Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

góry i dużo podjazdów

Dystans całkowity:43265.54 km (w terenie 2864.63 km; 6.62%)
Czas w ruchu:2533:51
Średnia prędkość:16.81 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:465240 m
Suma kalorii:35974 kcal
Liczba aktywności:475
Średnio na aktywność:91.09 km i 5h 26m
Więcej statystyk

Pieniny z widokiem Tatr

  99.68  06:26
Zamek w Muszynie otwierał się zbyt późno, bym mógł go obejrzeć po odbudowie. Ruszyłem na Słowację, by szlakiem wzdłuż Popradu dostać się do Piwnicznej. Było biało i chłodno, ale dzisiaj ubrałem się odpowiednio.
Po zjeździe zaczął się podjazd. Długi, ale droga była całkiem wygodna. Doprowadziła mnie do przepięknego widoku na Tatry. Potem była zabawa w terenie. Dużo błota zapychającego błotniki, trochę technicznych przejazdów i długi zjazd z widokiem na Pieniny. Zrobiło się chłodno, więc ominąłem kilka ładnych atrakcji.
W Szczawnicy wjechałem na szlak biegnący przez Pieniny. Zaskakująco nie było zimno, mimo że cień skrywał całą dolinę. Po drugiej stronie przejechałem jeszcze kawałek Słowacji, potem w Polsce wjechałem na Szlak wokół Tatr. Wyasfaltowali polne drogi, po których szlak pobiegł, ale wieśniacy mają gdzieś czystość, więc drogi pokrywa warstwa ziemi i obornika, rozjeżdżana przez samochodziarzy. Szkoda, że zrobiło się tak szybko ciemno, bo widoki na wzgórzach musiały być piękne.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, kraje / Słowacja, po zmroku i nocne, Polska / małopolskie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami, za granicą

Jesienna Słowacja

  96.41  06:00
Wróciło słońce. Ubrałem się lżej, czego szybko pożałowałem podczas zjazdu przez oszronioną dolinę. Rozgrzałem się dopiero na podjeździe, a miałem do pokonania piękną drogę przez Magurski Park Narodowy. Było pusto, a na postojach udało mi się wypatrzeć drobne ptaki. Słońce grzało, może nawet za mocno.
Na dzisiaj zaplanowałem jazdę przez Słowację. Pokonawszy wiele pagórków, dotarłem do miasta Bardejov. Tylko zajrzałem do centrum i miałem jechać dalej krajówką, by zredukować liczbę podjazdów, gdy trafiłem na przystanek Aqua Velo, którego odcinkiem kiedyś jechałem. Ruszyłem po szlaku, nie do końca wygodnym, ale miał parę widoków (wliczając Tatry). Nawet kilka ozłoconych drzew dało się dostrzec.
Ostatni większy podjazd zdobyłem w cieniu doliny. Za przełęczą była Polska, a w niej długi i zimny zjazd przez zadymione wioski, aż dotarłem do Muszyny.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / małopolskie, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami, za granicą, kraje / Słowacja

Zamżona Magura

  56.81  03:51
Miało być na minusie, ale poranek zaskoczył mnie wyższą temperaturą niż wczoraj. Niestety mżyło. Raz słabiej, raz mocniej, ale opad towarzyszył mi przez większość dnia, a najgorszy był wiatr na otwartych przestrzeniach. Z tego powodu plan miałem krótki. Ruszyłem na zachód. Droga wojewódzka była pełna tirów zwożących drewno z Bieszczad. Zamiast natury fotografowałem architekturę, w którą bogata jest Łemkowszczyzna.
W Tylawie wjechałem na Transgraniczny Szlak Rowerowy „Beskidzkie Muzea”. Nie był oznaczony, ale według mapy biegł tą samą drogą, co żółty szlak pieszy. Prowadził po terenie prywatnym, w miejscu wysiedlonych wsi. Zaskoczył mnie Magurski Park Narodowy, którego granice obejmowały większy obszar niż oznaczony na mapach osm.org. Szlak zmienił się w papkę błota. Wiele brodów i kałuż utrudniało jazdę. W końcu nawet dotarłem do pierwszych oznaczeń szlaku rowerowego, co mnie upewniło, że poruszałem się po parku legalnie. Po zamoczeniu butów w błocie, jakby były mało mokre od mżawki, dotarłem do cywilizacji. Pozostało tylko dojechać do celu, który był niemal na końcu drogi, gdzieś w granicach parku narodowego. Brak sygnału w telefonie sugerował, że to jest właściwe miejsce.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Wzdłuż Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej

  95.60  05:51
Zrezygnowałem z planu jazdy wgłąb Bieszczad. Nie widziałem w tym sensu przy braku złota na drzewach i obecnej pogodzie. Temperatura spadła mocno, skuwając lodem kałuże. Ruszyłem na zachód, trochę okrężną drogą. Na podjazdach mogłem się rozgrzać. Jeden podjazd był z zeszłego roku, gdy pokonałem go po zmroku. Potem skręciłem w boczną drogę gruntową. Kusił mnie Główny Karpacki Szlak Rowerowy, ale wydłużał on dystans, a teraz zorientowałem się, że jechałem jego kawałkiem.
Znalazłem się w dolinie Solinki. Droga wiodła po wielu niepotrzebnych pagórkach. Szkoda, że tunele w Polsce nie są powszechne. W Cisnej zorientowałem się, że jechałem wzdłuż Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Niestety byli po sezonie. Chyba to będzie plan na przyszły rok. Tymczasem przede mną był ostatni podjazd. Temperatura spadła do 1 °C, by po drugiej stronie zejść do zera, a momentami nawet niżej. Całe szczęście dotarłem do celu zanim zamarzłem. W Komańczy mają siarczanową wodę, prawie tak intensywną w zapachu, jak na Islandii.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami

Góry Słonne

  90.45  06:00
Rozpadało się. Prognoza była dość optymistyczna, ale gdy się niespiesznie zebrałem, już tylko kropiło. Przeszkadzały kałuże. Ruszyłem do Kalwarii Pacławskiej, omijając niepotrzebne podjazdy, ale podjazdu do sanktuarium już nie dało się uniknąć. Wszystkie kramy świeciły pustkami.
Nie chciałem tracić wysokości, więc wjechałem na niebieski szlak pieszy. Początek zapewnił atrakcji, bo było dużo gliny lepiącej się do kół i butów. Potem szlak biegł przez bezdrzewny szczyt Żytne, na którym wiało okrutnie. W końcu wjechałem do lasów, nawet słońce czasem zaświeciło. Droga pięła się w górę. Poza ptakami dostrzegłem jedynie parę jeleni. Wydostałem się na drogę, ale ta biegła w dół. Znaleziony nieopodal skrót był w większości asfaltowy.
Dotarłem do słonecznej doliny. Musiałem odrobinę okroić mój plan, ale nie zrezygnowałem kompletnie z jazdy po Górach Słonnych. Niestety gdzieś źle skręciłem i przegapiłem jedną gminę, więc jeszcze tu kiedyś wrócę. Tymczasem temperatura, która za dnia nie rozpieszczała, zaczęła mocno spadać. Całe szczęście dystans po zmroku nie był duży. Minąłem nawet rozległą kopalnię ropy. Było ją czuć przez całą wioskę.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Niejesień 2024, z sakwami, po zmroku i nocne

W pogoni za jesienią

  116.69  06:59
Zbyt długo zbierałem się na tę wyprawę. Tylko nieliczne drzewa były pokryte liśćmi. Ruszyłem do Przemyśla, do którego pierwotnie planowałem dotrzeć pociągiem. Poranne słońce pięknie oświetlało ostatnie ozłocone drzewa. Wiał silny, nieprzyjemny wiatr z południowego-zachodu. Ruch niewielki. Do pokonania miałem sporo górek. Wybierałem drogi tak, aby minimalizować konieczność zjazdów. Nawet trafił się las czy dwa z wciąż złotymi drzewami. Wpadłem na jedną drogę wojewódzką, ale był dziwnie duży ruch. Były oczywiście korki przed cmentarzyskami – na szczęście tylko dwoma. Skuszony szlakiem św. Jakuba, wpadłem do kałuży ukrytej pod opadłymi liśćmi. Na wielu leśnych odcinkach musiałem rower pchać, bo drogi rozjechane przez ciężki sprzęt nie nadawały się do jazdy, a stojąca woda kryła się wszędzie.
Gdy dotarłem do Przemyśla, było wciąż sporo dnia przede mną, a przynajmniej wieczoru. Ruszyłem do Medyki. Wpadłem na kilka dróg dla kaskaderów, kawał drogi jechałem po krajówce, a potem pojawiła się droga dla rowerów, chyba do samej granicy. W Medyce było już ciemno, więc zrezygnowałem z powrotu po szlakach biegnących po drogach terenowych. Wjechałem za to na drogę przez wioski, żeby uciec od zgiełku.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, z sakwami, wyprawy / Niejesień 2024

Tunel w Kowarach

  52.72  02:26
Zapowiadał się gorący dzień, ale szybko pojawiły się chmury. Za to ruch na drogach był absurdalnie duży i niebezpieczny. Ruszyłem na przełęcz Okraj. W Kowarach odbiłem na boczne drogi i dostałem się po rozkradzionych torach do dawnego tunelu kolejowego.
Śledziłem prognozę pogody i radar burzowy. Na Przełęczy Kowarskiej zdecydowałem się na odwrót. Pojawiło się dużo chmur, temperatura spadła do przyjemnej. Po drodze chwilę pomżyło, a ostatnie kilometry podjazdu pokonałem w towarzystwie drobnego deszczu. Rozpadało się na poważnie dopiero po dotarciu do bazy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / dolnośląskie, rowery / GT, wyprawy / Karkonosze 2024

Rozerwane Izery

  82.67  04:39
Upał. Myślałem, że góry mnie przed nim uchronią, ale tak się nie stało. Na termometrze widziałem ponad 30 °C, ale temperatura odczuwalna, zwłaszcza na podjazdach bez cienia, przekraczała chyba 40 °C. Nie chciałem dzisiaj chodzić po górach. Ruszyłem w Izery.
Szybki zjazd, potem podjazd w Szklarskiej Porębie i dostałem się na leśną drogę do Jakuszyc, która omija podjazd po krajówce. Nawet skusiłem się na singletrack, bo wjazd wyglądał obiecująco. Głównie były szutry, ale pojawiło się kilka kamieni czy mostków.
Wjechałem na szlak przez Izery. Mnóstwo rowerzystów, zwłaszcza przy schroniskach. Dojechałem do Chatki Górzystów, gdzie kolejka do bufetu ciągnęła się daleko poza budynek, więc pojechałem dalej i poczułem kapcia w przednim kole. Doczłapałem się w cień i zakleiłem dwie dziury. Pewnie miałem za mało powietrza. Wtedy zauważyłem przecięcie splotu w oponie. Niepokoiło mnie wybrzuszenie, więc na wszelki wypadek nałożyłem łatkę od środka opony, a potem nie pozostało mi nic innego, jak ją obserwować.
Część szlaku rowerowego stała się nieco bardziej wymagająca. Nawet pieszo nie było lekko. Potem jechałem po łatwych szutrach i powróciłem do krajówki. Ruszyłem w dół, zatrzymując się na jakiś obiad, bo w górach były zbyt długie kolejki. Potem jeszcze skusił mnie Wodospad Szklarki. Na koniec zahaczyłem o Cieplice.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, rowery / GT, terenowe, wyprawy / Karkonosze 2024, Góry Izerskie

Pod Śmielcem

  11.02  01:00
Spodobała mi się zachodnia część Karkonoszy, więc ruszyłem na Przełęcz Karkonoską. Było gorąco i bezchmurnie, a na górze wiało. Zostawiłem rower i ruszyłem na szlak. Chciałem zobaczyć szlak z długą kładką po czeskiej stronie. Okazało się, że szlak był zamknięty, a kładka to źle oznaczona ścieżka.
Wróciłem na czerwony szlak. Doprowadził mnie niemal nad Śnieżne Kotły. Nie planowałem dalszej wspinaczki, bo widziałem je wczoraj. Wszedłem na szlak niebieski, a potem na zielony, który od Czarnego Kotła zrobił się bardzo wymagający. Pewnie dlatego nie spotkałem tam nikogo. Końcówkę drogi przeszedłem w świetle wieczornego słońca. Został zjazd po koszmarnej drodze i znalazłem się w mojej bazie. Wyszło 14 km na nogach.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, rowery / GT, wyprawy / Karkonosze 2024, Polska / dolnośląskie

Szrenica

  50.08  02:25
Zapowiadał się gorący dzień. Ruszyłem do Jeleniej Góry z planem. Podczas zjazdu wpadłem w dziurę i przebiłem tylne koło. Założyłem łatkę, ale puściła, więc założyłem zapasową dętkę. Gdy kończyłem pompować koło, zaczepił mnie rowerzysta i użył naboju z gazem, bo uważał, że pompka nie jest wydajna. Nabił chyba ponad 10 barów, bo jeszcze tak twardej opony nie miałem, a zwykle pompuję do 6 barów. Nic nie wybuchło, choć mam wiele obaw.
Nie zdążyłem na pociąg. Pojechałem do sklepu rowerowego po nową dętkę i świeży klej do łatek, bo może to on sprawia problemy. Do kolejnego pociągu miałem 2 godziny. Decyzja była jasna – ruszyłem do Szklarskiej Poręby rowerem, choć pierwotnie chciałem go zostawić na dworcu.
Przejechałem Szklarską po drodze z innej wyprawy. Zostawiłem rower przy parkingu i wszedłem na czerwony szlak ku Szrenicy. Ludzi dużo, ale zdecydowanie mniej niż pod Śnieżką. Na Szrenicy wiało okrutnie. Nie przeszkodziło mi to kontynuować marsz po przyjemnym odcinku Głównego Szlaku Sudeckiego. Doszedłem aż do Śnieżnych Kotłów. Tam zawróciłem, wszedłem na kamienisty szlak żółty, który od schroniska stał się wygodniejszy i wraz ze szlakiem zielonym doprowadził mnie do roweru. Końcówka przez las nie miała widoków.
Wjechałem na krajówkę, która zawiodła mnie do własnego śladu, po którym wróciłem do bazy. Dzisiaj wyszło 20 km pieszo.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, rowery / GT, wyprawy / Karkonosze 2024

Kategorie

Archiwum

Moje rowery