Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Polski festiwal w Tōkyō

22.7901:41
Po wczorajszym upale nie zostało nic. Od rana lało i mżyło na przemian. Okropna pogoda, a mnie się zachciało jechać przez Tōkyō. Całe szczęście miałem niedaleko do kolejnego hostelu. Dzisiaj chciałem odwiedzić miejsce, dla którego pojawiłem się w stolicy Japonii po raz pierwszy od przylotu do kraju, czyli od ponad pół roku. Swoją drogą, strasznie szybko to zleciało.
Mój obecny hostel chwalił się niewielkim dystansem do Sensō-ji, jednej z najpopularniejszych świątyń Japonii. Spojrzałem na mapę i się rozczarowałem, bo kompleks znajdował się kilka ładnych kilometrów na południe. Zacisnąłem zęby i, ubrany po uszy, ruszyłem po ulicach wielkiego miasta. Przyjemnie nie było, wielokrotnie kończyłem na chodnikach przez zbyt duży ruch lub korki.
W końcu dotarłem do celu. Brak parkingu dla roweru wymusił na mnie pozostawienie roweru na ulicy obok. Zabrałem parasolkę i aparat, i ruszyłem pieszo na podbój mojej pierwszej świątyni, którą zobaczyłem 2 lata temu i która wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Dzisiaj wrażenie nadal pozostaje, choć tłumy zwracały większą uwagę niż otoczenie. Przywykłem do cichych miejsc, których w Japonii wciąż można spotkać wiele, a w stolicy jest niestety tłoczno.
Kolejnym punktem na dzisiaj był pałac cesarski, który stał na mojej drodze. Obowiązywał zakaz wprowadzania rowerów, a o parkingu to nawet ochrona nic nie wiedziała, więc darowałem sobie ten punkt programu i pojechałem do hostelu. Dojechałem tam na kilka godzin przed możliwością zameldowania się, więc zostawiłem rzeczy w przechowalni bagażu. Rower, za naradą, zaparkowałem w garażu budynku i poszedłem do Roppongi Hills, wieżowca, w którym odbywał się polski festiwal.
Próbowałem zdobyć program festiwalu po polsku lub po angielsku, ale bezskutecznie. Sam festiwal zaskoczył mnie swoim niewielkim rozmiarem, wręcz kompaktowym. Tuż pod budynkiem widziałem jak stawiali wielką scenę. W pierwszej chwili sądziłem, że to właśnie tam miał się odbyć wspomniany festiwal, ale to było zupełnie inne wydarzenie.
Wracając do polskiego festiwalu, w programie było wiele występów muzyki klasycznej i jazzowej w wykonaniu Japończyków oraz Polaków. Spędziłem tam może z godzinę, kupiłem trochę prezentów dla Couchsurferów (te zabrane z Polski powoli mi się kończyły), zjadłem polski bigos. Tak właściwie to dla polskiego jedzenia się tam pojawiłem. Tylko strasznie drogo. Importowane, więc pewnie dlatego.
Festiwal miał trwać jeszcze pół dnia, ale ja miałem pracę, więc wróciłem do hostelu. Po drodze moją uwagę przykuła wieża tokijska, najpiękniejsza wieża, jaką znałem. Nie mogłem się oprzeć i przespacerowałem się wokół niej. Przepiękna konstrukcja.

Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Tōkyō, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kojni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Zatrzymali mnie w Japonii
Toksyczne Tōkyō

Kategorie

Archiwum

Moje rowery