Kolejny słoneczny dzień. Ruszyłem w dół, po własnym śladzie. Wiatr mnie spowalniał, ale chociaż przynosił ulgę od skwaru.
Zatrzymałem się w świątyni Reigan-ji, która wczoraj zwróciła moją uwagę swoimi formacjami skalnymi. Znalazłem szlak i wspiąłem się na szczyt, gdzie spotkałem mnicha. Technicznie rzecz biorąc, był to tylko pomnik, ale facet znalazł niezłe miejsce do medytacji.
Na chwilę pojawiły się chmury na niebie. Akurat dotarłem do miejsca, które przegapiłem wczoraj – wzgórz pokrytych krzewami herbaty. Niczym pod Shizuoką. Wjechałem na szczyt najwyższego wzgórza, skąd rozciągała się panorama na plantację i pobliskie miasta. Niestety plan przejazdu przez wzgórza zawiódł, bo droga skończyła się. Porobiłem trochę zdjęć i zawróciłem.
Kolejne kilometry nie były ciekawe. Miasta na prawo i na lewo, upał, duży ruch.