Dzisiaj krótko. Było pochmurno z lokalnymi przejaśnieniami. Zjechałem do Radkowa. Nie było najgorzej, choć po drodze pojawiło się lekkie zamglenie. Wjechałem na szlak i pojechałem przez Czechy wzdłuż linii kolejowej. W międzyczasie słońce kompletnie przepadło. Przejechałem przez Mieroszów i wymyśliłem sobie drogę redukującą podjazd. Pojechałem jeszcze kawałek przez Czechy. W międzyczasie zaczęło padać. Chmura na radarze wolno sunęła. Przeczekałem to pod wiatą. Potem dokręciłem do Lubawki. Pod koniec zaczęło mżyć, a krajobraz przypominał typowo listopadowy. Tylko jeszcze trochę złota na drzewach dało się gdzieniegdzie dojrzeć.
