Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Aizu-Wakamatsu

124.1406:09
Słońce przesłaniała warstwa chmur, ale temperatura nie była niska. Do południa zdążyła wyrównać się z wczorajszą.
Na początek musiałem zjechać w dół, co nie było cieszące, bo zaraz rozpoczynał się podjazd. Pierwszą atrakcją okazały się bramki przed płatną drogą. Nie widziałem znaku drogi ekspresowej ani zakazu wjazdu rowerem, ale nie ciekawiła mnie wysokość opłaty, toteż zjechałem na chodnik, który mnie poprowadził w różne miejsca. Najpierw do niewielkiej kaskady. Potem minąłem kładkę dla pieszych, ciasny tunel (pomyśleć, że kiedyś przejeżdżały przez niego auta) i znalazłem koniec drogi. To sobie pojechałem. Wspiąłem się do punktu widokowego, aby spojrzeć na przyczynę blokady, bo na mapie biegła dalej. Okazało się, że skarpa, po której prowadziła droga, osunęła się. Nie było więc mowy nawet o próbie kontynuowania. Zawróciłem do kładki i tutaj, po raz kolejny, był plus dla zestawu rower plus przyczepka. Do kładki prowadziły schody, więc najpierw zniosłem przyczepkę, a potem rower, i od razu mogłem jechać.
Znalazłem się w dzielnicy Nikkō, która bardziej przypominała wymarłe miasteczko. Wzdłuż rzeki stały kilkunastopiętrowe hotele. W kilku widziałem światła, więc może nawet były czynne. Gorące źródła, które się tam znajdowały musiały w dawnych czasach przyciągać tysiące ludzi. Na postojach widziałem na starych zdjęciach dziesiątki uśmiechniętych twarzy. Może po prostu przyjechałem nie w porę?
Przejechałem obok tamy tworzącej jezioro Ikari-ko. Trwały prace nad budową elektrowni wodnej. Prawdopodobnie z tego powodu spuszczono całą wodę z jeziora. Wyglądało to dziwnie, niczym po katastrofie ekologicznej. Przez środek jeziora płynęła rzeka, która wydrążyła w mule głębokie koryto. Ciekawe jak taka ilość materiału ma wpływ na stan rzeki poniżej tamy.
W końcu wjechałem na szczyt góry stojącej na mojej drodze i został długi zjazd. Próbowałem znaleźć drogę, którą jechałem rok wcześniej (jak ten czas leci), ale wtedy trochę kombinowałem, aby uciec od aut. Dzisiaj miałem mniej szczęścia, bo ruch był dużo większy. Może to dzięki porze dnia, bo o zmierzchu zaczęło być luźniej. Dotarłem do miasta Aizu-Wakamatsu, rzuciłem okiem na słabo oświetlony zamek, który chodził po mojej głowie podczas poprzedniej wizyty w mieście, i zatrzymałem się w hotelu.
Kategoria za granicą, z sakwami, setki i więcej, po zmroku i nocne, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukushima, Japonia / Tochigi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ymokr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
W centrum Japonii
Rok na obczyźnie

Kategorie

Archiwum

Moje rowery