Na powrót wybrałem ulicę, aby odpocząć od korków. Ruch był sporadyczny. W centrum Krynicy chwilę się podkręciłem i schowałem pod wiatą, gdy zaczęło padać. Chmura przeszła i wróciłem na szlak, bo ruch na drodze był ciężki. Pędziłem na zachód, gdy złapał mnie kolejny deszcz. Tym razem z grzmotami. Znalazłem schronienie w ośrodku wypoczynkowym.
Wróciłem do jazdy, gdy się wypadało. Nawet słońce wróciło. Niestety mokry piasek lepił się do kół tak bardzo, że rower wymagał czyszczenia. Dopiero gdy wrócił szlak R10, jakość nawierzchni poprawiła się. Po drogach leśnych dostałem się na prom przez Wisłę, potem drogami o różnej jakości do noclegu. W Gdańsku kałuże były spore.
