Wczorajsza mżawka musiała urosnąć na sile, bo rano dostałem alert o silnych deszczach w całym kraju, a roweru nie poznałem, bo był taki czysty. Dżdżyło, gdy ruszałem. Droga była pełna zamglonych widoków, wielkie fale rozbijały się o skaliste wybrzeże, pojawiło się kilka podjazdów, mżawka kilka razy wzmogła się, ale ani razu nie przerodziła się w deszcz. Przez pewien czas było nawet sucho, a temperatura oscylowała między 20 i 30 °C. Późno zorientowałem się, że dzisiaj wiatr był mi sprzymierzeńcem.
Pęknięta szprycha spędzała sen z powiek. Odwiedzane sklepy i serwisy rowerowe albo nie istniały, albo w ogóle nie miały szprych. Ciekawe, czy umieją centrować koła, bo pewnie taką usterkę naprawiają wymianą całego koła. Będę się męczył pewnie jeszcze parę dni. Mżawka też mnie wymęczyła, bo byłem przemoczony, do tego pojawiła się mgła, a droga tylko się dłużyła.