Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

góry i dużo podjazdów

Dystans całkowity:40038.11 km (w terenie 2453.43 km; 6.13%)
Czas w ruchu:2330:33
Średnia prędkość:16.89 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:429460 m
Suma kalorii:35974 kcal
Liczba aktywności:434
Średnio na aktywność:92.25 km i 5h 29m
Więcej statystyk

Tarnica

47.7603:07
Kolejny dzień bez zaskoczenia. Miałem do wyboru cofnąć się kawałek po drodze z wczoraj lub pojechać po szlakach. Zaledwie 100 m różnicy w pionie, więc wybrałem nową trasę. Zaczęło się grubym szutrem i, poza stromym odcinkiem pokrytym asfaltem, reszta drogi wyglądała niemal identycznie. Było gorąco, jusznice atakowały, kamienie wyślizgiwały się spod kół. Wjechałem na kawałek pokonany przed kilku laty. W końcu też udało mi się znaleźć otwarty sklep. Potem widziałem jeszcze ze dwa zanim znalazłem się u celu.
Miałem rezerwację na dwie noce, ale pani coś pokręciła i za dużo osób miało przyjechać. Zasugerowała zapytać u sąsiada. Był dostępny pokój, ale tylko na jedną noc. W sumie tyle mi wystarczało, więc poszedłem na rękę roztrzepanej gospodyni.
Został mi kawał dnia. Zapakowałem plecak i ruszyłem pieszo na szlak. Ludzi było okropnie dużo. Szlak był strasznie zadeptany, czego nie spodziewałem się. Dla kontrastu szlak do źródła Sanu był ledwo widoczny w wysokiej trawie. Nie mam kondycji do wspinaczki, ale gdy pojawiły się widoki, znalazły się i siły, by wejść na szczyt. Skrzydlate mrówki trochę natarczywie utrudniały ostatnie podejście. Widoki ze szczytu Tarnicy nie różniły się wiele od tych na drodze na górę. Szybko więc zszedłem do przełęczy. Tam łączyło się kilka szlaków. Zdecydowałem się wrócić na około, przez Ustrzyki. Dopiero wtedy bieszczadzkie krajobrazy zachwyciły mnie. Tarnica z Tarniczką widoczne z Szerokiego Wierchu wyglądały jak malowane. Powinienem częściej wychodzić w góry.
W Ustrzykach odwiedziłem jedną z restauracji. Lokalne dania nie ciekawiły tak bardzo. Rozważałem powrót busem, ale już nic nie jeździło, a taksówka pewnie kosztowałaby majątek, więc zrobiłem sobie spacer przed zmrokiem. Straż graniczna działa intensywnie na tym obszarze, sprawdzając każdego poruszającego się drogą, więc pewnie nawet nie złapałbym stopa, gdyby ktokolwiek jechał do Wołosatego.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Bieszczady 2023, z sakwami

Ustrzyki Dolne

95.3505:29
Kolejny gorący dzień. Ruszyłem na poszukiwania serwisu rowerowego. Udało się za czwartym razem. Wymieniłem tylne koło, które sprawowało się coraz gorzej, i opony – przednia prześwitywała, a tylna miała być tylko opcją awaryjną. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo nowe koło słabo się kręciło. Po wielu bojach mechanicy doszli do wniosku, że tak ma być i łożysko musi się wyrobić. Mam ostatnio pecha do serwisów.
Straciłem mnóstwo czasu. Było daleko po południu, gdy w końcu ruszyłem. Akurat słońce stało się nieznośne. Dzisiaj miałem nieco więcej szczęścia do cienia. Na krajówce nie było zbyt dużego ruchu. Najgorszymi kierowcami byli ci z ukraińskimi i słowackimi blachami.
Poza spowalniającym mnie kołem pojawiło się trzeszczenie podczas nacisku na pedały. Z początku sądziłem, że to coś w korbie, ale trzeszczało na nierównościach, gdy nie pedałowałem. Mam nadzieję, że to tylko piasek gdzieś przy piaście, bo z takim zestawem problemów nie udałoby mi się sprzedać tego grata.
Na dzisiaj zabrakło atrakcji. Dotarłem do Ustrzyk Dolnych, gdzie udało mi się znaleźć czynną restaurację. Dzisiaj spróbowałem hryczanyków – kotletów z kaszy gryczanej i mielonego mięsa. Mieli strasznie długi czas przygotowania, co w połączeniu z późnym startem spowodowało, że złapał mnie zmierzch. Mijałem kolejne kontury cerkwi i widoki, których nie mogłem uchwycić na zdjęciu. Ostatni podjazd pokonałem o zmroku, ale niedźwiedzi nie spotkałem żadnych.

Kategoria góry i dużo podjazdów, po zmroku i nocne, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, wyprawy / Bieszczady 2023, z sakwami

Arboretum w 20 minut

126.3506:20
Kolejny gorący dzień. Ruszyłem do Tarnogrodu. Było sporo borów pełnych kwitnących wrzosów i niekończących się pagórków. Potem droga do Sieniawy pod słońce, bez grama cienia, że na liczniku wybiło 36 °C. W dodatku jeden odcinek był tak koszmarny, że pękła szprycha. Po zbadaniu koła znalazłem urwane aż dwie.
Niedziela przyniosła kolejne problemy, bo w Sieniawie wszystkie sklepy i restauracje były pozamykane. Na szczęście trafiłem na bar, gdzie mogłem coś zjeść. Przedostałem się przez San po jednym z nielicznych mostów i bocznymi wertepami dojechałem do Jarosławia. W drodze do Radymna wjechałem na kawałek krajówki. Dużo rowerzystów, ale pobocze nie nadawało się do jazdy.
Z Radymna ostatkami sił dojechałem do arboretum. Późno, bo nieco ponad 20 minut przed zamknięciem, ale po tej całej gonitwie nie mogłem odpuścić. Zrobiłem szybki spacer, rezygnując z wdawania się w szczegóły. Przegapiłem wiele atrakcji, ale i tak było warto. To miejsce wymaga przynajmniej dwóch godzin, by je poznać, a co dopiero przystanąć przy każdej roślinie.
Zostało mi dostać się do Przemyśla po szlaku Green Velo. Tam zjadłem gołąbki po przemysku. Podobne do gołąbków z ziemniakami, tylko nie wyczułem żadnych dodatków. Roztoczańskie łupcie w Zamościu bardziej mi smakowały. Dzisiaj zatrzymałem się w akademiku.

Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, Polska / podkarpackie, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Bieszczady 2023, z sakwami, góry i dużo podjazdów

Jezioro Chūzenji

34.5702:06
Niebo przesłaniały chmury, ale prognoza była optymistyczna. Zostawiłem sakwy w zajeździe i ruszyłem w górę. Od rozjazdu droga była jednokierunkowa, choć o dwóch pasach ruchu. Niestety Japończycy nie umieją jeździć i wlekli się obok siebie, wyprzedzając mnie na trzeciego.
Jazda poszła mi całkiem sprawnie. Dojechałem do parkingu, gdzie można było wsiąść w kolejkę gondolową, by dostać się do punktu z widokiem na jezioro i wodospad. Szału nie było. Może jesienią jest lepiej. Tymczasem słońce zaczęło przypiekać. Dojechałem do jeziora. Po krótkim objeździe zacząłem wracać, wpadając jeszcze do punktu widokowego przed wodospadem. Droga w dół miała tylko jeden pas. Ruch był duży i każdy koniecznie musiał mnie wyprzedzić, chociaż wszyscy jechali z tą samą prędkością. Duma odbiera Japończykom rozum.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Tochigi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, za granicą

Pierwsze niedźwiedzie za płoty

69.6205:08
Deszcz donośnie walił w kontener, w którym nocowałem. Nie padało, gdy ruszyłem, ale szybko zaczęło kropić. Kropiło coraz mocniej, choć wciąż leniwie. Tak samo leniwie nie chciałem zakładać ubrań przeciwdeszczowych, więc wyciągnąłem parasolkę. Jazda z nią nie jest legalna w Japonii, ale jechałem bocznymi drogami. Zauważył mnie Japończyk, który zatrzymał mnie i dał mi pelerynę od deszczu. Pierwszy raz taką na siebie nałożyłem i było to zdecydowane nie. Zrobiła się mokra z obu stron, że ostatecznie zatrzymałem się i założyłem oddychające ubrania przeciwdeszczowe.
Deszcz momentami zacinał mocniej, ale nie było najgorzej. Jechałem bocznymi drogami, które były dość zadrzewione i nie przepuszczały tak mocno deszczu. Po kilkudziesięciu kilometrach przestało padać, wyschły drogi i część moich ubrań. Niestety długo się nie nacieszyłem. Na szczęście opad nie był już tak mocny i po czasie nawet ustał.
Wystraszyłem dwa niedźwiedzie grasujące przy drodze. Nie widziałem żadnego na żywo. Ciekawość wzięła górę i zawróciłem, a nagle jeden z nich zaczął szarżować w moją stronę. Na szczęście dzielił nas metalowy płot chroniący drogę przed obiektami staczającymi się ze zbocza. Misie odeszły w swoją stronę, a ja nabawiłem się paranoi i oglądałem się na wszystkie strony przez resztę podróży. Miałem pojechać dłuższą drogą przez przełęcz, co sugerował gospodarz noclegu sprzed dwóch dni, ale ostrzeżenie przed niedźwiedziami skutecznie mnie zniechęciło.
Pojechałem tunelem, za którym było mgliście. Chciałem pojechać jeszcze nad jezioro, ale w takich warunkach z pewnością nic nie zobaczyłbym. Dojechałem do zajazdu, gdy znów zaczęło padać. Wziąłem parasolkę i wykorzystałem resztę dnia na spacerze po okolicy turystycznego chramu Nikkō Tōshō-gū. Było pusto, ale o tej porze tam zawsze tak jest.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Gunma, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, Japonia / Tochigi, kraje / Japonia

Droga 184 zakrętów

47.2403:01
Dzień zaczął się słonecznie. Było czuć odrobinę rześkiego powietrza, ale trudno się jechało. Najpierw kawałek pod górę z widokami na Alpy i na pobliski wulkan, póki nie dojechałem do przełęczy. Tam zaczęła się droga w dół z ponumerowanymi zakrętami. Wzdłuż drogi biegła także linia kolejowa, której szczątki od czasu do czasu zauważałem, aż dojechałem do parkingu przy (chyba) dawnej stacji. Tam zorientowałem się, że zlikwidowali aż dwie linie. Pierwsza, najstarsza, została zamieniona na promenadę. Było mnóstwo zakazów dla rowerzystów, ale ślady świadczyły o pospolitej ignorancji Japończyków, czego bywam świadkiem na co dzień. Druga linia, zelektryfikowana, choć rdzewiejąca, została zastąpiona długim tunelem o mniejszym stopniu nachylenia, co usprawniło ruch pociągów.
Na dole było jeszcze więcej kolejowych akcentów. Wspiąłem się na ceglany wiadukt kolejowy. Gdy dostrzegłem ostrzeżenie o pijawkach, zauważyłem dwie rozgniecione w bucie i plamę krwi. Była stacja kolejki, choć ta nie wyglądała na czynną. Promenada nadal zakazywała wjazdu rowerem. Na jej końcu znajdowało się muzeum kolejnictwa, choć upał zniechęcał do zbliżania się do rozpalonego w słońcu żelaza. Widziałem szczyty o finezyjnych kształtach. Szkoda, że było tak piekielnie gorąco.
Kategoria Japonia / Gunma, Japonia / Nagano, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, góry i dużo podjazdów

Najrówniejsza droga w Japonii

69.1104:25
Było przyjemnie pochmurno, ale zanosiło się na deszcz. Najpierw musiałem wydostać się z okropnego miasta. Ta prefektura ma najgorsze chodniki dla rowerów, a ruch na drogach był ciężki. Dopiero na wale nad rzeką mogłem odetchnąć. Ale za to jaka tam była droga! Tak równego szlaku rowerowego nie widziałem w całej Japonii, a spędziłem tu na podróżach niemal dwa lata. Przejechałem kawał drogi zanim znów wróciłem do mozolnej przeprawy przez miasta. Niestety zaczęło kropić i im dalej na południe, tym kropiło mocniej. Jeszcze nieznaczny podjazd mnie spowalniał. Na szczęście rozpadało się, dopiero gdy dotarłem do hotelu.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Nagano, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Hakuba

52.8803:43
Było pochmurno z deszczową aurą. Ruszyłem na południe i po paru kilometrach pojawiły się pierwsze krople. Widziałem jednak koniec chmury. Za tunelem z kolei zrobiło się nieznośnie słonecznie. Im dalej w górę, tym było więcej słońca.
Droga prowadziła przez wiele długich tuneli i osłon przed spadającymi skałami. Dawały cień, ale było wąsko, a drogę okupowały głównie ciężarówki. Dalej na południe trafiłem na kilka bocznych dróg. Większość jednak zamknęli, prawdopodobnie ze względu na kosztowne utrzymanie.
W końcu dotarłem do centrum wioski, która była kurortem górskim. Co drugi dom oferował nocleg, niczym w Zakopanem. Największym zaskoczeniem były jednak góry. Potężny masyw Alp Japońskich pokryty śniegiem. Nie spodziewałem się takiego widoku, więc byłem pozytywnie zaskoczony. Jaka szkoda, że nie mogłem zostać na dłużej.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Nagano, Japonia / Niigata, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Odwołane urodziny

100.9405:52
Myślałem, że się wypadało, ale tylko wyszedłem i znów zaczęło kropić. Droga z mojego planu alternatywnego była zamknięta ze względu na intensywne opady. Kontynuowałem więc pierwotny plan. Wjechałem na przełęcz po pustej drodze. Tam przywitały mnie wiatr, deszcz i zamknięta droga ku szczytowi. Pomysł spędzenia urodzin na 3 tys. m. n.p.m. musiał zostać odwołany. Jeszcze wczoraj trafiłem na Japońskie Centrum Informacji o Ruchu Drogowym. Strona jest toporna w użyciu, ale znalazłem informację o zamknięciu drogi. Na innej mapie była informacja o zakazie ruchu, który nie dotyczy rowerów, więc łudziłem się. Nie wypaliło, więc ruszyłem w dół, żeby szukać objazdu.
Wpadłem na inny pomysł, bo nie miałem ochoty wracać się do centrum Takayamy po drodze z wczoraj. Zamiast do Matsumoto mogłem ruszyć na północ. Musiałem tylko wrócić się do dzisiejszego punktu startowego. Potem było w miarę prosto, bo droga biegła przeważnie w dół. Deszcz coraz bardziej słabł, aż nawet temperatura podrosła. Niestety nie cieszyłem się długo, bo po paru zakrętach znów lało. Buty szybko przemokły, opad miał różną intensywność.
Widoki dopisywały, więc często wyciągałem parasolkę i wykonywałem przeróżne akrobacje, by tylko złapać dobre ujęcia na przyrodę. Szumiący potok zamieniał się z każdym kilometrem w szalejącą rzekę, która niosła olbrzymie masy deszczówki. Trafiłem na starą linię kolejową, której odcinek został komercyjnie wykorzystany przez rowery kolejowe (ktoś oznaczył go jako drogę dla rowerów, więc zawiodłem się, że nie schowam się w tunelach przed deszczem). Było dużo tuneli i zadaszeń chroniących przed skałami oraz śniegiem, mosty pojawiały się jeden za drugim. Nawet zaskoczył mnie jadący pociąg, bo przeoczyłem skrzyżowanie zlikwidowanej linii z działającą. Mgła pojawiała się w przeróżnych postaciach – nad głowami, na drogach czy na rzece. Dzień pełen wrażeń, tylko było zbyt mokro.
Wyjechałem z zamglonej doliny do wielkiego miasta, kawałek po śladzie sprzed paru lat. Drogę miałem prostą, ale najeżoną sygnalizacjami świetlnymi. Do wyboru miałem zalane ulice lub chodniki poprzecinane studzienkami i krawężnikami. Dojechałem do hotelu, rozgrzałem się i wyskoczyłem na sushi.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Gifu, Japonia / Toyama, kraje / Japonia, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Góra deszczu

36.7303:07
Pogoda nie napawała optymizmem. Od nocy lało, padało, mżyło, dżdżyło. Czasem słońce wyjrzało, ale w większości było pochmurno. Miałem prawie całą drogę pod górę. Kilka razy mocniej lunęło. Na skrzyżowaniu przed tunelem miałem dylemat. Chciałem pojechać jeszcze wyżej, na przełęcz, bo jutrzejsza pogoda może nie być najkorzystniejsza. Z drugiej strony, był to dodatkowy podjazd. Czułem w mięśniach wczorajsze górki, a jeśli pogoda się poprawi, to poczuję dzisiejsze. Pojechałem tunelem i stało się jasne – lało z drugiej strony. Lało na tyle długo, że założyłem ubrania od deszczu i dojechałem do zajazdu, bo stanie pod zadaszeniem nie dawało pewności, jak szybko się uspokoi.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Gifu, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery