Wyskoczyłem po południu z planem odwiedzin „Czahar”. Pomyślałem, by pojechać szlakami przez lasy. Najpierw znośnym niebieskim rowerowym, potem zapomnianym żółtym pieszym. Natura przejmuje drogę, że ciężko było się po niej poruszać. Dojechałem do kładek nad Uherką. Druga była uszkodzona, a na brzegu leżała część świeżo pociętej kładki. Czasem mnie korci, żeby zbudować normalną kładkę w miejscu dawnego mostu, ale po takich widokach mi przechodzi.
Atrakcje w postaci pokrzyw, krzewów różanych i bujnej roślinności skończyły się, ale pojawiły się inne: piachy. Dzisiaj miałem dużo szczęścia do takich dróg. Brakowało alternatyw, więc jakoś przez to przebrnąłem.
Dotarłem do „Czahar”. Było późno, więc słońce świeciło nisko nad horyzontem. Zrobiłem ósemkę po kładkach, bo szlak dawał taką możliwość. Ładnie się prezentował. Choć po niebie krążyły groźne chmury, to nic z nich nie spadło. Udało mi się wrócić przed nocą.