Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Z zamku Matsumoto do szpitala

52.4602:22
To miał być tylko wypad do zamku Matsumoto i powrót do domu gościnnego, ale wyszło inaczej, mniej przyjemnie.
Do miasta Matsumoto miałem kawałek drogi. Szukałem sposobu, aby uniknąć jazdy po drogach krajowych, ale nie jest to proste, bo auta są wszędzie. Próbowałem jechać przez miasto Azumino, ale tam też było tłoczno. A na moście wpadłem w szczelinę i prawie poleciałem pod ciężarówkę. Całe szczęście koło wyskoczyło z rowka i tylko się zachwiałem.
Znalezienie zamku nie było trudne. Dopiero odszukanie parkingu dla roweru okazało się nie lada wyzwaniem. Obszedłem prawie cały teren zamku, aby w końcu trafić na przypadkowe miejsce. Zabrałem tylko aparat i ruszyłem na podbój tego miejsca. Chmury przesłoniły słońce, więc poszedłem do zamku, kupując bilet. Matsumoto na szczęście nie jest pusty, jak to zwykle bywa w japońskich zamkach, bo wypełnia go kilkadziesiąt obiektów muzealnych z różnych zbiorów. Widok ze szczytu nie zachwycił mnie jakoś szczególnie, ale sam klimat tej XVI-wiecznej budowli jest wart odwiedzin.
Miałem mało czasu przed moją godziną pracy, więc po wyjściu z zamku skierowałem się do domu. Wybrałem inną drogę powrotną i o dziwo po krótkim podjeździe miałem bardzo długi zjazd, na którym licznik pokazywał ponad 55 km/h. A jako że na ogólnodostępnych japońskich drogach obowiązuje zwykle limit 40–50 km/h (czasem 60 km/h), to trochę jechałem nielegalnie.
Szukałem po drodze marketu, bo sklepy konbini (odpowiednik sieciowych sklepów osiedlowych w Polsce) stają się powoli zbyt drogie, jak na moje wydatki. Pojechałem bardziej na północ bez patrzenia na mapę i poszczęściło mi się, bo dojechałem do dużego supermarketu o wymownej nazwie Aeon Big. Zapakowałem zakupy w plecak, który dostałem w pakiecie startowym przed moim pierwszym rajdem i w końcu ruszyłem do domu gościnnego. Pech sprawił, że urwał się sznurek i plecak zsunął się po ręce na kierownicę, a potem na koło. To się zablokowało, a ja poleciałem przez kierownicę na bark. Co dalej? Ogromny ból oraz pomoc z kilku aut, których kierowcy widzieli zdarzenie. Całe szczęście jechałem po pustej drodze dla pieszych i rowerów. Czułem jakby wyskoczył mi bark. Jeden z Japończyków na szczęście mówił po angielsku, więc udało mi się porozumieć. Wezwali karetkę i zostałem zabrany do szpitala. Tam prześwietlenie nie wykazało żadnego złamania i lekarz przypisał mi plastry medyczne ze środkiem przeciwbólowym. Wydałem ostatnie pieniądze w szpitalu, potem jeszcze okazało się, że przyjechała policja, ale tłumacz ze szpitala pomógł mi ze wszystkim. Jako że wypadek miał miejsce niedaleko miejsca, gdzie się zatrzymałem, to świadek zdarzenia zabrał mój rower, a właściciel domu gościnnego przyjechał po mnie do szpitala. Nie widziałem jeszcze mojego roweru, ale na pewno nie jest w najlepszym stanie.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Nagano, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tynie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

13:25 wtorek, 13 lutego 2018
:o to nawet wrzucając po 2 dziennie, to ponad 3 m-ce Ci zajmie ... a nowe pewnie przybywają, a jak nie przybywają, to na pewno przybędą :D
01:50 poniedziałek, 12 lutego 2018
Tylko jakieś 210 :)
18:42 niedziela, 11 lutego 2018
Andrzeju, a tak z ciekawości, to ile masz zaległych wpisów jeszcze? :)
11:09 niedziela, 11 lutego 2018
Cieszę się, że ciekawią :)
10:28 niedziela, 11 lutego 2018
Witam,
przeczytałem wszystkie dotychczasowe wpisy dotyczące kręcenia w Japonii.
Mam nadzieję, że pojawiać się będą kolejne, równie ciekawe wpisy.
Pozdrawiam serdecznie
Kolizja pod Matsumoto
Japońskie Alpy

Kategorie

Archiwum

Moje rowery