Miałem długą drogę w dół wzdłuż rzeki. Odbiłem na chwilę, by wspiąć się do wodospadu. Podczas powrotu wbił się w koło kawałek drutu. Dwie dziury, więc straciłem więcej czasu na ich załatanie. Drut wyglądał na stary. Kto wie, może miał kilkaset lat.
Jazda w dół ciągnęła się. Przynajmniej ruch nie był duży. Mijałem coraz więcej przekwitłych drzew wiśni. W końcu wydostałem się z doliny i dotarłem do miejskiej zabudowy. Powróciły skrzyżowania z sygnalizacją świetlną, wielkie krawężniki i domy po horyzont. No, ale zatrzymałem się w centrum Toyoty, bo już kilka lat temu rozważałem tu dotrzeć.
