Kolejny upalny dzień. Wyszedłem po południu, gdy na niebie pojawiły się wyczekiwane chmury. Odrobinę zmniejszyły temperaturę. Pojechałem do Kórnika. Przez upał nie miałem zbyt wielu sił.
Dzisiaj był chyba najgorszy upał od tygodnia. Zapowiadali deszcz na wieczór, więc wyszedłem po deszczu. Ulice zdążyły wyschnąć, a temperatura nieco spadła. Ruszyłem na miasto. W międzyczasie zaczęło kropić i już nie odpuściło do końca. Nic wielkiego. Tylko na jednym odcinku padało mocniej, że słychać było mlaskanie mokrego asfaltu. Pojechałem standardowo wzdłuż Wartostrady z paroma wariacjami.
Od kilku dni jest strasznie upalnie. Źle to znoszę. W Japonii było lepiej, chociaż może wtedy miałem większą motywację do jazdy. Wyszedłem późnym wieczorem, gdy temperatura spadła do znośnego poziomu, żeby się chwilę rozruszać po okolicy.
Było jeszcze goręcej niż wczoraj. Nie mogłem wytrzymać w mieszkaniu, więc wyszedłem pokręcić się po Poznaniu. Tylko po mieście, żeby schronić się przed słońcem. Pojechałem do Cytadeli, ale temperatura wciąż podnosiła się, więc wróciłem do domu, gdzie zdążyło się ochłodzić. Na liczniku widziałem nawet 36 °C.
Ostatnio jest piekielnie gorąco i nie mam sił przez ten upał. W Japonii było podobnie, choć tam w sierpniu jeździłem tylko w pochmurne dni.
Ruszyłem wieczorem z aparatem, żeby sfotografować słoneczniki, które kilka dni temu znalazłem pod Kórnikiem. Było nadal upalnie, gdy ruszałem. Po dotarciu na miejsce okazało się, że właściciel miał dość wandali, którzy niczym dziki niszczyli jego plony. Ogrodził całe pole elektrycznym pastuchem. Trochę późno, bo straty były zauważalne.
W Kórniku pojawił się cień i temperatura w końcu zaczęła spadać. Zrobiło się przyjemnie. Trafiłem na dużo barierek informujących o niedzielnym triathlonie. Pojechałem w kierunku Mosiny, aby przedostać się przez Wartę, a następnie pojechać prosto do domu.
Było upalnie. Wyszedłem na szybką przejażdżkę za miasto, choć nawet nie wyjechałem poza granice Poznania, a potem jeszcze przejechałem się Wartostradą. Nie wziąłem telefonu, więc jest bez zdjęć, choć kilka widoków mogłem sfotografować.
Po deszczach zrobiło się przyjemnie ciepło, ale nie za ciepło. Pojechałem na krótką przejażdżkę. Najpierw standardowo Wartostradą, potem nowo otwartym odcinkiem pod Bramą Poznania, aż na Naramowice. Zamykający się przejazd kolejowy zrewidował moje plany i pokręciłem się tylko po okolicy. Nie miałem jakoś energii na jazdę, więc skierowałem się do domu. W międzyczasie zmieniłem zdanie i pojechałem jeszcze kawałek na zachód, aż wyjechałem odrobinę poza granice Poznania.
Upał nie zachęca do aktywności. Rano było pochmurno i panowała przyjemna temperatura. Wiało od Kórnika, więc ruszyłem w jego kierunku. Tuż za granicami Poznania wyszło słońce i zaczęło się robić ciepło. Pojechałem za Kórnik, objechałem Jezioro Bnińskie i do Poznania. Słońce zaczęło przypiekać w drodze powrotnej. Mimo to wróciłem nieco okrężną drogą. Odkryłem dzisiaj aż dwa pola słoneczników pod Kórnikiem.
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.