Stamtąd miałem parę kilometrów do atrakcji. Otoczona brzozami, pokryta śliskimi liśćmi, nawet równa. Połowa odcinka została oddana do użytku kilka lat wcześniej, bo różnice były zauważalne.
Po pokonaniu całej trasy ruszyłem do Puszczy Noteckiej. Trafiłem na tragiczne drogi. Potem na bardziej mi znane. Niestety zmierzch zbliżał się strasznie szybko, a za Miałami niespodziewanie pojawiły się mgły (miały przyjść dopiero późną nocą). Chciałem zobaczyć brzozy, jak w zeszłym roku. Gdy dotarłem na miejsce, nie dało się już robić zdjęć. I tak większość liści opadła, więc nie nacieszyłbym się widokiem.
Zacząłem rozważać kierunek jazdy: powrót do stacji w Miałach lub jazdę do Wronek. Było nadal widno, więc wydłużyłem sobie wycieczkę. Mgły tylko momentami ograniczały widoczność, a i dało się dostrzec światła z kilkuset metrów. Nawet rękawiczek nie zakładałem, bo było całkiem ciepło.
Gdy dotarłem do celu, miałem pół godziny do pociągu. Do tego ten miał drugie pół opóźnienia, więc zdecydowałem się dokręcić do Szamotuł. Po części był to błąd, bo w połowie drogi wylało się mleko. Kilka razy widoczność spadła do kilku metrów, zwłaszcza bliżej Szamotuł. Przynajmniej ruch był nieznaczny. Na stację dojechałem kilkanaście minut przed pociągiem, ale jechać do Poznania już wolałem nie próbować.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / GT, setki i więcej, dojazd pociągiem, po dawnej linii kolejowej, Puszcza Notecka, terenowe, Polska / lubuskie

Ogród japoński we Wrocławiu

10.9800:45
Szkoda mi było dnia, a deszcz miał przyjść dopiero wieczorem. Pojechałem do wrocławskiego ogrodu japońskiego. Jesień we Wrocławiu pominęła część roślin. Również w ogrodzie – klony zrzuciły liście, ale miłorząb dopiero robił się żółty. Przespacerowałem się po alejkach, póki nie zaczęło kropić. Trochę wcześnie, więc chwilę pokręciłem się po Starym Mieście i pojechałem na dworzec.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, wyprawy / Jesienne góry 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Wietrzna kotlina

26.3601:29
Wiało przeraźliwie, do tego prognoza pogody zapowiadała deszcze. Doczytałem też, że ogród japoński, który chciałem odwiedzić, był po sezonie. Uznałem, że zobaczyłem wystarczająco dużo polskiej złotej jesieni i ruszyłem z wiatrem do Kłodzka, by wsiąść do pociągu.
Jechałem po szlaku rowerowym, głównie lokalnymi drogami, aż pojawił się korek spowodowany powalonym drzewem. Na miejscu pracowali strażacy, ale nieznany był czas do udrożnienia ruchu. „Przeskoczyłem” przez Nysę Kłodzką i trochę lokalnymi, trochę polnymi drogami dostałem się do Kłodzka. Koszmarne miasto. Dziwnie zorganizowany ruch rowerowy, a do tego auta blokujące niemal każdy skrawek chodników i dróg dla rowerów. Tam łapówki są chyba codziennością, że panuje tam tak absurdalnie duży kult auta.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, wyprawy / Jesienne góry 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery