Rano trochę popadało. Było pochmurno i wietrznie. Temperatura zachęcała do jazdy i utrzymywała się na tym samym poziomie przez cały dzień. Ruszyłem gdzieś dalej. Wiało z południa, więc ruszyłem na południe.
Wjechałem na sporo dróg dla rowerów. Te za Czempiniem wyglądały na nowe albo pierwszy raz po nich jechałem. Wiele z nich było całkiem dobrych, ale to wylewki 3-centymetrowe, więc za kilka lat będą w fatalnym stanie, jak niejedna droga, po której już się telepałem.
Dojechałem do Leszna. Byłem w nim kilkakrotnie i
od pierwszej wizyty trochę się zmienił. Pokręciłem się po centrum, zjadłem obiad i ruszyłem do domu. Wybrałem dawną drogę krajową, która okazała się nadal być drogą krajową nr 5. Przynajmniej tak wynikało ze znaków, bo na mapie OpenStreetMap została oznaczona jako droga wojewódzka.
Dzisiejszy plebiscyt na najgorsze drogi dla kaskaderów wygrywa Kościan. Tragiczna infrastruktura. Reszta drogi była nudna. Całe szczęście ruch był niewielki.