Kolejny nieznośnie upalny dzień. Myślałem, że dodam sobie trochę do dystansu i odwiedzę pobliską wioskę z domkami na wodzie albo że chociaż wjadę kolejką na górę, aby zobaczyć Ama-no-Hashidate, ale gdy tylko wyszedłem z klimatyzowanego hostelu, odechciało mi się.
Ruszyłem na zachód. Na początek trafiłem na drogę dla rowerów wokół zatoki. Kręta, ale przynajmniej pusta. Wczoraj też jechałem jej odcinkiem. Chciałem ominąć większe wzniesienia, więc wpadły mi pod koła bardziej pokręcone drogi, chociaż kilka tunelów też przekroczyłem.
Dotarłem do Toyooki. Trochę niepotrzebnie poleciałem na centrum, bo główna ulica handlowa wyglądała na wymarłą. Zaledwie kilka punktów oferowało produkty lub usługi, a reszta dawno zwinęła interes. Typowy widok w małym miasteczku, które nie ma za dużo do zaoferowania.
Trafiłem do Kinosaki Onsen, obecnie dzielnicy Toyooki, gdzie prawdopodobnie skupia się cała turystyka miasta. Kilka gorących źródeł przyciągało mnóstwo obcokrajowców. Mój przystanek na dzisiaj był za ostatnią górą, która okazała się najwyższą z dzisiaj przejechanych. Zaskakująco ruch był tam znikomy.