Kolejny gorący dzień. Postanowiłem pojechać po trasie zaproponowanej przez aplikację mapy.cz, jednak zdziwiłem się z podjazdu, którego miało nie być. Mimo to kontynuowałem, bo na mapie zauważyłem atrakcję. Wymagała dodatkowej wspinaczki po skałach, ale opłaciło się, bo dotarłem do wodospadu. Cała rzeka wyglądała niezwykle i na jej drodze stało takich atrakcji dużo więcej. Wolałem jednak oszczędzać nogi i wróciłem do jazdy.
Chcąc uniknąć dodatkowych podjazdów, wybrałem drogę krajową. Przegapiłem kilka interesujących miejsc, ale też zobaczyłem kilka innych, odwiedziłem dwie stacje drogowe, no i minąłem mnóstwo kwitnących drzew wiśni. Niektóre już nawet zgubiły większość płatków. Te z kolei opadają swobodnie z prędkością 5 cm na sekundę. Miło było się zatrzymać pod kilkoma drzewami i poobserwować, jak ulotne jest życie kwiatów.
Podjazdy się dłużyły. Przynajmniej mogłem przebierać w widokach z sakurą i zatrzymywać je na fotografii. Na ostatnich podjazdach rozpoznałem znajomą drogę. Potem dojechałem do dawnej wioski z tradycyjną architekturą.