Zaczynamy! Wróciłem do Poznania i mimo deszczowej aury, wyskoczyłem pokręcić się chwilę. Jutro minie 10 lat, gdy zacząłem moje rowerowe przygody. Dzisiaj zacząłem jedenasty sezon. Opiszę dzisiejszy wyjazd i na koniec podsumuję miniony rok.
Mżyło, gdy ruszałem. Przynajmniej nie było śniegu, choć piach z solą zalegały na drogach. Pojechałem do centrum przez Junikowo. Zacząłem odkrywać ukończone inwestycje, ale też nowe, bo centrum strasznie rozkopali. Nie zauważyłem nawet znaków informujących o objazdach. Moja nieuwaga czy drogowców? Przez najbliższy rok będzie trzeba omijać Poznań szerokim łukiem. Nawet Rynek rozkopali. Mam nadzieję, że to wymiana tego okrutnego bruku w ramach budżetu obywatelskiego. Oby zrobili to jak na ul. Woźnej lub nawet lepiej.
Uciekłem przed dwiema mżawkami, ale złapała mnie trzecia – jeszcze zanim dotarłem na Cytadelę. Kupiłem kawę i spacerkiem przeczekałem najgorsze. Potem pojechałem na Sołacz i przez Grunwald, centrum i Rataje pojechałem Wartostradą, aby wrócić standardową trasą do domu. Po drodze widziałem kilka ukończonych inwestycji, ale też kilka źle zrobionych objazdów i nieprawidłowo oznaczonych dróg. W paru przypadkach istniało zagrożenie wypadkiem, zwłaszcza po zmroku. Poznań wciąż zniechęca.
Podsumowując rok 2021, był to mój najbardziej aktywny rowerowo sezon. Pobiłem nawet moją życiową podróż po Japonii. Przejechałem rekordowo ponad 15,2 tys. km, dodając rekordowe 249 wpisów (nie licząc zbiorczych, które tworzę, żeby nie zaśmiecać bloga każdym przejazdem do sklepu czy na dworzec). Rekordowym wpisem było 156,5 km z sakwami, choć rekord dnia to 186,2 km (podzielony na 2 wpisy). Najbardziej rowerowym miesiącem był czerwiec z niemal 2 tys. km. Większość czasu spędziłem w Poznaniu, kilka miesięcy na Lubelszczyźnie, a nawet – w odróżnieniu od zeszłego roku – dwiema nogami stanąłem za granicą. Po wielu przygodach kupiłem nowy rower wyprawowy.
Byłem na kilku wyprawach. Przejechałem Velo Dunajec, odkrywając Wiślaną Trasę Rowerową oraz Szlak wokół Tatr. Ten drugi jest o tyle interesujący, że kiedyś jechałem podobną trasą. Może warto tam wrócić? Drugą wyprawą były Kaszuby z Anią. Pierwsza taka w pełni niesamotna podróż. Na koniec wyprawa po szlaku wzdłuż Nysy i Odry. Najdłuższa wyprawa po Niemczech, podczas której prawie ukradziono mi rower. Z innych przykrych spraw miałem też jedną kolizję, po której musiałem wymienić koło. Policja nie postarała się odnaleźć sprawcy.
Wpadłem na pomysł spędzenia kilku pracowakacji (z angielskiego workation). Odwiedziłem Góry Sowie, Warszawę i Gdańsk. Trochę szkoda, że wpadłem tylko na te 3 pomysły, ale może kolejny rok będzie bardziej owocny. Poza tym byłem na kilku mikrowyprawach: lawendowej, holenderskiej, na Trasie Pojezierzy Zachodnich, na Starym Kolejowym Szlaku i w Roztoczańskim Parku Narodowym. Wśród jednodniowych wypraw godnych wspomnienia były: szlak Kolej na rower, szlaki Blue Velo i Trasa Pojezierzy Zachodnich, wizyta w Śnieżycowym Jarze, odkrycie ścieżki „Czahary”, odwiedziny Wodnego Dołu, zaliczanie wiaduktów na dawnej linii kolejowej, jesienna Puszcza Notecka czy kolejne ścieżki w Poleskim Parku Narodowym.
Wyjątkowo na ten rok nie mam żadnego planu. Główną przeszkodą jest koronawirus. Gdyby nie on, odświeżyłbym sporo starych pomysłów. Myślę jednak, że na pewno coś się na ten rok znajdzie.