Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2019

Dystans całkowity:721.73 km (w terenie 7.40 km; 1.03%)
Czas w ruchu:30:36
Średnia prędkość:17.12 km/h
Maksymalna prędkość:56.37 km/h
Suma podjazdów:4474 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:65.61 km i 3h 03m
Więcej statystyk

Sierpień 2019 (Trek)

  197.73 
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Polska, rowery / Trek

Najbliżej do Kórnika

  69.64  03:35
Mając dzień wolny przed wprowadzeniem się do mieszkania, postanowiłem pokręcić się po okolicy. Najbliżej miałem do Kórnika. Dzień był jednak upalny i jechałem powoli, robiąc wiele przystanków w cieniu. Najwygodniej było jechać z Wiórka do Rogalina, gdzie rósł las dający odetchnąć od słońca.
W Kórniku pokręciłem się tylko chwilę, zjadłem obiad i pojechałem do Poznania. Temperatura nieco spadła dopiero wieczorem.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Znowu w Polsce

  31.50  01:52
Rower wpakowałem do pudła i wysłałem na lotnisko w Tōkyō. Kolejne dni były deszczowe, jak prognozowano. Na szczęście tajfun nie pokrzyżował moich planów. Autokarem dojechałem do stolicy Japonii, po 17-godzinnym locie z przesiadką w Pekinie znalazłem się w Warszawie, odwiedziłem rodzinę i ostatecznie wróciłem do Poznania. W oczekiwaniu na zwolnienie mieszkania, zatrzymałem się w prywatnej kwaterze, a mając dziś wolne popołudnie, postanowiłem odkryć okolicę.
Zauważyłem na mapie punkt widokowy położony nieopodal. Okolica otoczona jeziorkami i przyjazna rowerzystom oraz spacerowiczom. Wspiąłem się na wieżę widokową, żeby spojrzeć na panoramę i ruszyłem dalej. Tak bez celu. Przedostałem się na drugą stronę Warty i zdecydowałem się pojechać na Maltę. Tam tłok, ale ludzi było pewnie mniej niż latem. Wróciłem z powrotem, jadąc prawie wyłącznie po drogach dla rowerów.
Moje wrażenia po 5-miesięcznej podróży po Azji? Czad! Może ostatnich dwóch miesięcy nie wspominam najlepiej ze względu na nieludzkie upały, ale reszta była bombowa. Przyleciałem wiosną, nieco wcześniej niż 2 lata temu, jednak wiśnie też się pospieszyły z kwitnieniem, więc dobrze spędziłem pierwsze dni. Miałem również okazję zobaczyć kawałek zimy. Dosyć chłodne powitanie, ale jeździło się przyjemniej niż rok wcześniej.
Kwiecień okazał się być nieco mniej rowerowy. Za to w maju ruszyłem ku nowej przygodzie, wybierając tym razem drogę wzdłuż północnych wybrzeży. Na swojej drodze zobaczyłem między innymi starą pagodę w jeszcze starszym lesie, jedną z nielicznych dróg dla rowerów, zostałem oprowadzony przez Sho po okolicach Fukui, przejechałem po słynnej mierzei, przespacerowałem się po jedynej w Japonii pustyni, po schodach otoczonych bramami torii, wspiąłem się do domu gościnnego położonego w górskiej wiosce, tuż przy herbacianych wzgórzach, aż dotarłem do końca podróży przez Japonię.
Czerwiec spędziłem w Korei. Odkryłem sieć szlaków rowerowych i związany z nią paszport rowerowy. Zacząłem kolekcjonować stemple. Pokonałem cały szlak z południa do stolicy i prawie z powrotem, bo słabo rozplanowali połączenia. Poznałem sympatycznych Koreańczyków, którzy pomogli mi w transporcie, dzięki czemu prawie popłynąłem na Jeju-do. Tego dnia zrobiłem rekordowy dystans, ale poza tym wiatry mi nie sprzyjały.
Jak co roku, urodziny spędziłem na rowerze, choć był to już dzień jak co dzień. Nazajutrz powróciłem do Japonii. Ze względu na powodzie musiałem zmienić swoje plany i zamiast jechać na południe, ruszyłem na wschód. Tam zobaczyłem leżącego Buddę, popłynąłem na Shikoku, po raz drugi pokonałem szlak Shimanami Kaidō, odwiedziłem Ōsakę oraz Kyōto, gdzie zobaczyłem jeden z większych japońskich festiwalów. Upał jednak nie przyciągnął zbyt wielu widzów. Ja też chciałem się ewakuować i dlatego wsiadłem na prom do Sendai. Upał wciąż przeszkadzał, ale zdecydowanie mniej. Pod koniec pobytu wybrałem się jeszcze w krótką podróż, aby zobaczyć trzy festiwale.
Wyprawa przyniosła wiele doświadczeń. Poznałem mnóstwo osób, nawet jeśli rozmawiałem z nimi zaledwie chwilę. Niektórzy ciekawi mojej podróży, inni chcieli tylko pogawędzić, zamienić parę zdań po angielsku lub japońsku. Spotykałem ludzi w drodze, ale zdecydowanie częściej w hostelach czy kwaterach prywatnych, gdzie właściciele lub pracownicy byli bardzo otwarci i uprzejmi. Japonia to niesamowity kraj, do którego chciałoby się wracać.
Znów się rozpisałem z tymi wspomnieniami, a mógłbym tak każdy dzień opisać na nowo. Cóż, pokonałem na rowerze ponad 7,5 tys. km po Azji, do tego pływałem promami, jeździłem autami, autobusami, pociągami, nawet latałem samolotami. Możliwe, że to była ostatnia możliwość podróży w ten sposób. Pora sobie poukładać życie, nie tylko rowerowe.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Michi-no-Eki Murata

  66.52  04:08
Zaczął się obon, czyli japońskie święto zmarłych. Dużo osób wyjeżdża do rodziny, przez co wiele punktów handlowych jest nieczynnych, a te wciąż funkcjonujące podnoszą swoje ceny. Dodatkowo nad Japonię nadciąga tajfun. Te dwa czynniki wpłynęły na mój najbliższy tydzień i dzisiejsza wycieczka okazuje się być ostatnią podczas tej podróży do Azji. Muszę się pakować i wysłać rower do Tōkyō, póki jeszcze ktoś go może przetransportować.
Wczoraj spędziłem dzień na szukaniu kartonu na rower. Rok temu miałem szczęście dostać go w pierwszym sklepie. Tym razem objechałem pół miasta i dopiero w centrum odetchnąłem z ulgą. Niestety transport tak dużego kartonu nie jest najłatwiejszy, toteż przespacerowałem się z pudłem tych kilka kilometrów. Pozostaje tylko rozebrać rower na części. A może go zostawić w Japonii?
Ostatnio w oko wpadły mi dwa ciekawe miejsca do odwiedzenia. Niestety mogłem wybrać tylko jedno z powodu ograniczonego czasu. Wypadło na stację drogową w miasteczku Murata.
Pogoda była dokuczliwa. Niby miało być zachmurzenie, a jednak słońce smażyło od startu. Przejechałem przez miasto i dostałem się na górskie drogi. Drzewa dały odrobinę cienia, a po drugiej stronie masywu wróciło zachmurzenie. Znalazłem stację drogową, obejrzałem dostępne produkty i ruszyłem w drogę powrotną. Znów trafiłem na znane rejony. Zawsze jednak jechałem tamtędy w przeciwnym kierunku, np. podczas dojazdu do tunelu sakury. Niebo chmurzyło się coraz bardziej, ale deszcz mnie nie złapał.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Matsushima w czasie tajfunu

  51.57  02:54
Nad Japonię nadciąga tajfun. Wczoraj pogoda przyniosła zachmurzenie i niską temperaturę. Miało nawet padać, więc przejechałem się tylko do centrum miasta. Zamiast deszczu przyszło przejaśnienie. Dzisiaj też miało coś popadać, ale nie miałem niczego lepszego do roboty. Po raz kolejny wybrałem się do Matsushimy.
Po kilku kilometrach zza chmur wyjrzało słońce i zrobiło się gorąco. Całe szczęście nie trwało to długo. Niebo nawet bardziej pociemniało. Do Matsushimy pojechałem odrobinę na około, aby nie wracać po własnym śladzie. W miasteczku trafiłem na kilka nowych chodników oraz mnóstwo niedzielnych turystów.
Miałem wrażenie, że z nieba spadło parę kropel. Zrobiło się mroczniej, a temperatura odczuwalnie spadła. Zdecydowałem się na szybki powrót. Nie zrezygnowałem jednak z jazdy wzdłuż wybrzeża, jak zaplanowałem.
W Shiogamie chciałem jeszcze się wspiąć na wzgórze, aby odwiedzić chram, ale może innym razem. Nie chciałem zmoknąć. W Sendai przegapiłem skrzyżowanie i znalazłem się na tych samych drogach, którymi jechałem miesiąc wcześniej, gdy przypłynąłem do wybrzeży Tōhoku. Na kilka skrzyżowań przed celem złapała mnie mżawka, ale deszcz przyszedł dopiero późną nocą.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Tanabata tu i tam

  14.90  00:59
Przedwczoraj, gdy w upale jechałem przez Sendai, zwróciłem uwagę na jeden chram. Postanowiłem do niego wrócić w porze porannej, gdy temperatura była jeszcze znośna.
Dojazd do Ōsaki Hachiman-gū poszedł całkiem sprawnie. Zostawiłem rower pod jednym z wejść i wybrałem się na pieszą eksplorację. Znalazłem w internecie zdjęcie obiektu przystrojonego do festiwalu, więc chciałem zobaczyć dekoracje na własne oczy. Niestety miałem jakiegoś pecha, bo miejsce wyglądało na niedostępne. Nie mam za dużej wiedzy o chramach, więc nie chciałem nieświadomie wkroczyć na świętą ziemię czy coś. Obszedłem się smakiem wyłącznie zdjęciami budynku (haiden) stojącego przed głównym budynkiem (honden), który z kolei jest wpisany na listę skarbów narodowych.
Zaczęło robić się gorąco. Pojechałem do centrum, aby przejść się główną ulicą festiwalową. Niestety nie przemyślałem tego i wpakowałem się z rowerem. Oczywiście pieszo, ale szło, a właściwie pełzło bardzo wolno. Może dzięki temu zrobiłem kilka zdjęć więcej.
Nie miałem już sił na objeżdżanie kolejnych atrakcji, bo widziałem więcej zdjęć z miejsc przygotowanych do festiwalu. Może innym razem, gdy kiedyś pojawię się na tanabacie. O ile będę miał ochotę podsmażyć się latem w Japonii.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Sendai Tanabata Matsuri

  9.46  00:32
W Sendai spędziłem mnóstwo czasu. Widziałem kilka tutejszych festiwalów, wliczając trwający obecnie (ostatnio dwa lata temu). Mimo to z ochotą pojechałem w ten upalny dzień do centrum. Przespacerowałem się po stacji kolejowej, która została przystrojona już na kilka dni przed festiwalem, a potem arkadami, które stały się centrum 3-dniowego matsuri, którego tradycja sięga kilkuset lat.
W przeciwieństwie do poprzednich dwóch festiwalów w regionie Tōhoku, na których byłem w tym tygodniu, ten był festiwalem statycznym. Wzdłuż arkad zostały wywieszone dekoracje zwane fukinagashi. Każda wykonana ręcznie przez punkty handlowe rozlokowane wzdłuż ulicy. Niektóre dekoracje zostały zamontowane na bambusach. Wśród liści tych bambusów można dostrzec kartki z życzeniami. Każdy może swoim tempem obejrzeć każdą z dekoracji, i choć na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie, to przyglądając się każdej z osobna, można dostrzec, jak bardzo każdy fukinagashi jest odmienny.
Nie spędziłem dużo czasu na festiwalu. Poszedłem zjeść obiad z Aki, którą poznałem podczas mojej poprzedniej wizyty w Japonii, a potem upał zaczął dawać w kość, więc kolekcja zdjęć zamknęła się na mojej ulubionej bramie torii, pod którą znalazłem skrawek cienia, aby się zatrzymać i zrobić zdjęcie.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Tunelem czy serpentyną?

  63.70  03:42
Ruszyłem rano. Miało później padać, ale prognoza się zmieniła – oczywiście na nieludzki upał.
Wracając do poranka, na starcie miałem długi podjazd. Jedną trzecią pokonałem wczoraj, wracając z centrum miasta do domu gościnnego. Na dzisiaj zostały serpentyny. Jechało się bardzo przyjemnie. Minęło mnie zaledwie kilka aut i ze dwa motocykle. W porównaniu do ostatniego razu, było bardzo spokojnie. Co więcej, miałem po swojej stronie drzewa. Ich cień zapewnił temperaturę poniżej 26 °C. Gdyby nie prześwity między drzewami, to na termometrze pewnie spadłoby jeszcze kilka kresek.
Kilkadziesiąt zakrętów później znalazłem się na szczycie. Zjazd był mniej przyjemny, bo brakowało luster na zakrętach, a kilka aut na krzyż jednak się znalazło. Trochę strach z jakimś się spotkać, więc jechałem wolno.
W centrum miasteczka Kawasaki zdecydowałem nie jechać główną drogą, bo ruch był za duży, a szosa nie miała pobocza czy nawet chodnika. Dodałem sobie tym samym dwie góry do podjechania, ale były tylko kroplami w morzu tego, co pokonałem o poranku.
Trzeci festiwal Tōhoku z mojej listy zaczął się już dzisiaj. Niestety upał był niemożliwy. Temperatura na termometrze przekraczała 40 °C, więc jak zwykle nawet nie miałem ochoty się zatrzymać na jakiekolwiek zdjęcie. Dobrze, że tutejsze matsuri potrwa aż 3 dni.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Yamagata Hanagasa Matsuri

  20.14  01:03
Było gorąco, więc z domu gościnnego wygrzebałem się późno. Zjechałem do centrum miasta, a miałem całą drogę z górki. Tam odpocząłem w kawiarni, trochę popracowałem i wieczorem wyszedłem zobaczyć festiwal. Podobno przyciąga ponad milion osób. Szkoda tylko, że ulica festiwalowa była taka wąska. Próbowałem znaleźć jakieś miejsce do zdjęć, ale widzowie byli wszędzie.
Festiwal Hanagasa (od hana – kwiat i gasa – bambusowy kapelusz) przypomina Aoba Matsuri i z tego powodu moje oczekiwania były nieco inne. Problemy z aparatem, tłok, ograniczony czas oraz rzeczywistość odmienna od oczekiwań spowodowały, że nie zostałem długo na paradzie. Wróciłem po rower i wjechałem z powrotem do domu gościnnego. Szybko złapał mnie zmrok, a na parę kilometrów przed celem trafiłem na świeże ślady deszczu.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, za granicą, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Pół dnia ulgi w górach

  95.25  06:18
Dzisiaj zaskoczenie, bo na niebie była masa chmur, a temperatura nawet akceptowalna – 28 °C. Zapowiadał się dobry dzień. Zaplanowałem przenieść się do drugiego miasta, aby zobaczyć kolejny festiwal, który zaczyna się jutro.
Drogę do mojego celu dzielił masyw górski. Szukając najkrótszej drogi, trafiłem na niekoniecznie najłatwiejszą, ale znów skusiła mnie stacja drogowa. Ruszyłem podobną drogą, którą jechałem wiosną. Dojechałem do gór, które przygotowały dla mnie długą serpentynę. Jeszcze wczoraj nieco słaniałem się na nogach, pewnie przez niedawne przeziębienie oraz upały. Mimo wszystko zakręt za zakrętem i wspiąłem się na przełęcz. Szybki zjazd przez stare wioski i dotarłem do zapory wodnej, na końcu której była stacja drogowa.
Południe, połowa drogi za mną, a na niebie chmury zaczęły znikać. Koniec taryfy ulgowej. Jedyny plus to drzewa. Zdałem sobie sprawę czemu jest ich tak mało w miastach. Przyczyna jest prozaiczna – cykady. Co z tego, że można usiąść w cieniu drzewa, jeżeli zaraz straci się słuch. Dużo drzew można spotkać przy chramach, jako że shintoizm jest mocno związany z naturą. Tam też można usłyszeć, jak bardzo dokuczliwe są to owady.
Kolejna góra pokonana i miałem przed sobą kolejną serpentynę. Ta przypomniała mi o Słowackim Raju, z tą różnicą, że na japońskiej drodze był ruch. Piękny kawałek drogi. Niestety skończył się, a ja dotarłem do miejskiej betonozy. Dzisiaj nieco mniej upalnie, bo tylko 38 °C, ale musiałem się zatrzymać kilka razy, aby ochłonąć.
Zrobiłem zakupy i ruszyłem w kolejne góry, gdzie znajdował się jeden z nielicznych noclegów, które udało mi się znaleźć w mieście. Japonia jest droga, a od października ma być jeszcze drożej, bo wzrasta podatek od wydatków (w Europie znany jako VAT) z 8% do 10%.
Dom gościnny, w którym się zatrzymałem miał przemiłą obsługę i równie przyjaznych gości. Zostałem zaproszony na kolację, która nawet nie była wliczona w cenę noclegu, a jak spojrzałem na cenę w menu, to złapałem się za głowę. Japończycy bywają tacy gościnni. Noclegi w Japonii bywają unikalne. Po raz pierwszy trafiłem na toaletę kompostową. Zapach nieco przyjemniejszy niż w latrynie. I jeszcze jeden plus tego miejsca – było dużo chłodniej niż w mieście.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukushima, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery