Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Polska / lubelskie

Dystans całkowity:9180.22 km (w terenie 1041.19 km; 11.34%)
Czas w ruchu:464:55
Średnia prędkość:19.75 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:39985 m
Suma kalorii:9227 kcal
Liczba aktywności:119
Średnio na aktywność:77.14 km i 3h 54m
Więcej statystyk

Letnie „Spławy”

  87.07  04:16
Planowałem wyskoczyć w tygodniu, ale nie wyszło. Wyskoczyłem w weekend. Droga z wiatrem, rower zostawiłem na parkingu i wszedłem na szlak. Letnie widoki nie porywały, słońce było zbyt ostre. Ludzi na szczęście niewiele, ale brak wody ułatwiał mijankę na kładce szerokości połowy człowieka.
Zjadłem lokalne pierogi i ruszyłem w pośpiechu. Na niebo wyszły granatowe chmury. Wiatr w twarz nie ułatwiał powrotu. Na szczęście uniknąłem opadu i dzisiaj nawet wróciłem przed zmierzchem.

Kategoria kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Suche bagno

  29.87  01:28
Pojechałem zobaczyć Bagno Serebryskie. Pierwszy raz droga była sucha, żadnego brodu, nawet błota. Słyszałem jednak zwierzę uciekające w szuwarach, więc torfowisko było przesiąknięte wodą. Schody na platformę widokową naprawili, ale ktoś zniszczył barierki. Ręce opadają.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Pierwszy września

  48.96  02:13
Nowy miesiąc, nowa temperatura, więc trzeba gdzieś wyskoczyć. Oczywiście najprostszą trasą był szlak przez Chełmski Park Krajobrazowy. Komary oszalały, więc rzadko stawałem. Powrót z wiatrem przez Chełm.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Fuji

Hola

  126.51  06:14
Smog przepadł, niebo zrobiło się przejrzyste i wróciły upały. Mimo to pojechałem do Poleskiego Parku Narodowego. Nie wiało, więc dzień nie zapowiadał się przyjemnie.
Do parku dotarłem drogami znanymi z poprzednich wyjazdów. Do ścieżki „Czahary” za to znalazłem inną drogę, choć nie obyło się bez piachu. Sama ścieżka nie zwracała uwagi. Bagno wyschło, nie było niczego nowego względem wiosennych widoków. Było słychać kilka ptaków, ale nie dostrzegłem żadnego.
Pojechałem dalej do Urszulina, ale upał mnie pokonał. Zatrzymałem się pod sklepem, gdzie znalazłem ochłodę. Rozważałem powrót do domu, ale ten odpoczynek zregenerował mnie i ochłodził. Byłem gotów kontynuować wycieczkę.
Pojechałem do ścieżki „Dąb Dominik”. Szlak też nie przyniósł niczego nowego, ale przynajmniej dawał cień. Mogłem spokojnie przespacerować się. Było niewielu turystów w porównaniu z majówką.
Trochę wahałem się z kontynuowaniem podróży, ale zdecydowałem się wykonać plan w całości. Pojechałem dalej na północ, aż do miejscowości Hola. Tam stała cerkiew o niebieskiej elewacji. Zaraz obok znajdował się skansen, ale przybyłem po godzinie zamknięcia.
Musiałem się sprężać z powrotem. Przejechałem po szlaku rowerowym „Mietułka”. Szkoda, że tyle aut tam jeździ, bo rozwaliły drogę. Jak nie grzązłem w piachu, to telepałem się po dziurach. Chociaż temperatura zaczęła być znośna, ale słońce przesłoniły chmury, więc nie byłem pewien, czy się nie rozpada. Na krajówce był spory ruch, ale daleko nią nie jechałem. Wybrałem boczne drogi, oczywiście inne niż rano. Złapał mnie zmrok, ale z chmur, które zdążyły zakryć całe niebo nic nie spadło. Co ciekawe, w prognozie pogody były możliwe burze.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, po zmroku i nocne, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Prosto do Lublina

  79.30  03:51
Oczywiście kolejny upalny dzień. Wczoraj przyszła jeszcze nieprognozowana burza. Dzisiaj czasem przewinęły się jakieś chmury przez niebo i trochę pogrzmiało, ale tylko tyle. Nawet na temperaturze nie zrobiło to wrażenia.
Nadal widziałem siwe powietrze, ale tym razem znalazłem informację o zwiększonym stężeniu pyłów w powietrzu na wschodzie Polski. GIOŚ tłumaczy to wojną i pożarami na Ukrainie, ale niezależni obserwatorzy zauważają po kierunku wiejących wiatrów, że pył mógł dotrzeć aż z centralnej Azji, co wyjaśniałoby także brak zwiększonych wskaźników dla dwutlenku węgla. I jak tu jeździć, gdy smog jest także latem?
Słońce prażyło. Dotarłem bez przygód do Lublina. Wjechałem na znane ścieżki wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego. Wymienili sypiącą się kostkę na nową, która i tak jest koszmarnie nierówna. Potem trafiłem na kilka bezmyślnych zakazów bez informacji o objeździe. Droga biegła tak daleko, aż z rozpędu przejechałem skręt na dworzec kolejowy, gdzie zakończyłem wyprawę. Na pewno jeszcze wrócę do Małopolski, by objechać jeszcze kilka cerkwi na szlaku.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / lubelskie, wyprawy / Drewniane cerkwie 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Mokry Janów Lubelski

  82.36  03:48
Był upalny i duszny dzień. Słońce czasem chowało się za cienką warstwą chmur. Widoki w oddali wyglądały dziwnie. Szare powietrze niczym podczas smogu. Chyba że to wilgoć, bo było parno, ale kolor mi nie pasował.
Ruch nie był duży, pewnie dzięki ekspresówce biegnącej obok. I tak zjechałem na lokalne drogi, bo było krócej. Zaniepokoiły mnie ciemne chmury i błyski na niebie przede mną. W Rudniku nad Sanem trafiłem na mokre drogi, więc przegapiłem opad. Potem jechałem znaną mi drogą na Ulanów i dalej wzdłuż ekspresówki. Było sucho, póki znów nie wjechałem na obszar świeżo po deszczu. Kałuże, krople spadające z drzew i mgła od parującej nawierzchni. W końcu też zaczęło padać. Najpierw było tak, jakby nad drogą ktoś zamontował ogromne prysznice zamiast lamp ulicznych. Potem opad stał się regularny. Przynajmniej był ciepły, choć pojawiały się duże kałuże. Po kilku kilometrach przestało lać, choć kałuże nadal bryzgały. Trochę mnie przestraszył zakaz wjazdu, bo jedyną alternatywną drogą była ekspresówka, oczywiście też z zakazem. Na szczęście dało się przejść. O tyle dobrze, bo spieszyłem się do Janowa przed zamknięciem recepcji hotelowej.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / lubelskie, Polska / podkarpackie, wyprawy / Drewniane cerkwie 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Włodawski deskal

  124.38  06:49
Rozważałem wycieczkę z udziałem pociągu, ale ostatecznie nie chciało mi się wstawać przed piątą. Cienko w tych stronach z wygodnymi połączeniami kolejowymi. W zeszłym roku odkryłem deskale. Widziałem jeden w Wielkopolsce, do lubelskiego też chciałem dojechać, ale wybrałem wtedy zły dzień. W końcu zdecydowałem się pokonać całą trasę do Włodawy, gdzie znajdował się najbliższy deskal.
Wczoraj trochę popadało. Dzień był częściowo pochmurny i ciepły. Wiało z północy, nieco mocniej niż się spodziewałem. Od Sawina spróbowałem jechać drogą wojewódzką, bo lokalna sieć dróg to istny labirynt. Kompletnie nie opłaca się nimi jechać na długie dystanse.
Pomyślałem, żeby na chwilę zjechać z głównej drogi. Niestety skręciłem za wcześnie. Chcąc wrócić na właściwy tor bez zawracania, wjechałem do lasu. Z początku obiecujące drogi okazywały się drogami zrobionymi pod wycinkę drzew i kończyły się na bagnach i mokradłach. Wróciłem do punktu wyjścia, a potem do wojewódzkiej. Przynajmniej widziałem kolejnego łosia i kilka zaskrońców. Aż dziwne, że przez 30 lat nie miałem takiego szczęścia.
Skusił mnie napis Żółwiowe Błota w Garminie. Niestety tym razem pokonała mnie piaszczysta droga, a do rezerwatu i tak pewnie nie dojechałbym, bo nikt jeszcze nie wyrysował szlaków ani nawet dróg na mapie, więc jak zwykle jeździłbym po omacku.
Dojechałem do Włodawy. Deskala nawet nie musiałem szukać, bo sam się odnalazł. Dół wyglądał kiepsko, bo jak to w mieście, ktoś wysmarował głupoty na budynku i pewnie zamalowywali je na szybko w dniu powstania dzieła. Deskal powstał z okazji Festiwalu Trzech Kultur.
Objechałem kawałek centrum. Zobaczyłem trzy świątynie różnych kultur, rzuciłem okiem na polsko-sowiecki pomnik, obecnie wysmarowany czerwoną farbą i szpecący widok rewitalizowanego (czyt.: zalanego betonem) rynku.
Ruszyłem w kierunku dworca PKP, jak sugerowało kilka znaków w mieście. Kursy pasażerskie są realizowane zaledwie parę razy w roku, ale najwidoczniej nie przeszkadza to w posiadaniu własnych znaków. Nie chcąc wracać po własnym śladzie spod dworca, pojechałem leśnymi drogami. Tak mnie wywiodły wgłąb lasu, że zacząłem jechać po omacku, znów trafiając na bajorka. Zatrzymała mnie nawet straż graniczna, bo szukali kilku nielegalnych imigrantów. Dostałem wizytówkę, żeby dać znać w razie dostrzeżenia czegoś.
Trafiłem na czerwony szlak rowerowy, który biegł do trójstyku granic (byłby moim czwartym trójstykiem), ale miałem dość terenu, więc zostawiłem tę atrakcję na okres funkcjonowania linii kolejowej Chełm – Włodawa.
Sobibór mnie przestraszył, bo dowiedziałem się, że zimą był zakaz poruszania się po miejscowościach przygranicznych, a ktoś nie zdjął znaku, który wciąż niepokoi przejezdnych.
W Woli Uhruskiej wjechałem na wzgórze widokowe. Była też niewielka wieża widokowa, ale obwiązana łańcuchem i raczej nie pokazywała wiele ponadto, co było widać między drzewami. Potem trochę pobłądziłem po lokalnych wzgórzach. Spotkałem dwa psy. Jeden bardzo sympatyczny, drugi szczekacz. Ten sympatyczny brał pyskiem za fraki szczekacza, żeby się na mnie nie rzucał. Na koniec przejechałem się przez kawałek lasu w Chełmskim Parku Krajobrazowym.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek

Wiosenne „Spławy”

  82.29  04:04
Wsiadłem do pociągu, żeby urozmaicić sobie wycieczkę, ale przegapiłem moją stację. Nie wyszło tak źle, mogłem nawet podjechać jeszcze jedną, to spędziłbym mniej czasu na słońcu. Było gorąco, jak na mój zakres tolerancji. Przynajmniej coś tam wiało.
Mój cel na dzisiaj to ścieżka przyrodnicza „Spławy”, którą odwiedziłem pierwszy raz jesienią. Już liczby aut i ludzi przy łączniku szlaków nie napawały optymizmem. Zostawiłem rower na parkingu i ruszyłem zgodnie z niepisanym kierunkiem wędrówki po szlaku. Kładka jest niezwykle wąska, a mimo to zarząd parku oznaczył kierunek spaceru wyłącznie na maleńkiej mapce umieszczonej gdzieś na stronie internetowej. Nie zadbali o prawidłowe oznakowanie na trasie, przez co musiałem mijać kilkadziesiąt osób, nierzadko w miejscach, gdzie jeden zły krok może doprowadzić do kąpieli.
Pomijając to, że odwiedziłem popularne turystycznie miejsce podczas majówki, było całkiem przyjemnie. Może pojawiłem się tam za wcześnie, bo chciałem zobaczyć skrzypowy las, a skrzypy dopiero wyrastały z bagien. Kilka roślin wypuściło listki, pojawiła się knieć błotna i pachniała czeremcha, a kolory z rdzawych zmieniły się w wiosenną zieleń. Było to jednak mało zmian. Z pewnością jeszcze tam wrócę.
Ruszyłem w drogę powrotną, ale mam tak mało opcji do wyboru. Szkoda, że sieci dróg i kolei są tak słabo rozwinięte w tych stronach. Mimo to już wpadł mi pomysł na kolejną wycieczkę.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, dojazd pociągiem, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Przez Skierbieszowski Park Krajobrazowy

  106.00  05:53
Wyciągnąłem mojego Treka, bo od zimy trochę zardzewiał i musiałem go odratować. Wilgotna szopa mu zdecydowanie nie służy. Przydałby się własny garaż.
Na dzisiaj zaplanowałem zobaczyć wąwozy pod Krasnymstawem. Pogoda była niezmienna od kilku dni, tylko temperatura coraz wyższa. Powoli coraz ciężej się jeździ, a słońce, nie wiedzieć kiedy, zdążyło opalić mi pół twarzy.
Miałem jechać bocznymi drogami, ale coś mnie podkusiło, żeby zobaczyć przylaszczki w lasach pod Zawadówką. Zamiast nich ujrzałem wykarczowany las wzdłuż leśnej drogi, którą wyremontowali jesienią.
Dojechałem do Skierbieszowskiego Parku Krajobrazowego. Najpierw odnalazłem ruiny zamku Trojanów, potem rzuciłem okiem na pałac Kickich i ruszyłem pieszym szlakiem, który po wzgórzach doprowadził mnie przez kilka punktów widokowych do miejsca, które opisane zostało jako początek Drogi św. Jakuba. Prawdopodobnie z inicjatywy lokalnego hotelu, który także stworzył sieć szlaków mylnie oznaczonych muszlą – z początku myślałem, że tam faktycznie przebiega ten właściwy szlak.
Rzuciłem jeszcze okiem na pobliski wąwóz, który był strasznie grząski, więc nie odkryłem go całego. W dodatku skończył mi się zapas wody, więc zrezygnowałem z planu objechania okolicy w poszukiwaniu większej liczby wąwozów i zacząłem rozglądać się za wodą. Ludzie gdzieś się pochowali, ale za to udało mi się znaleźć czynny sklep. Chyba jedyny w całym powiecie.
Do Chełma wróciłem częściowo po szlaku Green Velo, częściowo po rozlatującej się pierwszej w mieście drodze dla rowerów. Wyjątkowo dzisiaj spadło o kilka kropel więcej niż podczas ostatniej wycieczki.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek

Wiosenny ChPK

  80.63  04:28
Pogoda była podobna do wczorajszej, tylko prawie nie padało i temperatura była w zakresie 16–20 °C. Wybrałem się do Chełmskiego Parku Narodowego, żeby zobaczyć, co zmalowała tam wiosna. Było dużo zieleniej niż rok temu, a w dodatku pojawiły się kwiaty (w większości knieć błotna).
Przez chwilę pogroziło deszczem, ale dzisiaj spadło tylko parę kropel. Ruszyłem do wsi Świerże, którą wczoraj polecił mi spotkany rowerzysta. Objechałem tylko kawałek parku i skierowałem się w drogę powrotną. Minąłem kilka ciekawych budowli, nawet pierwszy raz dostrzegłem dudka, który jednak szybko uciekł. Zajrzałem jeszcze na Bagno Serebryskie, gdzie naprawili platformę widokową, a bród przecinający drogę wciąż się powiększa. Szkoda, że nikt z administracji nie wpadł na pomysł zbudowania tam chociaż kładek, jeśli nie mają środków na przepust, który uwolniłby drogę od zalewania.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery