Oczywiście kolejny upalny dzień. Wczoraj przyszła jeszcze nieprognozowana burza. Dzisiaj czasem przewinęły się jakieś chmury przez niebo i trochę pogrzmiało, ale tylko tyle. Nawet na temperaturze nie zrobiło to wrażenia.
Nadal widziałem siwe powietrze, ale tym razem znalazłem informację o zwiększonym stężeniu pyłów w powietrzu na wschodzie Polski. GIOŚ tłumaczy to wojną i pożarami na Ukrainie, ale niezależni obserwatorzy zauważają po kierunku wiejących wiatrów, że pył mógł dotrzeć aż z centralnej Azji, co wyjaśniałoby także brak zwiększonych wskaźników dla dwutlenku węgla. I jak tu jeździć, gdy smog jest także latem?
Słońce prażyło. Dotarłem bez przygód do Lublina. Wjechałem na znane ścieżki wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego. Wymienili sypiącą się kostkę na nową, która i tak jest koszmarnie nierówna. Potem trafiłem na kilka bezmyślnych zakazów bez informacji o objeździe. Droga biegła tak daleko, aż z rozpędu przejechałem skręt na dworzec kolejowy, gdzie zakończyłem wyprawę. Na pewno jeszcze wrócę do Małopolski, by objechać jeszcze kilka cerkwi na szlaku.