Ale ten czas leci. Dokładnie rok temu wsiadłem do samolotu i 19 godzin później znalazłem się w Japonii. Od tamtej pory spędzałem mój najbardziej aktywny w życiu czas, jeżdżąc na rowerze i poznając kulturę. Przejechałem od tamtej pory prawie 16 tys. km, z czego 65% z przyczepką, a 14,5 tys. km po samej Japonii (był jeszcze Tajwan). Przedłużyłem mój pobyt i teraz nie wiem kiedy wrócę.
Dzisiaj krótko, bo i droga krótka. Miałem przedostać się przez jedną górę do kolejnego miasta. Droga z początku prosta, a potem z podjazdami i tunelami. Straciłem rachubę ile ich było, ale za ostatnim, 4-kilometrowym, był już tylko zjazd w dół. Z początku nawet pojechałem blisko 60 km/h, ale pojawił się wiatr i musiałem zwolnić. Było też sporo śniegu, nawet 2 metry, chociaż nie wiem, czy pod spodem nie było jakichś obiektów. Dojechałem do Yonezawy i zatrzymałem się w hotelu.