Kolejny słoneczny dzień, już bez tego przyjemnego chłodu, choć wiało, czasem za mocno, bo rower wywracał się niemal na każdym postoju.
Odwróciłem plany, bo nie czułem się na siłach, by jechać w góry i ruszyłem wokół wyspy. Na stacji drogowej kupiłem książkę na pieczątki, dostałem też kartę dla rowerzystów w gratisie i wbiłem pierwsze pieczątki. Mój plan to objechać całą wyspę i zebrać przynajmniej część kolekcji, bo książka jest obszerna i zawiera chyba wszystkie stacje na Shikoku.
Wiatr był dzisiaj szalony. Dopiero za metropolią wjechałem na drogi przez wioski. Uniknąłem ruchu na krajówce oraz odrobinę osłoniłem się przed naturą pośród wzgórz. Potem czekało mnie trochę podjazdów po drogach tak wąskich i krętych, że tylko lustra odbierały element zaskoczenia podczas spotykania innych podróżnych. A skoro o podróżnych mowa, to nawet minąłem kilku kolarzy. Do tego paru pielgrzymów, bo znajduje się tu ważny szlak pielgrzymkowy, który łączy 88 świątyń rozsianych wokół wyspy.
Zrobiło się pochmurno, a prognoza straszyła nawet deszczem, ale na tym się skończyło. Dotarłem do hostelu, w którym również zatrzymali się pielgrzymi, więc będę spotykał ich sporo w najbliższym czasie. Na stacji drogowej wbiłem też kolejne pieczątki do książki i spróbowałem kilku lokalnych słodyczy z dodatkiem moich ulubionych cytrusów yuzu.