Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Hyōgo

Dystans całkowity:1063.02 km (w terenie 3.40 km; 0.32%)
Czas w ruchu:64:20
Średnia prędkość:16.52 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Suma podjazdów:7679 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:88.58 km i 5h 21m
Więcej statystyk

Źle zaplanowane atrakcje

94.0405:07
Chmury na niebie obiecywały mniej upalny dzień, ale długo się nie nacieszyłem. Ruszyłem do ruin zamku, który określany jest jako zamek na niebie. Powstał na górze, którą często otaczają chmury i na wielu fotografiach Takeda-jō wynurza się z chmur. Nie było mi dane ujrzeć go w takiej scenerii. Niestety nie było mi dane ujrzeć go w ogóle. Droga od południa okazała się zamknięta. Już wtedy chciałem się obrazić i ruszyć dalej, ale dałem im jeszcze jedną szansę, ruszając od strony północnej. Tam dowiedziałem się, że wejście jest możliwe tylko pieszo. Ewentualnie taksówką lub busem, który latał co kilka godzin. Absurd, ale pewnie parking im się skurczył. Dojście pieszo trwało do dwóch godzin, nie licząc zwiedzania. Nie kalkulowało mi się to, bo zarezerwowany nocleg miał ograniczony czas pracy recepcji. Stwierdziłem, że zostawię atrakcję na jakąś inną wyprawę i pojechałem dalej.
Droga w upale. Wybór nie był duży, więc jechałem krajówką, która miała większy ruch, ale minimalizowała podjazdy. Złapałem kapcia, bo pobocza były zaśmiecone, ale dziura była tak mała, że wystarczyło dopompować powietrza co jakiś czas (wyciągnąłem odłamek szkła u celu). Odwiedziłem jeszcze bramy świątyni z setką dzwoneczków, ale niestety było za późno, by zajrzeć do środka. Nie zobaczyłem więc żadnej z zaplanowanych na dzisiaj atrakcji. Dotarłem do celu i miałem cały hostel dla siebie jako jedyny gość.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Kyōto, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Stara droga

123.0607:24
Już wczorajsze gwieździste niebo mówiło mi, że będzie źle. Upał zniechęcał od rana. Mozolnie ruszyłem w skwarze lejącym się z nieba. Czy to koniec tej dziwnej pory deszczowej?
Dotarłem do drogi, która miała być drogą prefekturalną. Na mapie OpenStreetMap była oznaczona jako nieprzejezdna, ale dostępna pieszo, więc ciekawość wzięła górę. Z początku było niepozornie, dało się jechać, potem pojawiły się kamienie i błoto. Czasem trzeba było popchnąć rower. Po wysokiej roślinności otrzepywałem się w obawie przed kleszczami. Pot lał się strumieniem. Byłem zbyt uparty, by zawrócić. Kilka pojedynczych wiatrołomów sprawiło niewielką trudność, aż tuż przed szczytem trafiłem na punkt krytyczny. Liczba wiatrołomów i roślin zagradzających drogę była tak duża, że w końcu dałem sobie spokój. Droga powrotna była mi bardziej znana niż jakbym miał trafić na coś gorszego za przełęczą.
Niestety mój plan się posypał. Chciałem zebrać zdjęcia postaci z komiksów rozlokowanych po miasteczku Fukusaki, a złapał mnie tam zmierzch. Pozostało dostać się do celu po ciemku, za to w świetle świetlików. Zatrzymałem się w muzeum. Domki były wykorzystywane jako dormitoria dla pracowników pobliskiej kopalni srebra. Wybudowane około 1876 roku, zostały odnowione i wypełnione eksponatami z minionej epoki.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Okayama, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Most nie dla rowerów

83.9505:15
Kolejny dzień słońca i chłodnego powietrza. Dzisiaj z dodatkiem wiatru. Ruszyłem szlakiem wokół wyspy. Zatrzymałem się w punkcie informacji turystycznej. Japonia rozwija się, bo pani w okienku utworzyła wideokonferencję z konsultantem mówiącym po japońsku i angielsku. Nie dowiedziałem się za wiele. Miałem niby zadzwonić pod jakiś numer, ale po chwili zaprowadziła mnie do kolejnego okienka, gdzie była informacja biletowa, do której miałem zadzwonić. Po długich objaśnieniach, w jaki sposób chciałbym wydostać się z wyspy, zostałem zaproszony na rozmowę z kierowcą autokaru, który zapewnił mnie, że rower, po odpowiednich przygotowaniach, można zabrać do pojazdu. Uzyskanie informacji zajęło przynajmniej pół godziny, ale miałem jeszcze 5 godzin, by dostać się na przystanek oddalony o 50 km.
Droga była nieco dłuższa, wiodła po kilku wzniesieniach, ale ruch nie straszył tak mocno, jak na krótszej drodze krajowej. Widoki były, choć nie tak ujmujące, jak te nad Morzem Japońskim. Nie spotkałem dzisiaj żadnych cyklistów, mimo że Awaji jest uważana za rowerową wyspę. Może jest nią tylko w weekendy.
Na południu trafiłem na pola cebuli rozciągające się po horyzont. Cebulowa wyspa, jak ją nazywają. Na punkcie widokowym niedaleko mostu stała stacja drogowa, w której sprzedawali cebulowego burgera, ale gonił mnie czas. Zrezygnowałem z – i tak drogiego – posiłku. Zrezygnowałem też z dalszego punktu widokowego tuż przy moście i pojechałem na przystanek autobusowy. Musiałem przekroczyć zakaz wejścia na teren autostrady, bo przystanek stał przed bramkami, ale nikt mnie za to nie ścigał. Zdjąłem przednie koło i siodełko, by przygotować się na przybycie autobusu.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Dostałem się na wyspę Shikoku, do Naruto. Góry otaczające metropolię rysowały się na tle wieczornego nieba. Słońce czerwieniło się. Nie podobał mi się wzmożony ruch, ale planuję uciec w góry. Może tam będzie lepiej.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Wyspa Awaji

95.5406:14
Przez cały dzień czuć było chłód, mimo przeraźliwego słońca. Ruszyłem najpierw wzdłuż rzeki do zamku, z którego zrezygnowałem wczoraj. Właściwie to rekonstrukcji tego, jak prawdopodobnie wyglądał.
Dalsza droga wiodła po wielu pagórkach. Potem jechałem trochę głównymi drogami, ale czerwone światła na skrzyżowaniach zaczęły irytować i przeniosłem się nad wybrzeże. Dotarłem do mostu w Kōbe, który prowadził na wyspę Awaji. Niestety tylko dla aut. Nadzieję zrobili mi ludzie chodzący na kładce pod mostem, ale okazało się, że to tylko niewielki taras widokowy. Musiałem dostać się na prom. Trafiłem na moment, jego przybycia, ale nie mogłem znaleźć kasy. Myślałem, że bilety kupuje się na promie, ale obsługa w pośpiechu wskazała mi automat ukryty w kącie. Na szczęście zdążyłem.
Awaji to dość górzysta wyspa. Postanowiłem dostać się do ogrodów. Droga biegła od samego początku w górę. Widziałem po drodze kilka innych ogrodów, obór z bydłem i miejsc, dla których przyjeżdżają tutaj turyści. Mój ogród był już zamknięty, ale kawałek sztuki na trawie dało się dostrzec z drogi. Takie trochę tanbo āto.
Pozostało mi dostać się do hotelu. Najpierw stromy zjazd, na którym rozgrzałem tarcze hamulcowe do czerwoności, a potem jazda po zmroku wzdłuż szumiącego Morza Wewnętrznego. Widziałem horyzont zanieczyszczony światłem od Ōsaki aż po Wakayamę, za którą była już tylko czerń nad półwyspem Kii.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Ōsaka, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

W deszczu i ulewie do Ōsaki

100.0606:27
Choć dzień zaczął się gorąco, to już pierwsze metry przyniosły deszczyk. Nic wielkiego, ale po kilku godzinach może przeszkadzać. Kilka razy przestało padać, a gdy zacząłem większy podjazd, opad wzmógł się. Czasem przeczekanie pod zadaszeniem pomagało, ale ponieważ jechałem w koszulce, to zaraz robiło się zimno. Temperatura też w sumie zdążyła spaść z 30 do 20 °C.
Kierowcy w tych okolicach wydają się mało uprzejmi. Jedzie przemoczony rowerzysta, a oni pędzą na złamanie karku, zostawiając niewielki dystans podczas wyprzedzania.
Na zjeździe było trochę korków. Było też chłodno. Wyjechałem z gór i od razu zaczęła się metropolia. Wielka komórka połączonych miast. Gdyby nie znaki drogowe, nie wiedziałbym kiedy wjechałem do Ōsaki.
Zaczęło lać. Z przerwami, ale już tak do końca dnia. Na rzece Dōtonbori miałem okazję zobaczyć łodzie. Najwidoczniej jakiś festiwal, bo grała sintoistyczna muzyka. Dojechałem do hostelu i miałem ochotę wyjść z aparatem, aby dorzucić trochę więcej zdjęć do galerii, ale za bardzo padało, więc tylko poszedłem coś zjeść.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Hyōgo, Japonia / Ōsaka, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Od zamku do zamku

82.6004:40
Zatrzymałem się w hotelu położonym przy arkadach. Nie miał więc własnego parkingu, dlatego personel skierował mnie na najbliższy dostępny. Jakże się zdziwiłem, gdy rano zastałem parking prawie pusty i... zamknięty. Z tablicy informacyjnej zrozumiałem, że jest to parking dla klientów arkad, czyli jest czynny od 10 do 10. Czekały mnie dwie nieproduktywne godziny.
Odebrałem rower, na którym była karteczka z ostrzeżeniem o usunięciu dobytku w przypadku zbyt długiego okresu parkowania. Raczej standard, chociaż wydaje mi się, że na ruchliwych ulicach w Tōkyō sprzątają rowery bez upomnienia i wtedy trzeba dostać się do strzeżonego parkingu i zapłacić kaucję. Na szczęście jedynymi tarapatami do tej pory związanymi z rowerem były te dzisiejsze.
Ruszyłem na wschód. Było upalnie już od rana. Nie odmówiłem sobie przejażdżki obok zamku. Nie chciałem jednak wstępować do środka, bo byłem już na tylu, że mogłem się domyślać, co czeka zwiedzających. Wjechałem na główną drogę i trzymałem się jej aż do Himeji. Nic ciekawego po drodze poza dużą liczbą aut. Nawet trafiłem na korek tak długi, jak wiosną, gdy auta oczekują na wjazd na parking przy parku z kwitnącymi wiśniami. Tym razem jednak nie znalazłem przyczyny korku, bo po dotarciu na jego początek widziałem tylko kurz odjeżdżających aut.
W Himeji oczywiście pojechałem pod zamek, który uważany jest za najpiękniejszy w Japonii, ale zajrzałem tylko na chwilę. Byłem w jego wnętrzu i tyle mi wystarczyło. Nic się nie zmienił, pomijając wieżyczkę w remoncie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Hyōgo, Japonia / Okayama, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Tottori – na japońskiej Pustyni Błędowskiej

75.6304:52
Dzień zaczął się mniej upalnie, a może tylko miałem takie wrażenie.
Kontynuowałem podróż na zachód. Dzisiaj było w planach dużo dróg nad wybrzeżem. Scenerie były przepiękne. Czasem co chwila się zatrzymywałem, aby tylko uchwycić na zdjęciu jedną skałę w jeszcze lepszym świetle. Były też podjazdy – małe i duże. Na trzeciej górze serpentyna była tak pokręcona, że mi się Islandia przypomniała i jej Fiordy Zachodnie.
Dojechałem do granic Tottori. Krajobrazy zaczęły przypominać te znad polskiego morza. Piaszczyste wybrzeże porośnięte bujną roślinnością ciągnęło się aż po mój cel – wydmy w Tottori. Jedyne takie miejsce w Japonii pokryte po horyzont piaskiem. No, może część zaczęła zarastać roślinnością niczym Pustynia Błędowska, ale wciąż jest to duża atrakcja. Spędziłem tam tylko chwilę, żeby za dużo tego piasku nie przetransportować w butach do hotelu.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Tottori, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Toyooka

73.5304:20
Kolejny nieznośnie upalny dzień. Myślałem, że dodam sobie trochę do dystansu i odwiedzę pobliską wioskę z domkami na wodzie albo że chociaż wjadę kolejką na górę, aby zobaczyć Ama-no-Hashidate, ale gdy tylko wyszedłem z klimatyzowanego hostelu, odechciało mi się.
Ruszyłem na zachód. Na początek trafiłem na drogę dla rowerów wokół zatoki. Kręta, ale przynajmniej pusta. Wczoraj też jechałem jej odcinkiem. Chciałem ominąć większe wzniesienia, więc wpadły mi pod koła bardziej pokręcone drogi, chociaż kilka tunelów też przekroczyłem.
Dotarłem do Toyooki. Trochę niepotrzebnie poleciałem na centrum, bo główna ulica handlowa wyglądała na wymarłą. Zaledwie kilka punktów oferowało produkty lub usługi, a reszta dawno zwinęła interes. Typowy widok w małym miasteczku, które nie ma za dużo do zaoferowania.
Trafiłem do Kinosaki Onsen, obecnie dzielnicy Toyooki, gdzie prawdopodobnie skupia się cała turystyka miasta. Kilka gorących źródeł przyciągało mnóstwo obcokrajowców. Mój przystanek na dzisiaj był za ostatnią górą, która okazała się najwyższą z dzisiaj przejechanych. Zaskakująco ruch był tam znikomy.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Czy dłuższa droga będzie lepsza?

117.3607:18
Kierowałem się dalej na zachód. Właściciel hostelu zasugerował mi, abym nie jechał główną drogą, tylko wybrał wybrzeże. Skorzystałem z rady i pojechałem nad Morze Wewnętrzne (Seto Naikai).
Przejazd przez Himeji nie był łatwy, zwłaszcza gdy się wpakowałem do tunelu w środku miasta. Albo gdy mnie zatrzymał brak drogi przez tory. Ostatecznie pojechałem tak, jak chciałem – dostałem się na kręte drogi nadbrzeża. Było dużo podjazdów i zjazdów, ale aut też nie brakowało. Miałem wrażenie, że na dwójce, którą ominąłem miałbym chociaż chodnik, a tak jechałem razem z pojazdami.
Dlaczego się tego obawiam? Według statystyk Japończycy są jednymi z najgorszych kierowców na świecie. Mimo że nie byłem świadkiem żadnego wypadku, to niejednokrotnie ktoś wymusił na mnie pierwszeństwo czy wyminął mnie niebezpiecznie. Kierunkowskaz najczęściej widzę po wykonanym manewrze, a zaparkowane auto spotkałem już chyba w każdym możliwym miejscu. Do tego naczytałem się wielu historii i wolałem być uważny.
Jazda wzdłuż wybrzeża może i była urozmaicona widokami, ale zabrała mi strasznie dużo czasu. Byłem gdzieś w połowie drogi, gdy zaszło słońce. Temperatura spadła do 5 °C. Zapowiadała się ciężka noc. Wróciłem do planu sprzed podróży i wjechałem na główną drogę do Okayamy. Nie miałem jednak tak prosto, bo nocleg odnalazłem w następnym mieście, więc jeszcze nabijając 20 km, dotarłem do Kurashiki. Nawet ładne miasteczko z historyczną zabudową. Po zmroku ciekawie by się je zwiedzało, ale nie w tak niskiej temperaturze. Odnalazłem swój hostel i zatrzymałem się w ciepłym pokoju.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, na trzech kółkach, po zmroku i nocne, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Hyōgo, Japonia / Okayama, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Himeji

59.0703:27
Nie mogło zabraknąć wizyty w mieście z zamkiem uważanym za najpiękniejszy w Japonii. Po niebie płynęły groźne chmury, gdy zaczynałem swoją podróż. To tylko poprawiło estetykę gór skąpanych w promieniach słońca przeciskającego się przez obłoki. Jesień się niby kończy, ale wciąż można dostrzec jej piękno.
Jak zawsze, wybierałem boczne drogi, aby jechać po wygodniejszym asfalcie zamiast uciekać na chodniki. Raz nawet trafiła się droga dla rowerów wytyczona wzdłuż rzeki, ale ani nie biegła po prostej do Himeji, ani nie była specjalnie równa. Przejechałem się tylko jej kawałkiem.
Całe szczęście z tych ciężkich chmur nic złego nie wyszło. Dojechałem do miasta i od razu dostałem się pod zamek. Nie mogłem znaleźć miejsca parkingowego, więc skierowałem się do hostelu. Szybko załatwiłem formalności i pobiegłem do zamku.
No dobrze, poszedłem, ale widziałem przed sobą ludzi biegnących do niego. Po co, skoro gdy doszedłem, bramy wciąż były otwarte? W każdym razie, już zamykali. Miałem godzinę na zwiedzanie.
Trasa była jednokierunkowa, taka na godzinę, więc w sam raz, choć strażnicy mówili, abym się pospieszył. Nie wiedziałem, że wieżę zamkową zamykali pół godziny przed zamknięciem całego zamku. Przez megafony było słychać przypominacze po japońsku i po angielsku. Spokojnie gramoliłem się piętro po piętrze na samą górę, starając się nacieszyć widokami wnętrza tej niesamowitej budowli. A z okien rozciągały się widoki na „płonące” miasto. Zachód słońca był dzisiaj wyjątkowo piękny. Chmury przepadły i wszystko zostało skąpane w czerwieni. Nawet zamek, z którego wyszedłem i sfotografowałem na dziedzińcu. Kilka minut później było po wszystkim. Zrobiło się zimno i wróciłem do hostelu.

Kategoria kraje / Japonia, na trzech kółkach, z sakwami, za granicą, Japonia / Hyōgo, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery