Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

U źródła Nysy Łużyckiej

90.3106:14
Już na początku roku rozważałem ruszyć wzdłuż granicy z Niemcami. Oficjalna strona szlaku Nysa – Odra zaczyna się jeszcze w Czechach, dlatego postanowiłem tam się dostać. Wczoraj zatrzymałem się we Wrocławiu, a dzisiaj o szóstej rano wsiadłem w pociąg do Szklarskiej Poręby. Pierwszy raz dotarłem tam koleją. Miałem odrobinę szczęścia, bo pociąg zapełniało już kilkunastu rowerzystów. Wielu z nich jechało na jakiś maraton w Jeleniej Górze.
Widoki ze Szklarskiej Poręby Górnej były przepiękne. Niebo chmurzyło się, ale dzięki temu niektóre zdjęcia wychodziły lepsze. Uzupełniłem najpierw zapasy, bo nie planowałem robić zakupów za granicą, a potem ruszyłem na granicę z Czechami. Zwykle ku Izerom jeździłem po krajówce, ale tym razem wypatrzyłem spokojniejszą drogę wzdłuż linii kolejowej. Trochę asfaltu, trochę szutru, dużo natury – było całkiem wygodnie. Martwiły mnie oznaczenia trasy Biegu Piastów, który gdzieś w oddali był słyszalny, ale na tamtym odcinku akurat nie przecinał mojej drogi.
Im wyżej, tym robiło się chłodniej. Obawiałem się też, że może popadać, bo tak zasłyszałem od spotykanych ludzi. Wyjechałem na chwilę na krajówkę, aby zaraz wrócić na boczne dukty. Wpadłem na linię startową wspomnianego biegu, a właściwie rajdu rowerowego. Mnóstwo kolarzy blokowało drogę. Jak się okazało po rzucie okiem na mapę, nie była to moja trasa. Odetchnąłem z ulgą, ale nie na długo. Powróciwszy na właściwy tor, znów wpadłem na trasę wyścigu. Szczęście, że uczestnicy rozwlekli się, a starty zostały podzielone na grupy. Dostałem instrukcję, że mogę jechać lewą stroną drogi i tak też zrobiłem, aż dotarłem do rozdroża pod Działem Izerskim, gdzie zaczynał się zjazd do granicy z Czechami.
W Czechach jechałem trochę głównymi drogami, trochę bocznymi, paroma szlakami. Widziałem wiele ciekawej architektury, sporo wiaduktów. Miałem szczęście do pociągów, choć po jakimś czasie już nie chciało mi się wszystkich fotografować.
Po 37 km od startu w końcu dotarłem do miejsca, gdzie miał zaczynać się szlak. Zero oznaczeń. Czułem się zagubiony, ale jechałem dalej, bo wgrałem do Garmina całą trasę. Półtora kilometra dalej znajdowało się źródło Nysy Łużyckiej, a obok tablica z informacją o istnieniu szlaku Odra – Nysa. Przynajmniej tyle.
Szlak biegł dalej wzdłuż kilku czeskich szlaków: najpierw 3038, potem 3036 i ostatecznie 14. Jedynym śladem były białe trójkątne nalepki na tabliczkach – wyblakły, bo tak dawno zostały naklejone, a i to było ich tak mało, że bez znajomości szlaku nie dało się po nim poruszać. I tak w paru miejscach szlak poprowadził mnie inaczej niż ślad w Garminie, więc nie przejechałem całej trasy.
Z tych ciekawszych doświadczeń był przejazd po moście kolejowym. Jeden tor został rozebrany (lub nigdy nie powstał) i obok dało się iść, ale na jego końcu kłopot sprawiał nasyp ziemny. Zaraz dalej była kolejna atrakcja – klatka do transportu przez rzekę. Mieściła 6 osób, ale rower też dało się wepchnąć. Potem tylko trzeba było się przeciągnąć na drugą stronę. Oba urozmaicenia były chyba fakultatywne, bo nie biegł po nich żaden czeski szlak (musiałem przegapić skręt na którymś skrzyżowaniu), ale Garmin prowadził mnie właśnie tamtędy. Coś musiało się zdezaktualizować.
Nysa Łużycka zaczynała zamieniać się z potoku w rzekę. Niestety już na tym etapie czuć było zanieczyszczenia, które nią płynęły. Dopiero druga połowa czeskiego odcinka szlaku biegła wzdłuż rzeki, dzięki czemu zrobiło się bardziej płasko. Duża liczba górskich odcinków wymęczyła mnie i spowolniła. Czułem, że straciłem dużo czasu na podjazdach. Zaskakująco dojechałem do granicy przed zmierzchem. Liczyłem na 130 km, a pokonałem ledwo 90. Nie wiem, jak ja to zaplanowałem. Odcinki, które przegapiłem nie mogły dawać takiej różnicy.
Miałem jeszcze nadzieję, że kemping w Czechach będzie otwarty, ale recepcję zastałem zamkniętą. Pojechałem w kierunku trójstyku granic. To już trzeci odwiedzony, więc jestem na półmetku. Przejechałem na polską stronę i znalazłem ustronne miejsce na rozbicie namiotu. Noc była ciepła. Zachmurzenie też się zmniejszyło, bo widziałem gwiazdy, dużo gwiazd.
Kategoria Góry Izerskie, dojazd pociągiem, góry i dużo podjazdów, kraje / Czechy, kraje / Polska, pod namiotem, Polska / dolnośląskie, terenowe, z sakwami, za granicą, wyprawy / Odra – Nysa 2021, rowery / Fuji
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa cebyl
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

18:43 piątek, 21 stycznia 2022
Zdjęcie 32 to też linia z zębami. Miała dość duże nachylenie, ale pociąg szybko przejechał, więc chyba nie był zębaty :P
08:44 piątek, 21 stycznia 2022
Nie lada kolejową gratkę dorwałeś, mam na myśli historyczną zębatą lokomotywę T426 z 1961 roku ;)
Świetna pozostała część fotorelacji!
17:39 czwartek, 7 października 2021
Wypatrzyłem tam też hotel :) Dzięki :)
20:48 środa, 6 października 2021
To w Libercu to nadajnik telewizyjny. Czesi mają słabość do ciekawych, wystarczy wymienić choćby tą z Pragi, z dzieciakami autorstwa Davida Cernego :)

Fajna fotorelacja z moich rodzinnych stron. Piękne zdjęcia.
Pod Poznaniem, część 40
Górne Łużyce

Kategorie

Archiwum

Moje rowery