Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Green Velo – błotny powrót

  114.38  07:04
3 miesiące po dojechaniu do półmetku szlaku Green Velo powracam na jego ścieżki. Miałem zapakować się w 4 sakwy, ale zmieściłem się w dwóch. Tym razem ruszałem bez sprzętu biwakowego z planem nocowania w agroturystykach.
Prognoza pogody na najbliższe dni nie wyglądała na sprzyjającą. Jak się później okazało, nie sprawdzała się najlepiej. Mżyło, gdy ruszałem. Dotarłem do Chełma i wjechałem na koszmarne drogi dla kaskaderów poprzecinane przejściami dla pieszych. Za miastem już było wygodniej. Nawet wydostałem się spod chmury i mżawkę widziałem już tylko za sobą na horyzoncie.
Terenowy odcinek przez las do Krasnegostawu to pomyłka. Drogę rozjeździł ciężki sprzęt od wycinki drzew. Do tego widziałem tabliczki zakazu wstępu, ale nie zrobili objazdu, więc pojechałem przez całe to błoto. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to było nic w porównaniu z odcinkiem za Krasnymstawem. Szlak biegł tym razem po polnej drodze, która wyglądała jak przeorana. Nie miałem ochoty nią jechać, więc wybrałem objazd drogą, która budziła we mnie większe zaufanie. Z początku. Im dalej nią jechałem, tym bardziej zaczynałem się zastanawiać, czy nie popełniłem błędu. Momentami zrzucało mnie z siodła, a czasem musiałem pchać rower, któremu od ilości błota blokowały się koła. Kilka razy wydłubywałem to błoto. Wciąż myślałem o zawróceniu, ale grzebałbym się po tych wszystkich błotnych kałużach, a potem powracał sam szlak, który kompletnie zniechęcał do wjazdu.
W końcu wydostałem się na asfalt. Miałem dość terenu na dzisiaj. Łańcuch wyglądał jakby był nasmarowany błotem, sakwy oblepione, rower oblepiony, buty oblepione. Co mogłem, to usunąłem, a resztę zaplanowałem wyczyścić na myjni. Tylko gdzie jej szukać? Przejechałem kilka wiosek, dojechałem do Szczebrzeszyna i poddałem się. Rower za mocno piszczał. Błoto zdążyło zaschnąć, więc spędziłem przynajmniej pół godziny na zdrapywaniu co grubszych warstw. Pewnie z 2 kilo tego usunąłem, a nadal była to połowa sukcesu do czystego roweru. Pomyśleć, że latem tak się cieszyłem, że lubelski odcinek Green Velo to sam asfalt.
Przez chwilę pokropiło, ale nic poważnego. Zmierzch zaczął łapać mnie w Zwierzyńcu. Przez to błoto mój rower zwolnił. Szkoda, bo Roztoczański Park Narodowy o zmierzchu wyglądał przepięknie, a co dopiero zobaczyłbym za dnia. Potem nawet wjechałem na szlak przez ów park. Droga leśna, ale pokryta dobrej jakości szutrem. Mgła o zmierzchu dodawała atrakcyjności pustej drodze biegnącej przez leśną knieję.
Dotarłem do gospodarstwa agroturystycznego. Przed prognozowanym deszczem. Chciałbym wrócić do tego parku. Dzisiaj było w nim przepięknie. Jedno z urokliwszych miejsc na szlaku Green Velo.
Kategoria z sakwami, terenowe, setki i więcej, Polska / lubelskie, kraje / Polska, wyprawy / Green Velo II 2020, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ielni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

20:40 poniedziałek, 26 października 2020
Nie była to łatwa podróż, to prawda, ale skoro już miałem plan i wziąłem urlop, to korzystałem. Co prawda powrót do domu był prostszy niż na takiej Islandii, jednak pogoda okazała się nie najgorsza :)
00:47 poniedziałek, 26 października 2020
W takich warunkach można dość szybko się zniechęcić, gratulacje wytrwałości!
100 000
Zagubiony w lesie, przemoczony w ulewie

Kategorie

Archiwum

Moje rowery