Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Górne Łużyce

  112.63  07:22
Wstałem przed wschodem słońca, ale zanim się wygrzebałem ze śpiwora, słońce zdążyły oświetlić promieniami drzewa. Byłem zmęczony po wczorajszym górskim odcinku. Spakowałem się i pojechałem rzucić okiem na pobliskie stacje benzynowe, żeby coś zjeść. Niestety wszystko wyglądało na zamknięte, więc zaplanowałem zjeść coś po drodze. Chciałem odnaleźć słupek graniczny z numerem 1, ale miałem pecha. Najwidoczniej był nim trójstyk granic – tam słupki były murowane.
Zanim wróciłem na szlak, objechałem kawałek miasta Hrádek nad Nisou. Potem przekroczyłem granicę. Znaki zaczęły mieć więcej informacji. Przede wszystkim były kilometry do kolejnych miejscowości. Częściej pojawiał się również znak szlaku Odra – Nysa. Wzdłuż ścieżek biegło ogrodzenie pod napięciem, które powstało, by powstrzymać dziki przed migracją.
Zjechałem ze szlaku, żeby zobaczyć centrum miasta Zittau. Nie podobało mi się, więc błądząc jeszcze po mieście, wróciłem na swój szlak. Dopiero Hirschfelde, dzielnica Zittau, ukazała Niemcy z ładniejszej strony. Stare, w większości zadbane domy przysłupowe zdobiły chyba wszystkie uliczki. Chwilę się tam pokręciłem i odbiłem na stary most w nadziei na zajrzenie do polskiego sklepu, ale stan techniczny konstrukcji skutecznie odstraszył mnie.
Przejechałem przez rezerwat przyrody wyznaczony w lasach wzdłuż Nysy Łużyckiej. Była tam para wiaduktów linii kolejowej, która biegła częściowo po polskiej stronie, częściowo po niemieckiej. Ciekawe, jak wygląda kwestia własności takiej transgranicznej linii.
Szlak przebiegł przez klasztor. Bramy były otwarte, ale czy można tamtędy przejechać o każdej porze? Nie widziałem możliwości objazdu. Pojawił się też pierwszy odcinek terenowy na szlaku, więc nie jest on w pełni utwardzony.
Zaczęło robić się gorąco. Mogłem trochę osuszyć namiot na łąkach, których mijałem mnóstwo. Pojawiło się też babie lato. Pajęczynę ściągałem z siebie niemal garściami, a pająków, które po mnie chodziły nie zliczyłbym.
W Radomierzycach nie zastałem niczego otwartego. Wszystko na sprzedaż. Poza pałacem, bo ten w rękach prywatnych był niedostępny. Nawet nie mogłem rzucić na niego okiem.
Zacząłem mieć problemy z hamulcem, który ocierał o tarczę hamulcową, spowalniając mnie i hałasując. Tak jakby ciśnienie oleju na klockach było nierównomiernie rozłożone. Całe szczęście regulacja nie była trudna – po kilku próbach przesunąłem cały hamulec, aby dać klockom odrobinę przestrzeni.
Dotarłem do Görlitz. Zwiedzanie sobie darowałem, bo już kiedyś tam byłem. Najpierw przedostałem się do Polski, żeby uzupełnić zapasy i zjeść obiad. Zgorzelec nie jest taki brzydki, jak kiedyś myślałem. Po prostu widziałem go od złej strony.
Ruszyłem dalej na północ. Zauważyłem, że na niektórych ulicach znaki na szlaku prowadziły inaczej niż podali na oficjalnej stronie internetowej. Również wszyscy rowerzyści gdzieś przepadli. Do Görlitz mijałem ich tabuny, a teraz mogłem policzyć jednoślady na palcach.
Zbliżał się wieczór. Pojawiło się mnóstwo owadów czy to lecących, czy zawieszonych w skupiskach nad drogą. Uprzykrzały życie, bo wierciły się, a strącanie ich nie miało sensu, bo zaraz kolejne chmary wpadały na mnie, pokrywając wszystkie ubrania i skórę swoimi czarnymi odwłokami. Koszmarne doświadczenie.
Końcówka dzisiejszej części szlaku była ciekawa. Droga prowadziła przez lasy. Przypominała Kaszubską Marszrutę, tylko pokrytą asfaltem. Zaczęło zmierzchać, więc dotarłem do mostu, by przedostać się do Polski i znaleźć miejsce na obóz. Znów na łące nad Nysą. Było ciepło i bezchmurnie, więc widziałem jeszcze więcej gwiazd niż wczoraj.
Szlak w Niemczech zaczął się całkiem obiecująco, choć nie idealnie. Krawężniki bywały jak w Polsce. Była kostka, kocie łby, trochę szutru i polnych dróg. Niektóre odcinki robiły się nudne. Miałem ciut inne wyobrażenie, ale to dopiero początek. Przejechałem niespełna 3 odcinki z oficjalnych 12, więc z podsumowaniem poczekam do końca wyprawy.
Kategoria kraje / Czechy, kraje / Niemcy, kraje / Polska, pod namiotem, Polska / dolnośląskie, setki i więcej, z sakwami, za granicą, wyprawy / Odra – Nysa 2021, rowery / Fuji
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa cichs
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

21:43 wtorek, 12 października 2021
Może się pozmieniało. Łódź też wiele osób kojarzy jako obdarte miasto ;p
22:30 niedziela, 10 października 2021
No cóż, DDR-om w DDR wciąż wiele brakuje :) To samo jest za Świnoujściem, ale w końcu komuna zanika, a zaczyna się cywilizacja.

Zgorzelec jest brzydki, nie ma co się oszukiwać. Ładna część tego miasta jest po niemieckiej stronie. Choć nie wykluczam, że mogło się pozmieniać od czasów, gdy tam bywałem regularnie jako gówniarz (czyt. student) :)
U źródła Nysy Łużyckiej
Wałami wzdłuż Nysy

Kategorie

Archiwum

Moje rowery