Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Promem na Shikoku

139.6108:51
To był długi dzień. Zaczął się od pożegnania z gospodarzami domu gościnnego. Udałem się prosto do chramu Usa-jingū, który planowałem odwiedzić wczoraj, ale spędziłem wtedy za dużo czasu w górach i nie zdążyłem. Jest to spory obiekt, więc trzeba było się nachodzić i z braku czasu poszedłem tylko do głównego budynku.
Podjazd przez góry dzielące mnie od Beppu był lekki i przyjemny, bo nachylenie było niewielkie, a zachmurzone niebo przyniosło normalną temperaturę. Niestety to się zmieniło po drugiej stronie. Chmury przepadły i zaczęło być upalnie.
Planowałem zobaczyć 7 Piekieł Beppu, czym określane jest 7 gorących źródeł, które są bardziej do zwiedzania niż do kąpieli. Każde ma inny wygląd, a wstęp do wszystkich to osobna i spora opłata. Z tego powodu zrezygnowałem całkowicie z atrakcji.
W mieście Ōita upał zaczął doskwierać. Podczas postojów na światłach rower nagrzewał się tak bardzo, że aż parzył. Miasta wylane betonem ze znikomą roślinnością. Do tego słońce świecące pionowo, więc brak cienia ze strony budynków. Całe szczęście dalej pojawiły się nieliczne drzewa i choć dużej ochłody nie dawały, to można było pod nimi przeczekać na zielone. Dopiero przy obszarze przemysłowym znalazł się lasek ciągnący się przez kilka kilometrów. Tego w miastach brakuje dla ochłody – szerokie pasy zieleni z dużą liczbą drzew.
Jechałem na prom. Planowałem dostać się do niego i mieć sporo czasu na obiad i odpoczynek. Niestety coś nie wyszło, bo znalazłem się na miejscu na kilka minut przed rejsem. Całe szczęście procedura kupna biletu poszła sprawnie i – jako ostatni pasażer – znalazłem się na promie na Shikoku.
Miałem tyle planów związanych z Kyūshū, ale z powodu klęski żywiołowej na południu musiałem z nich zrezygnować. Teraz tylko chciałbym uciec od upałów, bo pora deszczowa wkrótce minie i dzisiejsze popołudniowe piekło będzie codziennością.
Po ponad godzinnym rejsie znalazłem się na wyspie. Miałem kawałek do celu, ale zapomniałem o sprawdzeniu drogi, a właściwie przekroju wysokości. Okazało się, że musiałem zrobić mnóstwo podjazdów. Wjechałem też do setki tunelów, zastał mnie zmrok, a na końcu podróży byłem wykończony. To był długi dzień.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Ehime, Japonia / Ōita, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa nages
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Świątynia na środku góry
Połowa Shimanami Kaidō

Kategorie

Archiwum

Moje rowery