Ruszyłem po szlakach w Góry Orlickie. Celem były Czechy, więc przekroczyłem granicę na niewielkim przejściu i od razu odczułem różnicę. Większość szlaków była utwardzona. Miejscami jakość miała wiele do życzenia, ale porównując to ze stroną polską, było bardzo wygodnie. Ludzi brak. Przynajmniej do czasu, gdy dotarłem na szlak biegnący na Wielką Desztnę (czes. Velká Deštná). Tam z kolei były tłumy, jak na Morskie Oko. Pojechałem i ja, wspiąłem się na wieżę i porobiłem parę zdjęć.
Czas uciekał. Zjechałem z gór. O dziwo zjazd nie był tak zimny, jak wczorajsze. Przejechałem kilka wiosek, docierając do ostatniego podjazdu. Za nim czekał zjazd po fatalnej jakości szlaku. Było ślisko i niewygodnie. Na koniec jeszcze znaki pokierowały mnie na ulicę w remoncie. W Czechach bardziej mi się podobało.



