Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Blue Velo oraz Trasa Pojezierzy Zachodnich

  130.35  06:42
Plan wpadł mi w oko przedwczoraj. Z rozsądku nie zrealizowałem go wczoraj, ale dzisiaj wszystko się udało. Pobudka w połowie nocy, aby tylko przygotować się i ruszyć pociągiem do Gryfina. 3 godziny później byłem na miejscu. Jeszcze w Kętrzynie świeciło słońce, ale potem pojawiło się całkowite zachmurzenie, a nawet duża mgła. W Gryfinie pogoda wyklarowała się i mgła zniknęła, choć zastąpiła ją niewielka mżawka. Do tego temperatura wynosiła zaledwie 3,5 °C. Dobrze, że zabrałem dwuwarstwowe rękawice, bo szybko je założyłem.
Pokręciłem się chwilę po pustym mieście i ruszyłem w kierunku domniemanego początku szlaku. Z mapy znalezionej przy drodze dla rowerów dowiedziałem się co nieco o szlaku. Blue Velo, prawdopodobnie w kontraście do Green Velo, to jeden ze szlaków województwa zachodniopomorskiego, oznaczony numerem 3. Na razie to nieco ponad 40-kilometrowy szlak z planem rozbudowy nawet do 1000 km. W większości został wytyczony po nasypie dawnej linii kolejowej, dzięki czemu jazda jest bardzo wygodna i relaksująca. Początek mnie urzekł, bo krajobrazy wyglądały, jakby czas zatrzymał się jesienią. Do tego równiutki asfalt i bezpieczne skrzyżowania z drogami, czego brak mnie gryzł na szlaku przez powiat nowosolski.
Piękne krajobrazy wzdłuż rzeki Tywy, mokradła, tereny zalewowe, jeziora, dużo ptaków. Świetna trasa dla miłośników natury. Niestety wygoda się skończyła, tak jak oczekiwałem. Przez parę kolejnych kilometrów szlak biegł po drogach leśnych, które nie były zbyt suche. Jechałem na kolarzówce i lekko zachlapałem ją błotem, choć nie było grząsko.
Szlak powrócił na tory. Niestety jakość drogi była miejscami koszmarna, przypominała mi o szlaku z Zieleńca do Połczyna-Zdroju. Zbyt cienka warstwa asfaltu została w wielu miejscach zniszczona przez korzenie. 16 kilometrów później to się skończyło. Na chwilę powróciła odrobina terenu, trochę dróg dla kaskaderów i dotarłem do Trzcińska-Zdroju. Ładne miasteczko, choć puste. Chwilę się pokręciłem i pojechałem do jedynego czynnego miejsca, żeby się ogrzać i zjeść – na stację benzynową. To miasto jest tak małe, że oferowali tam wyłącznie kiełbasę w bułce.
Blue Velo za mną. Przejechałem 43 km istniejącego szlaku, które powstały 3 lata temu i nie wiadomo kiedy i czy powstaną kolejne. Tymczasem zaraz za zakrętem znajdował się początek kolejnego szlaku – Trasy Pojezierzy Zachodnich, który został oznaczony numerem 20. Może początek to złe określenie, bo szlak biegnie od Odry do Miastka, co w tej chwili daje 340 km długości (420 km według niektórych źródeł). Miałem jednak przed sobą 36-kilometrowy w pełni asfaltowy odcinek położony na nasypie dawnej linii kolejowej. Zaraz za mną była rozkopana część, która pobiegnie gdzieś w kierunku Myśliborza, więc za parę lat będzie gdzie jeździć.
Ruszyłem ku zachodowi. Pojawił się wiatr, ale przynajmniej zniknęła mżawka, a temperatura skoczyła do 4,5 °C. Zachwyciła mnie jakość drogi, wyglądała na świeżo położoną. To jest prawdziwe odkrycie roku 2021. Humor mi dopisywał, krajobrazy podobały się, jechało się lekko i przyjemnie. Ach, będę polecał tę drogę i nie mogę się doczekać, aż połączą ze sobą kolejne miasta. Warto też tam wrócić, gdy krajobrazy się rozzielenią.
Jedynym minusem był krótki odcinek niewygodnej drogi dla pieszych i rowerów w Godkowie, ale rozeszło się po kościach. Dotarłem do końca szlaku. Zawiodłem się jednak, bo oczekiwałem zobaczyć most kolejowy, a okazało się, że był w trakcie prac remontowych. Pozwolenie dostali w 2016 roku, więc powinni wkrótce skończyć. Jedynie sfotografowałem most z daleka i ruszyłem na południe.
Wzdłuż drogi rozciągały się przepiękne widoki na rozlewisko Odry. Wiedziałem, że nie zdążę na wcześniejszy pociąg powrotny, więc jechałem niespiesznie. Trafiłem na jeszcze więcej terenu wśród leśnych kniei, ale było lepiej niż rano, bo drogi były suche. W końcu dotarłem do Kostrzyna. Znalazłem otwartą kebabownię, dzięki czemu w końcu porządnie zjadłem i pojechałem na pociąg. Dzisiaj spędziłem 6,5 godziny w pociągach, ale opłacało się. Dzień spędziłem świetnie, dobrze się bawiłem i mam nadzieję, że wkrótce odkryję kolejne atrakcje, które przynajmniej dorównają dzisiejszym.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubuskie, Polska / zachodniopomorskie, setki i więcej, terenowe, po dawnej linii kolejowej, dojazd pociągiem, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa palne
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

21:27 środa, 3 marca 2021
Jak śpiewała Metallica - sad but true :)
21:19 środa, 3 marca 2021
Z kosmosu spory kawał sadu, choć pod Sandomierzem widziałem sady ciągnące się kilometrami :)
22:15 wtorek, 2 marca 2021
Hehe :) Zrób sobie rundkę przez Tulce do Zalasewa i Swarzędza, a nawrotkę w kierunku Gowarzewa, tą dziwną śmieszką. Nie wjeżdżaj na nią za rondem w Rabowicach i po lewej będziesz miał jabłkomat. Polecam :) Aha, weź gotówkę, bo kartą płacić nie można.
21:54 wtorek, 2 marca 2021
W Rabowicach chyba jeszcze nie byłem. Ta wioska nie była mi nigdzie po drodze, więc pewnie dlatego. Kiedyś miałem mapę województwa i po każdej wycieczce zaznaczałem pokonaną drogę, aby wiedzieć, gdzie mnie jeszcze nie było. Chyba powinienem do tego wrócić, bo widzę, że tak wiele tracę ;p
21:41 wtorek, 2 marca 2021
Napisałem Stęszew? Cholera, chodziło mi o Swarzędz :) A w sumie to o pobliskie Rabowice.
21:39 wtorek, 2 marca 2021
No to daleko nie masz, kierunek Stęszew i okolice :) Byłem dwa razy, więc mogę uznać się za konesera - pycha! :)

http://trollking.bikestats.pl/1862414,No-i-powidlowo.html
http://trollking.bikestats.pl/1897480,Aplle-auz.html
21:32 wtorek, 2 marca 2021
O, automatu z owocami to jeszcze nie widziałem, ale samoobsługowe stragany z owocami i warzywami już tak :)
21:24 wtorek, 2 marca 2021
Fajna wycieczka, choć jak widzę, że szlak z asfaltowego przechodzi nagle w błoto, to mnie szlag trafia na samą myśl, że ktoś nie pomyślał o szoszonach :)

Jajkomatu też jeszcze nie widziałem, ale cenię sobie podpoznański jabłkomat :)
21:05 wtorek, 2 marca 2021
W Japonii automaty są powszechne. Niektóre sprzedają papierosy, niektóre alkohol, są z lodami, chińskimi zupkami. Najpopularniejsze są te z napojami, ale nigdy nie widziałem takich jak w Polsce – ze słodyczami.
21:01 wtorek, 2 marca 2021
Widziałem już dętkomaty, Zigarettenautomaty, nawet zniczomaty, ale jajomat to dla mnie coś nowego. Niezłe jaja :D
Trasa i relacja zacne :)
Przedwiosenna Puszcza Notecka
Po Poznaniu, część 41

Kategorie

Archiwum

Moje rowery