Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Chełmski Park Krajobrazowy

Dystans całkowity:3004.70 km (w terenie 648.45 km; 21.58%)
Czas w ruchu:150:26
Średnia prędkość:19.97 km/h
Maksymalna prędkość:49.43 km/h
Suma podjazdów:10495 m
Suma kalorii:3092 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:69.88 km i 3h 29m
Więcej statystyk

Zimowy ChPK

49.1402:34
Przedwczoraj sypnęło śniegiem, wczoraj przyszły roztopy, ale do dzisiaj drogi wyschły. Pojechałem z wiatrem na północ, gdzie zaskoczył mnie śnieg. Najwidoczniej roztopy tam nie dotarły. Kolejnym zaskoczeniem był wiatr ze wschodu, ale nie zmieniałem planu i wjechałem na drogę leśną. Tę rozwalili leśnicy podczas największej ścinki, jaką tam widziałem. Ledwo wyczyściłem rower, a znowu czeka go mycie. Spotkałem też spore stado łosi, ale szybko uciekły.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek, terenowe

Co przyniesie 2023?

21.5001:10
Zrobiło się jeszcze cieplej niż wczoraj, a ja miałem tylko zimowe ubrania. Poczekałem na wieczór z wyjściem i przejechałem się po okolicy, trafiając na kolejne zmiany.
To już dwunasty sezon moich rowerowych przygód. Na ten rok mam kilka pomysłów, takich jak Mazury, Saksońska Szwajcaria w Niemczech (a obok niej Czeska Szwajcaria), może Bieszczady, dawno też nie byłem na Słowacji, a po ostatniej wizycie w Górach Stołowych zostały mi do zobaczenia Błędne Skały. Z podróży dalszych już mam pewne rozważania, choć nie mogę się zdecydować. Czas pokaże.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / lubelskie, rowery / Trek, Chełmski Park Krajobrazowy

Sylwestrowe Polesie

95.9905:14
Przyszło ocieplenie. Po śniegu w okolicy nie pozostał ślad. Postanowiłem odwiedzić mój ulubiony park. Było wietrznie i wiało z zachodu, a nie z południa, jak prognozowali, więc jazda była mozolna.
Pierwszy cel to oczywiście ścieżka „Czahary”. Po roztopach przybyło wody, ale nie sądziłem, że aż tyle. Już poprzedniej wiosny kładka przez bagna miejscami zapadała się, ale tym razem była to przesada. Z pozoru niewielkie podtopienie pogłębiało się do nawet 20 cm podczas przechodzenia. Dobrze, że miałem rower, to mogłem się na nim oprzeć i iść po krawężniku. Za to widoki były dużo ładniejsze niż latem.
Spacer po wietrznych bagnach mnie wychłodził. Rozgrzałem się w drodze do ścieżki „Dąb Dominik”. Miały być „Spławy”, ale nie miałem zabezpieczenia do roweru, by go zostawić na parkingu. Pewnie wyszło mi to na dobre, bo powitała mnie nieco szersza, ale pokryta śniegiem, lodem i śliskim mchem ścieżka. O ile w Górach Stołowych widziałem kładki podziurawione rakami niczym sito, tak w tym parku nie było nawet jednej dziurki. Może nikt się tego nie spodziewał (włącznie ze mną). Rower mnie stabilizował. Jeden plus, że żadna część kładki nie zapadała się pod wodę.
Pozostał długi powrót do domu. Niestety po zmroku. Wpadłem na nieplanowaną kąpiel błotną, sporo ulic mokrych od deszczu oraz wietrzną końcówkę, bo ostatecznie zaczęło wiać z południa. Przynajmniej skończyli remont kilku dróg, więc jechało się wygodniej.
Zwykłem robić podsumowanie roku w pierwszym dniu nowego sezonu, ale ponieważ dziś jest sylwester, to mam pewność, że to ostatni dodany wpis w 2022.
Ten rok był mniej rowerowy niż poprzedni, bo pokonałem zaledwie 12,7 tys. km na rowerze (10,3 tys. na samym gravelu). Wyprawą roku była oczywiście podróż przez Norwegię, podczas której pokonałem 3,3 tys. km na samym rowerze, docierając na zamglony Nordkapp. Poza tym wybrałem się na kilka innych wypraw i pracowakacji. Były to podróż wzdłuż Nysy i Odry polską stroną, która wpadła mi w oko podczas wcześniejszej wyprawy po stronie niemieckiej. W deszczu i upale jeździłem na pograniczu Śląska i Małopolski, zwiedzając okolice Bielska-Białej i Szlaku Orlich Gniazd. Potem wróciłem do Małopolski, by przejechać się wzdłuż Popradu i przy okazji objechać parę dawnych cerkwi. Z powrotu do Poznania także zrobiłem drobną wyprawę wzdłuż Wisły, odwiedzając Warszawę, Płock i Kampinoski Park Narodowy. Na zakończenie ruszyłem podczas mojej ulubionej pory roku w Sudety, by sfotografować góry w złotej scenerii.
Poza serią wypraw warto wspomnieć także kilka mikrowypraw i widokowych wycieczek. Między innymi dwie wizyty w Parku Narodowym „Ujście Warty”: w lutym oraz w marcu. Zajrzałem także do przepięknych Borów Tucholskich. Wiosnę spędzałem w Poznaniu i na Lubelszczyźnie, gdzie odkrywałem kolejne szlaki w Poleskim Parku Narodowym i wracałem do już poznanych. Zacząłem odkrywać ogrody japońskie w Polsce, odwiedziłem (choć nieco za późno) jedne z największych wrzosowisk w kraju, znalazłem kolejną ścieżkę po Puszczy Noteckiej.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, rowery / Trek, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy

Suche bagno

29.8701:28
Pojechałem zobaczyć Bagno Serebryskie. Pierwszy raz droga była sucha, żadnego brodu, nawet błota. Słyszałem jednak zwierzę uciekające w szuwarach, więc torfowisko było przesiąknięte wodą. Schody na platformę widokową naprawili, ale ktoś zniszczył barierki. Ręce opadają.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Pierwszy września

48.9602:13
Nowy miesiąc, nowa temperatura, więc trzeba gdzieś wyskoczyć. Oczywiście najprostszą trasą był szlak przez Chełmski Park Krajobrazowy. Komary oszalały, więc rzadko stawałem. Powrót z wiatrem przez Chełm.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Fuji

Hola

126.5106:14
Smog przepadł, niebo zrobiło się przejrzyste i wróciły upały. Mimo to pojechałem do Poleskiego Parku Narodowego. Nie wiało, więc dzień nie zapowiadał się przyjemnie.
Do parku dotarłem drogami znanymi z poprzednich wyjazdów. Do ścieżki „Czahary” za to znalazłem inną drogę, choć nie obyło się bez piachu. Sama ścieżka nie zwracała uwagi. Bagno wyschło, nie było niczego nowego względem wiosennych widoków. Było słychać kilka ptaków, ale nie dostrzegłem żadnego.
Pojechałem dalej do Urszulina, ale upał mnie pokonał. Zatrzymałem się pod sklepem, gdzie znalazłem ochłodę. Rozważałem powrót do domu, ale ten odpoczynek zregenerował mnie i ochłodził. Byłem gotów kontynuować wycieczkę.
Pojechałem do ścieżki „Dąb Dominik”. Szlak też nie przyniósł niczego nowego, ale przynajmniej dawał cień. Mogłem spokojnie przespacerować się. Było niewielu turystów w porównaniu z majówką.
Trochę wahałem się z kontynuowaniem podróży, ale zdecydowałem się wykonać plan w całości. Pojechałem dalej na północ, aż do miejscowości Hola. Tam stała cerkiew o niebieskiej elewacji. Zaraz obok znajdował się skansen, ale przybyłem po godzinie zamknięcia.
Musiałem się sprężać z powrotem. Przejechałem po szlaku rowerowym „Mietułka”. Szkoda, że tyle aut tam jeździ, bo rozwaliły drogę. Jak nie grzązłem w piachu, to telepałem się po dziurach. Chociaż temperatura zaczęła być znośna, ale słońce przesłoniły chmury, więc nie byłem pewien, czy się nie rozpada. Na krajówce był spory ruch, ale daleko nią nie jechałem. Wybrałem boczne drogi, oczywiście inne niż rano. Złapał mnie zmrok, ale z chmur, które zdążyły zakryć całe niebo nic nie spadło. Co ciekawe, w prognozie pogody były możliwe burze.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, po zmroku i nocne, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Włodawski deskal

124.3806:49
Rozważałem wycieczkę z udziałem pociągu, ale ostatecznie nie chciało mi się wstawać przed piątą. Cienko w tych stronach z wygodnymi połączeniami kolejowymi. W zeszłym roku odkryłem deskale. Widziałem jeden w Wielkopolsce, do lubelskiego też chciałem dojechać, ale wybrałem wtedy zły dzień. W końcu zdecydowałem się pokonać całą trasę do Włodawy, gdzie znajdował się najbliższy deskal.
Wczoraj trochę popadało. Dzień był częściowo pochmurny i ciepły. Wiało z północy, nieco mocniej niż się spodziewałem. Od Sawina spróbowałem jechać drogą wojewódzką, bo lokalna sieć dróg to istny labirynt. Kompletnie nie opłaca się nimi jechać na długie dystanse.
Pomyślałem, żeby na chwilę zjechać z głównej drogi. Niestety skręciłem za wcześnie. Chcąc wrócić na właściwy tor bez zawracania, wjechałem do lasu. Z początku obiecujące drogi okazywały się drogami zrobionymi pod wycinkę drzew i kończyły się na bagnach i mokradłach. Wróciłem do punktu wyjścia, a potem do wojewódzkiej. Przynajmniej widziałem kolejnego łosia i kilka zaskrońców. Aż dziwne, że przez 30 lat nie miałem takiego szczęścia.
Skusił mnie napis Żółwiowe Błota w Garminie. Niestety tym razem pokonała mnie piaszczysta droga, a do rezerwatu i tak pewnie nie dojechałbym, bo nikt jeszcze nie wyrysował szlaków ani nawet dróg na mapie, więc jak zwykle jeździłbym po omacku.
Dojechałem do Włodawy. Deskala nawet nie musiałem szukać, bo sam się odnalazł. Dół wyglądał kiepsko, bo jak to w mieście, ktoś wysmarował głupoty na budynku i pewnie zamalowywali je na szybko w dniu powstania dzieła. Deskal powstał z okazji Festiwalu Trzech Kultur.
Objechałem kawałek centrum. Zobaczyłem trzy świątynie różnych kultur, rzuciłem okiem na polsko-sowiecki pomnik, obecnie wysmarowany czerwoną farbą i szpecący widok rewitalizowanego (czyt.: zalanego betonem) rynku.
Ruszyłem w kierunku dworca PKP, jak sugerowało kilka znaków w mieście. Kursy pasażerskie są realizowane zaledwie parę razy w roku, ale najwidoczniej nie przeszkadza to w posiadaniu własnych znaków. Nie chcąc wracać po własnym śladzie spod dworca, pojechałem leśnymi drogami. Tak mnie wywiodły wgłąb lasu, że zacząłem jechać po omacku, znów trafiając na bajorka. Zatrzymała mnie nawet straż graniczna, bo szukali kilku nielegalnych imigrantów. Dostałem wizytówkę, żeby dać znać w razie dostrzeżenia czegoś.
Trafiłem na czerwony szlak rowerowy, który biegł do trójstyku granic (byłby moim czwartym trójstykiem), ale miałem dość terenu, więc zostawiłem tę atrakcję na okres funkcjonowania linii kolejowej Chełm – Włodawa.
Sobibór mnie przestraszył, bo dowiedziałem się, że zimą był zakaz poruszania się po miejscowościach przygranicznych, a ktoś nie zdjął znaku, który wciąż niepokoi przejezdnych.
W Woli Uhruskiej wjechałem na wzgórze widokowe. Była też niewielka wieża widokowa, ale obwiązana łańcuchem i raczej nie pokazywała wiele ponadto, co było widać między drzewami. Potem trochę pobłądziłem po lokalnych wzgórzach. Spotkałem dwa psy. Jeden bardzo sympatyczny, drugi szczekacz. Ten sympatyczny brał pyskiem za fraki szczekacza, żeby się na mnie nie rzucał. Na koniec przejechałem się przez kawałek lasu w Chełmskim Parku Krajobrazowym.

Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek

Wiosenne „Spławy”

82.2904:04
Wsiadłem do pociągu, żeby urozmaicić sobie wycieczkę, ale przegapiłem moją stację. Nie wyszło tak źle, mogłem nawet podjechać jeszcze jedną, to spędziłbym mniej czasu na słońcu. Było gorąco, jak na mój zakres tolerancji. Przynajmniej coś tam wiało.
Mój cel na dzisiaj to ścieżka przyrodnicza „Spławy”, którą odwiedziłem pierwszy raz jesienią. Już liczby aut i ludzi przy łączniku szlaków nie napawały optymizmem. Zostawiłem rower na parkingu i ruszyłem zgodnie z niepisanym kierunkiem wędrówki po szlaku. Kładka jest niezwykle wąska, a mimo to zarząd parku oznaczył kierunek spaceru wyłącznie na maleńkiej mapce umieszczonej gdzieś na stronie internetowej. Nie zadbali o prawidłowe oznakowanie na trasie, przez co musiałem mijać kilkadziesiąt osób, nierzadko w miejscach, gdzie jeden zły krok może doprowadzić do kąpieli.
Pomijając to, że odwiedziłem popularne turystycznie miejsce podczas majówki, było całkiem przyjemnie. Może pojawiłem się tam za wcześnie, bo chciałem zobaczyć skrzypowy las, a skrzypy dopiero wyrastały z bagien. Kilka roślin wypuściło listki, pojawiła się knieć błotna i pachniała czeremcha, a kolory z rdzawych zmieniły się w wiosenną zieleń. Było to jednak mało zmian. Z pewnością jeszcze tam wrócę.
Ruszyłem w drogę powrotną, ale mam tak mało opcji do wyboru. Szkoda, że sieci dróg i kolei są tak słabo rozwinięte w tych stronach. Mimo to już wpadł mi pomysł na kolejną wycieczkę.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, dojazd pociągiem, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Wiosenny ChPK

80.6304:28
Pogoda była podobna do wczorajszej, tylko prawie nie padało i temperatura była w zakresie 16–20 °C. Wybrałem się do Chełmskiego Parku Narodowego, żeby zobaczyć, co zmalowała tam wiosna. Było dużo zieleniej niż rok temu, a w dodatku pojawiły się kwiaty (w większości knieć błotna).
Przez chwilę pogroziło deszczem, ale dzisiaj spadło tylko parę kropel. Ruszyłem do wsi Świerże, którą wczoraj polecił mi spotkany rowerzysta. Objechałem tylko kawałek parku i skierowałem się w drogę powrotną. Minąłem kilka ciekawych budowli, nawet pierwszy raz dostrzegłem dudka, który jednak szybko uciekł. Zajrzałem jeszcze na Bagno Serebryskie, gdzie naprawili platformę widokową, a bród przecinający drogę wciąż się powiększa. Szkoda, że nikt z administracji nie wpadł na pomysł zbudowania tam chociaż kładek, jeśli nie mają środków na przepust, który uwolniłby drogę od zalewania.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Fuji

Ścieżka przyrodnicza „Perehod” i inne

126.5206:27
Wziąłem urlop, bo planowałem pojechać na majówkę na południe, ale prognoza pogody mnie zniechęciła. Nie byłem odpowiednio przygotowany, więc zmieniłem plany. W zamian pojechałem w najbardziej oczywiste miejsce, czyli do Poleskiego Parku Narodowego.
Wiało z północnego-wschodu. Z początku niebo było prawie bezchmurne, ale szybko się to zmieniło. Temperatura wahała się od 14 do 18 °C w zależności od tego, czy było widać słońce. Niestety z tych chmur szybko zaczęło kropić. Na szczęście nic poważnego, więc nawet nie zmieniałem ubrań.
Widoki po drodze były bardzo wiosenne. W Chełmskim Parku Krajobrazowym widziałem mnóstwo bagienek i jeszcze więcej zawilców. Przy platformie widokowej w Poleskim Parku Narodowym zdziwiły mnie liczne pszczoły przy domku dla owadów. Dopiero po chwili zwróciłem uwagę, że pszczoły chowały się w zakamarkach każdej struktury drewnianej w pobliżu. Potem przyszła ulewa, przed którą pszczoły awaryjnie szukały schronienia. Deszcz trwał krótko, choć zrobiło się parę kałuż.
Dojechałem do ścieżki „Czahary”. Rok temu było zdecydowanie bardziej jesiennie. Tym razem widziałem tam pierwsze zwierzęta, a także kilka kwiatów. Za każdym razem jest inaczej. Może kolejną wizytę uda mi się zaplanować na lato.
Pojechałem wgłąb parku i wszedłem na ścieżkę „Dąb Dominik”, po której ostatnim razem przeszedłem w pośpiechu tuż przed zmierzchem. Tym razem słońce przedzierało się między chmurami, więc miałem dużo czasu na spacer. Do tego nie było ludzi, bo to środek tygodnia. Zwierząt niestety też nie dostrzegałem, zwłaszcza żółwi błotnych, u których trwa teraz okres godowy.
Miałem dylemat, czy jechać dalej, a jeśli tak, to do której ścieżki, bo jeszcze nie widziałem dwóch. Wypadło na ścieżkę przyrodniczo-historyczną „Obóz Powstańczy”. Niestety przegapiłem skręt i gdy zorientowałem się o pomyłce, byłem już za daleko. Zdecydowałem się dojechać do ścieżki przyrodniczej „Perehod”. Ścieżka była ładna (pomijając chmary komarów i nierówną drogę), widziałem kilka ptaków, nawet czaplę białą, ale brakowało mi drewnianych kładek, które są obecne na wszystkich innych ścieżkach w parku. Oczywiście to tylko moje widzimisię, bo kładki ładnie wychodzą na zdjęciach, a park ma na celu ochronę przyrody.
Wydostanie się z parku nie było najwygodniejsze. Wjechałem na ścieżkę rowerową „Mietiułka”, po której jeździłem od strony północnej. Południowa część była koszmarnie nierówna, bo nikt nie ujeździł tej drogi, jak na odcinku północnym, gdzie jest droga prowadząca do domostw. Do tego nad drogą latały chmary komarów, których nie dało się ominąć. Jedyne szczęście, że to były samce, więc mnie nie pogryzły.
Wyjechałem z parku. Nie chciałem pchać się najkrótszą drogą przez Łąki Krychowskie, więc z wiatrem pojechałem do Urszulina, a potem prosto do domu zanim zrobiło się ciemno.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery